Zmartwychwstanie

Harry Potter - J. K. Rowling
F/M
G
Zmartwychwstanie
Summary
Są granice, których przekroczenie jest niebezpieczne; przekroczywszy je bowiem, wrócić już niepodobnaFiodor Dostojewski, Zbrodnia i karaRegulus to klejnot w rodzinie Blacków. Od dziecka wychowywany w przekonaniu, że jest człowiekiem niezwykłym. Natomiast mugole to jednostki zwykłe, których na tym świecie jest zdecydowanie zbyt wiele. Dlatego jego największym marzeniem zostało dołączenie do Czarnego Pana, aby zmienić ten stan rzeczy. Niestety jego idea musiała w końcu zderzyć się z rzeczywistością. Zabijając swoją pierwszą ofiarę poczuł jakby tak naprawdę zabił samego siebie. Czy to oznacza, że jest taką samą zdradziecką wszą jak Syriusz?Jakby miał dość problemów wplątuje się w dziwną relację z byłą kandydatką na narzeczoną jego brata. Sonia na pierwszy rzut oka wydająca się idealną czystokrwistą czarownicą, za wszelką cenę próbuje pomóc Regulusowi się zmienić. Jednak okazuje się, że ona również skrywa brudny sekret. Czy pomimo różnic między tą dwójką może się zrodzić prawdziwa więź dusz?
All Chapters Forward

Gra Pozorów

— Kiedy w końcu przyznasz, że oszalałeś na punkcie tej twojej Sofiji?

Regulus powoli zaczął tracić cierpliwość, ale nie mógł pozbyć się Damona z dormitorium. Nie kiedy cały czas paplał głupoty, bawiąc się kieliszkiem w dłoni jakby nigdy nic. Wpadł właśnie w swój typowy trans absolutnej szczerości, który osiągał przynajmniej raz na tydzień. Poza tym widział nawet kilka pozytywów tej sytuacji. Mógł mu się wygadać ze swoich zmartwień będąc pewnym, że i tak do jutra o wszystkim zapomni.

— Nawet imię ma nudne. — Zmarszył brwi wysilając mózgownicę. — W sumie pasujecie do siebie.

Czy Sonia właśnie tak się czuła, gdy musiała znosić jego własne pokręcone stany emocjonalne? Regulus był całkowicie pewien, że zachowywał więcej zdrowego rozsądku niż kiedykolwiek Damon. Będzie musiał ją o to koniecznie zapytać. Energicznie dopisał kolejną linijkę do i tak dość długiego listu.

— Uważaj bo twoja sowa nie będzie w stanie go udźwignąć — zachichotał, a następnie bez pytania o zgodę, siegnął po jeden z pergaminów leżących na łóżku Regulusa.

— Nie dotykaj tego — odwrócił się gwałtownie, lecz Ślizgon miał gdzieś jego prywatność.

— Jacy wy jesteście słodcy i niewinni. — Niedbale zaczął wodzić nieprzytomnym wzrokiem po tekście.
— Nie wiem dlaczego aż tak narzekasz na pomysł ślubu z nią. Ewidentnie ci się podoba, więc w czym niby widzisz problem?

Długo by wymieniać. Regulus sam się w tym wszystkim już pogubił. Jeszcze niedawno był przekonany, że sama obecność Soni wytrąca go ze zdrowej równowagi. I w pewnym senie tak było. Wstrząsnęła całym jego światem, który rozpadł się przy okazji jak domek z kart. Uważał ją za wroga, a dobroć podczas licznych rozmów za oszustwo. Słabość do jej osoby za skrajną naiwność. Już wcześniej miał przebłyski wątpilwości, ale dopiero podczas swoich świątecznych perypetii diametralnie zmienił zdanie.

Jasność myślenia dała mu możliwość przeanalizowania na spokojnie wielu spraw. Licznych błędów, które popełnił. Możliwych dróg prowadzących do choć częściowego odkupienia. Patrzenia w lustro bez obrzydzenia na samą myśl do czego zdolne były własne niepozorne dłonie. To byłaby prawdziwa ulga.

Nic dziwnego, że jedną z głównych myśli Blacka była Sofija Shafiq, którą zaczął nadmiernie idealizować. Doceniał każdy drobny gest, który miał na celu skierować go na dobrą ścieżkę. Nawet jej oczywiste wady nabierały kształtu czegoś niespotykanie intrygującego i wartego uwagi. W święta przekonał się, że ta wdzięczność wychodziła znacznie dalej. Poczuł wtedy nieodpartą chęć, aby ją pocałować. On morderca, najlepszą osobę jaką w życiu miał okazję poznać. Nie winił Soni za pośpieszne wyjście. Sam wstydził się swojego nagłego napadu śmiałości, który mógł zakończyć się prawdziwą katastrofą.

— Nigdy nie zdołam na nią zasłużyć — w końcu stwierdził ponuro, choć Damon i tak nie byłby w stanie tego zrozumieć.

— Oceniasz się zbyt surowo, Reg — przewrócił tylko oczami. — Nikt nie jest idealny i nigdy nie będzie. Ja na twoim miejscu zająłbym się poważniejszym problemem z Tam. Im szybciej z nią zerwiesz tym lepiej.

Rzeczywiście od dłuższego czasu chciał na poważnie porozmawiać z Tamarą. Miał skłonność do traktowania własnej dziewczyny w naprawdę okrutny sposób. Nie odpisywał na listy, a w Hogwarcie nieustannie jej unikał. Po raz pierwszy dopadły go wyrzuty sumienia z tego powodu. Zdecydowanie przesadził.

Ślizgonka nie była winna temu, że nie potrafił zmusić się do wykrzesania z siebie choć odrobiny uczuć podczas ich pocałunków. W zasadzie nie pamiętał, aby kiedykolwiek zdarzyło mu się jakiś zainicjonować. To zawsze ona desperacko pragnęła bliskości. Jak na ironię. Nadszedł czas zakończyć ten toksyczny związek. Dla ich wspólnego dobra.

— Może dzisiaj spróbuję to zrobić.

Regulus uzyskał na to całkiem niezłą okazję, gdy udał się do Wielkiej Sali po zajęciach. Tamara siedziała przy stole Ślizgonów, dłubiąc ponuro w talerzu pełnym makaronu. Dzisiaj była wyjątkowo brzydka pogoda, więc wszyscy uczniowie woleli zjeść posiłek w środku. Właśnie dzięki temu tłokowi mogliby nie zwrócić na siebie zbyt dużo uwagi. Ślizgonka nie zrobiłaby, przecież niczego głupiego w obecności całej szkoły. Przynajmniej taką miał nadzieję.

— Hej, Tam.

— Cześć. — Nawet nie spojrzała na Regulusa, co było do niej całkiem niepodobne.

Zaczął żałować, że nie wziął ze sobą Damona. Może i chłopak był ledwo żywy, ale byłoby mu chociaż trochę raźniej. Kompletnie nie wiedział jak powinien się do tego zabrać, gdy nie miała humoru na rozmowę. Musiał to zrobić. Nie chciał już dłużej pławić się w nieszczęściu Selwyn i ciągnąć tej nieznośnej gierki. Tak troskliwie pielęgnowana nienawiść z dzieciństwa w końcu się wypaliła. Pozostała już tylko litość.

Już miał zacząć, gdy jego uwagę odwrócił hałas przy stole Gryfonów. Oczywiście musieli wywołać go Huncwoci. Syriusz głośno kłócił się o coś z Jamesem i Peterem. Natomiast Remus siedział w tym czasie tradycyjnie wpatrzony w książkę, starając się ich ignorować. Regulus spojrzał z bólem na swojego starszego brata. Kolejny błąd, którego naprawienie graniczyłoby z cudem.

— Co on najlepszego wyprawia? — zapytała Tamara, która najwyraźniej również uważnie śledziła ich poczynania.

— Nie mam pojęcia — przyznał Ślizgon. — Nigdy wsześniej nie widziałem, żeby Syriusz mówił w taki sposób do Pottera. To nie może skończyć się dobrze.

Jego przeczucie niemal natychmiast się sprawdziło. Syriusz gwałtownie wstał od swojego stołu, pomimo wyraźnego sprzeciwu Jamesa. Odprowadzany wzrokiem przez zdziwionych tym zamieszaniem uczniów, dotarł na sam środek sali. Nawet McGonnagall wydawała się zdziwiona jego poczynianiami i nie próbowała go powstrzymać. Gryfon wyprostował się dumnie, posyłajac tłumowi swój typowy zawiadiacki uśmieszek. Regulus jęknął cicho. Przemowy jego brata zawsze były skupione tylko na jednym. Podkreślaniu własnej wspaniałości.

— Zapewne zastanawiacie się dlaczego robię z siebie głupka przy nauczycielach oraz ryzykuję kolejnym szlabanem. — Syriusz używał swojej różdżki niczym mikrofonu, aby wszyscy mogli dokładnie go usłyszeć. — Obiecuję, że nie będę marnować waszego czasu zbyt długo. Chciałbym powiedzieć kilka słów, mojej dziewczynie Lucindzie Pettigrew przy was wszystkich.

Te kilka słów wystarczyło, aby wywołać w Wielkiej Sali prawdziwą burzę. Tam wypadł aż widelec z ręki przez przeżywany właśnie szok. Tego chyba naprawdę nikt się nie spodziewał. Regulus sam nie dowierzał w to co przed chwilą usłyszał. Jego brat zakochany w Lucindzie Pettigrew? Niby od kiedy? Syriusz zawsze powtarzał, że nienawidzi wszystkich Ślizgonów całym sercem. Siostra jego przyjaciela nigdy nie była wyjątkiem. Tym bardziej, gdy dokuczał jej razem z Potterem.

Sama Lucinda miała taką minę jakby chciała zapaść się pod ziemię. Prawie wszystkie dziewczyny posyłały jej nienawistne spojrzenia. Łatwo było domyśleć się o czym właśnie gorączkowo rozmyślały. Nie mogły przyswoić faktu, że ta niska i koścista czarownica poderwała najprzystojniejszego chłopaka w szkole. Teraz nienawidził jej nie tylko cały Slytherin. Stała się wrogiem niemal całej żeńskiej części szkoły.

— Luz, wysłuchaj mnie — poprosił Syriusz z uporem patrząc w jej kierunku. — Wiem, że nawaliłem na całej linii i masz prawo mi nie wybaczyć. Nigdy nie powinienem ukrywać naszego związku. Nie chodziło wyłącznie o strach przed reakcją moich najlepszych przyjaciół. Czułem, że po prostu nie dorastam ci do pięt. Jestem tylko żartownisiem z ładną twarzą. A ty? Jesteś inteligetna, zabawna, pracowita i wytrwała. Czasami też przebiegła oraz pełna energii i pasji. Naprawdę, wyliczanie wszystkiego za co cię ubóstwiam mogłoby zająć mi cały dzień...

Profesor McGonnagall w końcu zebrała się w sobie i ruszyła powstrzymać huncwota przed wygłoszeniem dalszej części monologu. Regulus jako prefekt doskonale rozumiał, że używanie magii poza lekcjami było zabronione. Tak samo przemawianie przed całą szkołą bez wyraźnego pozwolenia dyrektora. Opiekunka Gryffindoru musiała zareagować bez względu na dobre intencje swojego wychowanka. Pomimo to Syriusz najwyraźniej nie zamierzał tak łatwo skapitulować. Miał ogromne doświadczenie w robieniu uników przed wściekłymi profesorami.

— Kocham cię Luz, nie wstydzę się tego powiedzieć głośno! — wykrzyknął jeszcze zanim pozwolił  skonfiskować sobie różdżkę.

To niestety nie był koniec tego niespodziewanego przedstawienia. Lucinda poderwała się ze swojego miejsca, aby dosłownie rzucić się na swojego chłopaka. Zawstydzona McGonnagall odsunęła się od namiętnie całujących się nastolatków. Syriusz przyciągnął dziewczynę jeszcze bliżej siebie, wcale nie przejmując się publicznością. James Potter i Peter Pettigrew nie byli pierwszymi, którzy na ten widok opuścili Wielką Salę. Uprzedził ich wściekły do granic możliwości Severus Snape.

Regulus nie wiedział co powinien zrobić najpierw. Umrzeć z zażenowania będąc świadkiem miłosnego wyznania brata, czy raczej pogratulować mu odwagi. W końcu zrozumiał dlaczego Syriusz wolał wyprowadzić się z domu niż zaręczyć się z Sonią. I kim była czarownica półkrwi o której wspominał matce. Jak widać nie był jedyną osobą w rodzinie mającą tajemnice.

Zaczął rozważać czy naprawdę nie powinien chociaż spróbować do nich podejść. Sama Lucinda namawiała młodszego Blacka, aby pogodził się z Syriuszem. Z drugiej strony wydawał się taki szczęślwy. Nie chciał psuć mu humoru swoją obecnością. Zapewne obecnie nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać z bratem śmierciożercą, którego na dodatek dawno się wyrzekł.

Jego rozmyślenia przerwało ciche, ledwo słyszalne łkanie. Przez to całe zamieszanie niemal zapomniał po co tak właściwie tutaj przyszedł. Mógł się spodziewać, że Tamarze nie spodoba się widok Syriusza i Lucindy razem. Najwidoczniej nie przepracowała jeszcze swojej traumy z Huncwotem w roli głównej. Jeszcze rok temu cieszyłby się patrząc na czystą udrękę, którą właśnie przeżywała Ślizgonka. Zamiast tego zaczął się poważnie zastanawiać czy nie powinien odprowadzić ją do pokoju wspólnego Slytherinu i spróbować załatwić chusteczki do otarcia łez. Tak chyba zrobiłby porządny chłopak. Szkoda, że nim nie był.

Regulus doskonale pamiętał dzień w którym znalazł zapłakaną Tamarę na boisku do Qudditcha. Skrzywił się wtedy na jej widok. Chciał tylko poćwiczyć kilka ruchów na miotle w samotności przed meczem. Nie planował kolejnej kłótni z najbardziej rozchwytywaną dziewczyną w całej szkole.

Poza tym nigdy nie przepadał za Tamarą Selwyn. Nie chodziło tylko o kilka przytyków z pierwszego roku. Nie wybacza się tak łatwo osobie, która przeczytała twój pamiętnik całej klasie, a następnie otruła twoją ropuchę na eliksirach. Oczywiście w jej wersji historii to wszystko były nieszczęśliwe wypadki. To właśnie przez jej zachowanie, musiał dwukrotnie ciężej pracować, aby zdobyć szacunek kolegów.

W przeciwieństwie do chłopaka, Tam nie miała żadnych oporów, aby się do niego odezwać. Niemal natychmiast wyrzuciła z siebie wszystkie żale jakby znali się od zawsze. Podobno Syriusz właśnie ośmieszył ją przed całą drużyną Gryffindoru. Dość łatwo było w to uwierzyć. Huncwoci wszystko potrafił obrócić w żart, a ich poczucie humoru bywało dość specyficzne.

Regulus stwierdził, że nie zaszkodzi mu wysłuchać jęków Tamary. Przynajmniej będzie mógł wykorzystać to kiedyś przeciwko niej. Nie mylił się. James oczywiście założył się z Syriuszem, że nie da rady poderwać Ślizgonki, a potem wytrzymać z nią przez cały tydzień. Widząc na efekty, łatwo było się domyśleć kto wygrał. Dziewczyna niemal umarła ze wstydu, gdy oświadczył najlepszemu przyjacielowi, na dodatek przy świadkach, że ledwo przetrwał tą katorgę.

Co zaskajujące, z gardła młodszego z Blacków nie wydobyła się nawet nutka śmiechu. Do dziś nie wiedział czy były to resztki przyzwoitości, czy raczej kompletna obojętność. Jednak nie miało to większego znaczenia. Skończyłoby się na tym samym. Selwyn zaczęła wręcz błagać Regulusa o najabsurdalniejszą rzecz jaką mogłaby kiedykolwiek wymyślić. Chciała, aby został jej chłopakiem.

To był niewyobrażalnie głupi pomysł. Szanse, że Syriusz kierowany zazdrością zmieni zdanie, były równe zeru. Nigdy nawet nie był w prawdziwym związku. No chyba, że liczyć ten z Jamesem Potterem.
Zmieniał dziewczyny jak rękawiczki. Tamara sama sobie była winna, wpadając prosto w objęcia największych szkolnych pseudo-żartownisiów w historii Hogwartu.

Ta całkiwicie zepsuta część jego serca jednak zapragnęła wykorzystać to na własną korzyść. Upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Awansować w hierarchii Slytherinu i zyskać tarczę obronną przed atrakcyjnością Blacków. Nie był taki jak brat. Traktował swoje obowiązki wobec rodziny bardzo poważnie, a to wykluczało miłość. Liczył się prestiż oraz czysta krew. W ten sposób dobili targu, który tak bardzo ciążył teraz na sercu Regulusa.

Naprawdę chciał z nią zerwać jak najszybciej, ale patrząc na jej żałosny stan, nie potrafił się na to zdobyć. To mogłoby ją ostatecznie dobić. Powinien poczekać. W uszach rozbrzmiewało mu przekonanie Soni, że każdy człowiek popełnia błędy i zasługuje na wybaczenie. Mało tego, sam zaczął powoli w to wierzyć. A może zawsze tak było, a on po prostu nie zdawał sobie z tego sprawy?

Nikt nie powiedział, że będzie łatwo naprawić wszystkie błędy z przeszłości. Syriusz zapewne musiał wiele przejść, aby zasłużyć na wybaczenie Lucindy, pomimo dzielących ich lat pełnych bezsensownych uprzedzeń jego i Jamesa. Natomiast wyboista droga Regulusa dopiero się zaczynała.

Forward
Sign in to leave a review.