
Zakupy
Punktualnie o 7:45 następnego ranka Severus wyruszył ze swojego domu do Dziurawego Kotła na osobliwą wycieczkę z Harrym Potterem.
Złożył tę propozycję pod wpływem impulsu, czego zwykle unikał. Jednak im więcej o tym myślał, tym bardziej stawało się to logiczne.
Dzieci, które były maltretowane lub były celem prześladowców, były bardziej skłonne do znalezienia pocieszenia i akceptacji wśród osób o ciemniejszej przeszłości.
Wystarczyło spojrzeć na Toma Riddle'a lub samego Severusa, by przekonać się o prawdziwości tego stwierdzenia.
Severus skrzywił się, gdy przypomniał sobie poplamione, podarte i poszarpane ubrania, w których widział Pottera poprzedniej nocy. Były w gorszym stanie niż jego własne ubrania z dzieciństwa i z pewnością oznaczałyby, że dziecko jest uboższe niż inne dzieci w Hogwarcie.
Chociaż ciekawie byłoby zobaczyć, jak uczeń próbuje znęcać się nad Potterem, pomyślał Severus. Dziecko zdawało się szybko przechodzić od przestraszonego i uległego do pewnego siebie i agresywnego. Kiedy Severus przypomniał sobie łatwość, z jaką Potter z powodzeniem narzucił się Minerwie, zadrżał, wyobrażając sobie, co by się stało, gdyby ktoś nękał dziecko, gdy te czuje się agresywne.
Jeśli pomoc dziecku w zakupie garderoby, za którą nie będzie wyśmiewany, oznaczała zrobienie małego kroku, by zapobiec (obecnie bezpodstawnemu) strachowi Albusa, to niech tak będzie.
A jeśli Severus mógł skorzystać z okazji, by dowiedzieć się więcej o przeszłości dziecka, tajemnicy, która dręczyła Severusa jak wszystkie dobre tajemnice, to tym lepiej.
Severus wyszedł z kominka w Dziurawym Kotle i otrzepał sadzę ze swojego mugolskiego stroju. Czuł się bardziej elegancko w swoich czarodziejskich szatach, ale mugolskie ubrania przyniosły mu niezaprzeczalny komfort.
Skinął głową Tomowi, właścicielowi pubu, gdy zaczął wchodzić po schodach do pokoi. Był wdzięczny starszemu mężczyźnie za poinformowanie go o miejscu zamieszkania Pottera, kiedy przesłuchiwał go kilka dni temu, i był pod wrażeniem, że wydaje się utrzymywać w tajemnicy, że sławne dziecko tam przebywa.
Severus planował zabrać dziecko z karczmy z powrotem do miejsca, w którym mieszkało, dopóki te nie poinformowało go niechętnie, że nigdzie nie mieszka i tak jest od lat.
I czy nie był to dość nieprzyjemny szok? Postrzegany jako zbawca świata czarodziejów spędził ostatnie trzy lata żyjąc na ulicy.
Severus nie okłamał Pottera, kiedy powiedział mu, że jest raczej zadowolony z jego obecnego miejsca zamieszkania. Dziurawy Kocioł był z pewnością bezpieczniejszy niż zaułki Londynu. Będzie pracował nad znalezieniem bardziej trwałego rozwiązania podczas tego roku szkolnego, przed następnym latem.
Severus zebrał się w sobie, zanim zapukał do drzwi dziecka, ponownie dziękując Tomowi za poinformowanie go o numerze pokoju.
Drzwi otworzyły się i Severus niespodziewanie znalazł się z naostrzonym nożem przyciśniętym do podbrzusza.
Co, na Merlina?
- Och, profesorze, sorki za to. - Powiedział Potter, mrugając i chowając nóż do kieszeni.
Severus spojrzał ostrzegawczo na dziecko i uniósł na niego brew.
- Mogę zapytać, dlaczego zdecydowałeś się otworzyć drzwi, wbijając we mnie ostrze?
Potter wzruszył niedbale ramionami.
- Nie myślałem że to ty, więc nie byłem pewien, kto to, co nie? Trzeba być ostrożnym.
Severus nie był pewien, czy powinien skomentować horrendalną gramatykę dziecka, jego akcent, którego najwyraźniej nauczył się na ulicy, czy fakt, że Severus przybył dokładnie o czasie, o którym poinformował Pottera.
Ostatecznie zdecydował się skomentować użycie scyzoryka.
- Potter, nie możesz nosić ze sobą scyzoryka w Hogwarcie. - Severus westchnął. Normalne dziecko zrozumiałoby, że noże nie są narzędziem przeznaczonym dla dzieci. Potter nie był jednak typem "normalnego".
To małe, nienormalne dziecko zaszydziło z niego.
- Pewnie, że mogę. Nie pozwolę, by ktoś mnie dopadł.
- Twoja różdżka wystarczy, by ochronić się w sytuacjach, w których poczujesz, że twoje życie jest w niebezpieczeństwie. - Severus odpowiedział mu kurtuazyjnie.
- Nie zawsze mogę używać magii, nie? Czasami mam zbyt wiele myśli w głowie i nie mogę sprawić, by działała jak należy. - Potter poklepał kieszeń, w której schowany był jego nóż. - To działa nawet wtedy, gdy nie myślę jasno, nie?
Dobrze uzasadnione, pomyślał cicho Severus. Nie chodziło o to, że nie zgadzał się z logiką dziecka, ale po prostu fakt, że paranoiczne i straumatyzowane dziecko było zdecydowanie bardziej skłonne najpierw zaatakować, a później zadawać pytania.
Severus przyglądał się opornemu dziecku przez chwilę, zastanawiając się, co mógłby zaoferować, co Potter uznałby za równoważne z oddaniem noża, na którym polega dla swojego osobistego bezpieczeństwa.
- Mogę zaproponować ci układ?
Potter zmrużył zielone oczy.
- Możesz zaproponować. - Powiedział stanowczo.
- Nauczę cię dwóch zaklęć ogłuszających i obezwładniających napastnika, jeśli zrezygnujesz z noża podczas pobytu w Hogwarcie. - Severus podniósł rękę, gdy dziecko otworzyło usta, by mu przerwać. - Oba te zaklęcia są klasyfikowane w niektórych kategoriach jako szare. Szara magia z natury działa poza emocjami i wykorzystuje czystą intencję. Dlatego też, jeśli zapamiętasz inkantacje, będziesz w stanie je rzucić nawet w środku pełnego ataku paniki.
Dziecko miało niemal idealną maskę obojętności, ale nie było w stanie ukryć zainteresowania w oczach.
- Może jeśli zaoferujesz mi trzy z tych zaklęć, to nie będę już nosił noża. - Potter powiedział chytrze, po czym szybko dodał. - Ale zatrzymam go w moim kufrze.
Severus uśmiechnął się. Mógł wierzyć, że wróżbiarstwo jest tak użyteczne jak kociołki z serowym dnem, ale był pewien, że w niedalekiej przyszłości zobaczy, że to dziecko będzie jednym z jego ślizgonów.
- Umowa stoi, panie Potter.
Po nauczeniu Pottera zaklęć ogłuszających, obezwładniających i odpędzających (i czy kolejnym zaskoczeniem nie było to, że dziecko z uśmiechem zdawało sobie sprawę z tego, że jego różdżka nie miała jeszcze nałożonego namiaru)? Severus obserwował, jak ostrożnie wkłada nóż do kufra i zastępuje go różdżką.
- 'obra. - Powiedział Potter, podchodząc do niego, ostrożnie zatrzymując się poza zasięgiem ramion. - Wziąłem pieniądze z banku dziś rano i jestem gotowy.
- Potter, o której godzinie się obudziłeś? - Severus zapytał zaciekawiony.
Dziecko wzruszyło ramionami i uniknęło kontaktu wzrokowego.
- Nie wiem, wcześnie. Zawsze wcześnie wstaję.
Severus westchnął wewnętrznie.
- Jeśli masz problemy ze snem i zauważysz, że wpływa to na twoje funkcjonowanie po przybyciu do Hogwartu, zgłoś się do mnie lub Madam Pomfrey, szkolnej wersji lekarza, a przepiszemy ci eliksiry, które ci pomogą.
Potter skinął głową.
- 'obra.
Severus sprawi, że uparte dziecko przestanie mówić "obra" i wzruszać ramionami, nawet jeśli będzie to ostatnia rzecz, jaką zrobi.
- Chodź więc, wyruszmy do londyńskich domów towarowych. - Wycedził Severus.
Potter zaczął się wiercić i odsuwać od niego, co Severus zaczynał identyfikować jako niepokój.
- A co... co z obie-obietnicą? - Potter zająknął się cicho.
- Ach, tak, przepraszam. - Jak Severus mógł zapomnieć o niepokojącej przysiędze, którą Potter chciał by złożył, zanim zgodzi się poddać tak przerażającemu zadaniu jak wspólne zakupy?
- Zdecydowałeś, jakie sformułowanie będzie odpowiednie? - Zapytał Severus.
Potter wydawał się niepewny.
- Mogę coś dodać?
Severus skinął głową na niego.
- Możesz, choć zastrzegam sobie prawo do decyzji, czy zechcę to wygłosić.
Dziecko utkwiło wzrok w ścianie na lewo od niego, po raz kolejny unikając kontaktu wzrokowego, rumieniąc się wściekle, ale cicho mówiąc.
- Powiedziałeś, że nie dotkniesz mnie w sposób, który celowo mnie zrani, czy możesz dodać, że nie dotkniesz mnie nawet jeśli myślisz, że mi się to spodoba?
Severusowi zajęło chwilę, by rozszyfrować znaczenie tej prośby, a gdy się zorientował, poważnie zbladł.
Czego oczekiwałeś od małego i delikatnego dziecka żyjącego na ulicy?
Różdżka w dłoni Severusa zadrżała ze złości na myśl, dlaczego Potterowi przyszło do głowy dodać ten niepokojący aneks.
- Potter, spójrz na mnie, proszę.
Dziecko spojrzało na niego, wciąż zaczerwienione.
Severus odezwał się najłagodniejszym tonem, na jaki było go stać.
- Zapewniam cię, że to zupełnie niepotrzebna prośba. Mam nadzieję, że z czasem przekonasz się, że jestem twoim sprzymierzeńcem i możesz mi zaufać, że nie przekroczę swoich granic jako twój profesor i ktoś, z kim jesteś bezpieczny. Jednakże. - Podniósł powoli różdżkę, nie chcąc przestraszyć dziecka. - Przysięgam, że ja, Severus Tobias Snape, nie dotknę cię, Harry Jamesie Potterze, w żaden sposób, który celowo wyrządziłby ci krzywdę lub cię zranił. Co więcej, ślubuję, że nie położę na tobie ani jednej ręki z wrogim zamiarem. Obejmuje to seksualne ataki i wrogie zamiary. Składam te przysięgi zarówno na moją magię, jak i na moje życie. Jak powiedziałem, niech tak się stanie.
Severus poczuł, jak ogarnia go znajomy dreszcz magii, wiążąc go z przysięgą.
Potter wciąż unikał kontaktu wzrokowego, ale skinął głową, językiem ciała sygnalizując ulgę.
Severus wiedział, że w końcu będą musieli odbyć rozmowę, cholernie dużo rozmów, na temat jego przeszłości, ale był skłonny pozwolić, by zeszła ona na dalszy plan na rzecz zapewnienia dziecku stosunkowo łatwego popołudnia.
- Jeśli zechcesz pójść za mną, Potter. Myślę, że możemy dotrzeć do celu pieszo.
Severus poprowadził ciche dziecko przez pub i wyszedł na mugolską stronę Londynu. Potter wydawał się mieć niesamowitą zdolność do bezszelestnego chodzenia wzdłuż krawędzi budynków. Jego twarz była beznamiętna, ale linie ciała napinały się w poruszeniu, gdy przechodził tłum lub obcy podchodzili zbyt blisko niego.
Potter szedł tak, jakby w każdej chwili spodziewał się ataku.
Severus odetchnął z ulgą, gdy dotarli do celu. Celowo zdecydował się pójść do pobliskiego domu towarowego. Być może brakowało w nim tylu opcji, co w innych sklepach, ale wierzył, że im szybciej skończą zakupy, tym bardziej zrelaksowany będzie Potter.
Oczy dziecka rozbłysły za jego okropnymi i zniszczonymi okularami (kolejna wycieczka, którą powinni ukończyć przed wrześniem...) i spojrzał niepewnie na Severusa.
- Nie wiem, co mam kupić, psze pana. - Powiedział niemal szeptem.
Severus powstrzymał się przed położeniem uspokajającej dłoni na ramieniu dziecka, pewien, że nie byłoby to docenione, i zamiast tego skinął głową, by podążał za nim.
- Myślę, że powinieneś zacząć od podstaw. Skarpetki, spodnie, buty. Będziesz także potrzebował spodni, t-shirtów do noszenia na co dzień, koszul do nieco bardziej formalnego stroju, kilku swetrów, kurtki lub dwóch i płaszcza. - Severus mówił energicznie i rzeczowo, mając nadzieję, że dostarczenie podstawowej listy pomoże uczynić to zadanie mniej przytłaczającym.
Severus poprowadził Pottera i pozwolił mu wybrać rzeczy, które mu się podobały, od czasu do czasu dając mu swój wkład, gdy był potrzebny. Severus zaśmiał się, gdy dziecko wybrało koszulki z grafiką. Z pewnością faworyzował estetykę Lily.
- Twoja matka też lubiła koszulki z zespołami. - Powiedział mu.
Potter spojrzał na koszulki w nowym świetle, ostrożnie chwytając jedną z nich w swoim rozmiarze.
Severus opowiedział mu trochę o Lily, gdy przeglądali dział z ubraniami. Mówił o zespołach, które lubiła (rock), jej ulubionych kolorach (fioletowy i szary) i marzeniach z dzieciństwa (zostać gwiazdą rocka).
Severus udawał, że wcale nie bolało go bycie osobą, która informuje jej syna o tych rzeczach, zamiast jej samej.
Podczas gdy kupowali obuwie, Severus po cichu opowiadał Potterowi więcej o Hogwarcie. Informacje o klasach, nauczycielach i wyglądzie terenu w różnych porach roku.
Severus stanowczo nie wspominał o dyrektorze, uprzedzeniach wobec Slytherinu ani o tym, że Potter z pewnością zostanie oblany zarówno fanami, jak i wrogami, gdy tylko przekroczy próg szkoły.
Po tym, jak się rozliczyli (a Potter dumnie nalegał na zakup własnych rzeczy.- Nie będę ci nic winien - powiedział), Severus musiał przyznać, że w sumie było to o wiele przyjemniejsze doświadczenie, niż się spodziewał.
Potter był czujnym, paranoicznym, straumatyzowanym dzieckiem, które mówiło z okropnym akcentem i wzdrygało się bardziej niż poruszało. Był zdystansowany, wycofany, pyskaty i pełen nerwów. Jednak był również niezawodnie uprzejmy (prawdopodobnie cecha wpojona mu przez Petunię i jej męża), dowcipny, inteligentny i, jeśli jego przypadkowe wyznania były prawdziwe, wyjątkowo potężny.
Potter z pewnością sprawi, że następne siedem lat w Hogwarcie będzie interesujące.
*****
Po tym, jak wrócili do Dziurawego Kotła i umieścili torby Pottera w jego kufrze, Severus postanowił zaprosić dziecko na lunch do lokalnego miejsca, które lubił.
- Czemu? - Potter spojrzał na niego.
Severus powstrzymał się od przewrócenia oczami.
- Ponieważ nie gardzę twoim towarzystwem i wierzę, że spodoba ci się lunch poza tym pubem.
Były też inne motywy. Severus wciąż miał kilka rzeczy do zrobienia, a nie dowiedział się jeszcze niczego o chłopcu. Severus miał również nadzieję, że dziecko zaufa mu raczej wcześniej niż później, ponieważ uzasadnianie każdej prośby jedenastolatka, którego paranoja zawstydziłaby Alastora Moody'ego, było męczące.
Potter uśmiechnął się do niego po tym, gdy wyraził zgodę.
- Nie przywiązuj się, profesorze, nie robię tego codziennie.
Severus przewrócił oczami na ten komentarz. Jakby miał się przywiązać do potomka Jamesa Pottera.
A do dziecka Lily Evans? jego podświadomość szepnęła.
Severus wyrzucił tę myśl z głowy.
Prowadzenie dziecka przez Aleję Pokątną do restauracji było doświadczeniem, którego Severus nigdy nie chciał powtórzyć.
Co trzy kroki wydawało się, że ktoś rozpoznaje dziecko i zatrzymuje się, by uścisnąć mu dłoń, poklepać po ramieniu lub - w dwóch przypadkach - wręcz przytulić.
Z każdym spotkaniem Potter stawał się coraz bledszy. Jego ciało wyraźnie drżało, a oczy zdawały się być wypełnione przerażeniem, gdy był przytulany przez płaczącą wdowę.
Severus starał się chronić dziecko przed niechcianymi zalotami ignoranckich mas. Trzymał się blisko i złorzeczył każdemu, kto próbował się do niego zbliżyć. W końcu wyciągnął różdżkę i trzymał ją sztywno u boku, wyraźnie grożąc niedoszłym wielbicielom dziecka.
Po dotarciu do delikatesów Severus rzucił dziecku uspokajające spojrzenie.
- Chcesz zobaczyć, dlaczego to moje ulubione miejsce?
Potter, który wciąż był blady i roztrzęsiony, skinął mu szybko głową, a jego oczy rozbiegły się niespokojnie.
Severus pochylił się blisko czarnych drzwi i wyszeptał.
- Patentibus.
Uśmiechnął się lekko na zdumioną minę Pottera, gdy kolejne drzwi po prawej, pozornie unoszące się na środku chodnika, zamigotały.
- Chodź za mną. - Severus powiedział po prostu, zanim przez nie przeszedł.
Przeszli przez ciepłą i delikatnie oświetloną werandę. Nie było tam ścian, tylko osłonięte patio ustawione na czymś, co wydawało się być środkiem pokrytego kwiatami pola. Na środku pokoju zmaterializował się stół dla dwóch osób.
- Wow. - Potter odetchnął obok niego. - Co to?
- To, panie Potter, jest Jiggery Deli. - Severus uśmiechnął się na widok zachwytu dziecka. - Nie ma tu kelnerów, menu ani innych klientów. Kiedy podajesz hasło, drzwi prowadzą cię do ustalonego miejsca, które według mojej wiedzy jest inne za każdym razem, gdy je odwiedzasz, i pojawia się stolik dla dokładnej liczby osób w twojej grupie. Usiądziemy, położę wymaganą ilość monet na stole, a przed nami pojawi się z góry określony posiłek.
- Wow. - Potter odetchnął ponownie, uśmiechając się, gdy Severus wspomniał o braku innych klientów. - Czad.
Severus wskazał na krzesła, a jego usta drgnęły lekko.
- Tak, rzeczywiście "czad". Jako ktoś, kto ceni sobie prywatność i ciszę, podobnie jak ty, Potter, zawsze było to moje ulubione miejsce.
Potter skinął głową w gorącym porozumieniu, siadając na drewnianym krześle przy stole i zaczął wpatrywać się w otaczające ich pole.
Severus ukradkiem położył na stole dwa galeony i cztery knuty, wykorzystując roztargnienie dziecka, by zapłacić za ich posiłek bez konieczności wyjaśniania, że nie, nie oczekuje niczego w zamian.
Potter nie odwrócił wzroku od sceny, dopóki lekkie "pyk" nie powiadomiło go o nadejściu posiłku.
Potem Potter spojrzał na jedzenie, zupę warzywną i ziemniaki w mundurkach, i zmrużył oczy, patrząc na Severusa.
- Oddam za jedzenie.
Alastor mógłby przyjmować wskazówki na temat ciągłej czujności od tego dzieciaka.
Severus pochylił podbródek w geście zgody.
- Jak sobie życzysz. - Powiedział łatwo, unosząc łyżkę.
Potter patrzył na niego jeszcze przez chwilę, zanim ostrożnie podniósł łyżkę.
Przez chwilę jedli w przyjemnej ciszy, aż w końcu Potter opuścił sztućce i niepewnie odchrząknął.
- Eem... psze pana?
- Tak?
Potter rozejrzał się dookoła i położył dłonie na stole.
- Chcia-chciałem ee... podziękować za dzi-dzisiaj. - Potter powiedział jąkając się.
Severus uniósł na niego brew, sądząc, że niemądre dziecko dziękuje mu za eskortowanie go na zakup własnych ubrań.
- Potter, sam zapłaciłeś za swoją garderobę. - Zauważył. - Nie ma potrzeby mi dziękować. Wierzę, że w końcu sam zdobyłbyś to, co niezbędne.
Severus był zaskoczony, gdy Potter machnął wzburzony ręką, zbywając jego odpowiedź.
- Nie, nie to, psze pana. Chodzi mi o to, że złożyłeś te obietnice i próbowałeś wcześniej trzymać z dala ode mnie tych wszystkich cholernych świrów. - Wzruszył ramionami, bezskutecznie próbując wyglądać swobodnie. - Wiem, że jestem ciężarem, ale i tak dzięki za pomoc.
Och, dziecko.
Severus napotkał spojrzenie Pottera i utrzymał je, mając nadzieję, że uda mu się przekazać wiadomość zarówno oczami, jak i słowami. Wyobrażenie sobie Pottera jako jakiegokolwiek innego pierwszorocznego ślizgona, któremu Severus pomógłby bez żadnych wątpliwości, nie stanowiło prawie żadnej trudności.
- Dziecko, posłuchaj mnie. Nie jesteś ciężarem. Ktokolwiek ci tak powiedział lub sprawił, że tak się poczułeś, jest podłym kłamcą. Jesteś dzieckiem, które zasługuje na podstawowe prawa człowieka, takie jak schronienie, ubranie, jedzenie i opieka.
Severus wziął głęboki oddech i modlił się do Merlina, by poprawnie sformułował następną część.
- Doświadczyłeś okrucieństwa w swoim życiu, spodziewam się, że doświadczyłeś okrucieństwa wykraczającego poza to, co mogę sobie wyobrazić. - Spojrzał uważnie na Pottera i powiedział bardzo uroczyście. - To nie znaczy, że na to zasłużyłeś. Rozumiesz to?
Potter siedział nieruchomo na swoim miejscu, dłonie nagle opadły płasko na stół, a jego twarz zastygła w beznamiętnym wyrazie. Jedyną wskazówką, jaką Severus otrzymał na temat jego emocji, był krótki przebłysk udręki, zanim dziecko zamrugało i emocja zniknęła.
- Tak jest, psze pana. - Odpowiedział posłusznie.
Severus westchnął i potrząsnął głową.
- Nie spodziewam się, że już teraz to zrozumiesz. Niemniej jednak, jeszcze się nauczysz.
Obaj dokończyli posiłek w komfortowej ciszy. Severus nie miał o czym dyskutować, a Potter zdawał się cieszyć ciszą.
Kiedy skończyli, Severus rzucił na dziecko urok niewidzialności, by mogli razem udać się do Czarodziejskiej Biblioteki.
Po drodze Severus wskazał Potterowi optometrystę, mając nadzieję, że dziecko skorzysta z podpowiedzi i kupi nowe okulary, ponieważ jego były okropne. Byłoby odpowiedzialne ze strony Severusa, gdyby sam zabrał dziecko, ale wolał nie przekraczać granic możliwości któregokolwiek z nich.
Przy wejściu do biblioteki Potter cicho podziękował Severusowi za wspólnie spędzony dzień. Severus zapewnił go, że nie sprawił mu kłopotu i że zobaczą się za kilka dni w Hogwarcie.
Gdy dziecko przeszło przez drzwi, odwróciło się i uśmiechnęło do Severusa.
Był to uśmiech niewielki i stosunkowo nieśmiały, ale Severus był zadowolony z wysiłków, gdy zdał sobie sprawę, że był to pierwszy szczery uśmiech, jaki zobaczył od czasu, gdy po raz pierwszy spotkał dziecko.