
3₪
- Hemmings? - nieomal zadławił się tym nazwiskiem Clifford - Podoba ci się córka szeryfa?
- Pewnie mi przejdzie - machnęła ręką Michelle, jednak sama wiedziała, że wcale nie ma zamiaru jej przechodzić, bo wpadła po uszy. Blondynka nie opuszczała jej myśli od kiedy wyszła ze szkoły.
Dwójka Cliffordów wróciła na parter ich domu i skierowała się do kuchni.
A teraz, skoro u Michelle nic ciekawego się nie dzieje, i do pory jutrzejszego lunchu tak bedzie, jako wasz wspaniały narrator powiem wam co nieco o Michelle i jej rodzinie.
"Złą" karierę zaczął dziadek Michelle. Działo się to w centralnej Europie. Wkręcił się w jeden z słabszych gangów i szybko dzięki temu, że był dość szemraną osobowością szybko wspiął się na szczyty zarządzania działaniami grupy. Jego moralność stawiała wiele do życzenia, co dla szefa gangu jest raczej jest pozytywną cechą, więc nie miał ograniczeń do czego może się posunąć, aby zapewnić swojej grupie wysoką pozycję. Cieszcie się, że nie było was wtedy na świecie i nie żyjecie w tej wersji wszechświata, bo nie było wtedy zbyt ciekawie. Wtedy, podczas jednej z większych akcji gangu w tamtym okresie, potrzebowali dobrze się ukryć, bo jak wiadomo tożsamość jest najwyższą wartością w tym interesie. Jeśli nikt jej nie zna poza tobą, wygrałeś. Jeśli ktoś ją odkryje, game over. Osoba, którą mieli zlecenie usunąć, pojechała wziąć udział w karnawale w Rio. Co prawda wtedy nie wydarzenia rozgrywające się tam nie były zakrojone na taką skalę jak teraz, ale i tak były dość huczne. Wtedy dziadek Michelle wpadł na pomysł, że aby nie zostać rozpoznanym, a jednocześnie być świadomym obecności swoich wspólników, potrzebują czegoś po czym rozpoznają się w tłumie. Kobieta, która miała go owiniętego wokół palca, pochodziła z Wenecji, więc podsunęła mu pomysł, który rozwinął się w znak rozpoznawczy gangu. Otóż, członkowie grupy mieli twarze zakryte typowymi karnawałowym maskami, nie tylko tymi weneckimi, ale w większości nimi. Znakiem rozpoznawczym była malutka malowana wenecka maska, znajdująca się na skroni każdej maski gangsterów. Potem wszystko się rozwijało w szybkim tempie, pojawił się syn szefa grupy, którego ten wychował na swego następcę. Jak to wygląda teraz? Najstarszy z Cliffordów rządzi Europą i Azją, a jego syn rezyduje w Australii gdzie wychowuje swoją córkę na przywódcę w Ameryce. Fajna rodzinka, nieprawdaż? Może teraz powiem nieco więcej o samej Michelle. Od narodzin dziewczynka obcowała z tzw. szemranym towarzystwem, więc jej moralność jest równie wypaczona jak jej dziadka i ojca. Musicie pamiętać że to jak człowiek postrzega dobro i zło zależy od wychowania. Więc jeśli dziewczyna całe życie zabija, kradnie i kłamie to jest to dla niej zupełnie normalne jak umycie zębów rano. Jednak nie możecie zapomnieć, że mimo wątłej moralności nikt z nich nie był głupi. To nie tak, że Michelle zabija każdego kto stanie na jej drodze, jedynie że nie ma zahamowań, by to zrobić kiedy nie ma innego, szybkiego rozwiązania. Pierwszego człowieka zabiła mając 4 latka. Był to członek innego gangu, który chciał ukraść broń masek. Dziewczynka złapała za pistolet matki i wypaliła.
Ach, jeszcze powinniście wiedzieć co się stało z Karen. Otóż mama Michelle została zabita przez Kobry. Dlatego Cliffordowie, jako że byli przebiegli i cwani jak lisy z zimną satysfakcją planowali zemstę we własnym stylu: powoli i dokładnie wykończyć każdego.
Dobrze, teraz już co nieco wiecie, więc wracamy do obecnych wydarzeń. W porze lunchu, jak już wiecie, Lu wyciągnęła Michelle i Cally poza szkole na kawę. Clifford kiedy blondynka podbiegła do niej i swojej przyjaciółki, myślała, że dziewczyna chce się jej pozbyć i żałuje wczorajszej propozycji. Dlatego niezmiernie ucieszyło ją, że tak nie jest. Z radością zaproponowała pozostałym dziewczynom podwózkę. Ponadto doskonale rozumiała ekscytację Cally tym samochodem. Już sam pojazd był niesamowity, a do tego ponadprzeciętne zdolności Michelle wykształcone na dziesiątkach nielegalnych wyścigów i ucieczek przed policją czy innymi równie niebezpiecznymi jak ona ludźmi (albo ratowaniu Jordana, ale shhh), tylko to zwiększyły. Cała jazdę była rozbawiona tym jak wraz ze wzrostem prędkości oczy obojga jej pasażerek się roszerzały, ale z różnych powodów: Cally z ekscytacji, a Lucy ze strachu. Kiedy już zatrzymała auto na parkingu pod kawiarnią, o której powiedziały jej jeszcze w szkole cheerleaderki, szybko odpięła pasy i wysiadła, aby móc wypuścić z tylnego siedzenia swoją crush girl. Lu zachwiała się i opadła na Michelle powodując, że jej serce zerwało się do galopu, niemal jak wtedy gdy wie, że od niej zależy czy dadzą radę zwiać czy nie.
- W porządku? - zapytała zmartwiona - Nie jechałam za szybko? - dodała karcąc się w myślach, że Lucy to córka szeryfa i powinna zachowywać przy niej jakiś respekt do prawa.
- Wcale - odparła nieprzekonująco Lucy - Ale teraz mamy przynajmniej więcej czasu.
Podczas godziny jaką miały wolną, dziewczyny dużo rozmawiały, a Michelle praktycznie wszystko co powiedziała kłamała jak z nut. Jedynie kilka faktów powiedziała zgodnie z prawdą. Jednak tego dnia, pierwszy raz w życiu, czuła się z tym źle. Chciałaby być szczera z Lu, chciała móc kiedyś z nią być i móc powiedzieć jej wszystko, a ta nie zważałaby na krew na jej rękach. Chciała móc kiedyś razem z nią założyć na twarz maski i wiedzieć że może na nią liczyć pod każdym względem i bezgranicznie jej ufać. W momencie kiedy ta wizja uformowała się w głowie osiemnastolatki, była zmuszona znowu skłamać na temat tego czy miała chłopaka i na powrót ukryć się głęboko w szafie. Bolało ją to. Jak nigdy. Michelle Clifford pierwszy raz w życiu miała do czynienia z wyrzutami sumienia i typowym nastoletnim zauroczeniem. Jej dotychczasowe związki były: a) z facetami w związku z czym Michelle czuła się w nich źle lub b) chwilowe, nic nieznaczące romanse z kobietami, z których jedynie czerpała, nic nie dając.
Po godzinie kłamstw i manipulacji Michelle z skrywaną radością przyjęła fakt, że związek Lucy właśnie się zakończył, więc jej szanse u blondynki znacząco wzrosły. Jednak zaniepokoił ją fakt, jak bardzo nawet temat związków i chłopaków przygnębił Hemmings. Miała ochotę znaleźć tego chuja, który zranił jej Lucy i z nieskrywaną satysfakcją odstrzelić mu jaja i odciąć to co odzwierciedlało jego osobowość, a następnie powiesić za kikut na suchej gałęzi.
- Cholera, za 10 minut zaczyna się lekcja! - wykrzyknęła Lucy natychmiast zrywając się z siedzenia.
Michelle uśmiechnęła się do siebie. To znaczyło, że ma wymówkę do nadmiernego przekracznia prędkości. Samym czasem się nie martwiła, na dojazd do liceum wystarczy jej 6 minut. Widząc jak bardzo drżały dłonie Lu kiedy zapinała pasy, natychmiast odczuła chęć ochrony wysokiej blodynki, więc zaproponowała jej zapięcie dodatkowych pasów, z których ona sama korzystała tylko podczas wyścigów, kiedy miała godnych siebie przeciwników. Jej serce kolejny raz zerwało się do dzikiego galopu kiedy wyciągnęła się nad dziewczyną (otrzymując perfekcyjny widok na jej piersi) by zapiąć jej pasy.
- Gotowe? - zapytała przed zwolnieniem sprzęgła i szybkim startem.
- Tak tak tak! - usłyszała z tylnego siedzenia i lekko zachichotała, jednak ruszyła dopiero kiedy Lu delikatnie skinęła głową i zamknęła oczy.
Zgodnie z jej przewidywaniem 6 minut po wyjeździe spód kawiarni (minutę przed dzwonkiem) zgasiła silnik na szkolnym parkingu. Po dwóch sekundach już stała po stronie Lu i lekko dotknęła jej ramienia.
- Już jesteśmy na miejscu - powiedziała i odpięła pasy na powrót układając je wzdłuż fotela - Lu możesz otworzyć oczy.
Kiedy blondynka uniosła powieki, odsłaniając błękitne jak ocean oczy, Michelle na chwilę zamurowało. Jak człowiek może być tak piękny jak Lu? Ona nie jest człowiekiem, jest boginią, to jedyne logiczne wyjaśnienie. Fioletowowłosa podała blodynce dłoń pomagając jej wysiąść (Cally dawno wypadła z auta i machając ręką pobiegła na swoją lekcję). Podtrzymała dziewczynę, której znów lekko zakręciło się w głowie i nie mogła powstrzymać się od poprawienia niesfornego kosmyka włosów i założenia go dziewczynie za ucho.
- Nie żebym cię poganiała, ale mamy pół minuty na wzięcie podręczników z szafek i dotarcie na fizykę - oznajmiła Michelle na co Lucy szeroko otwarła oczy i wyprostowała się.
- To na co czekamy?! - wykrzyknęła i łapiąc za rękę Michelle ruszyła biegiem do szkoły.
Kilka chwil po dzwonku, równo ze spóźnionym nauczycielem wpadły do klasy.
- Panna Clifford - przywitał srogim głosem ją nauczyciel - Pierwszy raz na mojej lekcji a już spóźniona? Lucy, siadaj na swoje miejsce.
- Przepraszam pana - odparła z uśmiechem Michelle - To pierwszy i ostatni raz.
- Mam nadzieję - odpowiedział nauczyciel - Siadaj już i uważaj.
Nie będę wam relacjonować tej lekcji, bo to ja jestem narratorem i ja decyduje czy słuchacie wykładu o ruchu harmonicznym czy nie.
Tak więc, po skończonych zajęciach Michelle pożegnała się z Lucy i Cally, po które przyjeżdżała starsza siostra brunetki (dlatego Cally nie miała swojego auta, pożyczyła je Mali, która rzadko miała okazję bywać w domu). Kiedy już wyjeżdżała ze szkolnego parkingu stwierdziła, że za przeżycie pierwszych dwóch dni w szkole powinna dostać jakaś nagrodę. Jako że włosy zafarbowała w niedzielę wieczorem, postanowiła zrobić sobie tatuaż. Od dawna już nosiła się z tym pomysłem, tylko jakoś nie udawało jej się doprowadzić go do skutku. Dlatego też nie zastanawiając się ani chwili dłużej, skręciła w kierunku dzielnicy, w której znajdował się salon Valerie, kobiety po skończonej medycynie, zaprzyjaźnionej z gangiem. Val prościej mówiąc była lekarką weneckich masek. Widząc w swoich drzwiach Michelle uśmiechnęła się promiennie.
- Mickey! - wykrzyknęła podchodząc do dziewczyny, która traktowała niemal jak córkę - Dawno cię nie widziałam.
- Ja też tęskniłam Val - zaśmiała się nastolatka krótko ściskając kobietę.
Przez kilka minut kobiety rozmawiały na temat przyszłych planów grupy i tego że pewnie niestety pomoc Val będzie konieczna. Jednak Michelle będąc sobą przeszła do konkretnego powodu swojej wizyty. Valerie co prawda spodziewała się, że dziewczyna ma inny cel niż tylko rozmowa, ale myślała że fioletowowłosa raczej zdecyduje się na kolejny kolczyk niż tatuaż.
Michelle wyjaśniła kobiecie swój pomysł, a ta pokazała jej swój niedawny projekt praktycznie idealnie wpasowujący się w wymagania nastolatki. Dlatego kiedy Michelle opuszczała salon była niezwykle zadowolona z pracy tatuażystki. Jaki wzór sprawiła sobie Clifford? Oj, dobrze go znacie. Trzeba tylko pamiętać, że Michelle to Michael z au w którym wy żyjecie. Domyślacie się już? Powiem wam tylko że tatuaż jest pod i ponad łokciem dziewczyny. Po powrocie do domu ojciec dogryzał jej trochę, że już jest "100% gansterem" ale wszystko było w dobrym humorze, więc Michelle jedynie się zaśmiała i poszła zająć się szkołą, która zajmowała jej zdecydowanie więcej czasu niż by tego sobie życzyła.