Odłam Losu |Harry Potter|

Harry Potter - J. K. Rowling
F/M
M/M
G
Odłam Losu |Harry Potter|
Summary
"... Los pisze scenariusze krwią śmiertelników, by zaspokoić chore żądze Śmierci tańczącej z Życiem w mrocznym tańcu, pomiędzy którym zawieruszyła się drobna dusza... " ~Zupełnie inna historia Harry'ego Pottera, niezgodna z kanonem poza głównymi postaciami, wolno pisana~Praca przenoszona z wattpada, zachęcam do odnalezienia jej na tamtej platformie, pojawia się tam dużo bardziej regularnie i to tam wrzucam ważne informacje dotyczące rozdziałów. Znajdziecie ją pod tym samym tytułem <33
All Chapters Forward

|3|

Sala bankietowa od zawsze kojarzyła mu się jedynie z ważnymi spotkaniami, rozmowami i ustaleniami. Na przestrzeni wieków mimo tego, że od zawsze była piękna jasna i przestronna straciła dla niego swoją magię i urok. Stała się kolejnym zwykłym miejscem, w którym musi zachowywać powagę, siedzieć prosto, słuchać raportów i podejmować decyzje. Nie zliczy, ile razy siedział zapatrzony w okno pragnąc wrócić do swojej komnaty, kiedy w tle rozmawiano o śmiertelnikach i ich błędach i problemach. Zawsze pragnął wtedy jedynie uciec i zakopać się w stosach papierów i książek.
Uczucie ucieczki pojawiło się również i teraz, kiedy pomieszczenie przeszła fala zdumionych okrzyków na wieść o jego Następcy. Następca. Jak dziwnie brzmi to w jego ustach. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek to określenie będzie mógł przypisać do siebie i swojej mocy. Oczywiście wielokrotnie witał nowe pokolenia Odłamów Wyroczni Świata i żegnał się ze starymi, jednak mimo tego czuł, że ta wymiana nie dotyczy jego samego. Aż do teraz, do tego dnia, w którym na jego drodze stanął chłopak o oczach jak trawa w słońcu.
-Jak to możliwe? – dało się słyszeć z końca stołu. Właśnie jak to jest w ogóle możliwe? Czyż w księgach Ostateczności nie ma wyraźnego zapisu, że Wspaniała Trójka Braci Wieczności nigdy nie doczeka się odpoczynku? Widocznie nie tylko Wielka Przepowiednia została dziś złamana.
-Proszę o ciszę! – Czas po raz kolejny tego dnia musiał uspokajać zamieszanie. Niestety tym razem skutek nie był taki jakiego by oczekiwał. Wokoło wybuchały coraz to nowsze rozmowy i spekulacje jak to wszystko się stało i dlaczego w ogóle się stało. Już teraz dało się słyszeć domysły na temat słabości i niesubordynacji Losu, które tworzyły razem jazgot odbijający się echem od ścian sali. Los rozejrzał się po swoich braciach i siostrach z zaskoczeniem zauważając jak wiele par oczu patrzy właśnie na niego. Jedni z zaskoczeniem, inni z nostalgią, jeszcze inni z pocieszeniem. Wyłapał również wściekłe spojrzenie Przeznaczenia, jednak celowo ominął je wzrokiem. Wtedy zauważył Miłość, która siedziała zgarbiona na swoim krześle, patrząc na niego z czystym smutkiem zamkniętym w złotych oczach. Próbował uśmiechnąć się do niej, chcąc dodać jej otuchy, jednak w rezultacie wyszedł mu niezgrabny grymas. Zauważył jak przez jej twarz przelatuje promień rozbawienia jednak za moment już go nie było i Los nie wiedział czy rzeczywiście je zobaczył. Nie był tak biegły w czytaniu emocji jak ona.
- Czy mogę prosić o spokój?! – tym razem w pomieszczeniu zapanowała cisza. Cisza tak ciężka, że Los ponownie pomyślał o ucieczce. Atmosfera na powrót stała się napięta.
- Dziękuję. Wiem, że ta informacja jest niemałym szokiem dla was wszystkich i uwierzcie mi ja jestem równie zaskoczony co wy. Nikt nie wie jak do tego doszło, ale faktem jest, że się stało. Musimy teraz dokładnie i szczegółowo zaplanować co dalej robimy, ponieważ teraz kiedy przepowiednia została złamana Następca Losu nie posiada swojego przeznaczenia, a co za tym idzie i przyszłości. Potrzebujemy czegoś co z powrotem przywróci go na jego tor, oczywiście sprzed przepowiedni.
-Przepraszam, mogę się wtrącić? – Zdrada wstała ze swojego krzesła na końcu stołu tak by każdy mógł ją ujrzeć – Jeśli mogłabym coś zasugerować. Zdaję sobie sprawę, że dziecko to jest pozbawione celu, a sprawa jest dosyć delikatna. Jednakże, chciałbym zauważyć, że to Los jest bezpośrednio powiązany z wykolejeniem tego chłopca z jego toru czasu. Proponuje więc wyznaczyć go jako tego, który znajdzie sposób na rozwiązanie tego problemu. Wydaje mi się być to najbardziej sprawiedliwe, tym bardziej, że jest on jego Następcą – przez stół przeszła fala pomruków zgadzających się ze zjawą. Czas siedzący u szczytu stołu westchnął przeciągle. Zdrada oczywiście miała sporo racji. To Los postawił tarczę przed chłopcem, to on walczył z mocą Wielkiej Przepowiedni i to koniec końców okazał się być jego Następca. Wszystko mówiło wręcz samo za siebie.
-Z przykrością stwierdzam, że muszę się z tobą zgodzić, Zdrado – zmarszczki na jego czole stały się wyraźniejsze, kiedy intensywnie myślał nad jej słowami. Starał się znaleźć punkt zaczepienia. Coś co pozwoli Losowi uniknąć kolejnych dni ciężkiej pracy w poszukiwaniu odpowiedzi i sposobów na przywrócenie przyszłości dziecka. Coś co pozwoli jego bratu złapać oddech i zregenerować się po walce z mocą Wielkiej Przepowiedni. Coś czego niestety nie znalazł. Chwycił się więc ostatniej deski ratunku. Deski, która równie dobrze mogła być brzytwą – Jednak by ten pomysł wszedł w życie potrzebujemy głosowania – Zdrada wydawała się być zaskoczona z jaka łatwością udało jej się przepchnąć jej pomysł do głosowania. Wiedziała jednak, że równie dobrze może to być jej zguba. Nie każdy z jej braci i sióstr za nią przepadał, za co mogła winić jedynie siebie. Jednak był jeden plus. Wszystko co teraz robili, działo się w nieregulaminowym pośpiechu. Głosowanie powinno odbyć się najwcześniej za dwa dni po dogłębnym namyśle każdego odłamu, opanowaniu emocji i podejścia do sprawy z różnych perspektyw. Jednak sytuacja w jakiej się znaleźli i przeciągające się zatrzymanie Świata Ziemskiego, zmusiło ich do przyśpieszenia całego procesu. To mogło zadziałać na jej korzyść.
Czas kiwnął głową w stronę Natury, która podciągając rękawy swojej luźnej, jednak taliowanej białej sukni i machnęła dłonią w powietrzu. Przed każdym siedzącym pojawiły się mały świstek papieru ze staranie napisanymi odpowiedziami „tak" lub „nie", kałamarz z ciemnym atramentem i pióro. Czas ponownie kiwnął głową w podziękowaniu, powstrzymując długie westchnięcie. Nie tak powinno to wyglądać. Natura usiadła.
– Dobrze więc przystępujemy do głosowania. Czy to Los powinien znaleźć sposób na przywrócenie swojego Następcy na tor czasu? Proszę o zaznaczenie odpowiedzi teraz i przekazanie jej do mnie – nastąpiła cisza przerywana jedynie szybkimi odgłosami skrobania piór o papier. Po chwili kilkanaście nici pofrunęło wprost w stronę Czasu, który zgrabnie złapał je wszystkie i wprowadził wprost do swojej Wiedzy, gdzie magazynował swoje wszystkie wspomnienia. Zmarszczka na jego czole znowu się pogłębiła – Czy to już wszyscy? – kilkanaście zjaw pokiwało naraz głowami – Dobrze więc oto wynik. Po głosowaniu Wyrocznia Świata... zgodziła się na wybranie ciebie Losie jako zjawę odpowiedzialną za znalezienie rozwiązania odnośnie przyszłości twojego Następcy – Los pokiwał otępiale głową patrząc na swojego brata. Nie spodziewał się tego, że ktokolwiek zaproponuje taki pomysł, tym bardziej, że Wyrocznia go zatwierdzi. Nie wiedział od czego teraz ma zacząć i jak ma przywrócić to małe dziecko na tory czasu – Proponuję byś przedstawił nam swój pomysł najpóźniej za pięć dni. Zwołasz wtedy zebranie w tej sprawie. Czy zdołasz to zrobić w tym czasie? – Los oczywiście znowu pokiwał głową. Co innego miał zrobić? Nie mógł teraz odmówić i uciec. Głosowania były wiążące. Nie dało się uniknąć postanowienia – Jeśli nie zdołasz tego zrobić, chłopiec niestety będzie musiał zostać oddany w ręce Śmierci – ciemny welon poruszył się na jej twarzy, kiedy zjawa obróciła się w stronę Losu. On podświadomie wiedział, że za koronkowym materiałem Śmierć ukrywa właśnie najszerszy uśmiech na jaki ją stać. Nie miał zamiaru jej się poddać i oddać jej swojego Następcy.
-Czasie, a co ze Światem Ziemskim? Tak długie zatrzymanie spowoduje nieodwracalne skutki w jego strukturze. Im dłużej będziemy przeciągać zawieszenie tym większa jest szansa na występowanie anomalii – już o wiele spokojniejsza Teraźniejszość zwróciła na siebie uwagę zebranych – Przyszłość mówi, że obrazy powoli zaczynają się dla niej zacierać. To nie jest dobry objaw – miała rację. To zdecydowanie nie był dobry objaw. Teraźniejszość nie może istnieć bez Przyszłości, a Przeszłość bez Teraźniejszości. Jeśli jeden element tej układanki nagle zniknie, zniknie również Czas, a z nim cała reszta światów. Wystarczy jedno niewinne zniknięcie, a wszystko się posypie.
-Droga siostro, masz rację. Powinniśmy jak najszybciej wrócić na miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. Jednak ochrona Losu musi wtedy już działać. Nie możemy wznowić biegu wydarzeń, dopóki Następca Losu nie otrzyma na tyle silnej ochrony by po wznowieniu działania czasu nie zmienić się od razu w proch.
-Więc wszystko zależy od Losu? – Teraźniejszość spojrzała w stronę bruneta, który ze zmarszczonymi brwiami patrzył w przestrzeń zamyślony. Na dźwięk swojego imienia od razu jednak się ocknął patrząc najpierw na Czas, później na Teraźniejszość.
- Najwyraźniej – odpowiedział jej Los, wyprzedzając w tym Czas. Jego brat pokiwał tylko głową. On również był zmęczony – No dobrze więc to chyba wszystko...
-A co zrobimy z matką tego chłopca? – Śmierć nagle zwróciła na siebie całą uwagę. Od początku zebrania siedziała cicho będąc zainteresowana jedynie tą jedną kwestią. Matka Następcy Losu, która miała poświęcić się w imię miłości do swojego synka, jednak nie zginęła. Złamanie Wielkiej Przepowiedni również i ją wyłamało z toru czasu, odbierając jej ostatni cel jaki miała spełnić. Każdy zdawał się o niej zapomnieć, została przysłonięta przez zdecydowanie ważniejsze kwestie, jednak i jej sytuacja nie przedstawiała się pozytywnie.
-Ahh ta kobieta – Przeznaczenie spojrzało w stronę Śmierci tak jakby właśnie wsadziła na miejsce ostatni element jego układanki – No cóż to chyba oczywiste? To zwykła śmiertelniczka, która tak czy siak miała zginąć – większość zjaw z marszu zgodziło się z Przeznaczeniem, uznając kobietę za kolejne ziarnko piasku na wielkiej plaży świata. Jednak jedna zjawa prawie krzyknęła, gdy usłyszała nonszalancki ton Przeznaczenia, kiedy mówiło o tak ważnej kwestii jaką była śmierć.
-Oczywiste? Oczywiste?! Czy ty siebie słyszysz Przeznaczenie?! Jak możesz mówić o drogiej, kochanej Lily jak o zwykłej nic nieznaczącej istocie?! Ty potworze! – krzyk Miłości nie jednego mógł doprowadzić do zawrotów głowy. Jej policzki od razu zrobiły się rumiane, a oczy rozbłysły płonącym żarem, kiedy wstała gwałtownie od stołu patrząc wprost w oczy Przeznaczenia. Każdy wydawał się zaskoczony jej zachowaniem, kiedy z każdym słowem podchodziła coraz bliżej zjawy ubranej w jasne szaty – Jesteś zwykłą kreaturą niezdolną do jakichkolwiek emocji! Potworem! Nigdy nie zrozumiesz, jak to jest, kiedy komuś na tobie zależy, jak to jest być kochanym! Nikt nigdy nie okazał ci troski! Traktujesz tą kobietę jak jakąś lalkę! Przedmiot! Przedmiot bez żadnej wartości czy uczuć! Jesteś najgorszą zjawą jaką miałam okazję poznać! Mam nadzieję, że kiedyś za to zapłacisz! – właśnie taką Miłość Los lubił najbardziej. Żywiołową, wściekłą, pełną pasji i koloru. Uwielbiał ją taką obserwować, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. Było w niej wtedy coś magicznego, niezwykłego, przyciągającego spojrzenie i nie dającego skupić się na niczym innym. Była wtedy jak magnes.
Po tych słowach Miłość odwróciła się napięcie i dumnie wyszła z sali bankietowej stukocząc obcasami o posadzkę. Trzask zamykanych drzwi był ostatnim dźwiękiem, zanim zapanowała grobowa cisza. Wszyscy byli zszokowani tym nagłym wybuchem agresji z jej strony, tym bardziej, że na co dzień była spokojną i pogodą zjawą. Widocznie cała ta sytuacja odbiła się na niej i działała na nią negatywnie.
- A więc... - Czas odchrząknął znacząco przerywając tym samym grobową ciszę, która nastała po wyjściu białowłosej – Co do kobiety... Śmierć się nią zajmie – każdy się tego spodziewał, jednak po minionych wydarzeniach dziwne poczucie winy zdawało się obciążyć Odłamy Wyroczni Świata. Bo w istocie, kobieta była zaledwie ziarnkiem pisaku, nic nieznaczącym podmuchem wiatru, jednak dalej pozostawała człowiekiem. Człowiekiem, który jak powiedziała Miłość ma uczucia, ktoś o niego się troszczy.
Jedynie Śmierć uradowana pokiwała ochoczo głową na znak zgody, nie mogąc się doczekać rozwiązania całej tej sytuacji. Przy okazji zanuciła pod nosem tylko sobie znaną melodię, machając palcem w jej rytm. Zachowała się przy tym jak mała dziewczynka, co niezmiernie zirytowało Los. Zmarszczył na nią brwi, jednak końcowo odwrócił wzrok, odpuszczając sobie zbędną dyskusję. Teraz ważniejszy był jego Następca.
-Dobrze więc to chyba wszystko co wymagało omówienia. Mam nadzieję zobaczyć się z wami wszystkim prędzej niż później. Losie wszystko jest teraz w twoich rękach – ton Czasu przybrał ciepłą barwę, dodając mu otuchy i dając nadzieję na powodzenie. Przyjął go do siebie i pozwolił by ciepło rozeszło się po jego ciele – Spotkanie Kryzysowe uważam za zamknięte. A i Teraźniejszości zostań jeszcze na chwilkę. Potrzebuję coś z tobą omówić – po tych słowach wszystkie zjawy zaczęły teleportować się z powrotem do przerwanych wcześniej zajęć. Los postanowił, że lepiej od razu zacząć poszukiwania odpowiedniego...czegoś co pomoże mu przywrócić jego Następcę na linię czasu. Otworzył swój portal, który błysnął oślepiającym ciemno zielono białym blaskiem. Przeszedł przez niego wpadając w wir światła.
***
Czas płynął mu niebywale wolno, kiedy przemierzał rzędy z regałami w Wiedzy Ogólnej, marząc już tylko o tym by ten dzień się już skończył. Szurał butami po drewnianej podłodze, wodząc zmęczonym wzrokiem po półce w sektorze Wiedzy Magicznej, powoli odczytując zapisane na złoto tytuły opasłych tomów, szukając odpowiedniej pozycji, która zdradziłaby mu coś więcej o najlepszym sposobie ochrony. Jak na razie z marnym skutkiem. Wiedza Ogólna była ogromnym składowiskiem książek uzbrojonych we wszystkie informacje o świecie, poukładanych w sektorach. Każdy z nich należał do innego odłamu Wyroczni Świata, a wszystkie regały ciągnęły się aż do wysokiego sufitu, zdobionego przez płaskorzeźby. Szukanie w tej ogromnej bibliotece takich informacji było wystarczająco ciężkie, a znalezienie ich graniczyło z cudem, dlatego widmo już kilka razy zgłaszało pomysł unowocześnienia lekko Wiedzy Ogólnej, jednak zawsze przysłaniało go jakieś inne wydarzenie.
Los westchnął głośno, patrząc w górę. W takim tempie nie wyrobi się przed Śmiercią, która tylko czekała na moment, w którym on się podda. Chociaż wydawała się miłą zjawą o trochę wybuchowym podłożu, naprawdę była mroczną, sadystyczną i szaloną postacią niczym z powieści o najgorszych mordercach. Zawsze wyglądała przerażająco, jak duch bez żadnego oblicza. Tylko raz widział jak zdjęła swój zwyczajowy welon, ukazując swoją bladą twarz. Było to tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej, na harmonogramowym zebraniu Wyroczni Świata. W momencie najkrwawszych walk zdjęła swój welon i ułożyła go przed sobą na stole patrząc z radością i szaleństwem w czarnych jak smoła oczach na ostatnie chwile życia setek tysięcy ludzi. Wtedy uświadomił sobie, że ma do czynienia z najbardziej szalonym pokoleniem Śmierci, od czasów jej dawnej poprzedniczki, która swojego czasu zdziesiątkowała ludzkość przez jej zły humor wywołując zarazę, nazwaną później Czarną Śmiercią, według niego bardzo adekwatnie do tego czym była. Spojrzał na księgę, którą akurat miał przed oczami i przeczytał na głos jej tytuł.
-"Świat magii. Wszystkie zagrożenia i ochrona przed nimi" nie...nie ta- mamrotał pod nosem, patrząc na opasłe tomiszcze. Nie wiedział dokładnie czego miał szukać i gdzie miał tego szukać co doprowadzało go do szewskiej pasji. Jego czas mijał nieubłaganie i zanim się obejrzy Śmierć wyciągnie z jego Następcy nitkę życia. Zamyślił się, dotykając delikatnie swojego pierścienia z pięknym wygrawerowanym motylem, przekręcając go na palcu. Jego oczy zaszły szarą mgłą, gdy zanurzył się we wspomnieniach. Wydarzenia z nocy dalej błądziły po jego umyśle, przebijając się co jakiś czas przez coraz mniej wyraźny obraz biblioteki. Dalej nie docierało do niego, że ma Następcę.
Wszystko w nim się trzęsło, gdy co i raz uświadamiał sobie jak wielka odpowiedzialność na niego spadła, z momentem wyboru Ostateczności. Jego pierwszy Następca. Czuł się dziwnie myśląc o końcu swojego panowania. Oczywiście miał poczucie ulgi, od jakiegoś czasu przytłaczały go jego obowiązki, a nie był już najmłodszy. Coraz ciężej było mu przystosowywać się do nowych pokoleń śmiertelników, pędzącemu rozwojowi i technikom czy coraz to nowszym odłamom magii i jej dziedzin. Dodatkowo patrzenie na przemijanie wszystkiego, łącznie z pokoleniami innych Odłamów Wyroczni Świata, z którymi nie raz nawiązywał głębszą relację, która prędzej czy później była bezpośrednio przerywana przez Ostateczność, było szczególnym zapalnikiem zmęczenia. Czasem żywił do niej czystą nienawiść, że nigdy nie pomyślała również o nim i o jego uczuciach, chociaż znikomych to jednak istniejących, gdy zabierała mu po kolei niemal wszystko i wszystkich. Z drugiej strony jednak pragnął siedzieć na tym miejscu jeszcze chwilę dłużej by nacieszyć się rządami świata i jego szczególną potęgą. Napływała do niego dziwna nostalgia, gdy myślał o pięknej rezydencji, w której murach uczył się wszystkiego o świecie przez cały okres panowania, o zmianach jakich dokonywali wspólnie w jej wystroju, o wszystkich istotach, których życiem pokierował, o swojej Wiedzy do którego za niedługo uzyska dostęp jego Następca, o wszystkich spotkaniach, które przeżył, historie jakich się dowiedział i sam napisał. O pokoleniach, które witał i żegnał z tym samym uśmiechem odbijającym się w ich załzawionych oczach. Był jednym z Wspaniałej Trójki Braci Trwających, którzy porzucili dawno nadzieje o odpoczynku od obowiązków, był potężnym widmem, siedzącym u szczytu stołu, a teraz jego długa kadencja miała się skończyć, jak za pstryknięciem palców. Dlaczego dalej czuł, że to było za mało?
-Może ci pomóc? – usłyszał za sobą delikatny głos. Otrząsnął się z zamyślenia, wyglądając zza regału, który prawie całkowicie go zasłaniał i spojrzał w stronę wyjścia z biblioteki, dostrzegając delikatnie czerwone policzki i ciemno złote oczy Miłości. Wciąż miała na sobie balową suknię z długim tyłem w wyrazistym odcieniu czerwieni, która opadała kaskadą na podłogę za nią, odsłaniając jedynie nogi od kolan w dół. Patrzyła na niego z ciepłem, ale i pewnym rodzajem troski, gdy powoli zaczęła iść w jego stronę z miłym dla oka uśmiechem. Los zdawał sobie sprawę, że ten słodki wyraz twarzy jest pewnego rodzaju maską, ochroną przed tymi, którzy próbują ją zniszczyć, ale wiedział również, że wszystko zaraz opadnie, gdy tylko znajdą się dalej od drzwi oddzielających Wiedzę Ogólną od świata rzeczywistego i od siedzącej za stołem Wiedzy, która trzymała pewnego rodzaju pieczę nad tym miejscem. Stanęła obok niego, przypatrując się jego twarzy, a później odgarnęła kosmyk jego brązowych włosów, który opadł mu na twarz, czego nawet nie zauważył przez zmęczenie, które z każdą chwilą się pogłębiało. Spędzał z nią wiele czasu, tak naprawdę od kąt pojawiła się na miejsce poprzedniczki, z tym swoim słodkim uśmiechem, który od razu polubił, dlatego nie zdziwiło go jej zachowanie. Była najbardziej uczuciową zjawą jaką poznał i jej wybuch na Spotkaniu Kryzysowym tylko to potwierdzał.
Pokiwał otępiale głową, wracając wzrokiem do półki przed nim, jednak nie dane mu było cieszyć się spokojem, bo za chwilę poczuł nagły wybuch obcej mocy na jego łokciu. Spojrzał na Miłość, która schowała się bardziej za regałem zaciskając swoje pace na jego koszuli, przez co materiał marszczył się i szorował o jego skórę. Po chwili jednak przylgnęła do niego całym ciałem, wciskając swoją twarz w jego tors, mocno obejmując go ramionami. Usłyszał ciche chlipanie, które tłumiły włosy kobiety, więc otulił jej ciało opierając swój podbródek o jej głowę, przymykając oczy. Wiedział, że prędzej czy później przyjdzie do niego, próbując go pocieszyć, uspokoić i zapewnić, że to nic takiego. Ale cała sprawa nie wskazywała na "nic takiego". Nigdy wcześniej nie zdarzyła się sytuacja, że odłam Wyroczni obwieszczał tak wcześnie swoje rychłe odejście, do tego na Kryzysowym Spotkaniu, które miało wyjaśnić pomyłkę Wielkiej Przepowiedni, gdzie musieli stawić się wszyscy członkowie.
Zazwyczaj inni dowiadywali się tego po wyszkoleniu Następcy i dokończeniu spraw związanych z kontrolą istot, na kilka chwil przed zniknięciem, a nie na długo przed tym wydarzeniem. On był ledwie na etapie dowiedzenia się, że posiada Następcę, który dodatkowo nie miał przyszłości! Przed nim było całe jego szkolenie, które będzie dla niego bardzo trudnym okresem, pełnym wzlotów i upadków, zamykanie wszelkich spraw ziemskich oddawanie swoich ostatnich chwil dla małego chłopca by był jak najlepiej przygotowany do roli Losu. Na dodatek musi jeszcze przygotować ochronę, która umieści go z powrotem na linii czasowej, przywracając mu przyszłość i cel w życiu, który odebrał mu ten blady czarnoksiężnik, łamiąc Wielką Przepowiednię, która wydawała się nie naruszalna, tak jak jej poprzedniczki. Jeśli uda mu się znaleźć odpowiednią ochronę, dopiero wtedy będzie mógł myśleć o następnych krokach przez co cały proces wydłużał się w czasie, który uciekał w zaskakującym tempie. Każda minuta była bezcenna, a on jak do tej pory większość spędził tutaj, bezsensownie krążąc wokoło regałów ogromnego sektora Wiedzy Magicznej, zbyt zmęczony by racjonalnie myśleć.
-Obiecaj mi, że będziesz dzielna. Nie rozpaczaj po mnie Miłości, nie patrz na mojego Następcę przez pryzmat mnie, dobrze? Zaopiekuj się nim, pomóż mu, wesprzyj go, kiedy będzie ciężej. Stawaj zawsze po jego stronie- popatrzył na jej załzawione oczy, odsuwając ją na długość przedramion, czując, że na pewno spełni jego prośbę. Otarł jej łzy koniuszkami kciuków, gładząc jej zaróżowione policzki. Wiedział, że to ją uspokaja. Robił to od tak dawna, że czuł jakby było to tak łatwe jak oddychanie. 
-Losie ale jak mam dalej tu być kiedy ciebie tu...nie będzie - kolejna fala szlochu wstrząsnęła jej ciałem. Ponownie wtuliła się w jego tors, chcąc na chwilkę schronić się w jego bezpiecznych ramionach. Pozwolił jej na to, wiedział że potrzebowała tego bardziej niż on.
-Chyba będę potrzebować twojej pomocy - wyszeptał w jej włosy. Poczuł jak kiwa głową na znak zgody. Znowu się odsunęła, tym razem sama otarła własne łzy. Pociągnęła dwa razy nosem i spojrzała na niego z nowymi pokładami determinacji.
-Oczywiście, że ci pomogę Losie. Przynajmniej tyle mogę dla ciebie zrobić - w jej głosie pobrzmiewał smutek - Wiesz czego mamy szukać? – jej głos złamał się w połowie zdania, kiedy powstrzymała cichy szloch. Los udał, że tego nie wyłapał wiedząc jak bardzo kobieta stara się powstrzymać płacz.
-Czegokolwiek co wyda ci się związane z czasem, jego zatrzymaniem i przyszłością. Tak naprawdę sam nie wiem gdzie konkretnie znajdę takie informacje - przemęczenie powoli przejmowało władzę nad jego ciałem.
- Po pierwsze wydaje mi się, że jesteś w złym sektorze. Jeśli masz przywrócić małego Harry'ego na jego tor czasu musisz zacząć od sektora Czasu. Przynajmniej ja bym tak zrobiła - Harry. Więc tak miał na imię jego Następca. Nie najgorzej, bez zbędnej przesady, klasyczna prostota. Spojrzał na kobietę obok niego, która znowu udowadniała jak mądrą jest zjawą. Los nawet o tym nie pomyślał, tylko od razu po wejściu do Wiedzy Ogólnej skierował się do sektora magicznego, stwierdzając, że to najlepsze miejsce na początek. Nie potrafił już myśleć logicznie przez te cholerne zmęczenie. Nawet mu nie przeszło przez myśl by zacząć od sektora Czasu. Spojrzał na Miłość z wdzięcznością i pokiwał głową.
-Dlaczego teraz wydaje mi się to tak logiczne? - zaśmiał się, a ona razem z nim. Zaproponował jej swoje ramię, które z chęcią przyjęła. Razem wolnym krokiem udali się do sektora Czasu. Czuł się jakby właśnie udali się na spacer po bibliotece jedynie by porozmawiać, nacieszyć się swoim towarzystwem. W tym momencie w ogóle nie odczuwał presji czasu i tego jak wiele spadło nagle na jego barki. Jak bardzo chciał by była to rzeczywistość. Tak bardzo pragnął kiedyś wybrać się z nią na taki spacer. Teraz było za późno. Jego czas się kończył.
Długo zajęło im dotarcie do odpowiednich regałów. Czas ulokował swój sektor prawie na samym końcu Wiedzy Ogólnej, argumentując to wagą informacji zawartych w jego księgach. Los nie uważał, że jego brat nie miał racji, jednak przecież Czas i tak nałożył dodatkowe ochrony i bariery, które uniemożliwiały wejście tam bez jego wiedzy. Dostęp do tego sektora był ograniczony. Jedynie Czas i jego bracia mogli bez konsultacji wchodzić tam kiedy chcieli. Tylko do nich jego brat miał bezgraniczne zaufanie. Inne zjawy potrzebowały specjalnego pozwolenia od samego Czasu, który najpierw musiał poznać powód chęci odwiedzenia jego sektora. Dopiero wtedy była szansa na to by poznać tajemnicę, jaką skrywał za barierami. Stanęli przed bramą oddzielającą ich od sektora Czasu. Los popatrzył na swoją kompankę, która podziwiała wielkość i pojemność regałów. Nie miała nigdy okazji tu być i nie mogła się doczekać kiedy wejdzie do środka i przyjrzy się wszystkiemu z bliska. Było to jedno z jej małych marzeń, które Los miał okazję spełnić i zamierzał z niej skorzystać, by choć na chwilę mogła oderwać się od rzeczywistości. Wiedział jak wiele myśli potrafi kłębić się w jej głowie, szczególnie kiedy nie miała jakiegoś celu do zrealizowania lub zajęcia.
Los przyłożył swoją dłoń do specjalnie przygotowanej metalowej konstrukcji na boku bramy. Był to ich odpowiednik kluczy, jednak te nie były możliwe do ukradzenia. Mechanizm opierał się na rozpoznawaniu magii zjawy, która chciała przejść przez cokolwiek co było zamknięte. Jeśli była ona na liście dostępu wrota otwierały się bez żadnego problemu. Jeśli jednak nie, zamknięcie pozostawało nienaruszone, dodatkowo zapisując w sobie cząstkę magii osoby, która chciała dostać się do środka aby zapobiec kolejnym próbom przełamania bariery. Wokoło jego ręki pojawiła się delikatna poświata i poczuł delikatne ciepło, gdy zabezpieczenia sprawdzały jego moc. Magia rozpoznała jego sygnaturę i w końcu zabłysła złotym światłem oznaczającym udzielenie dostępu. Usłyszeli ciche kliknięcie i zamek odskoczył, a bramą stanęła przed nimi otworem, prowadząc ich do zakątka pełnego tajemnic, które już za chwilę mieli odkryć.


Forward
Sign in to leave a review.