Oblubieniec Śmierci - Hadrian Peverell

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Oblubieniec Śmierci - Hadrian Peverell
Summary
Dawno temu, Lord Peverell - głowa słynnego na cały świat brytyjskiego rodu nekromantów - poświęca swoje człowieczeństwo oraz każdego z jego przyszłych potomków, uczestnicząc w specyficznym rytuale, aby zatrzymać siejącego propagandę, masowo mordującego stworzenia, samozwańczego Jasnego Lorda. Odtąd rodzina Peverell nabiera nowych, nieco niepokojących cech. Jednak Śmierć znudzona powtarzającym się cyklem, znajduje swojego oblubieńca.--playlista spotify: https://open.spotify.com/playlist/12GgEw9VYd4m23GKdvuz9f?si=77759b18a34c4b7boryginalnie na wattpad: https://www.wattpad.com/story/244430592-harry-potter-ff-oblubieniec-%C5%9Bmierci-hadrian
All Chapters Forward

Rozdział I

- Hadrianie...

- Tak, wiem ojcze! - Hadrian był już zirytowany ciągłymi uwagami, którymi duch jego ojca raczył go w każdym aspekcie jego osoby.

Hadrian, jak na ośmiolatka, był niesamowicie piękny. Jego bujne, czarne włosy, zazwyczaj związane w luźny warkocz, łagodnie opadały na jego plecy. Cudowne, zielone oczy przysparzały o dreszcze każdego obserwatora, a gładka, blada skóra była tak delikatna, niczym płatki róż.

Od kiedy się urodził był świadomy wszystkich dusz, które przybłąkały się w jego pobliże. Jego ojciec, kiedy tylko odkrył, że jest świadomy jego obecności zaczął prawdziwe szkolenie dziedzica czystej krwi. Chociaż Hadrian miał tylko osiem lat, wręcz instynktownie radził sobie ze wszystkimi wymaganymi od niego interakcjami.

Oprócz jego ojca nawiedzał go też przystojny mężczyzna z przerażającymi, czerwonymi oczami. Przedstawił się jako zapomniany potomek Slytherina. Zazwyczaj toczyli inteligentne, długie rozmowy na wszystkie tematy, jakie mogą tylko wymyślić. Hadrian, choć na początku irytowała go obecność ducha, polubił jego sposób bycia. Czasami rozbawiało go jego wybujałe ego oraz dramatyzm, które były nieodłączną częścią jego przyjaciela.

Kiedyś myślał, że wszyscy widzą istoty zza zasłony. Zaciekawione spojrzenia, którymi raczył go Lord Black, kiedy tylko odzywał się do ojca, były nieodłączną częścią ich dnia. Od kiedy Hadrian porozmawiał o tym ze swoim opiekunem, starał się unikać interakcji z duchami wśród żywych ludzi. Wielu mogłoby go uznać za szalonego. Zaczął się jeszcze bardziej izolować; zamieszkał w bibliotece rodowej Blacków i wyznaczył sobie za cel przeczytanie przynajmniej połowy książek, które były rozmieszczone w ogromnym pomieszczeniu na drewnianych, starych, zakurzonych regałach. Tutaj był pewny, że nikt nie usłyszy jego rozmów z "wyimaginowanymi przyjaciółmi".

--

Lord Black widząc, że to utalentowane dziecko znalazło się w odpowiednich rękach, nie wtrącał się zbyt w postępowania swojego starego przyjaciela. Naturalnie rozwijało wszystkie umiejętności, uwielbiało czytać książki, raczej nie odzywało się do nikogo, oczywiście z wyjątkiem jego duchów; nie miał większych problemów w związku z jego postępowaniem.

Czasem widzi, jak chłopiec znajduje zwłoki zwierząt - przynosi je do domu, rysuje kręgi oraz używa magii, która nie mogła być nigdzie spisana; jedynie instynktowni nekromanci, tacy jak Peverellowie, robili to z taką łatwością. Patrzy z podziwem na podążające za nim inferi.

Jest pewien, że Hadrian nie odczuwa emocji do końca, jak zwykły człowiek - raczej obojętny względem wielu spraw, zakładający maski, aby zadowolić każdego, kto patrzy. Sprzedający nieczytelne uśmiechy, oraz inteligentne uwagi, aby uniknąć dłuższej interakcji.

Natura magiczna Hadriana jest dosyć przerażająca - za każdym razem przechodzą go dreszcze, gdy chłopiec używa tej specyficznej energii. Gdyby nie wiedział, że to dziecko, myślałby że sama Śmierć nawiedza go po kryjomu.

W dworze Black mieszkała jeszcze Pani Rodu Blacków - żona Lorda.

Od zawsze była zaniepokojona dzieckiem, które przyniósł do domu jej mąż. Zdawała sobie sprawę z zaszczytu oraz odpowiedzialności, która spadła na nich razem z pojawieniem się młodego Hadriana w ich dworze, jednak unikała dziecka, jak tylko mogła. Nie rozumiała fascynacji jej męża; była przerażona nawykami oraz magią jaka promieniowała z dziedzica Peverell.

--

Śmierć nigdy nie sądził, że będzie pragnął czegoś tak bardzo, jak pożądał Hadriana. Uwielbiał, kiedy używał jego magii. Był taki podobny do niego samego, odstający od reszty zwykłych śmiertelników. Wyczuwały to jego stworzenia - odkąd Hadrian przyszedł na świat, testrale, dementorzy, czy nawet ponuraki, uwielbiały odwiedzać chłopca.

Był zafascynowany chłopcem, tak naturalnie poddającemu się jego naturze.

--
Spojrzenia wszystkich na sali ściągała mała sylwetka chłopca, spokojnie siedzącego obok spadkobiercy Black oraz gospodarza - jego dotychczasowego opiekuna. Wszyscy byli ciekawi co działo się z dziedzicem Peverell przez ostatnią dekadę; była to tajemnica silnie strzeżona przez Lorda Black, który dopiero teraz uległ naleganiom, aby pozwolić chłopcu pokazać się w choć tak małym gronie. Pewnie głównym z czynników, dla których zgodził się na takie wydarzenie, była ciekawość, jak Peverell poradzi sobie w interakcjach z całkowicie obcymi osobami.

Wydawałoby się, że Hadrian nie zdawał sobie sprawy z uwagi, jaką przyciąga swoją obecnością. Jak zwykle wzorowy; bez obaw zajął odpowiednie miejsce, spożywał posiłek z zachowaniem wszystkich reguł etykiety. Chociaż twarz miał całkowicie bez wyrazu widać było, że jego myśli błądzą poza tym miejscem. Nikt nigdy dokładnie nie wiedział, o czym myśli młody Hadrian.

Lord Black był jednak niewzruszony tym małym szczegółem; był dosyć zadowolony wcześniejszym zachowaniem chłopca - witając gości i wciągając ich w krótkie pogawędki, wykazał się swoją charyzmatyczną oraz inteligentną stroną. Nie oczekiwał, że jego wychowanek będzie tak chętny do wchodzenia w interakcje z obcymi ludźmi. Wiedział, że zaimponował wielu lordom oraz ich żonom; nie miał żadnych obaw wiążących się z przyszłością Hadriana.

Zaprosił dzisiaj jedynie mroczne rodziny, które wiedziały o istnieniu spadkobiercy Peverell. Chciał, aby w Hogwarcie Hadrian znalazł sojuszników w spadkobiercach czystokrwistych rodów - umocniłoby to bardziej jego pozycję w społeczeństwie czarodziejów.

Długo rozmyślał co zrobić, aby Dumbledore nie obawiał się tak bardzo Hadriana, jak gdyby się dowiedział, że już w wieku dziesięciu lat jest tak potężnym czarodziejem. Postanowił upozorować pobyt dziecka w mugolskim sierocińcu, odkąd tylko było świadome otaczającego go świata. Hadrian świetnie odegrałby swoją rolę, Dumbledore byłby pewien, że jest pierwszym, który uświadamia chłopca o magicznym świecie. Wystarczyłoby gdyby stary dyrektor tak myślał, aż Hadrian przekroczy mury Hogwartu - wtedy nie byłby w stanie mu nic zrobić.

Dzisiaj, w wigilię urodzin chłopca, zaraz po zakończeniu prywatnego przyjęcia wybiorą się do londyńskiego Sierocińca Wool's. Nie był pewien dlaczego, ale kiedy podzielił się planem ze swoim wychowankiem, ten zaczął nalegać, że to właśnie tam chce zostać wysłany. Dla Lorda Black nie miało żadnego znaczenia który sierociniec wybiorą, dlatego zgodził się bez większych problemów.

Aportowali się razem pod budynek Wool's; kazał Hadrianowi ubrać się stosownie do tej sytuacji. Chłopiec wcześniej ukrył swoją aurę; było to niesamowicie niepokojące przebywać w towarzystwie młodego Peverella, bez przechodzących cię dreszczów. Zawsze mogło stanowić to jakiś system ostrzegania.

Widząc znikającego Hadriana w drzwiach budynku postanowił, że czas na jego część zadania - musiał zmanipulować pamięć dzieci i opiekunek tak, aby Dumbledore nie odnalazł niczego podejrzanego. Było to dosyć duże wyzwanie -przeszedł go dreszcz podniecenia na myśl o magii, jaką będzie musiał użyć.

--

Hadrian przewidział, że jego opiekun wymyśli coś podobnego - z opowieści ojca i Marvolo, gdy Dumbledore jest utwierdzony przy jakimś przekonaniu, nic nie jest w stanie odwieźć go od podjętej wcześniej decyzji. Musiał zrobić niewiarygodnie pozytywne wrażenie, aby zapewnić sobie bezpieczny miesiąc przed rozpoczęciem zajęć w Hogwarcie.

Gdy tylko dowiedział się, że Lord Black planuje wysłać go do sierocińca na kilka dni, od razu był pewien że chce odwiedzić miejsce zamieszkania chłopca, o którym tak często opowiadał mu Marvolo. Wiedział, że chociaż Dumbledorowi źle skojarzy się to miejsce, nie zmieniło to jego decyzji.

Wpatrując się w okno swojego nowego pokoju, rozmyślał o wszystkich konsekwencjach zapieczętowania jego magii - nie powiedział o tym nikomu, ale nie był w stanie zamaskować tej energii, a nie było mowy, że pozwoli aby Dumbledore dowiedział się o jego niezwykle, nawet jak na Peverella, skierowanego na mrok rdzenia. Do tego stopnia, że byłby w stanie powiedzieć, że jest to całkowicie inny rodzaj energii, od tej używanej przez wszystkich czarodziejów. Nie mógł teraz rozmawiać z duchami - musi rozwiązać jak najszybciej ten problem - jego ojciec pewnie gdy tylko wrócą mu jego zdolności, da mu reprymendę, którą zapamięta do końca życia.

--

Dumbledore spokojnie przeglądając listy gotowe do wysłania dla nowych uczniów jego szkoły, zamarł ze zgrozy. Na jednej z kopert widniało nazwisko tego mrocznego czarodzieja, a jakby tego było mało, zaadresowany był do tego samego sierocińca, w którym wychowywał się młody Tom. To nie mógł być przypadek.

Schował list do kieszeni. Zajmie się tym osobiście.

--
Śmierć przyglądał się spokojnie zasypiającemu dziecku. Zdecydowanie nie był zadowolony - przez tych śmiertelników, jego mały Hadrian musiał chować swoją cudowną naturę. W żadnym wypadku nie obwiniałby dziecka; chciał pomóc mu przeżyć najlepsze pierwsze życie, jak tylko było to możliwe.

Zdawał sobie sprawę, że w tej chwili chłopak jest całkowicie bezbronny - wcześniej jego magia obroniłaby go przed wszelkim niebezpieczeństwem. Teraz, gdy sam Hadrian zablokował jej przepływ, nic nie wspomagało jego formy fizycznej. Przez głupi kontrakt zawarty przez jednego z przodków chłopca, utracił jakiekolwiek połączenia z energią używaną przez innych czarodziejów na tym świecie.

Nie pozostało mu nic, jak tylko naprawić błędy głupiego człowieka.

--

Hadrian obudził się dziś z poczuciem jakiejś nowej energii. Czy zablokowanie jego nekromantycznej magii, pozwoliło na utworzenie połączeń pozwalających na korzystanie ze zwykłej? Był to cud dla chłopca - dzięki temu został rozwiązany problem posługiwania się magią na zajęciach w Hogwarcie.

- Teraz tłumacz się, dziecko - Z rozmyślań wytrącił go głos Marvolo.

Uśmiechnął się - widocznie los mu sprzyja.

--

Dumbledore aportował się pod bramę sierocińca. Minęło pięćdziesiąt lat od jego ostatniej wizyty; miał nadzieję, że tym razem nie będzie tak pechowa.

W drzwiach został powitany przez kobietę ubraną w charakterystyczny uniform. Szybko wkradł się do jej umysłu za pomocą legilimencji; opiekunka uważała Hadriana za uroczego, cichego i spokojnego chłopca, pomagającego w codziennych obowiązkach. Zazwyczaj widziała go z książką wypożyczoną z niedalekiej biblioteki lub robiącego notatki. Czy ten młody człowiek mógł być spadkobiercą najmroczniejszego rodu w Wielkiej Brytanii? Może wrodził się w matkę, której tożsamości Albus nie był teraz taki pewien.

Uśmiechając się w swój dziadkowy sposób, oznajmił cel swojej wizyty; został poprowadzony pod drzwi pokoju młodego Peverella. Wszedł bez pukania; zastał chłopca siedzącego przy swoim biurku. Wyglądał dokładnie jak jego ojciec, o delikatniejszej urodzie. Był zaskoczony; nie odczuł aury, tak charakterystycznej dla jego rodziny. Magia która otaczała Hadriana, była delikatna, lekko schylająca się ku jasnej energii. Tak piękna i odurzająca - gdyby nie wygląd chłopca pomyślałby, że nazwisko to jedynie przypadek.

Gdy opowiadał o czarodziejskim świecie, widział w oczach chłopca fascynację; był podekscytowany zaczęciem nauki w takiej cudownej szkole.

Długo rozmyślał nad tym spotkaniem - czy ma podstawy do obaw w związku z chłopcem? Może bez wpływu innych czarodziejów na jego wychowanie, był w stanie zmienić całkowicie swoją naturę? Jednak jego wygląd to niezaprzeczalny dowód, że jest prawdziwym Peverellem. Na pewno nie zlikwiduje teraz chłopca - może zdobyć bardzo potężnego wyznawcę. Będzie go bardzo uważnie obserwować w Hogwarcie.

Może Molly pomoże mu przedostać się do serca Peverella?

--

Lord Black zastał całkowicie odmienionego Hadriana; nie mógł uwierzyć, że chłopiec był w stanie tak świetnie zmienić swoją aurę. Z jego zadowolonego uśmieszku był w stanie wywnioskować, że spotkanie poszło po myśli Peverella.

Zabrał chłopca na Ulicę Pokątną - nie musiał teraz ukrywać chłopca przed społeczeństwem czarodziejów. Podążały za nimi zaciekawione spojrzenia - niektórzy rozpoznając w Hadrianie cechy jego ojca, z przerażeniem obserwowali obojętnie katalogującego wszystko chłopca. Niech tylko spróbują coś zrobić - już nie może się doczekać wijącego się dyrektora, próbującego "odnowić" zaufanie Hadriana.

Chociaż młody Peverell świetnie radził sobie w magii bezróżdżkowej, wiedział że pojawienie się dziecka w Hogwarcie bez różdżki będzie co najmniej podejrzane. Nie wiedział, że Hadrian będzie musiał opanować całkowicie inną energię, w czym niesamowicie pomoże mu to narzędzie.

Udali się do Olivandera. Sprzedawca zachowywał się dziwnie - dziwniej, niż zwykle. Pewnie mógł dostrzec kim, tak na prawdę, jest Hadrian. Lord Black był pewny, że gdyby tylko mógł pojąć prawdziwego Peverella, też zachowywałby się, co najmniej, dziwnie.

Gdy Olivander miotał się po sklepie szukając odpowiedniej różdżki, Hadrian podszedł do jednej z półek i wyjął pudełko - jak każde inne. Otworzył je i zaczął wpatrywać się w drewniane narzędzie. Sprzedawca zauważył to i zamarł - grab i smocze serce, jedenaście cali. Była to bardzo potężna różdżka w odpowiednich rękach, idealnie nadająca się do czarnej magii.

--

Hadrian wziął do ręki kawałek drewna i zadrżał; tak idealnie dopasowana, wzywała go odkąd przeszedł przez drzwi sklepu. Z końcówki poleciały kolorowe iskry. Odwrócił się do Lorda Blacka, który miał ten swój niepokojący uśmieszek.

- Myślę, że znaleźliśmy odpowiednią, panie Olivander.

Forward
Sign in to leave a review.