kids in the dark

5 Seconds of Summer (Band)
F/F
G
kids in the dark
Summary
Michelle i Lucy są przeciwieństwami.Michelle, córka szefa jednego z najbogatszych gangów, punk rockowa i niebezpieczna. Zabójcza. Podobna do ojca we wszystkim i jedna z najlepszych w swoim fachu.Lucy, ukochana córeczka miejscowego szeryfa, delikatna i niewinna. Uwielbina w okolicy, dobra uczennica. Chciałaby być taka jak jej tata, bronić tych, którzy nie potrafią bronić siebie.
All Chapters Forward

7✨

Michelle.

Michelle.

Michelle.

Fioletowowłosa dziewczyna była wszystkim co zajmowało myśli Lucy. Dlatego kiedy tylko ją zobaczyła w progu kuchni z jej charakterystycznym uśmiechem na ustach nie mogła się powstrzymać od przytulenia się do niej. Od poczucia jej blisko. Gdy potem prowadziła Clifford do pokoju Cally, miała ochotę zapaść się pod ziemię, bo czuła się niezręcznie.

Skąd to się we mnie wzięło? Głupia Lucy Roxanne Hemmings! Widać po tobie że jesteś blondynką! Typowa pusta, głupia cheerleaderka, nic dziwnego, że Thomas cię zdradzał. Taka głupia i do tego niezdarna... 

O ironio, w momencie kiedy Lu pomyślała o swojej niezdarności, potknęła się o ostatni stopień schodów. Jednak zamiast jak zwykle poczuć pod dłońmi i kolanami twardą podłogę, poczuła na tali dłonie Michelle, która w mgnieniu oka złapała ją chroniąc przed upadkiem. Lucy miała wrażenie, że z miejsca gdzie czuła na sobie dłonie drugiej dziewczyny na cały jej organizm płynie prąd. Nawet gdy po chwili Michelle zabrała ręce, blonynka wciąż czuła na sobie jej dotyk. Wcześniej nigdy nie doświadczyła tego uczucia, żaden z jej chłopaków nie wzbudzał w niej poczucia takiego zagubienia.

- Wszystko okay? - spytała, a jej hipnotyzujaco zielone oczy skanowały twarz blondynki dopóki nie zatrzymały się na chłodnym błękicie jej oczu.

- Tak - odparła Lu czerwieniąc się - Jestem taka niezdarą, umiem się potknąć nawet na płaskim chodniku, przepraszam - założyła za ucho kosmyk włosów jaki opadł jej na twarz.

Michelle w odpowiedzi lekko się uśmiechnęła. Zaraz potem usłyszały zrozpaczony głos Californii, więc szybko znalazły się w jej pokoju. Lucy słysząc jak Michelle komplementuje jej przyjaciółkę poczuła jakby jej serce przemieściło się kilka centymetrów w dół w jej klatce piersiowej.

Dlaczego idiotko myślałaś, że mogłabyś się jej podobać? Zwłaszcza stojąc obok Cally? Przecież przy niej wyglądasz jak porażka ewolucji. Ona ma piękny ciemny kolor skóry i idealną figurę, a ty? Blada jak ściana, twoje ręce wyglądają jak jakiś makaron, za długie patykowate nogi, o które się potykasz, kiedy nie skupiesz się na tym jak je stawiasz, nic dziwnego że Thomas cię zdradził z każdą suką w szkole. Spójrz w lustro! I ty myślałaś, że ktoś taki jak Michelle miałby zainteresować się tobą? Ha, zabawna czasem jesteś Lucy Hemmings.

Tak, wiem Lucy jest głupia. Ale powiedzcie mi szczerze, wy też wytykacie swojemu ciału milion wad, które zauważacie tylko wy. Teraz uwaga, wasz ulubiony narrator da wam lekcję życia: nie ważne ile widzicie w sobie wad, nie ważne czy ubieracie rozmiar 34 czy 54, nie ważne czy chcesz mieć kilka centymetrów wzrostu więcej czy mniej, kilka kilogramów więcej czy mniej, ZAWSZE znajdzie się ktoś kto pokocha cię z całym twoim bagażem. Z tym co masz za sobą i z tym co masz przed sobą. Z toną idoli, internetowych przyjaciółek, wrednych przyjaciółek irl i twoich dziwactw. Nie zależnie od tego kim jesteś, co zrobiłaś, co robisz i co chcesz robić, gdzieś tam jest ktoś kto będzie cię kochał każdą komórką swojego ciała, i kogo ty będziesz kochać tak samo. Bo każdy z nas jest piękny i perfekcyjny na swój własny nieperfekcyjny sposób.

Wow, trochę za dużo mówię nie na temat Lucy i Michelle. Więc wracając do domu Hoodów na obrzeżach Sydney: na pół godziny po wyjściu Cally i Ashtona na ich randkę, Lu i Michelle były gotowe. Hemmings nie potrafiła oderwać oczu od Michelle. Clifford przyłożyła się do makijażu i zrobiła sobie perfekcyjne smoky eyes. Do tego na ustach miała ciemnobordową matową szminkę. Cała jej postać niejako hipnotyzowała Lucy. Zaczynając od fioletowych włosów, przez kolczyk w brwi, zielone oczy, ciemne usta, rospięte kilka pierwszych guzików koszuli, wystający spod podwiniętego rękawa opatrunek na nowym tatuażu, po nogi w ciasnych jeansach.

Przecież ty jesteś hetero. JA TEŻ NIE WIEM JAKIM CUDEM LUCY SOBIE TO WMAWIA, ALE OK, JA TU TYLKO OPOWIADAM. Tak więc aby pozbyć się natretnych myśli z głowy młoda Hemmings postanowiła się napić. Alkoholu oczywiście.

- Idziesz ze mną się napić? - powiedziała do Michelle - Potem mogę cię przedstawić wszystkim, którzy tu są.

- Jasne - dziewczyna skinęła głową i obie licealistki udały się do kuchni. Lucy stwierdziła, że chce dzisiaj się upić, bo jakby co to Jack tu jest, a on się troszczy o "małą Lu". Dlatego też blondynka sięgnęła po butelkę wódki i dwa kieliszki. Michelle wyciągnęła natomiast dwie szklanki na zapitę.

- To co? Za to żebyś mu się dalej dogadywały? - powiedziała Lu.

- Jasne - oznajmiła Michelle z nutką zawodu w głosie. Bo jak wy już od dawna wiecie, Michelle liczy po cichu na coś więcej niż tylko "dogadywanie się".

Panna Hemmings usłyszała tą nutkę w głosie panny Clifford, ale mówiła sobie, że się przesłyszała. Ha, jak to brzmi, panna Hemmings i panna Clifford. Was też to bawi? Chyba już nigdy ich tak nie określę. Już wolę "gangsterka" i "cheerleaderka". Nie ważne.

Po wypitym kieliszku wódki, Lucy poprowadziła Michelle do grupy gości, która kilka minut temu weszła do domu Hoodów. Było to kilku chłopaków wyglądających na sportowców i szczupłe dziewczyny z idealnie ułożonymi włosami.

- Lucy! Nasze blond szczęście! - wykrzyknęła jedna z dziewczyn.

- Hej Josie! - odarła Lu - Chciałam przedstawić wam Michelle, bo to w końcu jej impreza - uśmiechnęła się spoglądając na stojąca obok niej dziewczynę - Michelle to jest George - chłopak o wyglądzie surfera - Maddie - ruda, wygląda na miłą (ale nadal ruda) - Josie - już była - Josh - nie chce mi się tych ludzi przedstawiać i tak większość z nich nie ma większego znaczenia dla historii Lucy i Michelle, jeśli będą się przewijać to coś o nich powiem, ale tak, to po co mam strzępić sobie język.

Przez kolejną godzinę Lucy przywitała się z wszystkimi znajomymi przy okazji przedstawiając im Michelle (a raczej przedstawiając ich Michelle) i patrząc jak dziewczyna szybko znajduje wspólny język z jej znajomymi. Czy z chłopakami o silnikach i wynikach w footballu, czy z dziewczynami o tym jak trudno znaleźć dobrą matową szminkę albo paletkę nude cieni. Ta dziewczyna była połączeniem wszystkiego co najlepsze w byciu nastolatkiem. Odrobina odpowiedzialności, duża część nieodpowiedzialności i chęci do robienia szalonych rzeczy. Michelle Clifford była chodzącym ideałem pod każdym względem. A Lucy, krótko mówiąc, w swojej opinii, nim nie była. Dlatego postanowiła zostawić uśmiechniętą dziewczynę i wcielić w życie swój plan co do spędzenia tej nocy.

- Idę tańczyć - mruknęła nie kierując swojej wypowiedzi do nikogo konkretnego.

Po drodze (może nie zupełnie po drodze, a całkiem nie-po-drodze) weszła do kuchni i przygotowała sobie kieliszek czystej. Oczywiście australijska wódka to nie to samo co ta polska, bo po jednym kieliszku polskiej wódki Lucy miałaby kaca jak pas startowy na Okęciu, ale i tak cheerleaderka dość szybko się upijała.

- Lucy, co się stało? - odezwał się Alex, widząc jak blondynka wychyla kolejny kieliszek i popija go pepsi.

- Co się stało, nic się nie stało - odpowiedziała - Pijesz ze mną, to się stało - Nie czekając na odpowiedź, napełniła alkoholem dwa kieliszki i podała jeden Alexowi.

- Teraz to musisz mi powiedzieć co się stało - powiedział chłopak kiedy tylko przełknął alkohol (Alex taki bajerant, bryluje bez zapity).

- Kiedy nic się nie stało! - zachichotała Lu - Coś musiało się stać, nic się nie stało. Dlaczego miało by się coś stać? Nie, nie nic się nie stało - wyrzuciła z siebie sama nie bardzo już kontrolując swój słowotok. Potrząsnęła głową i zabierając w ręce kubek z drinkiem ruszyła na parkiet.

W miejscu, które stworzyli Jordan z Jackiem znaczna większość osób przybyłych na imprezę doskonale się bawiła.  Trzeba było przyznać: Po poziomie na jakim Jack trzymał muzykę która serwował ludziom widać było, że bycie DJem to jego pasja. Rola Jacka to jeden z powodów dla których wszyscy uwielbiali imprezy Lucy i Cally. Wracając do blondynki, dziewczyna przeszła kołysząc biodrami w takt muzyki na środek parkietu, co rusz biorąc kolejnego łyka z kubka trzymanego w dłoni. Kiedy już naczynie było puste nie miała przeszkód w pozwoleniu sobie na zamknięcie się na wszystkie bodźce z zewnętrznego świata pozostawiając tylko dudniącą muzykę. Przymknęła oczy i pozwoliła swoim już nieco niepewnym nogom na wyznaczanie kierunku jej tańcowi. Dlatego kiedy tylko poczuła dłonie na swoich biodrach nie zastanawiała się nad tym do kogo one należały, a jedynie pod jej zamkniętymi powiekami pojawił się obraz osoby, która nie opuszczała jej myśli przez cały czas. Michelle. Jej smukłe dłonie, elektryzujący dotyk, fioletowe długie włosy okalające bladą twarz i skrzące się zielone oczy, nos o perfekcyjnie zaokrąglonym czubku, łobuzerski uśmiech błąkający się w kącikach ust, przekłutą brew i wreszcie tatuaż dookoła ramienia. Jak na hetero Lucy dość długo przyglądała się Michelle podziwiając każdy jej aspekt. Ale ja nic nie sugeruję, ja tu tylko opowiadam. I tak, w myślach odtwarzając każdy detal wyglądu Michelle, Lu przetańczyła z kimś kogo wzięła za Clifford kilkanaście piosenek. Gdy zaczął się odrobinę wolniejszy kawałek cheerleaderka przesunęła się do tyłu chcąc być bliżej fioletowowłosej dziewczyny. Kiedy poczuła ciepłe ciało za plecami coś jej się nie zgadzało, ale nie umiała stwierdzić co... Uniosła ręce aby zapleść ramiona na szyi dziewczyny... ale ponownie jej coś nie pasowało, bo przecież Michelle ma długie włosy... W tym momencie do nietrzeźwego umysłu nastolatki dotarło, że nie tańczyła z Michelle. Natychmiast się odsunęła i potrząsnęła głową. Jesteś zbyt trzeźwa. Nie mogę się bawić tak beztrosko jak bym chciała. Idę się jeszcze napić. Z tą myślą zeszła z parkietu pozostawiając zadziwionego chłopaka, który już myślał, że zdobył Lucy Hemmings.

- Tu jesteś! - poczuła znajomy dotyk i do jej uszu dobiegł miękki głos - Szukałam cię po tym jak mnie zostawiłaś.

- Idę się napić, chcesz też? - zapytała i poczuła jak czerwienią się jej policzki.

- Jakoś nie mam ochoty na alkohol - odpowiedziała uważnie przyglądając się Lucy - Ale mogę iść z tobą, jeśli ci nie będę przeszkadzać.

- No co ty - uśmiechnęła się Lu - Jak się bawisz?

- Świetnie, dziękuję tobie i Cally za tą imprezę - odpowiedziała kiedy już stały przy prawie pustym stole z alkoholem - A mówiąc o Cally, to około północy wróciła razem z Ashtonem i gdzieś tam błądzą na parkiecie.

- To która jest godzina? - zdziwiła się Lucy. Wydawało jej się że zostawiła Michelle na co najwyżej pół godziny, a nie minimum 3...

- Wpół do drugiej - wzruszyła ramionami Michelle - Część ludzi już się zaczęła zbierać do wyjścia, oczywiście nie licząc tych, których ktoś wynosił.

Dowiadując się, że impreza ma się definitywnie ku końcowi Lucy zdecydowała się zrobić coś, na co nie zdobędzie odwagi gdy będzie trzeźwa. Wychyliła kolejny tego wieczoru kieliszek czystej i sekundę po odprawianiu szkła na blat przysunęła się do Michelle i przycisnęła usta do jej. Clifford w pierwszym momencie znieruchomiała, jednak po chwili uniosła jedną dłoń do włosów Lucy i odgarnęła je za ucho blondynki, a drugą ułożyła na jej karku przyciągając ją bliżej siebie. Michelle zaczęła powoli poruszać ustami pogłębiając pocałunek. Lucy nieśmiało rozchyliła usta i odważyła się położyć swoją dłoń na tali fioletowowłosej. Zmniejszając przestrzeń między nimi czuła jak jej biust styka się z tym Michelle i nie potrafiła odnaleźć się w uczuciu jak właściwe jej się to wydawało. Michelle przejechała językiem po dolnej wardze Lucy i... nagle się od niej odsunęła.

- Nie mogę Lu - wyszeptała patrząc przestraszonym wzrokiem na blodynkę.

- Dlaczego? - Lucy się zdziwiła i czuła jak w jej gardle rośnie gula, a w oczach zaczynają formować się łzy - Przepraszam, nie powinnam cię całować, nie wiem co sobie myślałam, nie zrobię tak więcej... - głupia, głupia Lucy! Przecież ty jej się nawet nie podobasz! Nawet nie możesz liczyć że Michelle-chodząca-perfekcja-Clifford o tym zapomni bo jest trzeźwa!

- Nie o to mi chodziło - powiedziała Michelle delikatnie głaszcząc blond włosy dziewczyny - Nie mam nic przeciwko żebyś robiła tak więcej, ale nie chce wykorzystać momentu kiedy jesteś pijana i możliwe jest, że jutro nic nie będziesz pamiętać - uśmiechnęła się.

- Nie zapomnę - zachichotała Lu - Możemy iść tańczyć? - dodała mając jeszcze odrobinę alkoholowej odwagi.

- Oczywiście że tak - odpowiedziała Michelle i położyła dłoń na tali Lu przyciągając ją blisko do siebie - Tylko nie zgub mi się znowu.

W ten sposób pierwszy pocałunek Michelle i Lucy smakował jak wódka wypita przez Lu dla odwagi i pepsi, które przez większość nocy piła Michelle. Pierwsze pocałunki są różne, czasem mówi się, że jaki pierwszy pocałunek taki cały związek, ale to raczej nie byłoby najlepsze dla dziewczyn. W każdym razie, kiedy licealistki znalazły się na już nieco luźniejszym parkiecie, Jack widząc swoją siostrę razem z fioletowowłosą i zauważając jak pewnie Michelle podtrzymuje chichoczącą i potykającą się odrobinę Lucy postanowił pomóc Clifford i włączył Secret Love Song. Lu jedynie oparła głowę na ramieniu Michelle i zaczęła powoli kołysać się do muzyki. Jack wiedział, że Lucy uwielbia zasypiać do tej piosenki, więc trochę zagrał na pijanym umyśle siostry sprawiając zwykłą pioseką, że oczy najmłodszej z rodzeństwa Hemmings zaczęły się kleić.

- Może odwiozę cię do domu, co Lu? - zaproponowała Michelle widząc jak blondynka zmaga się ze snem.

- Mhmmhmn... - wymruczała nie bardzo znajdując siłę na wyartykułowanie czegokolwiek.

- Chodź, chodź Lu - fioletowowłosa skierowała się do wyjścia z domu Hoodów.

Lucy słabo już kontaktowała, więc nie zauważyła jak Michelle pożegnała się z Cally i Ashtonem, oraz zawołała Jordana. Ostatnim co zostało w umyśle blondynki, był moment kiedy Michelle zapięła jej skomplikowane pasy w swoim samochodzie. Potem zasnęła.

Forward
Sign in to leave a review.