
W siną dal z Longbbottomem
Punkt jedenasta wieczór stawił się w sali wejściowej wraz z Potterem, Granger i Longbottomem na areszt. Filch odebrał ich i zaczął prowadzić ich przez ciemny park w kierunku chatki Gajowego, jednocześnie wychwalając skuteczność i bolesność dawniej stosowanych karm Szli w totalnej ciemności, jedynym źródłem światła była [poświata księżyca co jakiś czas zasłanianego przez chmury, gdy zbliżali się do swojego celu usłyszeli okrzyk gajowego poganiający ich i Filcha który rzucił a odchodne:
-Pewno myślisz ze z tym niedojdą będziecie mieli pyszną zabawę, co? No to radze ci to jeszcze przemyśleć chłopce, bo idziemy do lasu, a cos mi się widzi że nie wyjdziecie z niego cało
Longbottom jękną cicho a a on sam zatrzymał się gwałtownie przestraszony tracąc w mig swój dobrze znany humor
- Do lasu? nie możemy tam iść tam w nocy, mówią że tam są podobno wilkołaki...
powiedział Draco przestraszony
- Było o tym wcześniej myśleć i nie szwendać sie po nocy. odrzekł ucieszony Filch. Hagrid cos burkną pod nosem po czym podniósł na duchu Granger i Pottera
- Lepiej się z nimi nie cackaj, ostatecznie to ma być kara pamiętasz? Tak czy siak będę tu o świcie po ich szczątki, zarechotał po czym odwrócił się w stronę zamku.
-Nie wejdę do tego lasu. Zaprotestował Draco starając sie brzmieć na pewnego siebie, co jednak nie wyszło tak dobrze jak chciała co wykorzystał na swoją korzyść gajowy.
-Wejdziesz jeśli chcesz zostać w Hogwarcie, narobiłeś niezłego bigosu teraz musisz za to zapłacić.
- Ale to robota dla służby, nie uczniów, myślałem że będziemy coś przepisywać. Gdyby mój ojciec się o tym dowiedział to...
Nie dane mu było jednak dokończyć zdania gdyż zostało ono przerwane przez besztającego go ostro Hagrida
-To by ci powiedział że tak już jest w Hogwarcie,, przepisywać! Ha kto to wymyślił... kontynuował swój wywód, nawet nie drgną i nie słuchał go dalej, nie było to nic do czego nie byłby przyzwyczajony, wpatrują się w niego wściekle, po chwili jednak spuścił wzrok pokonany. Zaprowadził ich na skraj lasu unosząc lampę wysoko ukazując wąską krętą ścieżkę na której strużką ciągnęły się ślady srebrnej cieczy.
-Spójrzcie, widzicie te srebrne ślady? To krew jednorożca, gdzieś w tym lesie jest jednorożec którego coś ciężko zraniło, to już drugi w tym tygodniu, w zeszłą środę znalazłem jednego martwego. Musimy znaleźć biedaka, może uda nam się mu pomóc.
- A co jeśli to co zmaniło jednorożca znajdzie nas najpierw? Draco trząsł się jak liść na wietrze, próbując zdusić w sobie tren strach, jego ojciec mówił że mężczyzna się nie czego nie boi że strach to słabość a mężczyźnie nie przystoi pokazywać słabości. Gardził sobą w tym monecie zawstydzony tym co jego ojciec pomyślałby o nim gdyby go takiego teraz widział. Hagrid zapewnił że przy nim nic im się nie stanie, w co jednak nie uwierzył wtem spojrzał na psa, o ciemnej sierści, masywny średniego wzrostu z ostrymi kłami, wyglądał groźnie, widząc okazje zaklepał go by mieć jakąkolwiek ochronę. Gajowy zapewnił jednak że to straszny tchórz następnie rozdzielili się na dwie grupy, z Hagridem szedł Potter i Granger z nim Longbottom i kieł .Wspaniale, nie ma to jak wysłać w głąb strasznego lasu nocą trzech tchórzy i kazać znaleźć prawdopodobne zwłoki, naprawdę wspaniały pomysł, gdyby tylko jego ojciec o tym usłyszał!
Szli w ciszy, Rozglądał się cały czas i nasłuchiwał, zastanawiał się co mogły zabić tak niewinne i silne stworzenie jak jednorożec. W pewnym momencie usłyszał kwilenia zastanawiał się tylko czy to pies czy chłopiec o bok którego najwyraźniej strach opanował tak bardzo że chwycił go za ramię przytulając się do niego lekko, "żałosne, prawdziwy mężczyzna i spadkobierca rodu nie powinien zachowywać się w ten sposób" pomyślał słysząc w swojej głowie głos ojca, nie przegonił jednak chłopca gdyż kontakt fizyczny, choć bardzo nie chciał się do tego przyznać, dodawał mu otuchy na zewnątrz jednak zachowywał chłodna postawę tak jak uczyli go rodzice, próżnował przynajmniej grać pozory osoby odważnej. W końcu usłyszeli szelest gdzieś w krzakach, wzdrygną się zaś Longbottom zląkł się tak bardzo że potkną się popychając ich tym samym w stronę krzewów, upadając jeden z kolców otarły się o gardło Draco tworząc małe draśnięcie z którego sączyć zaczęła się drobna stróżka krwi. Upadli na siebie, Draco zamortyzował upadek drugiego pozwalają żeby wylądował na jego piersi, leżeli tak przez sekundę dochodząc do siebie, będąc lekka zdezorientowani aż tez drugi wstał siadając na nim okrakiem, jąkną trzymając się za głowę.
-P-Przeprawami nic ci nie jest? spytał troskliwe spoglądając na niego z góry. Blondyn naprawdę chciał być wściekły ale z jakiegoś nieznanego powodu podobało mu się uczycie leżenia pod kimś i bycia prawie że zmiażdżonym. Wpatrywał się w niego z dołu, w ciemności jego brązowe oczy wydawały się prawie czarne a blond włosy prawie tak jasne jak jego, błyszczały ładnym blaskiem. Zdał sobie sprawę że chłopiec nad nim był naprawdę ładny. Irytujący, słaby, gorszy od niego ale troskliwy i ładny, ten widok przypominał mu jego najdroższą matkę która wpatrywała się w niego takim samym wzrokiem gdy zrobił sobie krzywdę. Poczuł że zacząć się rumienić i w tym momencie był szalenie wdzięczny za otaczający ich mrok i że drugi chłopak( miał nadzieję) że nie był w stanie nic zobaczyć.
-Tak, złaś ze mnie gamońu!
odburkną odpychając go, starając się założyć maskę zimnego Malfoya. Wstaną otrzepując się z kurzu, i ruszył dalej. Niedługo później znowu usłyszeli szelest a z za zrzezów i drzew ujrzeli ciemną zbliżająca się w ich kierunku ciemną postać, na ich widok przystanęła na moment po czym ruszyła dalej w zmierzając ku nim. Strach ich sparaliżował, pies znikną nie wiadomo kiedy w odmętach lasu, powstać w końcu zatrzymała się przy nim i wyciągnęła koścista dłoń muskając delikatnie jego policzek. Przybliżył się do niego jeszcze bardziej, dzieliły ich dosłownie centymetry, wtem ich wargi się złączyły, usta postaci okazały się zaskakują miękkie, następnie postać zniżyła się na wysokość jego szyi, oblizała ją tam gdzie były ślady krwi po czym zaczął ssać w miejsce przecięcia. Draco nie wiedział co robić, reagować czy nie reagować ,w pewnym momencie zastanawiał się czy nie padł ofiara wilkołaka lub wampira. w końcu poczuł mocne ugryzienie i kły jakby ta postać za wszelka cenę chciała się dostać do jego gardła, dłonie trzymały go stanowczo za ramie i talię tak by nie mógł się ruszyć. Nagle usłyszał huk, to Neville wysłał czerwone iskry, postać szybko odsunęła się od niego i zaczęła się wycofywać w odmęty lasu, w tym czasie Neville chwycił go mocno za ramie i zmuszaj tym do wycofania się, biegli przed siebie ile tchu chłopiec nieprzerwanie trzymał go. Nie miał pojęcie co o tym wszystkim myśleć, był taki zdezorientowany i jednocześnie wdzięczny, chłopak znalazł w sobie tyle odwagi by wybawić ich z opresji podczas gdy od nie miał siły się ruszyć, przez jego głowę przeszła myśl że to było bardzo męskie z jego strony. Gdy byli wystarczająco daleko przystanęli łapiąc oddech.
- Wszystko w porządku? spytał Neville a w jego głosie była mieszanka troski i strachu. On tylko kiwną głowa jednocześnie przytulając mocno chłopca, wyobrażał sobie że przytulał swoją matkę, by choć trochę zakryć wstyd jaki czuł pozwalając sobie na tak okropny akt słabości. Gdy ich spojrzenia się spotkały poczuł nić zrozumienia, w tym właśnie monecie postanowił już nie męczyć Nevilla na korytarzach szkolnych i na lekcjach. W momencie gdy puścił jego wybawcę pojawił się Hagrid widocznie pod wpływem adrenaliny.
-Co się stało? zapytał z lekka zdenerwowany w tym momencie wstyd zżerał go bardziej niż wcześniej, w końcu co miał powiedzieć? że został pogryziony przez Merlin wie co?
-Ja... no bo Draco, szyja... Starał się wyjąkać Neville do którego najwyraźniej dopiero teraz doszła świadomość całej sytuacji, z kolei wzrok gajowego natychmiast skierował się na Draco
-Acha, rozumiem Neville nie musisz już nic mówić powiedział po czym zaczął prawic wściekły kazanie Draco za "straszenie kolegi", nie było sensu próbować naprostować sytuacji gdyż i tak nie zostałby doprowadzony do słowa- och ty już nie zgrywaj takiego niewiniątka, jesteś dokładnie taki sam jak twój ojciec i reszta mrocznej bandy, winny się tłumaczy. skwitował gajowy z wyraźną pogardą w oczach, po czym poprowadził ich w stronę Pottera i szlamy. Tam podał im wersję iż niby "chwycił Neville'a za szyję a ten przestraszony wysłała czerwone iskry" po czym zamienił skład grupy i przydzielił go do Pottera. Czuł się taki zły na to że sytuacja została tak źle odebrana. W między czasie odnalazł się kieł który dołączył do niego i Pottera. Szli tak razem w kompletnej ciszy przez jakieś pół godziny dopóki ślady krwi nie robiły się bardziej obfite a las gęstszy
-Zobacz... Został zatrzymany przez chłopaka. Za polanie leżał martwy już śnieżnobiały jednorożec. Aż tu nagle nie z tad ni z owąd zakapturzona ciemna postać zaczęła skradać się do jednorożca niczym drapieżnik, Po raz kolejny czul że wrosną w ziemie, krew w jego żyłach zaczęła plunąć jakby szybciej, czul bicie swego serca, dotkną instynktownie miejsce gdzie jeszcze niedawno spoczęły usta tej postaci, to było dla niego za dużo, trak bardzo się bał że postać znowu podejdzie do niego i go ugryzie, wydał z siebie przeraźliwy krzyk po czym odbiegł przez siebie, nie patrzył gdzie biegnie, byle jak najdalej stąd. Biegł w ten sposób nie wie jak długo dopóki nie stanął, był cały zdyszany, gdy wziął oddech rozejrzał się, było tak bardzo zimno i ciemno, drzewa były tak gęsto ze sobą ściśnięte że zacząć odnosić wrażenie że tworzą zamknięte pomieszczeniu, niczym w lochach Dworu Malfoy'ów... mógł niemal poczuć zwilgnięta zimne cegły ścian i podłogi, zaczął odnosić wrażenie że jest zamknięty w ów lochach a nie w zakazanym lesie poczuł że kręci mu sie w głowie, oddech jakoś przyspieszył, kucnął więc, był cały roztrzęsiony, chciał się stąd wydostać, chciał do mamy! Nie wiedział kiedy zaczął płakać. Był godny pożałowania, nie był wystarczająco dobrym uczniem, nie był wystarczająco silny tak jak tata by sobie tego życzył, pozwolił sobie na chwilę słabości z niedorobionym gryfonem! nie reprezentuje wystarczająco dobrze Slithetinu, do tego wszystkiego b y nie doszło gdyby wykonywał i zachowywał się tak idealnie jak rodzice by tego chcieli, gdyby był wystarczająco dobry nie doszło by do takiej sytuacji, nie siedziałby teraz tutaj. Poczuł że zasługiwał by na taką na wizytę w piwnicy jak nic.
Siedział jeszcze jakiś czas pod pniem drzewa użalając się nad sobą gdy nagle czuje obecność kogoś innego spojrzał w górę, to była ta sama postać która widział w wcześniej, próbował ię jej przyjrzeć ale nie mógł dostrzec detali pośród ciemnej szaty. Wyciąga do niego kościstą dłoń on po długiej chwili wąchania przyjmuje ja, osoba pomaga mu wstać po czym obdarowuje go ciasnym uciskiem, przybliża nos do jego włosów wąchając je, jego dłonie zaczynając wędrować po jego ciele ostatecznie spoczywając na biodrach. Draco był naprawdę zdezorientowany co to było, co prawda był przyzwyczajony do dotyku ale nie takiego! nie wiedział co miał z tym faktem zrobić ani jak się z tym czuć.Poczuł na swoim uchu ciepłu oddech następnie usłuszał wyraźnie męsku głos, który zdawał się być znajomy lecz za tym głosem miał wrażenie że stoju jeszcze inna osoba
-Nie ma co płakać, jesteś idealny, twoja krew jest idealna...Mrok nie jest tak straszny jak się wydaje, powiedział pocieszająco a następnie odsuną się od niego, wyciągną rękę po czym bez słowa tworzy w dłoni małego zielonego ognika, posyła po jego kierunku, ognik wiruje wokuł niego chwilę, to było niesamowite, lecz przez tą chwilę w której obserwował malutkie stworzonko, tajemniczy przybysz zdążył się rozpłynąć w mrocznej toni tej puszczy. Ognik pofruną w dalszym kierunku a Draco nie mając nic lepszego do roboty ruszył za nim wciąż czując na sobie dotyk i oddech tajemniczej osoby, po dłuższym czasie drzewa zaczęły się robić rzadsze a później jego oczom ujawnił się Hogward , w tym właśnie momencie ognik rozpłyną się w powietrzu. Był po drugiej stronie jeziora, od bardzo innej strony niż wchodził do lasu na początku, był daleko od zamku, fakt ale przynajmniej już wiedział gdzie jest. Ruszył więc w jego stronę, do jego zaczął czuć też zmęczenie, do dormitoriów dowlókł się absolutnie resztką sił , wszedł do pokoju który dzielił z Blace'm (gdyż jako że lochy są większe od wieży to zamiast jednego pokoju mają ich kilka które dzielą najczęściej z jedną osobą) i padł na łózko nawet nie przebierając się, zasną niemal natychmiast, nie był to jednak sen lekki i przyjemny.