Inna Magia | Avengers & Harry Potter

Harry Potter - J. K. Rowling Iron Man (Movies)
F/M
M/M
G
Inna Magia | Avengers & Harry Potter
author
Summary
Harry Potter.Zapytasz pewnie kim on jest, bo przecież nikt go nie zna. Jego nazwisko jednak poznasz bez trudu. To starszy brat wybawiciela, Aidena Charlusa Pottera. Syn Lily Evans-Potter oraz Jamesa Pottera.Dlaczego jednak nic o nim nie wiadomo? Dlaczego wszyscy uważali, że Aiden jest jedynakiem?
Note
Witam w nowym opowiadaniu :)Nie jest to pierwszy crossover, który piszę, jednak pierwszy w publikacji. Początkowo będzie więcej uniwersum Harry'ego Pottera, w późniejszych rozdziałach natomiast przerzucę się na Avengersów. W większości utrzymuję oryginalne lata z serii HP oraz Marvela!
All Chapters Forward

Tony jest oficjalnie zdezorientowany

- Jestem Hadrian James Brown - chłopiec wyciągnął rękę.

- Ach, tak oficjalnie? - Tony zaśmiał się, łapiąc rękę dziecka. - Jestem Anthony Edward Stark.

- Ciężko byłoby cię nie znać - rzucił z rozbawieniem.

- Skoro mnie znasz, dlaczego do cholery nie ma tu żadnej elektroniki? - sapnął w szoku.

- Moi opiekunowie nie przepadają za technologią - odparł, podchodząc do biurka. - Tylko ja się tym interesuje.

Właśnie w tym momencie dziękował po raz enty Mortemowi za uśpienie Remusa i Syriusza do czasu odejścia Tony'ego. Snape miał nie wracać do kolejnego tygodnia, ale gdyby zdecydował się jednak wpaść niezapowiedzianie, kominek został zablokowany z wiadomością od Blacka "Nieczynne". Oboje sądzili, że tyle wystarczy.

- Dzieciaku, jesteś geniuszem wszystkiego, dlaczego więc zainteresowałeś się technologią?

W odpowiedzi chłopiec wskazał plakaty. - Jesteś moim idolem - powiedział. - Nawet poszedłem do tej samej szkoły co ty, żeby przyciągnąć twoją uwagę - zaśmiał się radośnie.

Tony musiał przyznać, że dzieciak doskonale wiedział, co może go w jakikolwiek sposób zainteresować. Przebicie jego wyników w tej samej szkole. Lepszy projekt na rynku światowym. Staż w Stark Industries poniżej dwudziestego czwartego roku życia. Tylko na to zwróciłby kiedykolwiek uwagę.

- Dlaczego więc chciałeś mojej uwagi, dzieciaku? - pochylił się nad nim. Musiał również przyznać, że chłopiec był bardzo niski. Albo Tony był wyjątkowo wysoki, szczerze, nie obchodziło go to.

- Jesteś moim idolem - powtórzył.

Tony prychnął. - Założę się, że mówisz o moim ojcu. Ja ledwo skończyłem MIT w wieku siedemnastu lat i przejąłem obowiązki ojca jako CEO Stark Industries - machnął ręką.

- Masz duży potencjał i umysł pełen pomysłów na nowe wynalazki - odpowiedział. - Wiem, że Howard Stark był sławny w jego czasach, ale to ty jesteś moim idolem - zakołysał nogami na krześle.

Tony roześmiał się. - Zresztą nieważne, jestem tutaj dla tego - wyciągnął tablet, na którym wyświetliły się dokumenty. - Jakim cudem uzyskałeś tak wysokie wyniki!? - sapnął.

- Hm, domowa nauka? - wzruszył przepraszająco ramionami.

- Z podróżowaniem co najmniej dwa razy na rok? Nie dałbyś rady w żadnej szkole nauczyć się czegokolwiek, a domowa nauka nigdy nie osiągnęłaby tak wysokich progów - odparł.

- W takim razie dużo czytałem - wskazał znacząco biblioteczkę.

- Większość tych książek dotyczy technologii i matematyki. Ani jednej o angielskim i ledwie dwie o innych językach niż angielski, to hiszpański i grecki - powiedział, nawet nie patrząc w tamtym kierunku. - Jednak według moich wiadomości, rozmawiałeś z nauczycielką po łacinie, grecku, rosyjsku oraz niemiecku.

- Moja rodzina ma wielu przyjaciół, którzy uczyli mnie języków.

- Według dokumentów, jesteś sierotą i opiekuje się tobą niejaki Remus Lupin, oprócz jego widocznego nie istnienia przed pięcioma laty, nie widziałem go w tym domu. Czy to wymyślony dorosły? Jakiś robot? - rozejrzał się zaciekawiony.

- Hm, nie, to mój chrzestny - odparł.

- Kontynuując, gość od technologii już chce cię przesunąć rok w górę, a mi nigdy tego nie zaproponował - zabrzmiał na złego.

- Jesteś zazdrosny, Stark? - zapytał z rozbawieniem.

Tony nawet nie zwrócił uwagi, że nazwał go zwyczajnie po nazwisku. Nie "pan Stark", ani "Tony", tylko zwyczajnie Stark, jakby był starszy od niego.

- W sumie tak - wzruszył ramionami. - On mnie totalnie nienawidził przez moją wiedzę, a jednak ciebie ubóstwia, dlaczego? - jęknął, siadając nagle na łóżku.

- Wydaje mi się, że denerwowała go twoja ignorancja - skrzyżował ramiona. - Którą okazujesz nawet w tym momencie. Nawet nie dałeś mi chwili na przebranie się, czy nieco ogarnięcie pokoju. Plus ciągle mnie przepytujesz, bez żadnej herbaty, czy czegoś w tym stylu, zresztą nawet nie zdążyłem zaproponować.

Tony miał choć trochę przyzwoitości, aby wyglądać na zbesztanego. - Hm, przypuszczam, że pójdę do jadalni... - powiedział ostrożnie, wstając.

- Korytarzem prosto i przed wyjściem w lewo - rzucił chłopiec, idąc w kierunku szafy.

- Hm, jasne - ruszył do jadalni.

Hadrian zamknął drzwi od pokoju i ześlizgnął się po drewnie. - Lilith nie mówiła, że jest aż tak irytujący i ciekawski! - sapnął.

Mortem pojawił się obok niego ze śmiechem. - Tak, Tony Stark zawsze był interesującą osobą. Sądzę, że nawet nie miałby nic przeciwko, gdybyś powiedział mu prawdę o sobie.

- Że mam ponad dwa eony? - podniósł brew do góry. - Wybacz, ale nawet ja, z moim marginesem dziwności, nigdy bym nie uwierzył jedenastolatkowi twierdzącemu, że ma ponad miliard lat. Zresztą sądziłem, że nie powinienem nikomu o tym mówić? - spojrzał podejrzliwie na towarzysza.

- Nic ci nie kazałem - podniósł ręce w geście poddania. - To ty sam sobie ubzdurałeś, że nie powiesz nic nikomu. Nawet jeśli powiesz, a coś pójdzie nie tak, możesz użyć Wyższej Magii lub Czarnej Różdżki - dodał ze wzruszeniem ramion.

- Hm, może masz rację - mruknął. - Raczej bałem się reakcji ludzi na mój wiek i nieśmiertelność, ale jeżeli ten Stark jest choćby w najmniejszym stopniu takim, jakim uważasz go ty, czy Los, być może warto spróbować.

- Tak trzymaj, Hadrian, musisz być bardziej pewny siebie.

- To zabrzmiało jakbyś był moim ojcem - sapnął, patrząc na Śmierć. - Nigdy nie powtarzaj czegoś takiego.

Mortem roześmiał się, kiwając głową. - Jeżeli będziesz potrzebować mojej pomocy, zawołaj mnie. Będę nieco dalej, obserwować...

- Jasne - wzruszył ramionami, sięgając ubrania z szafy.

Ku jego szokowi, znalazł fioletową koszulkę z białym nadrukiem AC/DC. Miał wrażenie jakby to Lilith podrzuciła mu ją kiedy nie patrzył. Potem sięgnął czarne jeansy i zwykłe trampki. Kaburę oczywiście umieścił na ramieniu, upewniając się, że żadne z Insygniów nie wypadnie przedwcześnie.

-~*~-

- Jaką lubisz herbatę? - zapytał zza wyspy kuchennej, nachylając się nad czajnikiem.

- Kawa... - odpowiedział.

- Jasne - wzruszył ramionami, sięgając z szafki słój pełen brązowych ziaren. Uśmiechnął się chytrze, machając dłonią.

Jak na złość, Tony akurat wrócił do leżenia na stole, przez co nie widział drobnego pokazu magii chłopca. Hadrian sapnął ze złością, przygotowując kawę i gorącą czekoladę. Nigdy nie przestanie jej lubić. Nawet eony później.

Kolejnym ruchem nadgarstka przelewitował kubki w kierunku stołu, a sam potknął się o otwartą szafkę. Sapnął, przeklinając w myślach Los. W tym wypadku był pewien, że to jej wina, bo szafka była zamknięta.

- Hej, dzieciaku, w porządku? - nagle Tony znalazł się nachylony obok niego.

- Nie jest w porządku - jęknął, wstając. - Los mnie nienawidzi - dodał.

- Huh... Los nienawidzi wszystkich - wzruszył ramionami, wstając. Potem uderzył głową w górną szafkę, której drzwi bezwiednie się otworzyły. - Au... Myślałem, że ta szafka była zamknięta - spojrzał podejrzliwie na mebel.

- To wina Losu - odpowiedział Hadrian, wstając. - Teoretycznie mnie uwielbia, ale nadal lubi mi utrudniać życie.

Tony roześmiał się. - Brzmisz jakby Los był osobą.

- Była - skomentował. - Ma na imię Lilith i jest kobietą - przewrócił oczami. - Albo dokładniej porąbaną nastolatką.

Stark zamrugał w szoku. - Hej, Hadrian, myślę, że uderzyłeś się w głowę - powiedział.

- Och, no weź! - jęknął. - Od pół godziny próbuję ci pokazać magię, ale Lilith wszystko musi spieprzyć - zawołał.

Dwudziestojednolatek oddalił się dwa kroki w tył od dziwnego dziecka. No... To było niepokojące.

Skrzywił się nagle. - Hej, Mortem, obiecałeś, że się pojawisz, jak będę cię potrzebować? - mruknął.

Ku jego niezadowoleniu, jego partner nie pojawił się, za to w błysku światła w pokoju znalazła się nastolatka.

- Cześć Harruś! - zawołała radośnie machając.

- Lil - westchnął, kręcąc głową. - Dlaczego musiałaś otwierać te cholerne szafki?

- Chciałam zobaczyć co innego wymyślisz - powiedziała, krzyżując ramiona.

- Czyli to byłaś rzeczywiście ty!

- A kto inny? - prychnęła. - Mortem w tej chwili jest niedysponowany.

Hadrian westchnął, przecierając czoło. - Gdzie go zamknęłaś? I czy zdajesz sobie sprawę, że to jego zaklęcia utrzymują tych idiotów z dala ode mnie i naszego gościa?

Dziewczyna zdawała się wahać. - Jest w twojej sypialni - mruknęła ostrożnie.

- Lilith, czasami jesteś jak dziecko - pokręcił głową, idąc do korytarza. Nagle obejrzał się przez ramię. - W sumie, możesz się pobawić w tłumaczenie Tony'emu Starkowi kim jesteś.

Dziewczyna odwróciła się w stronę brązowowłosego, który wydawał się być bardziej niż zdezorientowany. - Tony Stark! - jej oczy zaświeciły radością. - Jestem twoją wielką fanką, a przynajmniej twoich przyszłych projektów. Nigdy nie miałam okazji się z tobą spotkać, mam za dużo pracy na głowie, ale... Merlinie! Tony Stark - paplała radośnie.

- Chwila - wstrzymał ją ruchem ręki. - Po pierwsze, kim do cholery jesteś, po drugie, jak do cholery się tu dostałaś w tym błysku światła, po trzecie, kim jest ten dzieciak!?

- Hm, to dość proste - wzruszyła ramionami. - Jestem Losem, choć wolę imię Lilith. Oczywiście potrafię magię i jestem ponadczasową istotą więc bez problemów mogę dostać się w dowolne miejsce, a ten dzieciak to Hadrian, partner Mortema i mój braciszek we wszystkim oprócz krwi, choć częściej zachowuje się jak matka. Ale co mu się dziwić, ma dopiero dwa eony - westchnęła.

- Nie, dobra, koniec. Nie wierzę w magię, ty jesteś wytworem mojej wyobraźni albo robotem, a dzieciak jest zwyczajnie szalony.

Fioletowłosa zaśmiała się perliście. - Och, naprawdę, jak mam ci to udowodnić?

Zanim otrzymała odpowiedź, Mortem wpadł do jadalni i złapał ją z tył za kark jak niesforne kocię. - No, no, Lilith, nagrabiłaś sobie - mruknął grobowym głosem. - Zdajesz sobie sprawę, jakie problemy miałby Hadrian, gdybym szybko nie przywrócił zaklęć?

- Dałby sobie radę - mruknęła niepocieszona ze skrzyżowanymi ramionami, unosząc się prawie stopę nad ziemią. Tony musiał przyznać, że był pod wrażeniem siły tej nowej osoby.

- Mortem, zapomniałeś, że jest tutaj śmiertelnik? - wskazał na Tony'ego, który zmarszczył brwi. Kolejna "ponadczasowa istota"? I co miał na myśli stwierdzeniem śmiertelnik?

- Ile zdążyłaś powiedzieć, Los?

- Wszystko - wzruszyła ramionami. - Ale Stark mi nie wierzy - jęknęła.

- Hm, w gruncie rzeczy Tony Stark wierzy tylko w to, co widzi - wzruszył ramionami Hadrian. - Hej, mam nadzieję, że nie boisz się magii - mrugnął, a w jego dłoni pojawiła się Czarna Różdżka. - Od czego by tu zacząć...?

- Może od zaprzestania zabawy w tą nieistniejącą magię? - mruknął niezadowolony Tony. Dlaczego w ogóle przyszedł do tego domu? Chłopiec był zwyczajnym szalonym geniuszem, od którego powinien się trzymać jak najdalej.

Hadrian skrzyżował ramiona, przeplatając między palcami cienki, ciemny patyk. - Wybacz, Stark, jeżeli złamię cały twój światopogląd, ale magia istnieje - machnął patykiem, a wokół nich zapłonął jasny ogień.

Płomienie przybrały postać mistycznego feniksa z lewej oraz wielkiego lwa z prawej. Tony zamrugał w szoku. Czuł jak pot powoli spływał mu po czole i plecach, czując ciepło ognia. Nieświadomie wyciągnął rękę, chcąc się przekonać, czy to tylko iluzja.

- Nie radzę - powiedział chłopiec, znajdując się nagle obok niego. - Ogień parzy - mrugnął radośnie, a płomienie zniknęły tak szybko jak się pojawiły. Ku szokowi technologicznego geniusza, nic nie zostało nawet muśnięte ogniem.

- Jak? - sapnął, patrząc na drewniane krzesło. Ani rysy, ni sczerniałego drewna.

- Magia - westchnął czarnowłosy, machając po raz kolejny różdżką. Wokół niego utworzył się wodny okrąg. - Teraz możesz przekonać się, czy to prawdziwe - uśmiechnął się delikatnie, kiedy błękitne fale zbliżyły się do śmiertelnika.

Tony powoli wyciągnął przed siebie dłoń i szybko machnął nią przez wodę. Kolejny raz poczuł się zdziwiony, kiedy jego ręka rzeczywiście była mokra, a ciecz była w pełni prawdziwa.

- Dawno nie widziałem takiej fascynacji - sapnął cicho Hadrian, patrząc na prawie zachwyconego Tony'ego, kiedy wirowały wokół niego zielone liście, fale wody a nawet miejscami drobny płomień.

- Nie codziennie dowiadujesz się, że coś w co nie wierzyłeś, istnieje - prychnął dorosły, patrząc na niego z przymrużonymi oczami. - To nie są żadne iluzje, więc jakim cudem sprawiłeś, że powietrze i woda zwyczajnie wirują?

Hadrian pokazał różdżkę. - Czarodzieje używają ognisk typu różdżka. Ta jest jedną z najpotężniejszych, choć ja potrafię również czarować bez niej. A to wszystko? To zwykłe zaklęcie przywołujące wiatr i wodę.

- Czy to jakaś naukowo wykonana różdżka? Może z nanorurek, która przekazuje sygnały do odpowiednich części tego pokazu? - patrzył z ciekawością na drewno.

Hadrian zaśmiał się. W dodatku szczerze. - To zwykły patyk z magią - rzucił nim, a Tony go złapał po krótkim zastanowieniu.

Rzeczywiście, pod palcami czuł tylko drewno. Nie wyglądało to na nic innego jak zwykły patyk z drzewa, a jednak nadal nie mógł uwierzyć. Przecież wszystko dawało się wyjaśnić naukowo. - Hej, JARVIS, przeskanuj to drewno - powiedział, wyciągając StarkPada z kieszeni.

- To zwykły kawałek drewna, sir - odpowiedziało natychmiast SI. Mortem spojrzał podejrzliwie na tablet, podczas gdy Lilith wręcz promieniowała radością i podnieceniem.

- Z jakiego drzewa?

- Niestety, lecz nie widzę go nigdzie w bazie danych, sir - odparł, brzmiąc na nieco zirytowanego. O ile SI mogło czuć się zirytowane.

- Pytaj Mortema, to on stworzył różdżkę - Hadrian wskazał towarzysza, jak tylko Tony spojrzał na niego z ciekawością.

- Huh, Mortem? Czy to czasem nie oznacza śmierci? - zmierzył mężczyznę wzrokiem. Na pewno był wyższy niż Tony, poza tym miał identyczne włosy co Hadrian, czarne z białymi końcówkami i niepokojąco szkarłatne oczy.

- Po łacinie dokładniej oznacza kogoś nieżywego - wtrącił pomocnie chłopiec. - Nie mógł mieć przecież imienia zbyt oddalającego się od jego pracy - przewrócił oczami.

- Czy muszę przypominać, że to ty pierwszy nazwałeś mnie w ten sposób? - podniósł brew do góry, patrząc na dzieciaka.

- Phi, nic mi o tym nie wiadomo - skrzyżował ramiona.

- Większość nieśmiertelnych istot nie posiadała wcześniej przyziemnych imion, dopóki nie zjawił się Harruś, i nie zaczął wszystkich nazywać - uśmiechnęła się Lilith.

- Naprawdę, to irytuje kiedy nazywasz mnie "Harruś" - skrzywił się.

- Jesteś o wiele młodszy niż ktokolwiek z nas - odgryzła się, krzyżując ramiona.

Hadrian przewrócił oczami, ponownie zwracając uwagę na Tony'ego, który był zbyt zajęty wpatrywaniem się w ich trójkę, żeby przypomnieć o swojej obecności. - Ach, Stark... - westchnął. - To Los mnie namówiła, żebym powiedział ci prawdę o mnie, nie spodziewałem się tej dwójki - machnął w kierunku towarzyszy. - Liczę, że mózg ci nie padł - uśmiechnął się delikatnie, kiedy mężczyzna pokręcił głową.

- To co najmniej niespodziewane - zapewnił. - Okazuje się, że genialny dzieciak to tak naprawdę szalony naukowiec i teoretycznie potrafi magię, a jego dwóch towarzyszy to prawdziwi Los i Śmierć - zastanowił się. - Nie, to brzmi zwyczajnie źle.

Hadrian przetarł łzę rozbawienia. - Naprawdę, będziemy się świetnie bawić - westchnął. - A teraz, Lil, nie powinnaś się czasem zająć Krosnem Przeznaczenia czy coś? - podniósł brew do góry.

- Huh... Chyba powinnam. Zanim Negro zacznie się nim ponownie bawić - zadrżała.

- Powinnaś go trzymać z dala - Mortem skinął głową, kiedy nastolatka zniknęła w tym samym jasnym rozbłysku, co wcześniej się pojawiła.

- Hej, Stark, wiem, że znamy się ledwie dwie godziny, ale chyba wierzysz już w magię, nie? - uśmiechnął się lekko, podchodząc powoli do naukowca.

- Hm... - zastanowił się. - Muszę przyznać, że widziałem sporo i ciężko mi uwierzyć - nagle jego oczy zaświeciły się. - Skoro to naprawdę magia, co powiesz na kilka testów? - uśmiechnął się radośnie.

- Nie sądzę, żeby to był problem - wzruszył ramionami. - Ale nie wplątuj w to Mortema. On prędzej cię zabije, niż zrobi cokolwiek dobrego - mruknął konspiracyjnym szeptem.

- Ach, tak, jasne, jasne - pokiwał energicznie głową, zerkając podejrzliwie na nieco znudzonego towarzysza dzieciaka, który podobno był starszy niż on.

Forward
Sign in to leave a review.