To niemożliwe

Harry Potter - J. K. Rowling
M/M
G
To niemożliwe
Summary
Salazar i Godrik są przyjaciółmi od lat, lecz od jakiegoś czasu Salazar zauważył że jego oczy szykają Godrika. Pragnie spędzać swój wolny czas z nim i irytuje się gdy jest on przerywany. Nie czuję się w ten sposób w stosunku do swoich innych przyjaciół co zaczyna go martwić. Co się z nim dzieje?
All Chapters Forward

Chapter 2

Następnego ranka budzę się przy świetle słońca, przy takich chwilach żałuję że zaczarowalem je w moich komnatach. (Mieszkam w lochach, naturalne okna są tutaj niemożliwe) Powoli wstaje z łóżka niewyspany i kieruje się w stronę szafy. Szybko wybieram jakieś ubrania (tym razem prostą ciemno-zieloną koszule, czarne spodnie i czarne otwarte szaty) i ubieram się. Po założeniu butów że smoczej skóry do kolan i uczesaniu włosów w prosty kucyk, wychodzę z komnat i idę stronę wielkiej sali.

Po drodze mijam kilku uczniów ze i ich witam. Może nie jestem najbardziej miłym profesorem (to przypada Heldze), to jestem dość lubiany lecz surowy. Uczę uczniów między innymi eliksirów, rytuałów i czarnej magii. Uważam że żadna magia nie jest ani dobra ani zła, wszystko zależy od tego jak jej używasz, dlatego podstawa czarnej magii jest obowiązkowa dla wszystkich uczniów. Z mugolami którzy chcą nas zabić jest bardzo potrzebna dla naszego bezpieczeństwa.

Wchodząc do wielkiej sali od razu mój wzrok przyciąga Godrik, dziewczyn jeszcze nie ma. Starając się nie myśleć o moich mylących uczuciach siadam obok niego przy głównym stole. -Hej, Godrik. Dobrze spałeś?-

Nakładając sobie jajecznicę i grzanki na talerz, (zazwyczaj wolę śniadania bez miesa) słucham otaczających mnie rozmów.

-Myślę, że dobrze, nasza wczorajsza wyprawa do lasu musiała mnie wykończyć bardziej niż myślałem. Tylko położyłem się i od razu zasnąłem.-

Śniadanie minęło w miłej atmosferze choć nie mogłem się powstrzymać by nie zerkać co jakiś czas w stronę rudowłosego. Nic się w nim nie zmieniło, te same włosy, te same oczy, ten sam uśmiech i ubrania. Więc co jest nie tak? Nie rozumiem tego. Dlaczego nagle czuje się przy nim inaczej?

Gdy śniadanie dobiegło końca wstaje od stołu z zielonookim i wychodzimy z sali. Mieliśmy w planach odwiedzić naszą prywatną bibliotekę, (tylko założyciele mają do niej dostep) by spróbować wynaleźć zaklęcie które pomoże bronić się przed tak zwanymi demonami. (dementorami, uważam że w tych czasach jeszcze nie zostali nazwani)

Wchodząc od razu siadamy na sofie i wyciągamy pergamin i książki. Tak przez następne kilka godzin jesteśmy zakopani w książkach, już od jakiegoś czasu nad tym pracujemy i myślimy że jesteśmy już blisko.

Gdy plecy zaczynają mnie boleć od ciągłego pochylania się, odchylam się do tyłu z bolesnym jękiem. -Uhh, mam tego dosyć!-

Gdy słyszę jak drugi się śmieje pod nosem patrzę na niego gniewnie co powoduje że śmieje się jeszcze głośniej.

-Tak, tak. Śmiej się ze mnie. Jakiż z ciebie przyjaciel.- Zamykam oczy i po chwili podskakuje lekko gdy czuje na ramionach ręce. Otwieram je tylko by zobaczyć Godrika stojącego za mną, gdy zaczyna masować mi ramiona.

Spinam się lekko co on odrazu zauważa. -Spokojnie Sal, rozluźnij się. Masaż ci pomoże.- Szepcze cicho a ja staram sie uspokoić i znów zamykam oczy. Powoli moje ciało zaczyna się rozluźniać i wzdycham lekko z zadowolenia.

-Dobrze?- Słyszę w głosie Godrika śmiech przez co czuje że się lekko rumienie lecz nie odpowiadam. Po dłuższej chwili, szybciej niż bym chciał, Godrik przestaje i zaczyna zbierać swoje rzeczy.

Szybko żucając tempus zauważam że już jest pora obiadu. Też zaczynam zbierać swoje rzeczy i razem idziemy do wielkiej sali w ciszy.

Po drodze znów mijamy wielu uczniów z każdego domu co wywołuje mały uśmiech na moich ustach. Nawet po tych kilku latach gdy szkoła jest otwarta, dalej nie mogę uwierzyć ilu jest w niej dzieci.

Gdy wchodzimy do środka od razu kierujemy się do głównego stołu witając Helgę i Rowenę. Tylko nasza czwórka uczy w tym momencie ale widząc ilu uczniów przychodzi co roku podejrzewamy że za kilka lat będziemy musieli kogoś zatrudnić.

Wyrywając się z zamyślenia, spoglądam na mój talerz tylko po to by zauważyć że jest już pełny pieczonych ziemniaków i smażonego białego miesa z warzywami. Moje ulubione.

Spoglądam w prawo na Godrika który tylko się uśmiecha i wraca do swojego posiłku. Czując mały rumieniec na policzkach sam zaczynam jeść, zastanawiając się nam swoją reakcją. Czemu się rumienie? Co jest ze mną nie tak?!

Obiad, tak samo jak śniadanie, mija w miłej atmosferze i cichych rozmowach. Ja sam rozglądam się po sali gdy rozmawiam z Godrikiem o zaklęciu które próbujemy stworzyć.

Zanim się obejrzę obiad się skończył i znów z rudowłosym opuszczam wielką sale. Idziemy w stronę wyjścia na teren, zamierzając iść spędzić trochę czasu przy jeziorze.

Gdy tylko opuścimy zamek czuje jak Godrik rzuca na nas zaklęcie rozgrzewające, już niedługo zima, co sprawia że, ZNOWU, się rumienie jak jakaś dziewica. Może naprawdę zachorowałem? Może odwiedzę później Helgę...

Gdy tylko docieramy do jeziora wyczarowuje koc machnięciem ręki i razem siadamy po kolejnym zaklęcie rozgrzewającym na kocu.

Siedzimy chwilę w ciszy, oboje zagubieni w myślach. Po jakimś czasie czuje że zaczynam drżeć, nawet z zakleciami rozgrzewającymi jest dość zimno a ja dość łatwo marznę.

Prawie wyskakuje z siebie gdy czuje szatę Godrika na moich ramionach gdy on przyciąga mnie bliżej siebie i obejmuje ramieniem.

Odwracam się w jego stronę zdezorientowany. -Godrik?- Drugi tylko się do mnie uśmiecha, mówiąc. -Nie możemy pozwolić żeby nasz ulubiony wąż zachorował, prawda?-

Szybko odwracając twarz w stronę jeziora by ukryć moją, znowu, czerwoną twarz, mamrocze. -Nie jestem jakąś delikatną dziewczyną, Godrik.-

-Nie, nie jesteś. Co nie oznacza że pozwolę Ci marznąć, Sal.- Nie wiedząc co mam na to odpowiedzieć, milczę.

Po jakiś 30 minutach gdy robi się coraz zimniej wstajemy, znikam koc i kierujemy się z powrotem do zamku w ciszy.

Gdy tylko drzwi się za nami zamkną wzdycham z ulgą na ciepło. -To co, Sal? Do zobaczenia na kolacji?- Ja tylko przytakuje, nie mogąc spojrzeć my w oczy i kieruje się do lochów.

Mimo tego co inni mogą sądzić, w lochach jest dość ciepło. Z wszystkimi zakleciami rozgrzewającymi i runami na ścianach, podłodze a nawet suficie które żuciłem lub wygrawerowałem w każdym kącie lochu, jest ciepło.

Wchodząc do moich komnat zdejmuje ubranie i szybko wchodzę pod prawie gorący prysznic. Jęcze z ulgi gdy ciepło powraca do mojego ciała.

Prawie żałuję spędzenia tyle czasu na mrozie, ale spędzenia czasu z Godrikiem, nawet w ciszy, zawsze to wynagradza.

Po prawie godzinie pod ciepłą wodą w końcu wychodzę i szusze się zaklęciem. Zaplatam włosy w luźny kok i zakładam szmaragdowo-zieloną szatę, czarne spodnie i czarne skórzane buty.

Po rzuceniu tempus wiem że mam jeszcze prawie godzinę do kolacji. Siadam w fotelu i przywołuje książkę o rytuałach, to jeden z moich ulubionych rodzajów magii.

Gubię się w książce i zanim się orientuję już muszę iść na kolację, inaczej Godrik tu przyjdzie i wyciągnie mnie, tak, to już zdążyło się kilka razy.

Wzdychając, zaznaczam gdzie skończyłem czytać i odkładając książkę na stół, wychodzę z moich komnat.

Po zaledwie kilku minutach wchodzę do wielkiej sali gdzie już wszyscy są. Szybko kieruje się na swoje miejsce obok Godrika gdzie na moim talerzu jest już jedzenie.

-Hej wam.- Słysząc ich odpowiedzi patrzę na mój talerz. Kanapki z serem żółtym, pomidorem i delikatną wędliną. Żadnych ogórków, których szczerze nienawidzę.

Powstrzymując się od rumieńca, od kiedy Godrik wie co lubię a czego nie lubię jeść?! Mamrocze podziękowanie i zaczynam w ciszy jeść.

Słuchając rozmowy pozostałych trzech założycieli kolacja szybko mi mija i zanim się obejrzę już żegnam się z pozostałymi, życząc im dobrej nocy i kieruje się do lochów.

Wchodząc do moich komnat szybko przebieram się w koszule do spania i kładę do łóżka. Zamykając oczy myślę o dzisiejszym dniu który spędziłem prawie w całości z Godrikiem i zasypiam z małym uśmiechem na ustach.

Forward
Sign in to leave a review.