kids in the dark

5 Seconds of Summer (Band)
F/F
G
kids in the dark
Summary
Michelle i Lucy są przeciwieństwami.Michelle, córka szefa jednego z najbogatszych gangów, punk rockowa i niebezpieczna. Zabójcza. Podobna do ojca we wszystkim i jedna z najlepszych w swoim fachu.Lucy, ukochana córeczka miejscowego szeryfa, delikatna i niewinna. Uwielbina w okolicy, dobra uczennica. Chciałaby być taka jak jej tata, bronić tych, którzy nie potrafią bronić siebie.
All Chapters Forward

6₪

Piątek nadszedł szybciej niż mogłoby się wydawać. Na ten dzień California i Lucy zaplanowały imprezę dla Michelle. Z drobną pomocą starszego rodzeństwa Hood i Hemmings udało im się wszystko ogarnąć w środę i czwartek, tak więc już prawie były gotowe. Oczywiście, jak pewnie się domyślacie, jak na porządną imprezę organizowaną przez kapitanki drużyny cheerleaderek przystało, wiedzieli o niej wszyscy w szkole i albo cieszyli się możliwością obecności na niej, albo żałowali, że nie są zaproszeni. Nie zrozumcie mnie teraz źle: Cally i Lu nie były wrednymi typowymi sukami, a wręcz przeciwnie. Gdyby mogły to zaprosiłyby całą szkolną społeczność, ale dom Cally, gdzie zorganizowały imprezę, nie jest z gumy i tak wielu ludzi po prostu się w nim nie zmieści.

Sama Michelle była zadowolona z faktu, że Lucy sama z siebie chciała z nią spędzać czas. Dlatego gdy na wyświetlaczu dzwoniącego telefonu pojawiło się imię blondynki, natychmiast odebrała połączenie.

- Halo? - odezwała się.

- Możesz przyjść wcześniej i mi pomóc? - zapytała zdyszana - Cally idzie z Ashtonem do kina i już z tego powodu jest ześwirowana, a ja sama tego nie ogarnę... - wyjaśniła - Błagam Michelle pomocy.

- Spojnie Lu - zaśmiała się lekko - Wezmę Jordana i zaraz będziemy u Cally okay? Zagonimy jego i Jacka do roboty, a my pomożemy Cally się wybrać.

- Jasne, dobra... Jack co ty robisz? - nagle krzyknęła - Przyjedź jak najszybciej.

Kiedy tylko Clifford usłyszała dźwięk zakończonego połączenia, zabrała bluzę z wieszaka na drzwiach i zbiegła na dół.

- JORDAN! - krzyknęła będąc w połowie drogi - ZBIERAJ SWÓJ ZAD, JEDZIEMY!

Michelle już wcześniej ubrała się w to co planowała, a makijażu też nie miała zamiaru mieć na sobie dużo, więc postanowiła że pomaluje się później u Cally. [Michelle jest ubrana tak jak Michael na tym zdjęciu]

W przedpokoju kiedy wiązała swoje buty zjawił się Jordan. Chłopak miał na sobie czarne wąskie spodnie, czarną koszulkę z nadrukiem zespołu i czarną kurtkę. Ekhhem, uznajmy że w szafie Jordana można znaleźć tylko czarny kolor. To zaoszczędzi mi wielu opisów. Chłopak był dobrze zbudowanym wysokim brunetem. Ugh jestem beznadziejnym narratorem jeśli chodzi o opisywanie kogokolwiek. Mogę wam powiedzieć, że Jordan wygląda jak Daniel Sharman z waszej wersji wszechświata. Czyli całkiem nieźle.

Wczoraj Michelle zaplanowała z Jordanem, że skoro chłopak i tak będzie na imprezie to może trochę podealować i zarobić kasę na sprzedaży narkotyków. Oczywiście nie na tony czy coś, tyle żeby Ci którzy chcą kupić kupili i nie chodzić z towarem przez czas.

Kiedy tylko znaleźli się w aucie, Jordan nie przepuścić okazji do znalezienia się za kółkiem. Dlatego Michelle wylądowała na siedzeniu pasarzera, co niekieoniecznie jej się podobało.

- Tylko żeby nikt nie wiedział, że to mój "brat" sprowadził narkotyki na imprezę córki szeryfa, jasne? - przypomniała dziewczyna.

- Spokojna twoja farbowana siostrzyczko - parsknął - Nie ucz dilera jak narkotyki sprzedawać, a tak poza tym to za kogo ty mnie masz co? - dodał - Czy ja Ci wyglądam na takiego kto da odkryć swoją tożsamość?

- Spokojnie - zaśmiała się - Tylko zależy mi trochę...

- Uuu kociątko się zakochało? - dokuczył młodszej dziewczynie.

- Ugh, nie rozmawiam z tobą, bo jeszcze się zarażę głupotą.

- Dobrze, punk rocku - kontynuował - Takie niebezpieczne kociątko polubiło szkołę średnią?

- Nie lubię cię, dlaczego ja w ogóle się z tobą zadaję?

- Kochasz mnie Michelle, nie próbuj zaprzeczać.

- Zamknij się już i jedź szybciej - ucięła rozmowę.

- Do kogo co się tak śpieszy, co? - zagadnął posłusznie przyspieszając - Jak ona się nazywa? Lu? Cally?

- Zamknij się Jordan, bo nie ręczę za siebie jak jeszcze jedno słowo opuści twoje usta - Michelle ze śmiechem wywróciła oczami.

- Lu..., tak to było tak - pokiwał głową - Oh, moja Lu, jesteś taka piękna, oh! - dodał wysokim głosem, a Michelle tylko parsknęła śmiechem i schowała twarz w ręce.

Jordan jeszcze przez jakiś czas komediował pdczas drogi do domu Cally. Ale tak szczerze wam powiem, jak narrator czytenikom, że gdybyście nie wiedzieli, że Jordan i Michelle nie są spokrewnieni, z pewnością wzielibyscie te dwójkę za rodzeństwo. To jest jej ten typ przekomarznek jaki jest między starszym bratem a młodsza siostrą. Ale to nikogo nie dziwi, biorąc pod uwagę że ta dwójka wychowywała się razem praktycznie od zawsze. [Jeśli chcecie poznać historię Jordana i jakim cudem stał się członkiem Weneckich Masek, to pewnie kiedyś wam powiem, ale na razie ta wiedza nie jest do niczego wam potrzebna.] Tak więc kiedy już znaleźli się pod domem Cally szybko wysiedli z auta i stanęli przed drzwiami. Otworzył im drzwi brat Lucy, którego Michelle znała tylko z widzenia.

- Hej - przywitał ich - Wchodzcie, Lu jest w kuchni, a California świruje u siebie w sypialni. Jestem Jack, tak w ogóle - ten lepszy Hemmings był bardzo towarzyski i uśmiechnięty.

- Miło cię poznać - odpowiedziała Clifford - Ja jestem Michelle, a to mój brat Jordan.

Jack zaprowadził gości do kuchni, gdzie Lucy usiłowała ustalić jak rozłożyć przekąski i gdzie powinien znaleźć się alkohol.

- Kto to był? - odezwała się nie odwracając się od blatu.

- To tylko ja z bratem - odezwała się Michelle, a Lucy natychmiast odwróciła się na pięcie, podbiegła do dziewczyny i przytuliła się do niej zarzucając ramiona na szyję fioletowowłosej.

- Tak się cieszę że już jesteście - wyszeptała do ucha Michelle, a ta czuła jak jej serce przyspiesza rytm kiedy tylko poczuła obecność Lu tak blisko siebie.

Spokojnie Michelle, dasz radę, opanuj się! pomyślała czując już ogarniającą ja euforię.

- Też się cieszę, że już jestem - powiedziała kiedy już blondynka się od niej odsunęła - Co jest do zrobienia?

- Trzeba poprzestawiać meble, żeby zrobić miejsce na parkiet, Jack musi rozłożyć swój sprzęt, bo to on tu pełni rolę DJa, trzeba rozłożyć alkohol i przekąski, bo nie chcemy żeby ktokolwiek przytulał się do porcelany, chociaż pewnie i tak ktoś tak spędzi noc, musimy iść pomóc Cally się przygotować na randkę, ja muszę jeszcze dokończyć się malować, ale ty chyba też...

- Lucy, stop - przerwała jej Michelle widząc, że dziewczyna dopiero się rozkręca że swoją wyliczanką - Organizacje możemy zostawić Jordanowi, on to ogarnie, a my możemy iść do Cally.

- Na pewno? Jack jedynie narobił gorszego bałaganu niż było - Lu spojrzała na "brata" Michelle.

- Możesz mi zaufać - upewnił ją - Nie jedną domówką już się zajmowałem.

- Naprawdę możesz być spokojna Lu - dodała Michelle lekko gładząc dziewczynę po włosach by ją uspokoić.

Lucy westchnęła i pokiwała głową. Dała znać Clifford żeby poszła za nią i dziewczyny opuściły kuchnię kierując się do pokoju Cally. Dom Hoodów był przestronny, a ściany były pomalowane na jasne barwy. Po wystroju można było rozpoznać dobry gust domowników i ich wyczucie stylu. Meble, dla kontrastu ze ścianami miały ciemne głębokie barwy.

- A to? Mali! Jak będę wyglądać? - było słychać już od dołu schodów prowadzących na piętro. Po tonie głosu młodej Hood można było wyczuć, że była już bliska płaczu.

- Tak, że Ashtonowi szczęka opadnie do sami jak cię zobaczy - oznajmiła Lucy wchodząc do pokoju.

- A co jeśli nie? - niespokojnie powiedziała California - Co jak palnę jakąś głupotę? A co jak-

- Hej hej hej - przerwała jej Michelle - Przecież on też pewnie wychodzi z siebie z nerwów! Nawet bardziej niż ty, a biorąc pod uwagę, że wyglądasz zachwycająco to pewnie on będzie pierwszy do powiedzenia jakiejś głupoty.

- Naprawdę tak sądzisz? - zapytała Cally jakby to, że Michelle była lesbijką i ją komplementowała od razu podniosło jej pewność siebie.

- Na 100% - zapewniła ją kiwając przy tym głową - A teraz leć się ubierz, a potem pozwól Lucy i twojej siostrze zajęć się twoimi włosami i makijażem.

California posłała jej szczery uśmiech i zniknęła w łazience.

- Jak ty to zrobiłaś? - zdziwiła się siostra Cally - Zaraz dostałaby ataku paniki gdyby nie ty - uśmiechnęła się do Michelle - Jestem Mali, siostra tej panikary - przedstawiła się.

- Słyszałam to! - odezwał się głos z łazienki - Bo z ciebie to taka oaza spokoju normalnie.

Po chwili zza drzwi ukazała się California w asymetrycznej sukience w etniczne wzory której morski kolor podkreślał ciemny odcień skóry brunetki. Sukienka sięgała do kolan dziewczyny co nadawało jej odrobinę niewinny wygląd, który przełamywała krótka czarna kurtka ze skóry przygotowana na łóżku dziewczyny. Mali zaproponowała siostrze, że delikatnie skręci jej włosy na końcówkach w luźne fale a Lucy wyciągnęła z szuflady komody przyjaciółki wianek z białymi różyczkami, który idealnie pasował do sukienki. Michelle zajęła się makijażem, który delikatnie podkreślił atuty wygldu Cally i ich nie przytłaczał.

Zgodnie z przewidywaniami dziewczyn Ashton Irwin, kiedy pojawił się punktualnie o 19 w drzwiach, zamiemówił na moment z wrażenia zastanawiając się jakim cudem California zgodziła się z nim wyjść. Gdy para opuściła już dom dziewczyny udały się do salonu, który zastał całkiem odmieniony. Przede wszystkim zniknął puchaty kremowy dywan, który Jack wraz z Jordanem zwinęli i schowali do sypialni państwa Hood i zamknęli drzwi kluczem który wręczyli Mali. W tamtym pomieszczeniu znalazły się również różne bibeloty, typu wazon, zestaw świec z kawowego stolika. Ów stolik został przeniesiony pod ścianę, a na nim zagościły różnego rodzaju przekąski i te bezalkoholowe napoje (Jordan NAPRAWDĘ nie chciał dzisiaj widzieć ludzi opróżniających swoje żołądki na podłogę). Przed telewizorem chłopcy ustawili sprzęt Jacka, co zapewniło dość sporą przestrzeń do tańca. W rogu salonu stała (akurat nie przestawiana) kanapa, która jest w stanie pomieścić kilkoro osób.

- Jordan, jestem pod wrażeniem - oznajmiła z uśmiechem Michelle.

- Wow - wykrztusiła Lu - Dziękuję Jordan.

- Nie dziekuj, jeszcze nie byłaś w kuchni - odparł chłopak - O hej Mali.

- Hej J, nie sądziłam, że cię tu spotkam - oznajmiła brunetka.

Kiedy dziewczyny weszły do kuchni zastały na stole kilkanaście rodzajów alkoholi i jeszcze więcej jednorazowych kubków. Pomiędzy butelkami były miski z przekąskami (bo każdy wie, że nie ma nic gorszego od picia na pusty żołądek) i napojami bezalkoholowymi (na przepicie i do drinków). Wszystko sprawiało wrażenie profesjonalnie przygotowanego i zaplanowanego od dłuższego czasu.

- Teraz możesz dziękować - Jack powiedział Lu do ucha kiedy ta przyglądała się efektem pracy chłopców.

- Dziękuję, nie wiem co więcej powiedzieć - oznajmiła uroczo się uśmiechając.

- Za to ja wiem - powiedziała Mali - Dziewczyny, idziemy się przygotować na waszych gości.

Forward
Sign in to leave a review.