Daylight

Harry Potter - J. K. Rowling
F/F
F/M
M/M
G
Daylight
Summary
𝐎𝐡, 𝐈 𝐥𝐨𝐯𝐞 𝐢𝐭 𝐚𝐧𝐝 𝐈 𝐡𝐚𝐭𝐞 𝐢𝐭 𝐚𝐭 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐚𝐦𝐞 𝐭𝐢𝐦𝐞𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐧𝐝 𝐈 𝐝𝐫𝐢𝐧𝐤 𝐭𝐡𝐞 𝐩𝐨𝐢𝐬𝐨𝐧 𝐟𝐫𝐨𝐦 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐚𝐦𝐞 𝐯𝐢𝐧𝐞Remus z trudnością próbuje pogodzić się ze swoimi myślami na temat jego najlepszego przyjaciela, a jego wilcza strona oraz rodzina wcale mu w tym nie pomaga. Syriusz pogodził się ze swoimi uczuciami, wiedząc, że ich przyjaźń nigdy nie wejdzie na wyższy tor, jednak i tak w formach żartu rzuca różne aluzje, które dają mu małą nadzieję, kiedy Remus je odwzajemnia.lubWolfstar angstzainspirowane piosenką Daylight od David Kushner
Note
kontekst;akcja rozpoczyna się na początku szóstego roku, zmysły i siła Remusa ( słuch, zapach, wzrok ) są silniejsze niż u zwykłej osobyfrancuski, hiszpański i parę innych języków będę brała prosto z tłumacza, także nie obiecuję że będą one napisane dobrze gramatycznie <3ps. jest to pisane BARDZO wolno ;[
All Chapters Forward

Chapter 1

Remus skrzywił twarz kiedy pociąg ponownie wydał z siebie głośny świst, który nie był przyjemny dla jego wrażliwych uszu. Z rodzicami rozstał się parę minut wcześniej, ponieważ ci musieli udać się do pracy i nie mogli poczekać aż pociąg odjedzie z peronu, lecz to nie smuciło Remusa. Nie wsiadł do pociągu od razu, nawet nie stał blisko niego, ustawił się gdzieś z tyłu, gdzie mógł obserwować nowych pierwszaków, którzy rozstawali się z płaczącymi rodzicami. Słyszał też rozmowy nastolatków na temat nowych książek, zaklęć, wyzwisk w stronę ich znielubionej osoby czy też najzwyklejsze w świecie plotki, które z czasem przedostaną się do Lily i ta je mu przekaże przez co będzie musiał udawać zszokowanego.

Nie posiadał dużo sekretów przed przyjaciółmi, o ile sekretem można nazwać tytuł jego ulubionej książki. Był bardzo otwarty w ich stronę, co spowodowało to, że James, Syriusz i Peter sami wpadli na jego przypadłość, którą dostał jako dziecko. Aczkolwiek nigdy nie powiedział im o swoich zmysłach i to nie było tak, że przed nimi to ukrywa, jakoś nigdy nie zapadło dobrze sprecyzowane pytanie. Doceniał mocno czas spędzony z nimi, dlatego nigdy nie mówił Lily że to już usłyszał, zawsze udaje zgadywanie tego co tym razem Syriusz i Peter ukradli z kuchni, pomimo że jego nos nigdy go nie okłamał. Zawsze również prosi Jamesa o włożenie jego walizki do góry w pociągu, bo Potter zawsze ma frajdę w pokazie jego siły, poza tym kto musi wiedzieć, że raz przesunął samochód rodziców na samą górę górki, kiedy siadł silnik. 

Tak jak nie lubił swej przypadłości, tak uwielbiał swoje zmysły, ponieważ małe rzeczy dają najwięcej szczęścia, także komplementowanie nowych perfum dziewczyn, które później obwiniały resztę jego przyjaciół o ignorancję było wielką przyjemnością. Tak samo ogromny uśmiech Petera, kiedy ten zgaduje tort czekoladowy a jego nos mówi mu wprost o ciasteczkach z nadzieniem waniliowym.

Jego zapach był najdziwniejszym zmysłem, ponieważ potrafił on zidentyfikować nadchodzącą gorączkę, przeziębienie jak i niektóre zapachy emocji. I tak jak niektóre zapachy różnych osób były takie same w stosunku do szczęścia, smutku czy strachu, tak niektórzy mieli swój indywidualny zapach. Jednym z tych osób był nikt inny niż sam Syriusz Black, jeden z jego przyjaciół, który jako pierwszy wpadł na jego przypadłość, potrafi odczytać z Remusa każdą emocję przepływającą przez jego twarz oraz czasami udaje mu się odgadnąć jego myśli.

Uwielbiał szczęście Syriusza z dwóch powodów, jeden był czysto egoistyczny dla jego samej przyjemności. Natomiast chciał żeby Syriusz jako jego przyjaciel był szczęśliwy, ponieważ na to zasługuje i dodatkowo pachnie wtedy jak pole fiołkowe. Co było zadziwiające, ponieważ Syriusz nie był ani skromny, ani niewinny, ani cnotliwy, ani wierny do tych wielu dziewczyn z którymi był w związkach. Lecz za to był szczery, piękny i tajemniczy, więc może nos Lupina jak zawsze się nie mylił.

Zapadając się dalej w myślach o sekretach Remus doszedł do wniosku iż w sumie posiada jeden, który z czasem sam z siebie wyjdzie. Przewrócił na tę myśl oczami, schował jedną paczkę grubych papierosów głębiej do kieszeni, a parę innych trzymał dobrze schowane w walizce. Chwycił swój bagaż i skierował się do najmniej obieganych drzwi, po czym skierował się w lewo, gdzie tkwił ich przedział, w którym parę lat temu spotkali się i Peter jest tak miły, że przychodzi na person przed przyjazdem pociągu i od razu zajmuje im ich ulubiony przedział. Syriusz i James są oczywiście idiotami, którzy sądzą, że tylnie przedziały są najlepsze, a później wzdychają, że mają dłuższą drogę do szkoły, gdyż siedzą na samym końcu.

Słyszał i czuł ich nim jeszcze zobaczył, szczególnie nasilający się zapach fiołków, mięty - James - oraz karmelu - Peter i Frank -. Zapach szczęścia był jego ulubionym raczej z wiadomych powodów.

— ... i wtedy moja matka spojrzała się na mnie i myślałem, że zaraz oberwie mnie ze skóry! — głośny śmiech Syriusza przedarł się do jego uszu.

— Może nie powinieneś przemalowywać swojego pokoju na czerwień i złoto — powiedział Frank, zajadając się cukierkami, które pewnie kupił im wcześniej James.

— To był mój najlepszy pomysł jaki miałem! — obronił się Syriusz, wtedy też Remus pojawił się w drzwiach.

— Wszelkie twoje pomysły nie są górnych lotów — mruknął Lupin.

Przez twarze chłopaków przeszedł szok, który szybko zamienił się w ogromne uśmiechy i szczęście zaczęło pachnieć podwójnie.

— Luniek! — pierwszy doskoczył do niego James, lecz kiedy chciał objąć jego szyje jak zawsze to robił, dostrzegł dziwną różnicę wzrostową.

Jednak Remus miał kolejny sekret.

— Urosłeś — powiedział Frank, lecz brzmiało to jako oznajmujące pytanie.

— Przecież byłem wyższy od ciebie — rzekł Potter, lecz nie było to w żadnym negatywnym tonie, dalej mógł poczuć płynącą z niego miętę. — Jestem dumny, że w końcu dorastasz — przytulił go.

— Ja też — Lupin przewrócił oczami. — Czy byłbyś tak miły i... — spojrzał się na swoją walizkę.

— Zawsze — James posłał mu uśmiech i z łatwością przeniósł walizkę na jej prawidłowe miejsce.

Remus przywitał się z każdym, próbując nie oddychać, ponieważ tak jak ich zapachy były już same w sobie intensywne, tak przy szyi piętnowało się to. Jednak nie mógł ukryć faktu, że delikatnie nabrał fiołkowego powietrza, lecz nagle zgrymasił się, gdy inny zapach wszedł mu w drogę.

— Co to za okropny zapach? — to pytanie miało pozostać w jego myślach, lecz wyrwało się też z jego ust.

— To samo mu powiedziałem! — zaśmiał się głośno Peter zbijając piątkę z Frankiem.

Remus usiadł na przeciwko Syriusza i spojrzał się na jego twarz, unikając jak zawsze kontaktu wzrokowego z kimkolwiek w jakiejkolwiek sytuacji.

— Moja kochana matula popsikała mnie i Regulusa jakimiś drogimi perfumami ojca, który dostał je od Cygnusa, po chciała, uwaga cytuję! — oznajmił i przygotował głos na jego znaczne podwyższenie. — Nie chcę abyście pachnieli tymi okropnymi hormonami.

— Jak już mogłaby tobie dać dezodorant a nie perfum — wyśmiał go James, posyłając uśmiech do Remusa, który odwzajemnił gest.

Syriusz chciał już na to odpowiedzieć, lecz nagle skrzywił nos, czując coś znanego. Spojrzał w stronę Remusa, przybliżył twarz w jego stronę, wdychając mocno zapach, jakby mógł ledwo coś poczuć. Nagle ich oczy spotkały się, Remus był zdziwiony lecz zaintrygowany jego ruchami, natomiast Syriusz był również zaciekawiony ale i też... smutny? Rozczarowany? A może zafascynowany?

Problem z zapachem emocji polegał na tym, że czasami różne emocje posiadały taki sam zapach. Mało kiedy się z tym spotykał, lecz Syriusz był enigmą, nie do rozszyfrowania.

Remus słyszał po lewej stronie jak Frank i Peter prowadzili zawziętą rozmowę na temat różnych potraw oraz o tym jak spędzili wakacje poza domami. Syriusz i James zaczęli się dalej wykłócać na temacie potu Syriusza co przeszło na temat zapachu Pottera tuż po treningach - z tym Remus mógł się zgodzić, nie było gorszego zapachu od tego. Lupin delikatnie uśmiechnął się, biorąc głęboki acz cichy oddech, mieszanka fiołków, mięty i karmelu nie miała prawa być przyjemna lecz była. Aczkolwiek na jego pierwszym miejscu w zapachu dalej tkwiła nowa kupiona książka. Tym razem padło na Zbrodnię i Karę, jedną z wielu ulubionych lektur zagranicznych. Przez te wakacje próbował jakkolwiek nauczyć się rosyjskiego, ponieważ jego mugolska koleżanka, która miała go opanowanego w małym palcu powiedziała mu, że w języku ojczystym ta lektura uderza o wiele mocniej. Nauka języków w życiu Remusa była skomplikowana, gdyż jego to mieszanka wszystkiego po trochu. Zna parę zwrotów i słów po francusku, rosyjsku, hiszpańsku, włoskim i duńskim, jednakże gdyby ktoś powiedział w jego stronę cokolwiek używających tych języków... nie zrozumiałby ani słowa.

No cóż.

Es como es. Jest tak jak jest.

— ...us, Remus — ktoś pstryknął przed jego oczami. — Gdzie tym razem powędrowałeś? — Syriusz przekrzywił głowę jak zaciekawiony pies, którym jest. — Co tym razem, tęsknota za wakacjami? Myśl o natłoku lekcji w tym roku czy może problematyka kolejnej książki jaką poleciła co tamta blondynka?

— Wszystko po trochu, dodatkowo myślałem o dalszej nauce hiszpańskiego lub francuskiego — odparł szczerze.

— Francuskim się nie martw, przez matkę ja już jestem jego specjalistą, a co do hiszpańskiego to zawsze możesz spytać Dorcas o pomoc.

— Wiesz że-

— Nie lubisz pytać innych o pomoc — zakończył za niego Black. — I jak zawsze muszę tobie przypomnieć, że proszenie innych o pomoc nie jest oznaką słabości tylko... — zachęcił Lupina do dokończenia jego zdania.

Remus przewrócił oczami, zagryzając na moment dolną wargę.

— Siły — mruknął.

— Jeszcze raz bo nie usłyszałem.

— Siły.

Remus na trzy sekundy złączył ich kontakt wzrokowy na co Syriusz uśmiechnął się szeroko. Pociąg ruszył a ich dwójka tkwiła w ciszy, kiedy reszta zaczęła krzyczeć, co zdecydowanie zabolało uszy wilkołaka przez co się zgrymasił.

— Ciszej, idioci — powiedział nagle Syriusz. — Ile macie lat, trzynaście?

— Chyba ty — odpowiedział inteligentnie Frank.

— Dobre! — James zbił z brunetem piątkę, śmiejąc się ze zrezygnowanego widocznie Syriusza.

Lupin mimowolnie uśmiechnął się, wyglądając za okno na widok. Jechał już tą samą trasą dziesięć razy jeśli wliczyłby jeszcze te powrotne, lecz nigdy nie przestaje go to zachwycać. Może było to takie piękne, że nie potrafił oderwać oczu. Może posiadał słabość do przyglądania się czemukolwiek co było za oknem, może czuł w końcu spokój, kiedy mógł wdychać ulubioną mieszankę zapachów. Winą mogłaby być też jesień, delikatny chłód z czasami wystającym słońcem na bezchmurnym niebie lub te opadające liście z drzew czy ich zmienny kolor, lub te małe kałuże z błotem bądź częstsze burze z deszczem.

Możliwe też było, że wszystkie opcje były poprawne, lecz on nie chciał tego przed sobą przyznać.

A może był to po prostu wrzesień.

 

Forward
Sign in to leave a review.