Summertime

Harry Potter - J. K. Rowling
F/M
G
Summertime
Summary
Opowieść o zwyczajnej dziewczynie, która postanowiła spełniać swoje nadzwyczajne marzenia.O Puchonce, która cierpliwie przez wiele lat czekała na to, aż przyjdzie jej czas.O tym, że nie potrzebuje mężczyzny, by czuć, że znajduje się we właściwym miejscu, a wykorzysta to, co otrzymała od losu, ponieważ nadszedł ten jeden, najważniejszy w życiu moment. Summer Force przez lata studiowała księgi o smokach, aby teraz móc w pełni wykorzystać swoją wiedzę w praktyce.I nikt nie będzie w stanie jej zatrzymać.Jest to też opowieść o mężczyźnie, którego życie się zatrzymało.Który przebywając od wielu lat za granicą, osiągnął już wszystko, co mógł.O mężczyźnie, który wrócił do rodzinnego domu, żeby zrozumieć, co chce dalej robić, który otrzymał nowe zawodowe wyzwanie, dzięki któremu poczuł długo poszukiwany, nowy cel. Na jego drodze pojawią się dwie kobiety i nie będzie mógł przestać o nich myśleć.Charlie Weasley będzie miał niezły orzech do zgryzienia.Będzie musiał dokonać wyboru.Czy wybierze kobietę, którą pochłania wzrokiem, czy tę, która otwiera i ociepla jego spalone, odradzające się po latach samotności serce?
All Chapters Forward

A po zabawie nadszedł czas na powroty

– Świetnie tańczysz – rzucił Nigel, przyglądając się z zachwytem swojej partnerce, gdy muzyka zwolniła, a on położył swobodnie dłoń na jej plecach, tuż pod łopatką, dostosowując ich ruchy do spokojnej melodii. – Dobrze, że moja żona tego nie widzi, bo na pewno byłaby zazdrosna, tak jak ty zazdrośnie spoglądasz na naszego ognistego smokologa.

– Nieprawda – odparła Summer, odrobinę zbyt szybko, aby było to zgodne z rzeczywistością. – Wcale mu się nie przyglądam i nie wiedziałam, że masz żonę.

– Szybka zmiana tematu, lubię to – zaśmiał się, delikatnie obracając dziewczynę, aby za chwilę zamknąć ją znowu w uścisku swoich ramion. – Moja żona jest najwspanialszą czarownicą w Wielkiej Brytanii, bo ze mną wytrzymuje, a ja z nią, oczywiście, dlatego śmiem twierdzić, że też jestem świetnym, uzbrojonym w cierpliwość czarodziejem.

– Czy chciałbyś otrzymać za to order z czyrakobulwy? – zażartowała Summer, patrząc na Nigela z lekką drwiną.

– Mógłbym dostać, pokazywałbym wtedy dzieciakom, jakiego mają wspaniałego ojca i w ten sposób motywowałbym ich do cięższej pracy w szkole i przynoszenia lepszych ocen z egzaminów.

– Zatem masz również dzieci.

– Całą czwórkę, trzech synów i jedną córkę, jest najstarsza, ma zdecydowanie najgorzej,  bo musi sprawować nad nimi pieczę, odpoczywa jedynie od całej ferajny, gdy jest w Hogwarcie.

– Musi być u was całkiem wesoło z taką gromadką dzieciaków.

– Teraz jest u nas zdecydowanie cicho i spokojnie, bo wszyscy wyjechali do rodziców żony na wakacje, dlatego ja mogę być tutaj z wami – wyjaśnił spokojnie, uśmiechając się szczerze. – A teraz, wróćmy do naszego miedzianego chłopca, który wzbudza nasze wzajemne i głębokie zainteresowanie.

– Przestań go tak nazywać – zaśmiała się Summer, gdy Nigel posłał jej rozbawione spojrzenie. 

– Gapisz się na niego – stwierdził, nie zmieniając wyrazu twarzy. – Nigel zna się na takich zabawach jak nikt inny.

– Może trochę – potwierdziła dziewczyna, nie chcąc dłużej zaprzeczać oczywistemu. – Ale po pierwsze to nie jest czas na romanse, a po drugie to, on nie zwraca na mnie uwagi wcale i nic nie jestem w stanie z tym zrobić.

– Jeszcze nie zwraca, ale jestem pewien, że to się zmieni. Zagapił się na Coral, ale tak już mają mężczyźni w jej towarzystwie, szybko tracą dla niej głowę, ale ona każdego po jakimś czasie odtrąca. Jeszcze nie rozgryzłem, dlaczego to robi, chociaż mam swoje podejrzenia. Potem ci ślepcy zauważają inne wspaniałe kobiety w ich najbliższym otoczeniu i otwierają się im oczy. Musisz poczekać, dla ciebie też przyjdzie ten czas.

– Nie wiem, czy chcę czekać. Jestem skupiona na pracy i smokach, to jest dla mnie najważniejsze. Nie mogę się niepotrzebnie rozpraszać, czuję, że to jest dla mnie nareszcie dobry czas. Wiesz, Nigel, dla mnie. Moim głównym celem nie jest odnalezienie drugiej połówki.

– Nie chcę, żebyś odrzuciła to, co dla ciebie dobre, jedynie przez wzgląd na swoje postanowienia, bo możesz wiele stracić.

Summer nic nie odpowiedziała, tylko zamilkła wsłuchując się w spokojne słowa piosenki, która gdzieś tam docierała do niej z oddali. Spędzała wspaniały wieczór, ale pomimo wypitego alkoholu, starała się trzymać swoje nerwy i język na wodzy, chociaż czuła, że i tak powiedziała zbyt wiele. Postanowiła na razie milczeć, bujając się w rytmie kojącej melodii, korzystając z tej małej chwili niczym niezmąconego szczęścia.

– Jesteś niesamowitym człowiekiem, Nigelu. Jestem przekonana o tym, że będziemy się nawzajem wspierać i cieszę się, że będziemy mogli razem pracować – skwitowała Summer, gdy muzyka umilkła, a oni zeszli z parkietu, aby zająć miejsca przy zajmowanym stoliku.

Kobieta usiadła ciężko na krześle i czekała na kolegę, który zaoferował, że skoczy po kolejne kolorowe drinki. Summer odrobinę szumiało w głowie, ale uznała, że ma ochotę jeszcze się czegoś napić, zanim ruszy do domu. Zastanawiała się, w jaki sposób najszybciej powinna dostać się do Croyde, bo nie wiedziała, czy będzie miała siłę na bezpieczną teleportację, a sieć Fiuu nie wchodziła w grę. Zatopiona w swoich przyziemnych rozmyślaniach, przyglądała się Nigelowi, który oparty o bar, rozmawiał wesoło z kelnerem, zaśmiewając się z opowiedzianej przez siebie historii. Cieszyła się, że jej nowi współpracownicy byli tak sympatycznymi i przyjemnymi czarodziejami, z którymi od razu poczuła nić porozumienia. Od początku była podekscytowana nową pracą, ale teraz była dodatkowo uspokojona atmosferą, jaka panowała pomiędzy jej nowymi kolegami. Czuła, że to już koniec serii jej życiowych niepowodzeń i zaczyna się dla niej nareszcie coś dobrego, co będzie dawało jej pełną satysfakcję.

Tylko ten nieszczęsny Charlie Weasley, który teraz w jej roztańczonym alkoholem umyśle, zajmował coraz więcej miejsca, a ona nie mogła nad tym wcale zapanować. I chyba nie chciała. W jej sercu kłębiło się wiele sprzeczności, z którymi nie wiedziała, jak sobie poradzić. Nie mogła się doczekać soboty, kiedy zgodnie z cotygodniową rutyną, spotka się ze swoimi najlepszymi przyjaciółkami, Pią i Callie, bo one zawsze znajdowały rozwiązanie jej małych problemów i wahań. Postanowiła, że tymczasowo Charlie i jej myśli na jego temat, zostaną tylko i wyłącznie w jej głowie.

Bardzo długo czekała na możliwość współpracy właśnie z nim, ale jak na razie nie mogła powiedzieć, że jest nim zachwycona. Często zdarzało się czytać wywiady z nim w Proroku Codziennym, w których przekazywał Brytyjczykom najnowsze informacje na temat smoków prosto z międzynarodowej areny. Wiedziała, że w czasach wojny współpracował z osławionym Zakonem Feniksa i walczył w Bitwie o Hogwart. Jej wyobrażenia na jego temat drastycznie różniły się od rzeczywistości, jaką zastała w Instytucie, ale stwierdziła, że popełniła po prostu błąd w związku ze zbyt wysokimi oczekiwaniami. Nie zamierzała go jeszcze skreślać, a jedynie przyglądać się mu z oddali oraz oczywiście czerpać jak najwięcej z jego doświadczenia w opiece nad smokami.  Musiała przyznać, że idealizowanie ludzi idzie zwykle w parze z rozczarowaniem, gdy okazuje się, że nie wpasowują się w obrazek, jaki na ich temat powstał w głowie. 

Podskoczyła lekko, wyrwana z zadumy, gdy Nigel nagle usiadł tuż obok i przesunął w jej stronę szklankę z kolorowym alkoholem. Uśmiechnęła się do niego i sięgnęła po szkło, popijając alkohol przez słomkę. Zauważyła, że z parkietu wrócili również Charlie z Coral.

– To teraz powiedz nam coś o sobie, Summer – zaczął Nigel, chcąc pociągnąć ją za język. – O mnie już wiesz prawie wszystko, ale ty nadal pozostajesz największą zagadką w naszym gronie.

– Nie wiem, co mogłabym powiedzieć – odparła, pociągając większy łyk, aby ukryć w ten sposób zdenerwowanie. – Jestem Summer, po prostu Summer.

Nie zamierzała podnosić wzroku, chociaż czuła na sobie naglące spojrzenie kolegów, trwających w oczekiwaniu na jej opowieść. Modliła się w duchu o to, żeby zmienili szybko temat. Nie była gotowa na intymne rozmowy już pierwszego dnia wspólnej pracy. Z natury była skryta i nie zamierzała się odsłaniać przed obcymi ludźmi. W ramach wykonywania obowiązków pracowniczych była otwarta, wesoła i chętna do pomocy, pokazując wszystkim, jak mocno jest zaangażowana w ten projekt, ale w chwili, kiedy ktoś pytał o nią, to nie wiedziała, co ciekawego mogłaby na swój temat powiedzieć, a nie chciała okazać się osobą nudną w odbiorze. 

– Daj jej spokój – wtrąciła się Coral, poprawiając odruchowo włosy, które wysuwały się z jej idealnego kucyka. – Jeszcze będziemy mieli czas na poznanie się, a ty nigdy nie masz umiaru, zaraz przepytasz ją o całą rodzinę, co najmniej pięć pokoleń wstecz. 

Summer była wdzięczna koleżance za interwencję i szybko dopiła swojego drinka. Poczuła, że chce już wracać do domu, dlatego podniosła się i lekko chwiejąc, opadła znowu na krzesło. Wypity alkohol sprawił, że czuła zawirowania w głowie i nie mogła utrzymać równowagi. Niewielkie, różowe rumieńce wstydu wypełzły niechciane na jej policzki. Liczyła na to, że nikt tego nie zauważył, ale po chwili spotkała intensywne spojrzenie Charliego.

Dostrzegł, że nie była w stanie swobodnie stanąć na nogach, ale nic nie powiedział, aby jej nie wprawiać w jeszcze większe zakłopotanie. Dopił swoje piwo i odstawił z trzaskiem kufel na stół.

– Coral, wracasz do domu przez sieć Fiuu? – zwrócił się do blondynki, przekrzykując od nowa grającą, głośną muzykę.

Gdy zobaczył, że pokiwała twierdząco głową, wstał i obszedł stolik, aby podejść bliżej zażenowanej Summer. Oparł jedną dłoń na blacie, a drugą na oparciu jej krzesła i nachylił się tak, aby mogła go bez problemu usłyszeć.

– Zabiorę cię do domu – powiedział cicho, a potem podał jej dłoń, aby mogła się na niej oprzeć. 

– Dziękuję – odparła Summer, czując, że rumieńce wcale nie znikają z jej policzków.

Pożegnała się z Nigelem i Coral, a następnie pozwoliła, żeby Charlie otoczył ręką jej talię, sprawiając, że czuła się odrobinę pewniej, gdy przeciskali się przez tłum do wyjścia z pubu.

– Przepraszam – bąknęła dziewczyna, gdy wyszli na zewnątrz. – Wypiłam o jednego drinka za dużo, a wydawało mi się, że dam radę i panuję nad sytuacją. 

– Nie masz za co przepraszać – odpowiedział Charlie, posyłając jej ciepły uśmiech. – Teleportujemy się razem, ale musisz prowadzić, bo nie wiem, gdzie mieszkasz.

– Croyde w hrabstwie Devon – odpowiedziała, osłaniając ramiona przed chłodnym, nocnym wiatrem.

– A czemu nie skorzystasz z kominka?

– Nie jest podłączony do sieci – odparła krótko, nie chcąc się wdawać w szczegóły i opowiadać o tacie, który nie życzył sobie takich magicznych wynalazków w swoim domu.

– Dlaczego chcesz mnie odprowadzić?

– Bo widzę, że nie czujesz się najlepiej. Coral sobie poradzi, a Nigel też trafi do domu, ale o ciebie bym się martwił.

– Dlaczego? – zapytała, walcząc z kolejnym zawrotem głowy, co nie umknęło jego uwadze.

– Bo jesteś najmłodsza w naszym towarzystwie i za dużo wlałaś w siebie kolorowej magii – odparł bez skrępowania, widząc, jak znowu się zawstydziła.

– Niech ci będzie – odpowiedziała cicho, obiecując sobie, że nigdy więcej nie przesadzi z alkoholem.

– Croyde, to całkiem niedaleko od mojego domu rodzinnego, gdzie obecnie się zatrzymałem – odpowiedział, ponownie podając jej dłoń. – Ruszajmy, bo nie chcę, żebyś zmarzła, a cała się kulisz od tego wiatru. Oddałbym ci kurtkę, ale zostawiłem w Instytucie.

Summer zamknęła oczy i skupiła się mocno na samym fakcie teleportacji oraz celu ich podróży. Mocniej ścisnęła dłonie mężczyzny, czując wibracje i przepływ magii pomiędzy nimi, gdy za pomocą magii mieli przenieść się dziesiątki kilometrów dalej. Wiatr zaszumiał w jej rozpuszczonych włosach, a następnie szarpnięcie w okolicy pępka, sprawiło, że otworzyła oczy, aby przejąć kontrolę nad lotem. Charlie trzymał ją mocno, dlatego nie bała się niczego.

 

***

 

– Co myślisz o naszych nowych smoczych kompanach? – zapytał Nigel, uważnie przyglądając się swojej wieloletniej przyjaciółce, która wyraźnie zmarkotniała po opuszczeniu sali przez Charliego i Summer.

Coral początkowo nie odpowiadała, tylko popijała powoli swojego drinka, wodząc leniwie wzrokiem po tłumie czarodziejów podrygujących na parkiecie w rytmie skocznej muzyki. Ogłuszająco głośne tony popularnych piosenek sprawiały, że jej noga energicznie podskakiwała pod stołem, ale Coral nie miała już ochoty na tańce, chociaż wiedziała, że Nigel chętnie by ją porwał do szalonych pląsów.

– Bardzo lubię Summer, pracowałam z nią już wcześniej przy Kongresie i wiem, że oddaje tej pracy całe swoje serce. Jestem pewna, że będzie umiała się poświęcić, gdy będzie ciężko i na pewno się nie wycofa, gdy rzeczywistość będzie zbyt trudna – powiedziała spokojnie, odstawiając pustą szklankę. – I kocha smoki, a to jest najważniejsze.

– A nasz ognisty, zagraniczny chłopiec? 

– Charlie Weasley jest nadętym dupkiem, który sądził, że będzie tutaj brylował i wydawał rozkazy, z uwagi na to, że już wiele osiągnął i ma ogromne doświadczenie w porównaniu z miejscowymi smokologami. Wydaje mi się, że jest nieco rozczarowany ogromem pracy, który na nas czeka. On kocha smoki i z nimi pracuje mu się najlepiej –  nie z ludźmi i kurzem. 

– Wpadłaś mu w oko – wtrącił się Nigel, przekierowując rozmowę na inny tor, na co Coral jedynie uśmiechnęła się półgębkiem.

– Ja każdemu wpadam w oko przy pierwszym poznaniu – stwierdziła z pewnością siebie. – Ale sam wiesz, co się dzieje później.

– Może tym razem dasz komuś szansę, Coral. Nie musisz wszystkich od siebie odpychać. Jestem pewien, że poradzisz sobie, łącząc obowiązki zawodowe z relacją z drugim człowiekiem.

– Och, Nigel, oczywiście, że byłabym w stanie to pogodzić, gdybym chciała, a nie chcę i myślę, że nie przekona mnie i tym razem do zmiany mojego podejścia, sława i urok Charliego Weasleya, ale nie zabronię mu próbować.

– Jesteś czasem bezlitosna – zaśmiał się Nigel, próbując rozgryźć głęboko skrywany sekret Coral.

– Jestem bardzo skupiona na budowie Instytutu i to pod każdym względem, a w konsekwencji na sprowadzeniu tutaj smoków. Chcę, żeby moje marzenie się ziściło i zrobię wszystko, żeby stało się to już niedługo. Dostałam ogromne wsparcie z Ministerstwa, w tym finansowe, to jest jedyna szansa, Nigel. Druga taka już się nam nie przytrafi.

– Musisz czasem wyluzować, jesteś taka spięta.

– Nie potrafię inaczej – odparła z wyczuwalnym smutkiem w głosie, wiedząc, że jej podejście może być czasem zbyt ostre. – Jestem nastawiona na ciężką pracę. Może masz rację i tym razem pozwolę na to, żeby ktoś się do mnie zbliżył, a Charlie Weasley może być odpowiednim kandydatem.

– Kłamiesz. Chcesz go w ten sposób zatrzymać w Instytucie – Nigel przejrzał jej zamiary i posłał jej surowe, karcące spojrzenie.

– Może to być jeden z moich celów, nie będę tego przed tobą ukrywać, bo i tak mnie rozgryziesz, znamy się zbyt długo.

– To prawda, zwykle wiem, co chodzi ci po głowie, ale teraz jestem odrobinę skołowany. Czas wracać do domu, Coral. Jutro czeka nas nowy dzień. I przestań się już tak o wszystko martwić, osiągniemy ten sukces, obiecuję.

 

***

 

Po chwili znaleźli się w hrabstwie Devon, a Summer szybko puściła Charliego, aby nie przedłużać tego wymuszonego kontaktu. 

– To był naprawdę świetny wieczór – zaczął Charlie, rozglądając się z zaciekawieniem po okolicy, skrytej w świetle ulicznych latarni. – Tutaj nie ma żadnych domów – dodał po chwili, nie rozumiejąc, dlaczego się tutaj znaleźli.

– Jesteśmy kawałek od domu, bo chciałam się przejść, żeby procenty wyparowały, zanim tam dotrę – wyjaśniała Summer, nie chcąc przedłużać chwili rozstania.

– Czy to daleko?

– Nie, to tuż za rogiem, nie martw się o mnie, Charlie.

Mężczyzna zamilkł, chociaż tak wiele słów cisnęło mu się na usta. Ten dzień, który już dawno się skończył był dla niego z jednej strony trudny, ale z drugiej pełen niespodzianek.

Pierwszą z nich była nowa praca, którą okazała się rozczarowaniem. Nie radził sobie z własną frustracją, co mogło mieć wpływ na kiepski jego odbiór przez współpracowników. Nowe miejsca, zasady i znajomości, męczyły go i sprawiały, że miał ochotę wrócić tam, gdzie wszystko było znajome i nic nie mogło go negatywnie zaskoczyć. Charlie po prostu nie lubił nowych początków i kiepsko sobie z nimi radził. Wiedział, że będzie musiał nad tym pracować, bo tak naprawdę był zadowolony z powrotu na Wyspy.

Drugą niespodzianką byli zdecydowanie ludzie, z którymi będzie musiał współpracować. Musiał ich poobserwować i nauczyć się ich reakcji, aby mógł odgadywać ich intencje po samych gestach. Było to niezwykle istotne przy pracy z tak niebezpiecznymi stworzeniami, jak smoki.

Summer była dla niego nowym, stałym elementem codzienności, z którym wiedział, że najszybciej się pogodzi i zaakceptuje. Jej naturalne ciepło i uśmiech sprawiały, że czuł się z nią dobrze i nie zamierzał z tego rezygnować, dlatego nie chciał pozwolić, żeby sama teleportowała się do domu. 

– Czy ty nie masz przypadkiem siostry? – zapytał, przyglądając się z uwagą jej twarzy, która wydała mu się dziwnie znajoma, co dopiero zrozumiał po jakimś czasie.

– Mam siostrę, nazywa się Ade…

– Adeline! – wszedł jej w słowo, przypominając sobie jej imię. – Tak mi się wydawało, że kogoś mi przypominasz, ale nie mogłem początkowo cię z nią skojarzyć.

Summer się wyraźnie spięła, a w jej jasnych oczach pojawił cień gniewu. Kolejny raz w jej życiu ktoś kojarzył ją z siostrą, nigdy nie stało się na odwrót.

– Co u niej słychać? Co robi po Hogwarcie? – kontynuował mężczyzna, niezrażony gromami ciskanymi w jego kierunku. 

– Wszystko u niej w porządku – odpowiedziała Summer nieco bezbarwnym tonem, chcąc ukryć w ten sposób swoje emocje. – Wyszła za mąż i ma synka, jest szczęśliwa, mieszka niedaleko.

– Dlaczego się zdenerwowałaś? – zapytał Charlie zdziwiony jej reakcją.

– Bo o Adeline wszyscy pamiętają – odpowiedziała szybko i pewnie, zupełnie tak, jakby pierwszy raz odważyła się wypowiedzieć długo skrywaną, osobistą tajemnicę.

– Czy może jednak…

– Nie, pójdę sama, Charlie. Dobranoc i dziękuję ci za pomoc – odparła tonem, nieznoszącym sprzeciwu.

I odeszła szybkim krokiem, z wysoko uniesioną głową.

Mężczyzna nie chciał przekraczać jasno wyznaczonych przez nią granic, ale czuł się niekomfortowo z myślą, że nie odprowadzi jej pod same drzwi wejściowe. Z drugiej strony nie zamierzał się jej narzucać ze swoim towarzystwem, dlatego postanowił odpuścić i pozwolić jej odejść. 

Stał przez chwilę, przyglądając się oddalającej sylwetce kobiety, aż do momentu, gdy zniknęła za rogiem. 

 

***

 

Starsza kobieta wspinała się po skrzypiących schodach na górę, chcąc jak najszybciej dotrzeć do pokoju, w którym spał jej syn. Poranne, już gorące słońce mocno jej dokuczało, dlatego z roztargnieniem, odsunęła z karku lekko kręcone włosy.

 Poświęciła swoje życie dzieciom, stawiając je na pierwszym planie, dlatego teraz też zależało jej na tym, żeby o nie dbać, najlepiej jak potrafiła, pomimo że były już dorosłe. Wydawało jej się, że wraz z chwilą opuszczenia domu rodzinnego przez najmłodsze dziecko, będzie mogła pożegnać się z etapem wychowywania, jednakże życie bardzo ją zaskoczyło. Z samego rano pożegnała swojego męża, który wyruszał do pracy w Ministerstwie, a później musiała się zająć synem, który po latach powrócił do domu rodzinnego. Sądziła, że po czasie spędzonym w Rumunii, Charlie nauczył się odpowiedzialności, ale była w błędzie, co ją zaniepokoiło. Nie chciał im powiedzieć, dlaczego po tylu latach zdecydował się powrót na Wyspy, a ona nie śmiała go wypytywać, aby go nie wystraszyć i ponownie nie stracić.

 Dochodziła już ósma godzina, a on wciąż nie podnosił się z łóżka, co oznaczało, że prosto zmierzał do spóźnienia do pracy. Z jednej strony wiedziała, że był dorosły i powinien sam o siebie dbać, ale z drugiej, dopóki pozostawał pod jej dachem i ona jako matka czuła się za niego odpowiedzialna. 

Wspiąwszy się na ostatni stopień, stanęła przy drzwiach, nasłuchując jakiegokolwiek odgłosu, aby za chwilę zapukać i wejść z łoskotem do pokoju.

– Charlie Weasleyu, czy ja cię nie nauczyłam, czym jest w życiu odpowiedzialność?! – wyrzuciła z siebie gderliwie, schylając się po porzucone na środku podłogi spodnie i brudną koszulkę.

– Mamo – mruknął w poduszkę mężczyzna, nie mając siły na choćby poruszenie głową. 

– Synu, na brodę Merlina, spóźnisz się do pracy! – krzyknęła Molly, odsyłając różdżką ubrania do pojemnika na bieliznę, znajdującego się w niewielkim pomieszczeniu na półpiętrze służącym za pralnię.

– Jest jeszcze wcześnie, dopiero szósta – odpowiedział, przekładając się ciężko na plecy. – Późno wróciłem.

– Już po ósmej – warknęła, podpierając się z satysfakcją pod boki. 

Charlie słysząc, jak późno już jest, usiadł z impetem na łóżko, a następnie zsunął nogi na podłogę.

– Nie wiem, w jaki sposób funkcjonowałeś w Rumunii – gderała mu nad głową matka, gdy mężczyzna rzucił się w stronę komody w poszukiwaniu ubrań nadających się do pracy. – Nie było tam matki, która podniosłaby cię na czas do pracy, a jednak dawałeś sobie radę albo ja nie wiedziałam o tym, że nawalałeś na całej linii. 

– Mamo, bez ciebie moje życie było potworne, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię mam – mruknął, całując ją czule w czoło na przeprosiny.

Molly ugłaskana reakcją syna, szła za nim powoli, gdy ten zbiegał szybko po schodach. Zatrzymała się, gdy wpadł z impetem do łazienki, a potem skierowała się do kuchni, gdzie zaczęła machać wprawnie różdżką, aby zdążyć ze śniadaniem. 

Charlie zbiegł po kilku minutach i usiadł szybko przy stole, patrząc z uśmiechem na talerz, na którym znajdowały się jajka sadzone, podsmażony boczek oraz grillowane tosty. Sięgnął po kubek gorącej kawy i upił łyk ze smakiem.

– Mamo, jesteś najlepsza!

– Jestem – odpowiedziała Molly z przekąsem. – Ale o tobie tego samego powiedzieć nie mogę.

– Wczoraj po pracy poszliśmy na imprezę integracyjną – wyjaśnił, zabierając się za jedzenie. – A potem odteleportowałem koleżankę, bo za dużo wypiła i obawiałem się, że samodzielne przemieszczanie może się dla niej skończyć tragicznie.

– Nie przepadam za kobietami przesadzającymi z alkoholem – stwierdziła sucho Molly, siadając naprzeciwko syna. – Ale dobrze, że pomogłeś jej bezpiecznie wrócić do domu, tak właśnie wychowaliśmy cię razem z ojcem.

– Summer po prostu przesadziła z kolorowymi drinkami, to się czasami zdarza – wytłumaczył matce, czując się w obowiązku usprawiedliwić zachowanie dziewczyny. – Jest jeszcze młoda i nie ma wyczucia.

Widział jednak po minie matki, że kobieta wyrobiła już sobie zdanie na temat jego koleżanki i ciężko będzie sprawić, żeby spojrzała na nią innym wzrokiem, o ile kiedykolwiek będą miały poznać się osobiście. Sam uważał, że Summer była całkiem urocza, gdy starała się pokazać przed nim, że wypity alkohol wcale nie wpływa na jej zachowanie i koordynację ruchów. 

Zastanawiał się, dlaczego tak bardzo zdenerwowała się na samą wzmiankę o swojej siostrze, bo był pewien, że zamierzała ukryć targające nią emocje, ale jej to zdecydowanie nie wyszło. Zabawnie zmarszczyła wtedy nos, a jej oczy pociemniały pełne gniewu.

Postanowił odkryć tę tajemnicę, którą najwyraźniej skrywała mocno, gdzieś głęboko w sobie, co go bardzo intrygowało. 

Pierwszy dzień w nowej pracy nie poszedł po jego myśli, co sprawiło, że mógł zachowywać się jak nadąsany gbur. Musiał odczarować to złe, pierwsze wrażenie. Wieczór w towarzystwie nowych znajomych spowodował, że się rozluźnił i poczuł, że odnalazł swoje miejsce. Czuł, że to, co wydarzy się w ciągu kilku najbliższych miesięcy, będzie dla niego bardzo dobrym czasem. 

Forward
Sign in to leave a review.