Odłam Losu |Harry Potter|

Harry Potter - J. K. Rowling
F/M
M/M
G
Odłam Losu |Harry Potter|
Summary
"... Los pisze scenariusze krwią śmiertelników, by zaspokoić chore żądze Śmierci tańczącej z Życiem w mrocznym tańcu, pomiędzy którym zawieruszyła się drobna dusza... " ~Zupełnie inna historia Harry'ego Pottera, niezgodna z kanonem poza głównymi postaciami, wolno pisana~Praca przenoszona z wattpada, zachęcam do odnalezienia jej na tamtej platformie, pojawia się tam dużo bardziej regularnie i to tam wrzucam ważne informacje dotyczące rozdziałów. Znajdziecie ją pod tym samym tytułem <33
All Chapters Forward

|2|

Pulsująca energia bijąca od drobnego ciała chłopca otaczała go z każdej strony, zamykając go w bańce. Przetaczała się przez pokój co i raz odnajdując jego spragnione komórki, prowadziła go niczym po linie wprost do tych oczu. Czuł się jak w pułapce. Wszystkie drogi prowadziły w jedno miejsce, do jednej osoby, oświetlanej przez złoty blask pozostałości tarczy. Był jak magnes dla jego duszy, jego bezpieczna przystań na wzburzonym morzu. Zachwiał się delikatnie, gdy kolejna fala przepłynęła po jego kręgosłupie, pozostawiając po sobie gorący żar. Jego wzrok znowu zaszedł mgłą, jednak tym razem to zignorował. Pragnął go ochronić. 

Jego dwaj bracia od jakiegoś czasu nieustannie szeptali między sobą, ewidentnie o coś się kłócąc i Los zauważył jak Czas triumfalnie macha ręką w powietrzu, tworząc wokół niej srebrną nić, którą posłał w górę. Ta zniknęła tuż przed zderzeniem z sufitem, pojawiając się u tego kto miał odczytać wiadomość w niej zawartą.
-Losie - niepewny głos Czasu przeciął nagle powietrze, przerywając pełną napięcia ciszę. Jego szaro niebieskie tęczówki błądziły po jego twarzy, próbując wyłapać każdą reakcję, minimalny ruch powieki czy skrzywienie warg- Musimy zastanowić się co dalej. Trzeba zaplanować jak najszybciej nasze kolejne kroki – Czas chwycił jego ramiona delikatnie go asekurując - Powiadomiłem już naszych braci i siostry o konieczności kryzysowego zebrania, czekają na nas w The Silvmonts, Losie – niewypowiedziane pytanie czy jest w stanie iść sam zawisło nad nimi jak chmura, która na pewno nie zwiastowała nic dobrego. Była zalążkiem sztormu, który nadciągał w ich kierunku z każdej możliwej strony świata. Każdy widział jak dużo energii zabrała Losowi walka z mocą Wielkiej Przepowiedni i na dobrą sprawę musieli spodziewać się wszystkiego.
Jak się okazało Los nie dał rady iść sam, więc przetransportowali go wspartego o ramiona Przeznaczenia i Czasu na zewnątrz budynku na światło księżyca. Przechodząc przez salon Los spojrzał kątem oka na zwłoki mężczyzny, którego wcześniej obserwował. Chyba poczuł coś na kształt przygnębienia, gdy pomyślał o swoim następcy, który zmuszony będzie wychowywać się bez ojca. Zaraz jednak uświadomił sobie, że prędzej czy później musiałby opuścić rodzinę, pozostawiając wszystko za sobą na rzecz roli Losu. Pożegnania wydawały się boleć śmiertelników najbardziej. Stanęli przed domem w głuchej ciszy. Tuż za nimi podążała Śmierć, która, gdy tylko znaleźli się na otwartej przestrzeni szybko otworzyła przejście pomiędzy Doliną Godryka, a The Silvmonts Hall siedzibą Wyroczni Świata. Przeszli przez niego, pozostawiając za sobą stojący w miejscu świat.

***
- Jejku dlaczego on jest taki blady? – Miłość od razu doskoczyła do Losu, kiedy tylko znaleźli się w holu prowadzącego do sali bankietowej, w której odbywały się ich spotkania. Zjawa wydawała się szczerze zmartwiona, gdy patrzyła w czarne tęczówki Losu, które były dużo bledsze niż zazwyczaj, a przynajmniej tak jej się wydawało – Co tam się stało Czasie? Powiedz mi natychmiast! Albo ty Przeznaczenie. Co mu się stało? – jej potok słów zdawał się nie mieć końca. Nikt nie śpieszył się z wyjaśnieniami.
-Zaraz wszystkiego się dowiesz Miłości. Proszę cię idź i zajmij swoje miejsce – Czas starał się jak mógł by nie pokazać swojego zirytowania wobec niej. Była bardzo krucha jak na odłam Wyroczni Świata.
-Czasie nie możesz mówić poważnie! –jej białe loki poruszyły się wesoło, gdy pokręcił głową z niedowierzaniem –Spójrz na niego! On nawet nie może samodzielnie ustać, a co dopiero brać udział w jakimkolwiek zebraniu! To barbarzyństwo! Wnioskuję o natychmiastowe przełożenie kryzysowego zebrania! – przesadzała, ale właśnie taka była Miłość. Troskliwa i wybuchowa.
-Miłości spokojnie. Dam sobie radę –jego głos dalej był słaby, gdy spojrzał w jej ciemno złote oczy, przepełnione troską. Widział jak chciała zaprotestować jednak powstrzymał ją placem, przykładając go jej do ust.
-Może zamiast nad nim wisieć idź zajmij się swoimi kochasiami, jak oni tam mieli Leyla i Jack? – powiedziało kpiąco Przeznaczenie. Śmierć zaśmiała się głośno z jego przytyku od razu rozumiejąc, że Przeznaczenie specjalnie przekręciło imiona pary – Ach no tak zapomniałem- szydził dalej, próbując jak najbardziej zirytować postać w ciemnoczerwonej sukni balowej. Czas niemal od razu spiorunował ich spojrzeniem, gdy zauważył jak Miłość powoli odsuwa się od Losu, a w jej oczach odbija się ból i zirytowanie.
-Mają na imię Lily i James ty bezuczuciowa istoto! Jak możesz tak bardzo cieszyć się na ich tragiczną historię! Wiem, że on umarł Przeznaczenie! Widziałam jak ich róża staje się czarna w momencie jego śmierci –powiedziała z trudem przez zaciśnięte gardło –To był jeden z najgorszych widoków w moim życiu –szepnęła do siebie patrząc na Śmierć stojącą bardziej na uboczu w swoim czarnym welonie na twarzy.
-Tylko ona potrafi przejmować się tak nieistotnymi błahostkami jak imiona śmiertelników -szept Przeznaczenia nie miał być wcale dyskretny.
-Czy możemy w końcu iść na to zebranie? –zirytował się Los, pragnąc zakończyć tą dziwną dyskusje o rodzicach jego zastępcy. Dodatkowo mimowolnie chciał też oszczędzić Miłości przytyków ze strony jego brata –Wszyscy na pewno już na nas czekają.
-Tak –odpowiedział Czas, kiedy równocześnie Miłość powiedziała „Nie ma mowy". Spojrzeli na siebie i Miłość obrażona odwróciła swój wzrok, krzyżując ręce na piersi.
-Rób co chcesz Czasie, ale ja nie będę przykładać do tego ręki –powiedziała melodramatycznym głosem, starając się brzmieć poważnie.
Została zignorowana i czwórka zjaw po spojrzeniu po sobie powoli oddaliła się od niej zostawiając ja samą w holu. Chciała tam zostać z dumnie uniesioną głową jednak jej ciekawość wygrała i Miłość postanowiła pójść za nimi. Oczywiście tylko ze względu na to, że chce wiedzieć co się stało.

Sala bankietowa była jednym z najpiękniejszych pomieszczeń w całym The Silvmonts Hall, obfita w dzieła sztuki z całego świata, piękne meble rzeźbione w równie dostojnym drewnie i ogromne okna, które nadawały całemu pomieszczeniu przestronny charakter. Pod sufitem wisiały jasne żyrandole bogato obwieszone kryształowymi łezkami, które rozszczepiały światło na tysiące drobnych wiązek poruszających się wraz z powietrzem. Na środku pomieszczenia znajdował się ciemny stół z ozdobnymi nogami i bogatym wieńcem kwiatów i roślin w jego centralnym punkcie. Wokoło niego zasiadało mnóstwo zjaw, o najróżniejszym wyglądzie, które co i raz wymieniały szepty i plotki na temat obecnej sytuacji. Każda z nich zajmowała się zupełnie czymś innym w Świecie Ziemskim, dlatego wszyscy uwielbiali poznawać najnowsze nowiny. Teraz jednak żadna z nich nie wydawała się zainteresowana swoimi zajęciami, wszyscy byli zbyt poruszeni zaistniałą sytuacją. Spotkania Kryzysowe Wyroczni Świata były rzadkością, zdarzały się tylko i wyłącznie, kiedy Ostateczność a raczej jej moc wydawała nowe księgi, w której zapisany był cały sens wszystkiego. To ona podejmowała decyzje kierując całą Wyrocznią Świata, która kierowała śmiertelnikami i innymi stworzeniami. To ona stała na szczycie hierarchii. Ostatnim razem spotykali się poza harmonogramem po tym jak moc Ostateczności powołała poprzez Przeznaczenie na świat Wielką Przepowiednię, jedną z tych które są nieomylne, mają zmienić bieg ważnych wydarzeń i stanowiąc filar historii. Wszystkie zjawy zasiadające przy stole zdawały sobie sprawę, że to dziś przypadał dzień jej realizacji i podświadomie każdy z nich przeczuwał, że to nie jest przypadek. Wszystko musiało mieć ze sobą związek.
Ciche szepty i spekulacje umilkły, kiedy w pomieszczeniu pojawili się ci którzy zwołali to zebranie. Czas szedł na czele grupy w ciemnym długim fraku i wysoko uniesioną głową spoglądając z wyższością na siedzące przy stole zjawy. Był najważniejszym odłamem, bezpośrednio pod Ostatecznością, który trwał najdłużej ze wszystkich, dlatego był uznawany za swego rodzaju przywódcę, na równi z Losem i Przeznaczeniem, którzy trwali niemal tak samo długo jak Czas. Bez żadnej przerwy czy zastępcy w przeciwieństwie do innych.
Przeznaczenie odznaczało się na tle innych zjaw, ubrane w białe szaty z chropowatego materiału ze srebrnymi oczami i platynowymi włosami. Było jak duch, zawsze nieskazitelny i nieomylny, błyszcząc na tle cieni. Na jego twarzy nie odznaczało się zmęczenie, jedynie podniecenie i niezwykłe jak na nie pokłady wściekłości. To od razu przykuło uwagę członków Wyroczni Świata.
Los szedł zaraz obok niego podparty o ramię Przeznaczenia, dalej zbyt słaby by samodzielnie zachować równowagę. Ubrany w eleganckie szaty szeleszczące przy każdym jego ruchu i ciemnymi włosami wydawał się najmłodszy z nich wszystkich, bez oznak zmęczenia, tak jak w przypadku Czasu mimo jego obecnego stanu. Jego czarne oczy błądziły od punktu do punktu, szukając punktu zaczepienia. Wydawał się być zamyślony.
Za nimi podążały Śmierć w czarnej sukni podszytej koronką i welonem na twarzy i Miłość w ciemno czerwonej sukni, ciągnącej się za nią po ziemi. Stukot ich obcasów rozbrzmiewał dużo głośniej, kiedy wszyscy przy stole przypatrywali się im w napięciu i nerwowym oczekiwaniu na to co się stało.
Czas jako ostatni zajął miejsce na szczycie stołu patrząc po kolei na każdego z osobna intensywnie myśląc. Nie miał pojęcia jak powinien zacząć.
-Moi drodzy –odezwał się w końcu –Nie bez powodu was tu wszystkich zebrałem – zamyślił się przerywając – Sytuacja jest bardzo poważna i musimy podjąć odpowiednie decyzje i ustalenia zanim przejdziemy do dokończenia tego co zaczęliśmy –napięcie było niemal namacalne- Chodzi o to, że nastąpiły pewne...komplikacje, których nie mogliśmy zignorować, podczas przebiegu wydarzeń.
-Właśnie Czasie - Teraźniejszość weszła w słowo Czasowi. Powiedzieć, że była zdenerwowana to tak jakby nic nie powiedzieć. Była wściekła- Dobrze wiesz, że zatrzymywanie biegu wydarzeń w ten sposób bardzo szkodzi strukturze tego świata. Wytłumacz mi więc dlaczego do cholery zatrzymałeś całą naszą trójkę od działania! - tu wskazała na Przeszłość i Przyszłość, którzy razem tworzyli Wielką Trójkę Wieczności. Byli potężnymi zjawami, jednak ich działanie ograniczało się do monitorowania, a nie kontrolowania. Pozostawali pod władzą Czasu, który łącząc ich moce w sobie kreował czasoprzestrzenie - Nie masz takiego prawa i dobrze i tym wiesz! Co się stało i co było tak ważne, że musiałeś zatrzymać tworzenie się historii?! – Czas już otwierał usta by jej odpowiedzieć jednak ktoś go uprzedził.
-Co się stało? Co się stało?! Wielka Przepowiednia się myliła od co się stało! - Los kompletnie stracił panowanie nad sobą i swoimi nerwami. Miał dość owijania w bawełnę tak poważnych kwestii jak to miał w zwyczaju robić Czas. Wolał przedstawić sytuację jasno i klarownie by każdy zrozumiał o co mu chodzi. Jego słowa wywołały niemałe poruszenie przy stole. Podniosły się głosy, a w całej sali zapanowało nie małe zamieszanie. Wytykano mu kłamstwo. Czas próbował ze swojego miejsca uspokajać tworzące się dyskusje i pytania co dalej, jednak jego krzyki nic nie dawały, a głośne głosy ciągle rozbrzmiewały w sali bankietowej.
-Mówiłem ci już coś na ten temat Losie, zastanów się dobrze zanim zaczniesz podważać autorytet i moce któregokolwiek z nas! – Przeznaczenie przebiło się przez szum domysłów. Nie miał zamiaru znowu porzucać tej dyskusji.
-Sam dobrze widziałeś co się stało! Wiesz dobrze jak i ja, że nic nie poszło zgodnie z planem! Ten chłopiec miał zginąć. Nikt nie uratowałby go przed tym czarnoksiężnikiem! - mówił donośniej niż chwilę wcześniej.
-Drodzy bracia, proszę uspokójmy się na moment - Czas znowu przejął kontrolę nad dyskusją - Dobrze wiecie, że kłótnie w tym przypadku nie mają sensu, każda chwila się liczy. Nie marnujmy tego spotkania na wasze nieustanne kłótnie. Przypominam, że mamy dużo nierozwiązanych kwestii i Świat Ziemski stojący w miejscu.
-Los po prostu nie chce się przyznać, że mimo swojego wieku popełnia błędy godne śmiertelnika! Ty chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy co narobiłeś! – Przeznaczenie jak zawsze nie szczędziło sobie jadu w głosie. Kilka zjaw przytaknęło tym słowom patrząc z niemałym szyderstwem na Los, który próbował utrzymać swoje ciało w pionie szukając podparcia w stole. Nie spodziewał się, że jego brat użyje wobec niego takich słów, które były dla nich najgorszą obelgą. Inne zjawy jedynie obserwowały, starając się poznać dwie strony tego problemu, nie osądzając nikogo przed poznaniem wszystkich faktów.
Los spojrzał na swojego brata z niemałym gniewem, walcząc z pokusą rzucenia się na niego. Nie miał w zwyczaju rozwiązywać swoich problemów siłą, jednak w tym przypadku ta twarz wykrzywiona w szyderstwie i wyższości aż prosiła się o obicie. Przecież on tam był i widział co się stało! Z jakiego powodu nie dostrzega tego co dla Losu wydawało się tak oczywiste!
-Drodzy, nie rzucajmy oskarżeń bez poznania całej historii. Pozostawmy otwarte umysły i zachowajmy w tym wszystkim profesjonalizm. Sytuacja nie należy do przyjemnych, ale na pewno uda nam się ją pomyślnie rozwiązać – Czas zdołał przebić się przez szmer głosów, które głośno sygnalizowały zdania na temat całego zajścia. Prowadzili swój własny Sąd Ostateczny, jednak bez jakichkolwiek zasad i to właśnie najbardziej przerażało Los, który w tym wszystkim zasiadał na niechlubnym miejscu dla oskarżonych. Bał się o wyrok jaki zapadnie. – A ciebie Losie proszę o pohamowanie swoich myśli. Przypominam, że nie tolerujemy tu żadnej przemocy – powiedział to takim tonem jakby to nie Los wprowadził tą oczywistą zasadę do regulaminu, po zajściu pomiędzy Śmiercią i Życiem. Los nie był zaskoczony, że je usłyszał. Jego myśli były bardzo głośne.
W końcu w pomieszczeniu zrobiło się cicho i wszyscy z kamiennymi wyrazami twarzy wpatrywali się w trójkę braci na przedzie stołu. Wspaniała Trójka Braci Trwających w niezgodzie była rzadkim zjawiskiem, bo każdy z nich zachowywał dystans we wszystkim co robili, jednak najmłodszy z nich, Przeznaczenie, zdawało się dzisiaj nie powstrzymywać swoich emocji i uwag.
-Losie proszę więc opowiedz nam wszystkim co się wydarzyło i jak doszedłeś do wniosków, do których doszedłeś. Proszę nie pomijaj żadnego szczegółu – Czas dał wyjątkowy nacisk na słowo żadnego komunikując mu, że posiadanie przez niego Następcy ma być jawne dla innych członków. To zaskoczyło Przeznaczenie i Śmierć, którzy chociaż welon dalej zasłaniał oczy Śmierci wymienili między sobą zaskoczone spojrzenia. Nie była to standardowa procedura.
Przekręcił pierścień na swoim palcu, uspokajając oddech. Musi pozostać opanowany, jeśli chce wszystko dokładnie wytłumaczyć. Spojrzał ponownie na zdenerwowane Przeznaczenie, które wzrokiem wręcz ciskało w niego błyskawice. Czuł się jakby miał przemawiać tylko do niego.
- Dobrze więc zaczynając – Los odkaszlnął i wyprostował się na swoim miejscu – muszę wspomnieć o Wielkiej Przepowiedni stworzonej za pośrednictwem Przeznaczenia. Wszyscy wiemy, że jej moc jest ostateczna, a sama przepowiednia nigdy się nie myli, wypełniając się w stu procentach. Każdy z nas przecież pamięta Wielką Przepowiednie dotyczącą początku pierwszej wojny między mugolami. Jak wiemy wypełniła się w całości. Istnieje oczywiście wiele innych przykładów, jednak nie widzę sensu ich tu przytaczać z nazw. Znamy zasadę na jakiej to działa. Co jest w Wielkiej Przepowiedni jest ostateczne. Jednak ta konkretna przepowiednia się myliła – znowu gwar, znowu szepty, ciche zaprzeczenia i oskarżenia o kłamstwo. Zniósł je dzielnie, zerkając na Miłość, która uśmiechnęła się do niego ciepło, dodając mu otuchy. Mrugnął wolno w podziękowaniu i spojrzał po członkach Wyroczni Świata, którzy widząc jego spojrzenie przestali mówić, ograniczając się do gniewnych spojrzeń. Zatrzymał się na moment przy Przeznaczeniu, które pomimo gniewu wymalowanego na twarzy, pozostało cicho. Kontynuował – Każdy wie oczywiście jak brzmi jej treść jednak mimo tego wolałbym ją przytoczyć - każdy znał tą szczególną przepowiednię na pamięć już od dawna, była tą najważniejszą z ważnych, kończącą toczącą się od długiego czasu wojnę czarodziejów, która negatywnie wpływała na cały świat. Skutki tego konfliktu sięgały niebezpiecznie blisko Wyroczni Świata. Mogły zacząć dzielić zjawy co stawiało całą przyszłość pod znakiem zapytania. Losowi zdawało się, że w dzień jej wypełnienia szpony wojny dosięgły również i ich. Wszyscy zastygli w bezruchu, odtwarzając w głowie słowa, które Los wypowiadał na głos.
- Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana...
Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli. A narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie on miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna...
Chodź sam pozostanie, miłość matki ochroni go przed nocą
Postawi silną tarczę mocą własnych dłoni
Czarny Pan chodź spróbuje, podda się tej mocy
I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje...
Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca... - jego głoś stał się niższy gdy wypowiadał słowa przepowiedni. Czuł w całym ciele jakie te słowa mają wartość i potęgę – Wiem, że po raz kolejny to powtarzam, ale w Wielkiej Przepowiedni musiała pojawić się luka, którą wykorzystał Czarny Pan. Nie wiem jak to się stało bracia i siostry, ale ten czarnoksiężnik złamał Wielką Przepowiednię.
-Jakim cudem mu się to udało? – zapytał cicho sam siebie Czas, patrząc jak zjawy przekazują między sobą ciche szepty. Obracał w palcach swoją klepsydrę, w której pył jednak się nie poruszał tak jak zwykle, wisząc w powietrzu.
-Chłopiec, o którym mowa w przepowiedni, w momencie rozwiązania pozostał bezbronny. Tarcza, którą miało stworzyć poświęcenie jego matki, nigdy się pojawiła, ponieważ matka chłopca została obezwładniona, zanim mogła oddać swoje życie za niego. W momencie, w którym Czarny Pan przystąpił do realizacji swojego planu, nic nie chroniło tego dziecka od śmierci. Przepowiednia w tamtym momencie już nie miała mocy sprawczej, bo została złamana tak samo jak i magia jego matki. Był zupełnie bezbronny.
-Więc czemu nie pozwoliliście by chłopiec umarł? Losie z całym szacunkiem nie mów mi, że obchodzi cię zwykły śmiertelnik - Życie siedzące naprzeciwko Śmierci spojrzało na niego nieco sceptycznie. Wokoło rozbrzmiały pogardliwe prychnięcia i śmiechy. Już kiedyś znaleźli się tacy, którzy stawiali się na równi ze śmiertelnikami, uważając ich za swoich przyjaciół. Ich historia jednak nigdy nie kończyła się dobrze.
Los spojrzał na Życie z wyrzutem. Oczywiście, że ono nie mogło jeszcze wiedzieć, że ten chłopiec nie jest zwykłym śmiertelnikiem, jednak ten komentarz był według niego zupełnie zbędny. Mogło poczekać na dalszy ciąg historii.
- Po pierwsze jego śmierć zaburzyła by równowagę i Przyszłość tego świata, samo o tym wiesz – Życie wydawało się dalej nieprzekonane – Po drugie ten chłopiec... - spojrzał na Czas, który pokiwał głową, dając mu znak by kontynuował. Ponownie przekręcił na palcu pierścień, świadomy wszystkich spojrzeń kierowanych w jego stronę – ...on jest moim Następcą.

Forward
Sign in to leave a review.