
Chapter 5
Ogólna tematyka: Pijany taniec
Fandom: Harry Potter - J. K. Rowling
Para: Syriusz x Remus
--------------------------------------------------
Noc była ciepła, a w powietrzu unosił się zapach wilgotnej trawy, zmieszany z odległymi nutami muzyki, które płynęły z otwartych okien domu Potterów. Dom tętnił życiem, wypełniony śmiechem, radością i gwarem rozmów. W środku odbywała się niewielka, kameralna impreza, na którą Syriusz niechętnie dał się namówić przez Jamesa. Sam Remus wydawał się w tym momencie odrobinę bardziej entuzjastyczny niż zazwyczaj. Może to przez parę kieliszków ognistej whisky, które, choć rzadko, dziś postanowił wypić? Alkohol rozluźnił go, sprawiając, że jego zwykle powściągliwe zachowanie zmiękło, a na twarzy pojawił się swobodny uśmiech.
Syriusz, siedzący w rogu pokoju, oparty nonszalancko o ścianę, obserwował swojego partnera z lekkim rozbawieniem. Remus wyglądał na zrelaksowanego, jakby całe napięcie, które zawsze mu towarzyszyło, po prostu wyparowało. Jego ruchy były swobodniejsze, a w oczach pojawił się błysk, który Syriusz znał z tych rzadkich chwil, kiedy Remus pozwalał sobie na odrobinę beztroski.
Nagle Remus, z subtelnie chwiejnym krokiem, podszedł do Syriusza, jego ciemne, złote oczy błyszczały od alkoholu, ale i od czegoś innego – czegoś, co Syriusz uwielbiał w nim widzieć. Może to była swoboda? Może bezpośredniość? A może po prostu ta chwila szczerości, która zdarzała się tak rzadko.
– Syriuszu... – mruknął Remus, pochylając się nad nim z tajemniczym uśmiechem na ustach. – Tańczysz ze mną.
Syriusz uniósł brew, uśmiechając się kącikiem ust. Jego spojrzenie było pełne niedowierzania, ale i zabawy.
– Tańczę? Z tobą? – zapytał, a w jego głosie dało się wyczuć lekką nutę ironii. – Remusie, ty ledwo trzymasz się na nogach.
Remus zaśmiał się, a jego śmiech był dźwięczny, wolny, prawdziwy. To był ten śmiech, który Syriusz kochał najbardziej – ten, który zdarzał się tak rzadko, ale kiedy już się pojawiał, rozświetlał cały pokój.
– Właśnie dlatego powinieneś mi towarzyszyć – powiedział, chwytając Syriusza za rękę i próbując go podnieść z krzesła. – No dalej, Black, nie bądź taki sztywny.
Syriusz poczuł, jak coś mięknie w jego sercu. Uwielbiał ten obraz Remusa, kiedy ten był bardziej otwarty, bardziej bezpośredni. I, prawdę mówiąc, nigdy nie mógł mu odmówić. Zrezygnowany, ale z uśmiechem na ustach, Syriusz pozwolił Remusowi wciągnąć się na parkiet. Muzyka w tle była lekka, rytmiczna, idealna do tańca. Remus przyciągnął Syriusza bliżej, obejmując go w talii, jego ręce były pewne, choć sam się lekko chwiał.
– Moony – powiedział Syriusz cicho, patrząc w jego oczy. – Gdybym nie wiedział lepiej, pomyślałbym, że próbujesz mnie podrywać.
Remus nachylił się bliżej, jego oddech musnął szyję Syriusza.
– Może próbuję – szepnął z figlarnym uśmiechem.
Syriusz zaśmiał się cicho, a potem, ku jego zaskoczeniu, poczuł ciepło dłoni Remusa, jak ten przyciąga go jeszcze bliżej. Zdecydowanie nie spodziewał się, że Remus będzie aż tak bezpośredni, ale nie zamierzał narzekać. Przy Remusie świat wydawał się lżejszy, bardziej znośny. Ich ruchy były powolne, leniwe, a Remus mimo alkoholu poruszał się z naturalną gracją. Syriusz patrzył na jego blizny, które przebijały spod kołnierza koszuli, przypominając mu, przez co Remus przeszedł. I może właśnie dlatego tak bardzo cenił te chwile, kiedy Remus pozwalał sobie na odrobinę beztroski.
– Lubię, kiedy jesteś taki... – zaczął Syriusz, uśmiechając się lekko. – ...spontaniczny.
– Spontaniczny? – Remus zaśmiał się, pochylając głowę, by oprzeć ją na ramieniu Syriusza. – To dlatego mnie kochasz?
Syriusz zatrzymał się na chwilę, patrząc na Remusa, na jego złote oczy i uśmiech, który teraz bardziej przypominał wyraz błogiego zadowolenia. Wiedział, że Remus nie zawsze był taki – że większość czasu spędzał w cieniu, ukrywając swoje emocje pod warstwą ostrożności. Ale w tej chwili był inny. Był wolny
– To jeden z powodów – odpowiedział cicho, przesuwając palce przez jego włosy. – Ale nie jedyny.
Muzyka w tle zmieniła się, stawała się coraz wolniejsza, bardziej intymna. Remus nie przestawał go prowadzić, trzymając Syriusza blisko, a Syriusz nie mógł przestać się uśmiechać. Nieważne, ile razy widział Remusa w różnych sytuacjach – takiego Remusa, rozluźnionego, szczęśliwego, kochał najbardziej.
W końcu Remus przystanął, a jego dłoń przesunęła się z talii Syriusza na jego kark. Patrzył mu prosto w oczy, a Syriusz czuł, jak coś w nim się topi. Mimo pijanego stanu Remusa, te złote oczy były pełne szczerości.
– Cieszę się, że jesteś ze mną – powiedział Remus, jego głos był cichy, ale przepełniony uczuciem.
– Zawsze jestem z tobą, Moony – odpowiedział Syriusz równie cicho, po czym nachylił się, delikatnie stykając swoje czoło z jego. – Zawsze.
Remus tylko się uśmiechnął, opierając się na Syriuszu nieco bardziej, jakby ten dotyk wystarczył, by wszystko na świecie było w porządku. W tej chwili, w tym małym pokoju, wypełnionym muzyką i ciepłem, nie było niczego więcej, czego by potrzebowali. Byli razem, a to było wszystko, co się liczyło.