
Początek kłopotów
Jakiś tydzień po powrocie ze szkoły, zgodnie z oczekiwaniem w Malfoy menor pojawił się Marcus flint, kapitan drożyny quditcha.Nie mógł nic zmienić w sprawie przekupstwa w zamian za miejsce w dróżynie a o sprzeciwieniu się ojcu nawet nie śnił. Tak więc zdążył się już pogodzić z zaistniałą sytuacją, równie dobrze mógł to wykorzystać to, i tak oficjalnie zaczęły się sesje ciężkich treningów, nie trenowali tylko na stanowisko poszukiwacza ale i na inne w tym pałkarzy, musiał w tym celu poprawić swoją kondycję fizyczną, a w tym celu treningi obejmowały nie tylko jazda na miotle ale tez trening wytrzymałościowy i siłowy. Zaczęło mu to dawać pewną satysfakcję a Flint był zadowolony że mógł korzystać obszernych terenów ich dworu które ze względu na otaczający ich las, zapewniał sporo prywatności. Trochę tez znaczą lubić Flinta, był dla niego trochę jak brat, był brutalny, bezwzględny, okrutny ale poważnie podchodził do spraw biznesowych i sportowych. Jego szorstki wygląd i podejście zaczęło mu się podobać, nawet podziwiać. Marcus Flint wzbudzał szacunek i strach wśród ślizgonów, chciał być kiedyś taki jak on, ten aspekt sprawił że mimo bolących mięśni, nie mógł się doczekać kolejnych treningów.
-W nie jesteś wcale taki najgorszy, masz potencjał ale musisz jeszcze wiele poćwiczyć .Pochwalił go raz mierzwiąc mu przy tym włosy, ten gest chwycił go za jego, jak myślął- zlodowaciałe serce. Chciał czuć to już zawsze, innym razem gdy robili ćwiczenie na mięśnie tylko ledwo mógł się nie gapić na jego dobrze zbudowane mięśnie brzucha, umięśnione barki i nogi. Jego rumieniec był w stanie zamaskować tylko zaczerwienienie ze zmęczenia. To uczucie przypominało mu sytuację z profesorem, ale było trochę inne. Te wszystkie uczucia były dla niego takie mylące, czemu się tak czuje i czy to właściwe? Nigdy nie czuł czegoś podobnego do Pency czy Daphne. Tak silne emocje które rozgrzewały serce doznał dopiero gdy poznał Pottera, profesora a teraz Flinta. Miał z nimi wszystkimi tak rózne relacje ale to uczucie wydawało się być cecha wspólną i naprawdę nie wiedział co ma z tym zrobić, tez nie wiedział czy powinien się z tym zwrócić do rodziców. Z ojcem nie miał tak zażyłej relacji jak z Matką, był dla niego wzorem naśladowania, ale jego postać była dla niego pod wieloma wglądami niedostępna z Matka z kolei miał o wiele cieplejszą relację, ale oboje z nich nie lubiło gdy był nie posłuszny, nie zachowywał się jak ich wymarzony dziedzic. Nie lubiło jego przejawów indywidualności , te uczucia mogły by im się nie spodobać, a on naprawdę nie chciał ich zawieść, więc jedynym jego wyjściem puki co było ścisłe butelkowanie tych wszystkich sekretów i uczuć, tak by nikt się o nich nie dowiedział.
Wtem nastał dzień w którym wszystko się zmieniło. Było to jakoś w środku lipca w tym czasie było już kilka nalotów urządzonych przez ministerstwo, na między innymi rodzinę Zabini, Parkinson i Nott. Podobno mieli z tego powodu niemało kłopotów. Nalot na ich dwór mógł nastąpić w każdej chwili, sytuacja była napięta,a ojciec w związku z tym bardziej surowy i nieobecny. Żeby ulżyć trochę ojcu matka zgodziła się pomóc w pozbywaniu się i ukrywaniu artefaktów i innych rzeczy do których ministerstwo mogło by się doczepić. Ich dwór był ogromny, dwie osoby i skrzaty mogły nie wystarczyć tak więc po wielu namowach rodzice zgodzili się by i on dołączył . Znosili rożne przedmioty do piwnic i na strych, jego zadaniem było przenoszenie podejrzanych ksiąg i drobnych przedmiotów. Niósł pudełko z jakimiś księgami, fiolkami i biżuterią na strych. krocząc przez jedno ze starszych i zdecydowanie rzadziej odwiedzanych obszarów jego dworu, był tylko trochę zakurzony, jedyną ozdobą był ciągnąc się w nieskończoność bordowy dywan, słabe oświetlenie i ciemne ściany sprawiały że było tu trochę strasznie, aż czuł przechodzące po całym ciele ciarki.
W końcu dotarł do wtapiających się w tło drzwi ukrytych w jednej z nisz, za nimi były kręcone schody ciągnące się na górę. Trzeba było bardzo uważajać by się nie poślizgnąć, na samym końcu czekały go kolejne drzwi, tym razem było to stare, zapomniane przez ludzkość pomieszczenie. Jedynym źródłem światła było okno z którego był widok na całą posiadłość, zdecydowanie musiał się znajdować w jednej z najwyższych wież. Całe pomieszczenie było zapełnione starymi meblami,księgami, licznymi ozdobami które tylko zbierały kurz. Odłożył pudło gdzieś na jakieś biurko i zaczął się rozglądać, to był chyba jego drugi czy trzeci raz w jego życiu gdy tu wszedł, jego rodzie i skrzaty bardzo pilnowali w jakich komnatach przebywał, co robił, a listę rzeczy których nie wolno mu wyło dotykać znał na pamięć. Za każdym razem gdy tu wchodził było to pod kontrolą któregoś rodzica czy elfa, i to na bardzo krótki czas, ale tym razem był sam. Nikt go nie pilnował, a w związku z tym mógł się rozejrzeć. Przeszedł się powoli podziwiając leżące gdzie nie gdzie obrazy, najróżniejsze szafy, sofy i inne meble na których leżała masa różnych ozdób, waz i niewinnie wyglądająca biżuteria, znalazły się nawet korony, tiary i kilka różdżek.
Wśród tego wszystkiego znalazł się fajnie wyglądając wisiorek w kształcie węża oplatający się wokół laski, wykonany z czystego srebra. Nie myśląc zbyt wiele wziął go i założył. Wnet poczuł pewnego rodzaju wzmocnienie, jakby otuliła go jakaś niewidzialna tarcza, zdecydowanie zamierzał zatrzymać ten wisiorek, później sprawdzi jakie ma właściwości, szczerze zastanawiało go co robił w takim miejscy a nie wśród biżuterii rodziców, Tacie mógłby się spodobać, pasował by do jego wężowej laski, ale tego zamierzał się dowiedzieć na własną rękę bo jeszcze było by ryzyko że wisiorek zostanie mu odebrany. Zdjął go i schował go kieszeni szaty i kontynuował zwiedzanie.
Przeszedł do regału z książkami i i dziennikami w lepszym bądź gorszym stanie, były wypełnione zapiskami poprzednich mieszkańców, niektóre księgi były zapisane w innych językach. Rozpoznał wśród nich niemiecki, francuski były nawet te zapisane w alfabecie celtyckim, głagolicy i cyrylicy. W śród tych wszystkich ksiąg, leżał prostu lekko podniszczony mugolski dziennik, zbiło go to trochę z tropu, co w jego domu miała by robić mugolska rzecz? Sięgną po niego, w środku był pusty.
Okładka była zrobiona z czarnej skóry a na wierzchu znajdowały się tylko inicjały ”T.M.Riddle”.
To nie wyglądało podejrzanie, taki zwykły dziennik nie mógł być potencjalnie niebezpieczny, a jemu przydał by się pamiętnik w który przelał by wszystkie swoje głęboko skrywane sekrety i uczucia o których nawet rodzicom nie mógł powiedzieć, nie mógł przecież wszystkiego w sobie dusić w nieskończoność prawda? jednocześnie nie chciał mówić im że potrzebuje dziennika czy pamiętnika bo to by oznaczało że ma coś co chce przed nimi ukryć, a dobry syn nie powinien mieć nic do ukrycia, słyszał już kilka razy że powinien być bezwzględnie posłuszny, a co za tym idzie oczekują ,że będzie im mówił o WSZYSTKIM.
Zabrał więc w drodze powrotnej dziennik ze sobą, musiał jednak podmienić coś tak by wyglądało jak skradziony przez niego dziennik i wisior. Ojciec wpadał tam jednak częściej, zwłaszcza ostatnimi czasy, a co jeśli zauważy zniknięcie i się dowie?Mogła by go wtedy czekać kara. Obiecał sobie że następnym razem jak tam będzie zostawi podmiankę na ich miejsce. Jak obiecał tak zrobił, był całkiem dobry ze wszystkich przedmiotów szkole a transmutacja też szła mu całkiem gładko, trochę mu to zajęło ale udało mu się przemienić jego starą bransoletkę z dzieciństwa na wisiorek i stertę pergaminów na dziennik. Wisiorek był trochę trudniejszy ze względu na detale ale ostatecznie mu się to udało, tak więc jeszcze tego dnia pod wieczór wrócił na strych w tajemnicy przez rodzicami i zostawił tam podmianki.