
8₪
Pocałowała mnie. Lucy Hemmings mnie pocałowała. Ta myśl cały czas tłukła się po głowie Michelle. Jej crush girl, Lucy, może i po pijaku, ale zawsze coś, pocałowała ją. Michelle kiedy poczuła wargi Lu na swoich myślała, że odleci ze szczęścia. Jednak była świadoma w jakim stanie była wtedy blondynka i to ją frustrowało. Nawet jeśli Hemmings będzie coś pamiętała to i tak pewnie będzie tego żałować. A z drugiej strony, po pijaku robi się rzeczy do jakich nie miało by się odwagi na trzeźwo, więc miała szansę u Lucy i to dawało jej nadzieję na przyszły, być może, prawdopodobnie możliwy związek.
Spojrzała na śpiącą spokojnie blondynkę w siedzeniu pasażera. Opierała głowę o chłodną szybę, a jej malinowe usta były lekko otwarte. Światło latarni ulicznej wpadające przez okno sprawiało, że długie rzęsy Lu rzucały cień na jej policzki. Michelle po kilku chwilach przeglądania się spokojnej twarzy dziewczyny wysiadła z auta i obeszła je by powoli otworzyć drzwi po drugiej stronie. W międzyczasie zauważyła, że Jordan zasnął w niewygodnej pozycji na tylnej kanapie pojazdu, więc nie miała co liczyć na jego pomoc. Odpięła pas Lucy i ułożyła sobie głowę dziewczyny na ramieniu.
- Shhh, shhh śpij Lu - szepnęła kiedy blondynka wymamrotała coś przez sen.
Michelle wzięła Lucy na ręce i nogą zamknęła drzwi samochodu. Pozwolę sobie wam przypomnieć, że Michelle jest wysportowanym człowiekiem. Ma bystre oko, szybki refleks, jest szybka, zwinna i silna. Dlatego nie miała problemu z uniesieniem na rękach Lucy, która jest lekka jak piórko. Dopiero stojąc na ganku Hemmingsów zorientowała się, że brakuje jej wolnej ręki, żeby otworzyć drzwi kluczami, które wręczył jej wcześniej Jack. Postawiła więc nogi Lucy na ziemi i objęła ją w pasie pozwalając oprzeć się na na sobie. Wyciągnęła szybko z kieszeni klucze i otwarła drzwi. Nie chowała ich jeszcze do doniczki, jak o to prosił Jack, ponieważ musiała potem zamknąć za sobą po wyjściu z domu Hemmingsów. Uniosła z powrotem Lu i po cichu, nie chcąc narobić Lucy i Jackowi problemów, weszła do przedpokoju zamykając drzwi. Wiedziała gdzie jest pokój blondynki: o wszystkie, potrzebne do bezpiecznego odstawienia Lu do jej własnej sypialni, informacje wypytała jej starszego brata. Dlatego bez zbędnego zastanawiania się skierowała się po schodach na górę i bez żadnych kłopotów dostała się do pokoju cheerleaderki. Po otwarciu drzwi pierwszą rzeczą jaka rzuciła się jej w oczy była gitara elektryczna, stojąca w kącie pokoju. Musicie wiedzieć, że Lucy Hemmings była człowiekiem kontrastów: cheerleaderka, ale na ścianach jej pokoju wisiały plakaty nie One Direction czy Justina Biebera, ale All Time Low, The All-American Rejects i Green Day. Dodatkowo gitara stojąca w kącie. Obok niej stało krzesło, a na nim piórko do gry, więc Michelle była pewna, że gitara jest używana, a nie stanowi jedynie dekoracji.
Michelle podeszła do łóżka blondynki i delikatnie ją na nim ułożyła. Kiedy wyciagała swoją rękę spod głowy Lu, ta zapolotła swoje ramiona na jej szyji i przyciągnęła do siebie. W ten sposób Clifford znalazła się w niewygodnej i niezręcznej pozycji gdzie cały ciężar ciała opierała na ręce, która wciąż była uwięziona pod Lu, a jej usta znalazły się milimetry od ust młodszej dziewczyny. Kilka chwil zajęło jej wyplątanie się z obięć cheerleaderki, ale w końcu wyciągnęła dłoń spod ramion siedemnastolatki. Wyprostowała się i spojrzała z góry na śpiącą dziewczynę. Zdecydowała, że ściągnie z Lu buty i kurtkę, ale nic więcej, by nie wchodzić z buciorami w prywatność młodej Hemmings. Kiedy już to zrobiła, przykryła ją kocem i wyszła z jej pokoju. Biorąc pod uwagę do jakiego stanu upiła się Lucy, rano będzie męczyć ją kac morderca bez serca. Dlatego po cichu dostała się do kuchni Hemmingsów i znalazła pudełko tabletek przeciwbólowych leżące na blacie oraz butelkę wody ze zgrzewki pod ścianą. Rozejrzała się po pomieszczeniu i szybko w jej oczy rzuciła się przeszklona szafka, w której znajdowały się szklanki. Zabrała więc jedną i równie cicho co poprzednio, wróciła do pokoju Lucy. Kiedy tam weszła zauważyła, że Lu przekręciła się i teraz zaciskała dłonie na kołdrze przyciągając ją do siebie. Fioletowowłosa uśmiechnęła się na ten widok i postawiła na szafce obok łóżka wszystkie przyniesione przez siebie rzeczy. Napełniła szklankę wodą i na samoprzylepnej karteczce zabranej z biurka blondynki napisała dla niej krótką wiadomość i przykleiła ją do szklanki.
Mam nadzieję, że dzisiejszy poranek nie należy do najgorszych i pamiętasz wczorajszy wieczór.
Widzimy się jutro, mam nadzieję, że pogadamy.
twoja Mickey xoxo
Potem złożyła lekki jak skrzydło motyla pocałunek na czole Lucy i szybko wyszła z pokoju. Mały szczegół, który umknął jej uwadze to to, że jej ciemna szminka zostawiła wyraźny ślad na czole Lu. Jednak każdy ma prawo do odrobiny nieuwagi, prawda? Zwłaszcza w obecności kogoś takiego jak Lucy Hemmings. Potem Michelle szybko opuściła dom Hemmingsów i schowała klucze tak jak chciał Jack. Wskoczyła za kierownicę swojego auta i odjechała w kierunku swojego domu.
- Jordan, wiem że nie śpisz - rzuciła w chłopaka snapbackiem leżącym pod przednią szybą.
- Co z tego? - mruknął szatyn - Nawet nie licz, że pojadę tam z tobą - dodał odwołując się do nielegalnego wydarzenia jakie miało mieć dzisiaj miejsce na przedmieściach.
- Nie to nie - wyrzuciła i włączyła głośno radio w samochodzie powodując równie głośny jęk protestu z gardła Jordana.
- Nie pojadę z tobą Michelle, jestem pijany i naćpany.
- I tak nie chciałam jechać - prychnęła.
- Nie wściekaj się tak - chłopak usiadł i przetarł ręką oczy o rozszerzonych źrenicach - To w końcu uwiodłaś tą córkę szeryfa czy nie?
Michelle nie odpowiedziała na pytanie przyjaciela tylko przyspieszyła i już po chwili wysiadała z samochodu w garażu własnego domu. Przed oczyma cały czas miała Lucy, a przede wszystkim jej usta.
Dlaczego to zrobiła? Nie powiedziała, że interesują ją dziewczyny... a wcześniej była tylko z chłopakami, przynajmniej tak wynika z tego co mówiła z Cally... to Lu jest biseksualna? albo pan?... a co jeśli ona sama jeszcze nie wie kim jest? Co jeśli siedzi w szafie sama przed sobą? A jeśli wie kim jest, ale się boi co powiedzą ludzie? "Przecież wcześniej umawiała się z chlopakami, co jej odbiło?" Może jej rodzina jest homofobiczna? Nieee, głupia Michelle przecież Jack nie patrzył na ciebie jakbyś mu kota zabiła gumowym młotkiem, a wręcz przeciwnie, był zadowolony, że wyglądało jak byś miała być w związku z jego siostrą... i powiedział ci gdzie chowają klucze do domu... MICHELLE CLIFFORD WIESZ GDZIE SZERYF CHOWA KLUCZE DO DOMU, WYGRAŁAŚ LOS NA LOTERII! ale jak tą wiedzę wykorzystać?... kiedyś na pewno się przyda... jeżeli byłabym dziewczyną Lucy to na 100% - Michelle uśmiechnęła się do swoich myśli - pobożne życzenia, ha. wyścig jest o 4 nad ranem, a jest 3.13 to mam 20 minut na wybranie się, szlag! czemu tak mało?!
Oops, o jedną myśl Michelle za daleko. No, więc już wiecie, że dziewczyna bierze dziś w nocy udział w wyścigu. Teraz, kiedy Michelle bierze prysznic powiem wam szczegóły. Sam wyścig jest organizowany przez Donavana Snitchera. Donavan Snitcher jest osobą znaną we wszystkich kręgach nielegalnych działalności w Sydney. Jest wolnym strzelcem, pracuje dla kogo mu się podoba i ile mu się spodoba. Nie obce mu są kłamstwa i matactwa, kto zapłaci więcej temu będzie lojalny. Do czasu gdy inny nie zapłaci więcej. Kiedyś był wojskowym, ale jakoś nielegalne działania bardziej go pociągały niż obrona kraju. Wracając do wyścigu - rozpoczyna się o 4 nad ranem, co 4 miesiące, 4 dnia miesiąca. Co na to policja? Zna ten cykl. Ale boi się reagować. Dwa największe gangi w mieście, Kobry i Weneckie Maski, do tego kupa amatorów i duża prędkość. Wolą się nie wtrącać.
Michelle puściła łazienkę w spodniach przeznaczonych do jazdy na motorze i czarnym topie. Postanowiła dzisiaj wystąpić na dwukołowym pojeździe. Wyjęła z szafy pozostałą część potrzebnego jej sprzętu i zerknęła na godzinę. Do startu pozostało jej 30 minut. Szybkim krokiem udała się do garażu.
- Gdzie się wybierasz? - w progu złapał ją ojciec.
- Wyścig - odparła krótko.
- Sama startujesz? - zdziwił się Daryl, biorąc pod uwagę, że zwykle brała udział w wyścigach w towarzystwie Jordana lub Jenn.
- Tak, dziwi cię to? - odparła zaczepnie.
- Nie, nie specjalnie - odparł ojciec dziewczyny - Skop im tyłki.
- Nie biorę pod uwagę innej opcji - zaśmiała się i już po chwili była w drodze na miejsce startu.
Jazda nie zajęła jej długo (gdyby trzymać się przepisów ruchu drogowego trwało by to o wiele dłużej, jednak od czego są zasady jeżeli nie po to by je łamać?) i kilkanaście minut przed czwartą znajdowała się na miejscu. Widząc Donavana szybko do niego podjechała.
- Wenecka Maska! - wykrzyknął mężczyzna, gdyż nie znał tożsamości dziewczyny i jedyne co widział, to maskę zasłaniającą jej oblicze - Już myślałem, że nikt z was się nie pojawi.
- Nie możemy opuszczać takiego wydarzenia! Trzeba trzymać pozycję i nie pozwolić Kobrom panoszyc się tam, gdzie ich nie trzeba - odparła - Jak wygląda dzisiaj trasa?
- Policja blokuje 3 wiraż, ale dacie sobie z nimi radę, a reszta jak zwykle spokojnie.
- Nie określiłabym twoich wyścigów jako spokojne - zaśmiała się dziewczyna - Kto jeszcze dzisiaj startuje?
W ten sposób Michelle spędziła kolejne kilka minut na rozmowach z Donavanem. Owszem, był fałszywą i kłamliwą osobą, więc nie ufała w 100% informacjom jakie od niego uzyskała, jednak czuła pewną zażyłość ze względu na wyścigi. Tu pierwszy raz triumfowała za kółkiem. Nie odnieście teraz błędnego wrażenia, że Michelle wygrywa w czymkolwiek wystartuje. Racja, od kilku lat prym w wyścigach w Sydney i okolicach dzierżą Weneckie Maski, ale na podium stają różne osoby. Raz Daryl, raz Jordan, raz Michelle czy jakikolwiek inny członek grupy. Dzisiaj jako jedynemu startującemu członkowi gangu na Michelle ciążyła presja, która pozwoliła jej oderwać myśli od Lucy. Na trzy minuty przed 4 udała się na start. Szybko rzuciła okiem na przeciwników i zajęła należne jej miejsce. Wśród startujących zauważyła kilkunastu członków Kobr, więc wiedziała, że jako jedyna Wenecka Maska musi być uważna i dać z siebie wszystko. Z zadowoleniem zauważyła, że nikt inny tej nocy nie zdecydował się na dwukołowy pojazd. Widząc zbilizajacy się moment startu przygotowała się. Już tylko jej jedna noga spoczywała na ziemi, a tylne koło ścigacza buksowało chwilę podłoże. Równo z wybiciem zegara po ulicy rozbiegł się dźwięk wystrzału z pistoletu Donavana dając wyraźny sygnał do startu. Michelle nie marnując ani jednej sekundy wystartowała zdobywając cenną przewagę. Była szczęśliwa czując jak opływa ją pęd powietrza, a uliczne lampy wzdłuż drogi zlewają się w jedną całość. Samą trasę znała jak własną kieszeń, prawdopodobnie byłaby w stanie wygrać ten wyścig z zamkniętymi oczami. Jednak była czujna, cały czas wpatrując policyjnej blokady jaką zapowiedział Snitcher. Na razie jej nie było. Michelle miała za sobą ponad połowę trasy pierwszego okrążenia (z dwóch) i jak na tą chwilę jedynym jej zmartwieniem był zawodnik usiłujący koniecznie w nią wjechać.
- O nie - mruknęła do siebie mocniej zaciskakając palce na kierownicy - Nie będziesz mnie rozjeżdżać.
W tym momencie zza zakrętu wyłoniła się blokada, o której dowiedziała się przed startem. Natychmiast zauważyła łańcuchy rozciągnięte w poprzek drogi mające za zadanie przebić opony usiłujacych przejechać tamtędy pojazdów. Jej uwadze nie umknęły też auta innych zawodników skręcające w przecznice, mając nadzieję na ominięcie blokady. Michelle w tym dostrzegła swoją sznse na zdobycie przewagi, której nikt nie będzie w stanie nadrobić w późniejszej fazie wyścigu. Nie skręciła w przecznicę, wręcz przeciwnie, przyspieszyła kierując się prosto na blokadę. Zdecydowała się na manewr jaki wiele razy trenowała wraz z Darylem. Polegał on na wzniesieniu kierownicy w górę i jeździe na tylnej oponie i opuszczeniu przedniego koła w dół w odpowiedniej chwili by na wskutek reakcji tylne uniosło się na tyle, by przelecieć ponad przeszkodą.
Masz jedną szansę, dziewczyno, ani się waż ją zmarnować - pomyślała.
Szybko zbliżała się do przeszkody. Ludzie stojący przed radiowozami stawali się bardziej wyraźni, możliwi do rozpoznania, gdyby ich znała. Owszem, w oczy rzucili jej się pewni policjanci, których widziała nie pierwszy raz, ale to tylko tyle. Kilka metrów przed łańcuchem szarpnęła kierownicą w górę. Zacisnęła mocniej uda utrzymując się na jadącym w pionie motorze.
3... 2... 1... TERAZ MICHELLE! - przednie koło opadło na asfalt tuż za łańcuchem. Tylne uniosło się w górę i... Udało się! Po wylądowaniu lekko zarzuciło tylnym kokon na boki, ale Michelle asekurując się na sekundę stopą szybko opanowała sytuację. Kilkoma sprawnymi manewrami wydostała się z blokady, a w pościg za nią ruszył radiowóz. Dziewczyna zaśmiała się w myślach i jechała dalej nie zwracając uwagi na pościg. Nie minęło kilka minut, a policyjny samochód został w tyle tak samo jak jej przeciwnicy. Jeszcze tylko drugie okrążenie i wygrałam, dzięki policjo - przemknęło przez jej głowę. W równie szybkim tempie co poprzednio pokonywała kolejne części trasy, a gdzieś w tyle czasami widziała resztę zawodników. Co mogę wam powiedzieć? Tej nocy Michelle była bezapelacyjnie najlepsza. Gdy drugi raz zbliżała się do policyjnej blokady skupiła całą swoją uwagę na pokonaniu jej. Ci ludzie nie było głupi, znali już jej trik i przygotowali się na nią. Łańcuch zniknął, za co Michelle podziękowała w myślach bogom, w których nie wierzyła. Policjanci teraz przyjęli inną taktykę: blokada nadal miała to samo ustawienie co wczeniej, więc nie było wielką filozofią przedostać się przez nią, jednak teraz sporą część radiowozów czekała by ruszyć w pościg. Dasz radę Michelle, pamiętasz jak z tatą uciekałaś kiedy jeszcze więcej ich was goniło? A wtedy nawet nie mieliście tak szybkiego auta jak ty teraz masz ścigacz - motywowała się w myślach - w dodatku jeśli cię złapią, czego nie dadzą rady zrobić, Lucy się dowie kim jesteś, a tego nie chcesz.
W momencie, kiedy przyjeżdżała między samochodami poczuła jak otarła się całą długością prawej nogi o samochód. Nic jej się nie stało, dzięki ubraniu spodni przeznaczonych do jazdy na motorze, ale wiedziała, że jeżeli jeszcze raz zdarzyło by się jej narazić tą nogę nie będzie miała odpowiedniej ochrony. W pogoń za nią ruszyły wszystkie pozostałe radiowozy. Do mety pozostało tylko kilka kilometrów, ale nie mogła tam ściągnąć połowy obstawy komendy policji w Sydney. Gwałtownie zwolniła asekurujac się stopą i skręciła w przecznicę zostawiając za sobą część policjantów, którzy nie zdążyli zareagować w odpowiednim momencie. Do jej uszu dobiegł dźwięk zderzajacych się samochodów na co się lekko skrzywiła. Drogowe wypadki są brudne, a śmierci nich często wolne. Tak jak nie miała nic przeciwko zabiciu kogoś przez jeden strzał, tak nie lubiała powodować wypadków na drodze, do czego była często zmuszona. Pędziła teraz jak najszybciej umiała powiększając swoją przewagę nad pościgiem. Chcąc nie chcąc, to Michelle mimo młodego wieku była bardziej doświadczonym kierowcą. Po raz kolejny gwałtownie skręciła i tym razem o asfalt otarła się lewą nogą przez to jak bardzo siła dośrodkowa pochyliła jej ścigacz.
- Co jest? - wymruczała do siebie - Jak tak dalej pójdzie to zaraz nogi sobie pozdzieram.
Zgubiła cały pościg, więc pokonała jeszcze jeden zakręt i już była z powrotem na trasie. Do mety pozostała jej jedna prosta więc przyspieszyła. Co prawda jej przewaga nie była już aż tak spektakularna, ale wciąż zapewniała jej zwycięstwo. Wtem z przecznicy wyjechał radiowoz, a Michelle gwałtownie skręciła by ominąć samochód. Z prawej strony auto zetknęło się z nią, a dziewczyna syknęła czując nacisk na nogę. Rzuciła okiem na kierowcę pojazdu i z przerażeniem rozpoznała w nim Bena Hemmingsa. Spotkała go któregoś dnia, kiedy podwiozła do domu Lu.
Nie możesz się rozbić, kiedy przebiję opony Ben - pomyślała z błaganiem - Czemu to musisz być ty?
Odbiła w lewo jadąc łeb w łeb z Benem. Zwykle w takich sytuacjach nie wachała się i zabijała kierowcę, jednak teraz, kiedy za kółkiem siedział Ben, nie chciała tego robić. Wyciągnęła pistolet i wycelowała w przednią oponę samochodu. Zauwazyla, że Ben widział pistolet w jej dłoni, a w jego oczach widziała błaganie o życie. Dasz radę Ben - pomyślała i w ułamku sekundy przestrzeliła przednią oponę, a zaraz po tym tylną. Ben stracił panowanie nad samochodem, ale po chwili zatrzymał się w poprzek drogi. Po tym, że Michelle oddała tylko dwa strzały miał świadomość, że dziewczyna darowała mu życie. Fioletowowłosa patrzyła w lusterku, jak Hemmings wysiada z samochodu i ucieka z drogi widząc nadjeżdżające z dużą prędkością samochody. Uśmiechnęła się przejeżdżając linię mety. Wygrała. Kolejny raz. Kątem oka zauważyła, że Donavan dał jej znak, że wie kim jest zawodnik, a ona ma jechać dalej. Skinęła głową i odjechała. Wybrała okrężną drogę do domu i kluczyła przez kilka minut po Sydney. Kiedy oddaliła się od trasy wyścigu odetchnęła z ulgą. Udało się. Prawa noga odrobinę ją paliła, ale Michelle nie zwracała na to uwagi. Kilka minut później już zsiadała z pojazdu w garażu. Wychodząc po schodach dopiero poczuła przeraźliwy ból w nodze i na nią spojrzała. Na całej długości prawej nogi była zdarta skóra i krwawy ślad.
- Cholera! - przeklnęła głośno i kontynuowała wchodzenie po schodach - Tato! - krzyknęła kiedy już weszła na parter domu i usiadła na krześle w jadalni.
Po chwili obok niej zjawił się Daryl Clifford i uważnie przejrzał się ranie.
- Kto cię tak urządził? - zapytał córkę i zawołał Valerie, lekarkę która była częścią gangu.
- Ja sama - odparła, a w myśli dodała - i Ben Hemmings.