
|4|
Ciche skrzypnięcie rozbrzmiało w Wiedzy Ogólnej, kiedy Los popchnął ręką metalową bramę. Zawiasy mocno zardzewiały podczas upływu czasu przez co przy każdym ruchu rozbrzmiewało nieprzyjemne zgrzytanie. Przywoływało na myśl zawodzenie potępionych dusz i Los za każdym razem, kiedy odwiedzał to miejsce czuł coś w rodzaju niekomfortowego niepokoju. Tak jak poprzednio i tym razem poczuł swędzenie skóry tuż po tym jak usłyszał te dźwięki.
-Trochę tu strasznie nie uważasz? - Miłość wcisnęła się przed niego i przeszła przez barierę, rozglądając się na boki.
Mruknął pod nosem na znak zgody, podążając za jej podskakującymi wesoło lokami. Zamknął za sobą bramę robiąc przy tym spory hałas i usłyszał, jak Miłość podskakuje w miejscu na ten dźwięk. Miał ochotę szeroko się uśmiechnąć w ten wyjątkowo złośliwy sposób, patrząc na kobietę, która teatralnie zastygła w pozie absolutnego przerażenia. Posłała mu pełne wrogości spojrzenie, jednak mimo tego uśmiechnęła się do niego w czuły sposób. Pokręcił głową odwzajemniając delikatnie uśmiech.
Ponownie zaoferował jej swoje ramię, próbując nie wzdrygnąć się od nagłego dreszczu spowodowanego obcą mocą. Nigdy nie lubił dotyku innych, zawsze starał się od niego stronić jednak nie z nią. Miłość była inna. Był gotów się poświęcić, dla niej i jej komfortu było warto. Przeszli dalej wchodząc powoli pomiędzy ogromne regały ciągnące się wysoko aż do sufitu. Od razu uderzył w nich wszechobecny zapach starych książek. Otaczał ich z każdej strony niczym trujący gaz zamykając ich w swego rodzaju klatce. Idąc w głąb poruszali od dawna zaległy na półkach kurz, który wzbijał się w powietrze, wyglądając przy tym jak drobne pyłki srebra. Los dał sobie krótką chwilę by nacieszyć się tym obrazem, złapać oddech, nie myśleć o niczym zanim na powrót nie skupi się na zadaniu. Jego towarzyszka musiała uczynić to samo, bo kiedy ruszył do przodu wydawało mu się, że jej ciało zareagowało z opóźnieniem. Szli obok siebie przy okazji czytając najróżniejsze tytuły sekcji półek, które w większej części dotyczyły stabilności czasu i jego najróżniejszych sposobach działania. Zauważył też w oddali dział historii ziemi i sektor zawierający całą historię ludzkości. Był naprawdę bogaty, każdy człowiek kiedykolwiek chodzący na tej ziemi miał w nim swoją oddzielną księgę. Nawet nie chciał się domyślać, ile ksiąg stało w tamtym miejscu. Jednak nie tam dzisiaj zmierzali. Ich celem był sektor działania czasu na Świecie Ziemskim, a konkretnie jego wpływu na śmiertelników.
Los mniej więcej wiedział, gdzie powinni szukać tego sektora, jednak wolał najpierw przejść wszystkie możliwe półki, aby upewnić się, że na pewno niczego nie pominie. Idąca obok niego Miłość z iskierkami podniecenia w oczach podziwiała tytuły starych ksiąg, których nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Czuła się wyjątkowa, ponieważ jako jedna z nielicznych miała możliwość wejścia do sektora Czasu i zobaczyć to wszystko na własne oczy. Kłamałaby, gdyby powiedziała, że nie było to jej jedno z większych marzeń, którego miała raczej nie spełnić. Ale oto była w sektorze Czasu, trzymając pod ramię swojego najlepszego przyjaciela. Uśmiech zagościł na jej twarzy, kiedy popatrzyła na Los. Wyglądał niezwykle zjawiskowo nawet będąc tak zmęczonym.
Przeszli dobre trzydzieści metrów zanim Los nie pokierował ich do sektora ze śmiertelnikami, skręcając w prawo. Jego towarzyszka ciągle kręciła się przy jego boku, obracając się to w prawo to w lewo chłonąc obraz tak tajemniczej krainy w jakiej się znalazła. Zaczynało go to powoli irytować, chciał jak najbardziej skupić się na zadaniu zamiast objaśniać Miłości co i gdzie jest i do czego służy. Nie miał dzisiaj czasu na bawienie się w rodzica.
- Te półki ciągnął się w nieskończoność! - zauważyła Miłość patrząc na alejkę pomiędzy regałami, której koniec znikał w ciemności. Los spojrzał na jej twarz pełną fascynacji światem. Przypominała mu małą dziewczynkę, która pierwszy raz ogląda zachód słońca - Jak to w ogóle jest możliwe? Przecież ten sektor jest większy niż cała Wiedza Ogólna!
- To prawda jest zdecydowanie większy. Przejście wszystkich alejek i przeczytanie wszystkich ksiąg zajęłoby dziesięciolecia jak nie wieki - mówił niemal znudzonym tonem jednak wewnątrz śmiał się w niebogłosy, kiedy obserwował jak jej oczy powoli się rozszerzają.
- Więc jakim cudem to wszystko zmieściło się w naszej bibliotece? Przecież z zewnątrz ten sektor wygląda na niewielki - jej głos stawał się coraz bardziej sfrustrowany, kiedy marszcząc brwi próbowała pojąć, jak działa „Mały Świat Czasu". Los zaśmiał się cicho patrząc na jej wysiłki. Więc jednak będzie dzisiaj bawił się w rodzica.
-To rodzaj iluzji - wyjaśnił - Z zewnątrz, od strony biblioteki na to miejsce wygląda na dosyć małe jednak w środku wydaje się zdecydowanie większe.
-Huh wydaje się? - naprawdę wyglądała uroczo, kiedy marszczyła brwi - Więc jak jest naprawdę?
Lubił się z nią tak drażnić, wiedział jak bardzo irytuję ją krążenie wokoło tematu zamiast przechodzenie prosto do sedna sprawy. Jej twarz zawsze zmieniała wtedy delikatnie rysy na bardziej ostrzejsze, zacięte.
- Od zewnątrz rzeczywiście nie ma sposobu by zobaczyć jak naprawdę duży jest ten sektor, jednak w tym samym czasie patrzysz dokładnie na całe rzeczywiste wymiary. Widzisz, Czas zastosował tu mistrzowski wręcz nowatorski sposób by zmieścić wszystkie te regały na przestrzeni jaką otrzymał.
-Losie! Przestań się ze mną drażnić i powiedz mi o co chodzi! Tak strasznie mieszasz - w jej głosie pobrzmiewało rozdrażnienie.
-Dobrze już dobrze nie musisz krzyczeć. Iluzja kołowrotka - jej ręka mocniej zacisnęła się na jego ramieniu, jakby chciała wymusić na nim by nie przestawał mówić - Czas zbudował ten sektor w kształt pionowego koła, które nie ma tak naprawdę limitu pojemności, ponieważ istnieje w innej czasoprzestrzeni. Może być tak wielkie jak tylko Czas zapragnie. Jednak jednocześnie mieści się w przestrzeni Wiedzy Ogólnej, a to dlatego, że kołowrotek jest mniejszy niż ziarenko piasku i gdybyś była w stanie go zobaczyć z zewnątrz tak właśnie by wyglądał. Kiedy przeszliśmy przez bramę, zostaliśmy zmniejszeni i dzięki temu wszystko wydaje się mieć rzeczywiste rozmiary. Dodatkowo znaleźliśmy się w bańce czasoprzestrzennej, którą napędza nasza obecność tutaj. Jeśli nikogo tu nie ma kołowrotek nie istnieje. Niesamowite prawda?
-Ale przecież wszystko tutaj wydaje się płaskie, nie wygląda to tak jakbyśmy znaleźli się w kole. Jak to jest możliwe?! - widział jak bardzo ekscytuje ją ta historia, jak bardzo pragnęła wiedzy. Był w stanie stwierdzić, że ma w sobie większą ciekawość świata niż sama Wiedza. Miłość była naprawdę nieprzewidywalna.
-To jest najlepsza część tej iluzji. Nie bez powodu Czas nazwał tą iluzję kołowrotkiem. Z naszej perspektywy to my poruszamy się po bibliotece, kiedy tak naprawdę to ona porusza się pod nami. My tak naprawdę stoimy w miejscu, to dlatego nie jesteś w stanie zobaczyć żadnej krzywizny, bo to nie ty kręcisz się w kołowrotku, tylko kołowrotek kręci się pod tobą. Dzięki tej budowie możliwe jest łatwe napędzanie struktur - pokiwała powoli głową rozglądając się po sektorze, jakby próbowała to sobie zobrazować.
-Naprawdę to jest tak niesamowite! Niejednego śmiertelnika rozbolałaby głowa! - uśmiechała się patrząc dookoła - Dobrze, że ja już nie jestem śmiertelnikiem, inaczej musiałbyś mnie stąd wynosić! - zaśmiała się w głos z własnego żartu. Była jak promień słońca, ciepły i stały, który przyjemnie ogrzewał go wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebował. Tak jak teraz.
W końcu zwolnił kroku i stanęli przed rzędem odróżniających się białych regałów ze złotymi akcentami. To tu zaczynały się niezliczone księgi dotyczące czasu w Świecie Ziemskim. Było ich tak wiele, że regały ciągnęły się aż do sufitu, a ich półki były wypełnione po brzegi. Wydawało się, że nie ma już miejsca na nowe księgi. Spojrzał na pierwszy lepszy regał i odwrócił się do Miłości
-Im wcześniej zaczniemy tym szybciej skończymy. Ja zacznę tutaj, a ty idź na druga stronę dobrze? W ten sposób będziemy najbardziej efektywni - kiwała głową patrząc na jego włosy, co jawnie zignorował - Jak na razie szukaj ksiąg dotyczących osadzenia człowieka w linii czasowej, może czegoś na temat samych torów Czasu. Potrzebujemy wszelkich wskazówek.
-Dobrze Losie, przyniosę do ciebie wszystkie książki, które zdołam znaleźć i unieść - zachichotała. On tylko powoli wygiął wargi w pół uśmiechu. Pomrugał powoli oczami i kiwnął głową w jej stronę, dając jej sygnał, że może zaczynać. Sam odwrócił się napięcie i uczynił to samo.
Jego oczy same się zamykały, kiedy patrzył na pergamin zapisany po łacinie, dotyczący Czasu osadzonego w życiu śmiertelnika. Niestety nie chodziło o to jak przywrócić cel, a raczej o to w jaki sposób moc Czasu ustala predyspozycje do uzyskania dłuższego życia przez człowieka.
Mimo to dalej patrzył na pergamin z nadzieją, że w końcu objawi mu on odpowiedź, której poszukuje. Jak do cholery ma przywrócić przyszłość jego małego Następcy?!
Miłość siedziała obok niego na drewnianej podłodze, zawzięcie kartkując księgę zapisaną runami nordyckimi. Traktowała ona o przewidywaniu i ustalaniu przyszłości, co oczywiście nie miało szansy rozwiązać jego problemu, ale doceniał to jak bardzo jego przyjaciółka stara się mu pomóc, nawet jeśli te próby spełzały na niczym. Otaczały ich coraz większe stosy ksiąg i kartek, a ich zapach na stałe przylgnął do jego skóry, wżerając się w nią jak kwas.
Patrzył na strony widząc jak litery powoli zaczynają skakać po papierze, zostawiając po sobie ciemne plamy. Miał wrażenie, że odbierają mu wzrok.
Szelest kartek sprawił, że podskoczył w miejscu, patrząc z niepokojem na Miłość, która już nie kartkowała runicznego tomiska, tylko czytała zapisany kursywą pergamin. Chyba trochę przysnął, a Miłość musiała strącić kartki ze stosu za nią co go obudziło. Jednak kobieta nie wydawała się tym przejmować, zbyt skupiona na czytaniu tekstu.
Zaciekawiony przesunął się bliżej niej stykając ich boki ze sobą, czytając jej przez ramię. Poczuł lekki dreszcz pod skórą, kiedy kilka niesfornych włosów kobiety połaskotało go po policzkach. Oparł się brodą o jej ramię czytając zawijasy na papierze. Miłość nie odwróciła się w jego stronę dalej skupiona na tekście. Podkuliła nogi pod siebie poprawiając się na podłodze, kiedy jej oczy natrafiły na ciekawy zwrot. Przeczytała go kilka razy dla upewnienia się, że dobrze tłumaczy z języka elfów jednak dalej wydawało się, że w tekście pojawia się zdanie o Przeznaczeniu powiązanym z Czasem. „Głębina z prochem odmierzającym sekundy i refleksy białej szaty tańczące wokoło niej tworzą bieg historii tej". Oczywiście elfy na swój oryginalny sposób zakamuflowały znaczenie tych słów, jednak ona jako członkini Wyroczni Świata była w stanie je rozszyfrować. Przeznaczenie ma ważny wpływ na tor czasu śmiertelnika. Jęknęła z frustracji. To już wiedziała. Ale o co chodziło z głębiną?
Z zamyślenia wyrwał ją cichy oddech rozbrzmiewający tuż obok jej ucha. Zaskoczona przekręciła głowę w prawo patrząc na śpiący na niej Los. Jego cienie pod oczami stały się bardziej widoczne w efekcie tych kilku godzin jakie spędzili na poszukiwaniu ochrony dla jego Następcy. Włosy miał w nieładzie i zamiast ładnych fal na jego głowie obecnie znajdowało się raczej wielkie gniazdo dla ptaków. Gdzieś na podłodze leżał jego ukochany frak, pozostawiając mężczyznę w samej koszuli.
Jego oddech wachlował jej policzki, które w sekundę pokryły się delikatnym rumieńcem, którego tym razem nie miała przed kim ukrywać. Był tak zmęczony, w jej opinii zdecydowanie się przepracowywał. Jej usta naznaczył czuły uśmiech, kiedy Los westchnął przez sen zsuwając się powoli z jej ramienia w stronę jej ud. Pomogła jego głowie spocząć na jej sukni i pogładziła go przy okazji po włosach rozprostowując niesforne loczki. Zakręcała je między palcami obserwując jak wzdycha przez sen. Wyglądał wtedy jak małe dziecko.
Miłość nie wiedziała wtedy, że nowy pączek zaczął właśnie wyrastać w jej pięknym ogrodzie pełnym róż. Pączek pięknego kwiatu, który nie powinien się tam pojawiać. A szczególnie nie pod szklaną osłoną pokrowca, który chronił małą roślinkę przed zniszczeniem. Miłość jeszcze tego nie wiedziała i nie miała się dowiedzieć, że kwiat ten będzie jej największą klątwą i zarazem jej największym skarbem.
***
Obudził się, kiedy pierwsze promienie słońca wpadły wprost przez okno na jego twarz. Przekręcił się na swoim posłaniu, zaskoczony tym jak przyjemnie tym razem mu się spało. Odłamy Wyroczni Świata raczej sporadycznie potrzebowały snu, jedynie po tym jak wykorzystały dość znaczną ilość swojej mocy, co on zdecydowanie zrobił. Nie pamiętał jednak, żeby się kładł...Pamiętał jedynie przebłysk biblioteki i tekstu w elfim języku, a później nic więcej. Pamiętał też Miłość, siedzącą obok niego na podłodze, przeglądającą zwoje z różnorakimi zapiskami. To ona musiała przenieść go do jego kwater, w których teraz się znajdował. Zanotował, że musi jej za to podziękować, w końcu nie pozwoliła mu spać na zimnej podłodze w bibliotece. Czuł się zdecydowanie lepiej, a obecne poprzedniego dnia zmęczenie niemal całkowicie zniknęło. Wstał z łóżka rozglądając się po pokoju, zawalonym książkami i papierami, szukając pośród nich swojego ulubionego fraka ze srebrnymi zdobieniami.
Przejrzał również pobieżnie najnowsze raporty, wysłane przez Czas dotyczące poziomu stabilności Świata Ziemskiego. Jego brat, kiedy on spał, na pewno nie próżnował, bo w opisie zawierało się wszystko co było najważniejsze dla sprawy, czego można oczekiwać po rozwoju sytuacji, dane z włókien czasoprzestrzeni, najnowsze zaktualizowane informacje odnośnie Przyszłości i tego jak rozwija się sytuacja. W samym zapisie zauważył również dopisaną w pośpiechu notatkę od Czasu, życzącej mu powodzenia w poszukiwaniach. Przeanalizował dane, stwierdzając, że sytuacja nie idzie w dobrą stronę, a on sam na pewno powinien pośpieszyć się z wynalezieniem ochrony dla jego Następcy. Harry przypomniał sobie w głowie. Ma na imię Harry.
Westchnął głośno, odkładając pergamin. Czekał go kolejny pracowity dzień. Zapiął do końca guziki koszuli i nałożył na to swój frak znaleziony wcześniej na krześle i skierował się do wyjścia, jednak jego wzrok przykuła inna kartka, której wcześniej nie zauważył. Rozpoznał pismo Miłości i od razu zaciekawiony przeczytał krótką notkę
Kochany Losie,
Myślę, że znalazłam coś co może ci się przydać w budowie ochrony dla małego Harry'ego. W zapiskach elfów znalazłam wzmiankę o tym, że Przeznaczenie ma ważny wpływ na tor czasu śmiertelnika. Chodzi mi tutaj konkretnie o zdanie „Głębina z prochem odmierzającym sekundy i refleksy białej szaty tańczące wokoło niej tworzą bieg historii tej". Wiem, że pewnie to już wiedziałeś, ale dalej nie mogę rozszyfrować tej głębiny. Nie wiem o co z nią chodzi, ale myślę, że to jest ważna wskazówka. Postaram się ją dla ciebie rozwikłać. Będę na ciebie czekać w sektorze Mechanizmów Działania Świata. Nie śpiesz się i wypocznij.
Twoja Miłość
Przebiegł szybko wzrokiem po tekście, marszcząc przy tym brwi. Zdecydował, że równie dobrze może od razu dołączyć do Miłości w Wiedzy Ogólnej, przecież bez niego nie wejdzie do sektora Czasu. Odłożył liścik tam, gdzie go znalazł i pośpiesznie wyszedł ze swoich komnat.
Znalazł się na pogrążonym w półmroku korytarzu, który oświetlały jedynie latarnie zawieszone na murowanych ścianach, co nadawało pomieszczeniu barokowego klimatu, który Los osobiście bardzo cenił. Był zarówno fanem idei jakie ta epoka niosła ze sobą odnoszących się do rozumu jak i mrocznego, ciężkiego klimatu jaki panował wtedy w sztuce śmiertelników. To właśnie przy jego kwaterach znajdował się jego ulubiony obraz tej epoki należący do Petera Paula Rubensa noszący tytuł „Meduza". Omiótł obraz wzrokiem jednak nie poświęcił mu czasu na refleksję, tak jak miał w zwyczaju. Miał ważniejsze sprawy na głowie.
Skierował swoje kroki w stronę Wiedzy Ogólnej, mając nadzieje, że tym razem jego poszukiwania przyniosą jakiś większy sukces i wskażą mu rozwiązanie problemu. Chociażby poszlakę, wskazówkę, w którą stronę powinien się udać. Jego szybkie kroki odbijały się echem od ścian opływających w przeróżne obrazy i malowidła. Zarówno on jak i jego bracia i siostry byli fanami sztuki ziemskiej, było w niej coś magicznego, nieuchwytnego co zachwycało i skłaniało do refleksji nawet ich stojących ponad sztuką. W rezydencji niemal każda ściana wyglądała jak mała galeria, przez ilość dzieł jakie się na nich znajdowały i Los osobiście lubił je wszystkie oglądać mimo tego, że większość znał już prawie w najdrobniejszych szczegółach. Minął „Szał uniesień" poznając, że jest już niedaleko Wiedzy Ogólnej.
Skręcił w lewo i omal nie zderzył się z Czasem idącym w szybkim tempie w jego stronę. Zaskoczony odsunął się w tył i ze słabym uśmiechem przywitał swojego brata.
-Przejrzałem twój raport, bracie. Sytuacja jest dosyć napięta nie uważasz? - zaczął rozmowę Los patrząc w błękitno-srebrne oczy Czasu.
- Ah dziękuję, że znalazłeś na to chwilę Losie. Wiem, że teraz nie dysponujesz zbyt wieloma momentami na zadbanie o sprawy Wyroczni, oddając wszystko w ręce twojej mocy - przemilczał fakt, że przeanalizował dane pobieżnie, podczas ubierania się - Cóż wczoraj poprosiłem Teraźniejszość o sporządzenie tego raportu po spotkaniu. Opowiedziała mi, że sytuacja nie ma się najlepiej co pewnie sam zauważyłeś. Struktury bez płynącej w nim mocy zaczynają bardzo szybko wysychać i kruszyć się, martwię się, ile jeszcze zdołają wytrzymać. Postaram się je podtrzymywać tak długo jak tylko mogę, jednak obawiam się, że tak naprawdę w każdej chwili może dojść do nieodwracalnego uszkodzenia. Już nawet nie mówiąc o anomaliach jakie mogą występować, kiedy wznowimy przepływ energii. Rozmawiałem też z Przyszłością i niestety Losie, jej obrazy powoli się zacierają, a ona sama powoli zanika...Nie chce ci tego mówić, ale nie pozostało ci wiele czasu - w innych okolicznościach Los pewnie prychnąłby na wydźwięk tego zdania z ust samego Czasu, jednak teraz nie było mu do śmiechu. Pokiwał znacząco głową, marszcząc brwi. Rzeczywiście miał bardzo mało czasu. Mniej niż zakładał.
- Jak ci idzie poszukiwanie rozwiązania Losie? Widziałem, że odwiedziłeś mój sektor w Wiedzy Ogólnej z naszą drogą Miłością - głos jego brata znowu przerwał cisze między nimi. Ponownie pokiwał głową.
-Tak, to prawda. Niestety drogi Czasie, skłamałbym gdybym powiedział, że wszystko idzie po mojej myśli. Raczej skłaniałbym się do stwierdzenia, że nie wiem od czego tak właściwie powinienem zacząć. Twoje regały ciągnął się w nieskończoność! Dodatkowo nawet nie wiem czy ochrona jaką, nawet nie wiem czy, stworzę wytrzyma! - frustracja przybarwiła jego ton głosu. Poza wskazówką, która podsunęła mu Miłość nie miał wiele rzeczy, których mógłby się złapać. Czas spojrzał na niego tajemniczo, po czym przybliżył się do jego ucha i cicho wyszeptał:
- Kochany bracie, według mnie musisz szukać głęboko, wręcz na dnie, daleko pod linią horyzontu - cholerna głębina. To samo przekazała mu Miłość w swoim liście - To tam kryje się odpowiedź na twoje pytania - Los wiedział, że Czas nie może dać mu jaśniejszej odpowiedzi. Nie mógł mu w żaden sposób pomóc, jako że to Los został przydzielony do odnalezienia ochrony poprzez głosowanie, on jeden, a jego brat jako bezstronny obserwator nie miał takiej mocy, żeby mu podpowiedzieć. W odróżnieniu od Miłości, Czas nie głosował. Losowi i tak wydawało się, że Czas powiedział mu więcej niż mógł.
- Dziękuję Czasie, wiem, że wiele teraz zaryzykowałeś - Czas pokiwał głową odsuwając się od niego - Naprawdę to doceniam. Jednak to mi w żaden sposób nie pomoże, już wczoraj odkryliśmy znaczenie jakie ma głębina. Jednak co ona oznacza? Wiem o jak dużo proszę Czasie, ale bez twojej wskazówki mogę pożegnać się z moim Następcą - całe ciało mrowiło go od stresu i mocy Ostateczności, która z pewnością właśnie nadzorowała czy Czas nie łamie zasad głosowania. Jego brat też to wyczuł, jednak mimo tego otworzył usta, aby się odezwać. Obserwował jak zmarszczki na twarzy Czasu wyostrzają się, kiedy walczył z zaklęciem. Zapobiegawczo przybliżył się do brata, kładąc ręce na jego ramionach. Czuł jak jego moc delikatnie przepływa do ciała Czasu, aby go wzmocnić. Oddech mężczyzny przed nim stał się świszczący, czuł jak moc Ostateczności ściska ich oboje. Na twarzy jego brata odbijało się zmęczenie i ból. Już miał powiedzieć Czasowi by nie walczył i odpuścił, kiedy usłyszał bardzo cichy szept rozbrzmiewający tuż przy uchu.
- Coś stałego - nie odczuł żadnej reakcji ze strony Ostateczności co oznaczało, że nie jest to bezpośrednie znaczenie, jednak na tyle znaczące, żeby Czas musiał walczyć by mu to powiedzieć. Coś stałego. Głębina oznaczała coś stałego. W przypływie chwili objął swojego brata, pozwalając by jego moc delikatnie wypełniła luki jakie pozostały po walce z Ostatecznością.
-Dziękuję Czasie, naprawdę nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć - wyszeptał w jego stronę.
-Jedną rzecz Losie, zrób dla mnie tylko jedną rzecz - odsunął się od brata patrząc na jego twarz, która wyglądała na dużo spokojniejszą - Znajdź rozwiązanie i uratuj to dziecko od Śmierci, zasługujesz na to by w końcu odpocząć. On zasługuje, żeby mieć przyszłość.
Pokiwał głową zdeterminowany do tego, żeby tak właśnie się stało. Ponownie przytulił swojego brata jednak tym razem szybko się odsunął. To było zdecydowanie było za dużo bliskości, której nie znosił.
-Tak zrobię Czasie. Obiecuję, że dam z siebie wszystko.
-Wierzę w ciebie Losie - napawało go to dumą, że jego starszy brat w niego wierzył. Pokiwał głową i już miał się z nim pożegnać i udać się do Wiedzy Ogólnej, kiedy głos Czasu zatrzymał go w miejscu - Ah i Losie. Jeszcze jedno. Przekaż Miłości moje gratulacje - Los zmarszczył brwi, patrząc na tajemniczy uśmiech jego brata, który na pewno nie oznaczał niczego dobrego - Odwiedziłem dziś jej ogród. Zauważyłem, że pojawił się w nim naprawdę piękny pączek. Prawdziwie zjawiskowy. Na pewno musi być z niego dumna - Los był bardziej niż zdziwiony. Od kiedy Czas interesuje się Ogrodem Róż Miłości? Zmarszczył brwi jednak mimo tego pokiwał głową.
- Dobrze Czasie tak zrobię? - starał się by nie zabrzmiało to jak pytanie jednak nie udało mu się. Mimo tego nie otrzymał już żadnych wyjaśnień. Jego brat pożegnał się z nim i odszedł w stronę, w którą wcześniej zmierzał, zostawiając go samego z niedopowiedzeniami. Czas naprawdę uwielbiał wszystko mu komplikować. Po chwili i on odszedł w stronę Wiedzy Ogólnej stwierdzając, że później spyta Miłość o jej nowy nabytek. Teraz nie było to najważniejsze. Teraz liczył się tylko Harry.
***
-Dzień dobry Wiedzo. Jak się masz? - jego głos odbił się delikatnym echem. Drzwi Wiedzy Ogólnej zamknęły się za nim niemal bezszelestnie, kiedy podszedł do kontuaru, za którym siedziała zjawa. Była naprawdę miła, chociaż dosyć wścibska, a po za tym uwielbiała debatować z każdym kto tylko stanął jej na drodze, co niesamowicie go irytowało. Jednak pomimo tego Los nigdy nie miał nic przeciwko niej, była dla niego neutralna i uważał, że te uczucia były jak najbardziej odwzajemnione.
-Dzień dobry Losie. Dziękuję, że pytasz dziś jest naprawdę dobry dzień. Szykuje się jakieś wielkie odkrycie czuję to! - poprawiła swoje ciemne loki zgarniając je na plecy - Co dzisiaj cię do mnie sprowadza?
-Oh to bardzo oczywiste nie uważasz? - podniósł jedną ze swoich brwi patrząc na kobietę.
-Obawiam się, że tak Losie. Przykro mi, że znalazłeś się w takim położeniu.
-Dziękuję Wiedzo, naprawdę to doceniam - mówił szczerze - Mogłabyś mi powiedzieć, gdzie udała się Miłość? Umówiłem się z nią w sektorze Mechanizmów Działanie Świata, jednak wątpię, aby rzeczywiście tam była. Znasz ją pewnie już odwiedziła trzynaście innych sektorów.
-Oh nie ma problemu Losie - Wiedza zakręciła palcem w powietrzu wysyłając małą wiązkę światła ku sufitowi. Jednak zamiast się z nim zderzyć poleciała ona ponad regałami w głąb biblioteki. Minęła dłuższa chwila zanim wiązka wróciła zaplatając się z powrotem na palcu Wiedzy w złoty pierścień - Miałeś rację, jest w twoim sektorze, przy regale z mechanizmami działania twojej mocy.
-Oh dobrze, dziękuję Wiedzo - dlaczego Miłość czytała o mechanizmach działania jego mocy? Chciała coś sprawdzić? A może już coś znalazła i chce to potwierdzić? Po prostu ci pomaga, zapomniałeś? Tak. Zdecydowanie tak było. Próbował się dopatrzeć dziury w całym.
W szybkim tempie przemierzył dobrze znaną sobie drogę do jego sektora. Przeszedł przez swoje bramy i już po chwili mógł obserwować Miłość siedzącą w jednym z foteli, które tam wstawił. Miała na sobie kolejną długą, balową suknię tym razem zdecydowanie ciemniejszą w kolorze wina. Kartkowała właśnie księgę o działaniach jego mocy w Świecie Ziemskim z zainteresowaniem wypisanym na twarzy. Poprawiła się na fotelu podkulając pod siebie nogi przez co Los schował się bardziej za regałem, rozmyślając. Czy jego moc w Świecie Ziemskim była powiązana z tym co oznacza głębina? Zdecydowanie nie. Więc co ona tak właściwie robiła? Obserwował jak jej palce sunął po papierze pochłaniając tekst księgi. Była tak zafascynowana, że żal mu było jej przeszkadzać jednak nie mógł dłużej zwlekać.
Wyszedł zza regału obserwując jak kobieta nagle podnosi głowę patrząc wprost na niego. Niemal natychmiast jej twarz przyozdobił szczery uśmiech, kiedy położyła książkę na stoliku i wstała z fotela.
-Cześć Losie! W końcu jesteś, już zaczynałam się nudzić - podeszła do niego i szybko przytuliła na powitanie co odwzajemnił. Również się uśmiechnął odsuwając się od zjawy.
-Tak pewnie się trochę naczekałaś co? - pokiwała głową ze śmiechem
-Tylko odrobinę, nie martw się. Mam nadzieję, że w końcu odpocząłeś tak jak należy - jak zawsze się o niego martwiła
-Spokojnie, jestem gotowy na nasze poszukiwania. A tak właściwie co robisz w moim sektorze? - nie mógł się powstrzymać od zadania tego pytania. Musiał wiedzieć. Najwyraźniej zamieniał się we wścibską Wiedzę.
-Czytałam o twojej mocy, chciałam znaleźć coś co pomogło by nam zrozumieć czemu nigdy nie miałeś Następcy i czemu teraz go masz - już otwierał usta by zadać kolejne pytanie jednak ubiegła go - Zanim spytasz nic z tego. Nic nie znalazłam - nagle jej twarz rozświetlił chytry uśmiech - Ale zamiast tego dowiedziałam się sporo o tobie! Nie wiedziałam, że ukazujesz się ludziom pod postacią białego motyla - Los patrzył jak jej oczy błyszczą od rozbawienia. Zmarszczył brwi.
-To przecież nic śmiesznego Miłości. Z czego się tak śmiejesz? - jej śmiech zagłuszył jego słowa. Patrzył jak jej oczy delikatnie zachodzą łzami, a policzki robią się czerwone.
-Nic...Po prostu...Wyobraziłam sobie ciebie z białymi skrzydłami! Byłbyś najpiękniejszą wróżką jaką w życiu spotkałam! - dalej się śmiała, kiedy on skrzywił się na to wyobrażenie. Był Przepotężnym Losem, a nie wróżką! Jego mina musiała jeszcze bardziej ją rozbawić, bo jej śmiech przybrał na sile - Naprawdę...byłbyś piękny! Losowróżka! - ledwo zdołał rozszyfrować co mówiła.
-O nie, Miłości! Miarka się przebrała! Chodź tu! - chciał ją złapać, jednak kobieta już biegła przed siebie dalej chichocząc. Jedyne czego nie przewidziała to to, że był od niej zdecydowanie szybszy. Niemal bez wysiłku dogonił ją i już po chwili Miłość piszczała jak oszalała, kiedy uniósł ją w powietrze za biodra, kręcąc się z nią wokoło własnej osi. Jej śmiech był bardzo zaraźliwy i już po chwili on też nie wytrzymał, śmiejąc się razem z nią. Musieli wyglądać jak dwójka wariatów w amoku jednak w tamtym momencie Los nie patrzył na to. Był po prostu szczęśliwy.
Chwilę później postawił ją na ziemi ocierając łzy ze swoich policzków. Na chwilę zapomniał po co tak właściwie się tutaj udali. Jego towarzyszka również powoli łapała oddech, patrząc na niego z iskierkami w oczach.
-Jesteś moją ulubioną Losowróżką - powiedziała do niego. Zamiast od razu jej odpowiedzieć poprawił jeden z jej jasnych loków, który opadł jej na twarz.
-Naprawdę cię kiedyś zabiję - stwierdził z uśmiechem - Zmieniając temat. Czas dał mi dzisiaj ważną wskazówkę - atmosfera od razu stężała. Miłość wyczekująco postukała obcasem o ziemię.
- Głębina jest powiązana z czymś stałym - i kiedy wypowiedział te słowa na głos nagle zrozumiał. Jego oczy delikatnie się rozszerzyły, kiedy w końcu połączył elementy układanki w jedną całość. Przed oczami stanął mu obraz jego brata, który objaśniał mu jaką rolę odgrywa cel w życiu śmiertelnika. Jak mógł tego od razu nie zrozumieć?
-O co chodzi Losie? Co się stało? Tak nagle zamilkłeś - Miłość patrzyła na niego z troską.
-Kotwica - powiedział tylko - Głębina to kotwica.