kids in the dark

5 Seconds of Summer (Band)
F/F
G
kids in the dark
Summary
Michelle i Lucy są przeciwieństwami.Michelle, córka szefa jednego z najbogatszych gangów, punk rockowa i niebezpieczna. Zabójcza. Podobna do ojca we wszystkim i jedna z najlepszych w swoim fachu.Lucy, ukochana córeczka miejscowego szeryfa, delikatna i niewinna. Uwielbina w okolicy, dobra uczennica. Chciałaby być taka jak jej tata, bronić tych, którzy nie potrafią bronić siebie.
All Chapters Forward

2 ✨

- Zaraz tam będę - powiedziała Cally do telefonu - Nie rozłączaj się, powiedz mi jak się dowiedziałaś.

- Odwiózł mnie do domu, bo wiesz jak jest z moim autem, i... - Lucy nie umiała uspokoić oddechu by powiedzieć swojej przyjaciółce co się stało.

- Lu, spokojnie - powiedziała brunetka - Za minutę jestem u ciebie i wszystko mi powiesz.

- Oki - odetchnęła - Rozmawiałaś z Ashtonem?

- Tak! - prawie pisnęła Cally - Podszedł do mnie na parkingu i zapytał czy chcę z nim wyjść w piątek - wyrzuciła jednym tchem - Przez chwilę nie umiałam się odezwać i tylko się na niego gapiłam jak głupia czternastolatka na swojego crusha. Pewnie ma mnie za idiotkę i już żałuje, że mnie zapytał - jeknęła dziewczyna - Ale nieważne, otwórz drzwi Lu, bo chyba zaraz będzie padać.

Blondynka natychmiast otworzyła drzwi, a gdy tylko zobaczyła swoją przyjaciółkę wpadła w jej ramiona. Cally z trudem utrzymała równowagę, ale objęła ramionami Lu i obie weszły do domu. Brunetka zauważyła, że młodsza nawet nie zdjęła z ramienia torby, tylko złapała za telefon. Dlatego będąc sobą, delikatnie zdjęła z ramienia Lu torbę, i poprowadziła ją do środka.

- Jest ktoś w domu? - zapytała.

- Nie, rodzice są jeszcze w pracy, a Ben i Jack wracają tylko na weekendy - odpowiedziała.

Cally jedynie skinęła głową i poprowadziła Lu do kanapy w salonie. Nic nie mówiła wiedząc, że jej przyjaciółka musi najpierw ułożyć sobie w głowie co chcę powiedzieć. Po kilku minutach blondynka odnalazła język w gębie i odezwała się:

- Kojarzysz Michelle? Tą nową?

- No jasne, dzisas to była ona? - zdziwiła się Cally - Co za sucz, a wydawała się być w porządku...

- Nie! - szybko przeszkodziła jej blondynka - Tym razem nie widziałam tego na własne oczy, ale miał na ustach i na szyi ślady czerwonej pomadki. Ale nie tylko Michelle taką miała, połowa dziewczyn miało dzisiaj czerwona usta.

- Co za chuj - wyrwalo się Californii.

- Jestem już tym zmęczona - westchnęła - Dałam mu już nie jedną szansę, a zawsze jest tak samo. Rano jest perfekcyjnym chłopakiem, a potem w ciągu dnia zamienia się w palanta tylko po to, żeby po południu znów być niewiniątkiem.

- Dupek.

- Nie mów tak - zastopowała ją Lucy - On nie jest taki zły...

- Serio Lu? Serio? - przerwała California - Zdradził cię nie jeden raz, a ty jeszcze to bronisz? Co jak co, ale po tobie spodziewałam się trzeźwego myślenia.

- Co jeśli to nie tylko zauroczenie? - westchnęła blondynka - Co jeśli go kocham?

- Wybacz że to powiem, ale to by znaczyło że oprócz bycia idiotką jesteś także masochistką. Thomas się tobą bawi, nie zależy mu w żadnym stopniu.

Lu nic więcej już nie powiedziała tylko w ciszy trawiła słowa przyjaciółki. Thomas pojawił się w jej życiu kiedy była zrozpaczona tym, że jej poprzedni chłopak wyjechał z miasta i zerwał z nią, bo stwierdził, że nie chce tkwić w związku na odległość i nie widzi ich razem w przyszłości. Pierwsze spotkanie blondynki z chłopakiem było przypadkowe i w żadnym stopniu nie romantyczne. Poznali się przez jej cheerleading i jego grę w szkolnej drużynie piłkarskiej. Jakoś wyszło, że po kilku rozmowach chłopak zaprosił ją na randkę. Był jej pierwszym poważniejszym związkiem, z nim straciła dziewictwo podczas poprzednich wakacji. Brunet nie był złym chłopakiem. Tylko teraz, ten ostatni rok w szkole, przewrócił mu w głowie. Najgorsze było to, że nie zdawał sobie sprawy, że Lucy wiedziała o jego wybrykach. Kiedy pierwszy raz zobaczyła go z inną na szkolnym korytarzu wmowila sobie, że to nie on, że to tamta dziewczyna się do niego kleiła. Drugi raz kiedy natknęła się na chłopaka kiedy szła z Cally do kina. Stał przy wejściu do sal obejmując w tali wysoką brunetkę. California wymusiła na Lu opowiedzenie jak wszystkich szczegółów i od tego czasu nie toleruje obecności chłopaka. Blondynce jednak zależało na Thomasie i odrzucała myśl o zerwaniu. Teraz jednak jej wytrzymałość się skończyła i tylko potrafiła schować twarz w ramię Californii i płakać będąc łagodnie przez nią uspokojaną.

- Mu- muszę z nim zerwać - wydukała prostując się i przeciągając oczy przy okazji rozmazując tusz na policzkach - Ten poniedziałek to najgorszy dzień mojego życia.

- Jutro Lu - przyjaciółka pogładziła ją po plecach - Jutro będziesz wyglądała jak bogini zostawiając tego dupka.

***

Resztę dnia młoda Hemmings spędziła na nauce, a portem nie chcąc mieć ze światem zamknęła się w łazience i napełniła wannę gorącą wodą. Na stołku obok, przeznaczonym specjalnie na takie okazje, ustawiła laptop i włączyła swój ulubiony serial. Kolejne odtworzenie ostatniego odcinka Tren Wolfa nikogo jeszcze nie zabiło, więc Lucy z przyjemnością zagłębiła się w rzeczywistości Beacon Hills. Woda zrobiła się zimna po dwóch odcinkach, więc Lu niechętnie opuściła świat wilkołaków i wróciła do realnego. Gdzieś w tyle głowy wciąż rozmyślała o Thomasie i zastanawiała się nad powodem jego zdrady, jednak główną sprawą zaprzatającą jej myśli była chęć snu.

***

Równo o 7.00 rano w sypialni licealistki rozbrzmiał budzik wyrywając ją z objęć Morfeusza. Lucy szybko wyłączyła irytujące urządzenie i po kilku sekundach wstała z łóżka. Będąc niezwykle zorganizowaną osobą zabrała ze sobą przygotowane wcześniej ubrania i udała się do łazienki.

Dobra to ja, wasz najcudowniejszy narrator. Jak widzicie brakuje mi języka w gębie kiedy nie mogę ciskać sarkazmem i moimi opiniami relacjonując wam co się dzieje. Dlatego, jako że będąc wszechwiedzącym i wszechobecnym narratorem wiem, że mnie kochacie wracam z moim stylem mówienia. I wtrąceniami i całą resztą.

Lucy Hemmings nigdy nie wychodzi z domu  wyglądając gorzej. Ona zawsze jest chodzącą perfekcją w wysokich obcasach. Ale to czego nie wiecie to to, że Lu kiedy nie jest ekstremalnie skupiona na swoich ruchach, jest uroczą niezdarą. Kapitanka cheerleaderek, a w domu po drodze z łóżka do łazienki potrafi trzy razy potknąć się o własne nogi. Jak? Nawet ja nie mam bladego pojęcia. Więc jak już wiecie oszczędzę wam czytania i mnie gardła z opisem jak Lu się wybierała do szkoły.

Wychodząc z domu, uprzednio pożegnawszy się z ojcem wyjezdzajacym o tak porze do pracy, wyglądała zjawiskowo. Miała na sobie czarne jeansy z wysokim stanem i koronkową bluzkę. Na ramionach miała jasną jeansową kurtkę, a na nogach pasujące buty na wysokim obcasie. Thomas już czekał w aucie na nią i powitał tak jak zwykle.

- Hej kochanie. Wyglądasz pięknie.

- Dziękuję - odparła siadając na fotel pasażera i nawet nie spoglądając w jego kierunku.

- Coś się stało? - zapytał chłopak marszcząc brwi i ruszając z miejsca - Wstałaś lewą nogą?

- Jestem zmęczona, to wszystko - mruknęła i pomiędzy dwójką zapadła cisza. Podczas jazdy Lu kolejny raz powtórzyła sobie w myślach to co chciała powiedzieć. Przez całą drogę nie zaszczyciła go ani jednym spojrzeniem.

- Na pewno? - odezwał się w końcu chłopak kiedy wjeżdżali na szkolny parking - Może wyjdziemy gdzieś wieczorem?

Lucy tylko pokręciła głową i wysiadla z auta. Poczekała aż Thomas zamknie auto i po głębokim oddechu odezwała się.

- Wątpię czy kiedykolwiek jeszcze razem gdzieś wyjdziemy - oznajmiła - Zawsze możesz wyjść z tą brunetką z kina albo z tą z którą wczoraj się lizałeś. To już nie moja sprawa.

- Co? - załknął się powietrzem - O czym ty mówisz Lu?

- O tym, że z tobą zrywam - odpowiedziała spokojnie - Nie chce już mieć z tobą do czynienia - odwróciła się i ruszyła w kierunku budynku w pełni skupiona na tym jak stawia stopy żeby tylko się nie potknąć.

- Nie bądź głupia Lu! - krzyknął za oddalającą się dziewczyną.

- Właśnie to robię - odwróciła się na sekundę - Zrywam z dupkiem, który mnie zdradza. Co w tym głupiego?

Chłopak został z otwartymi ustami nie mogąc wymusić słowa. W ostatnim akcie desperacji krzyknął za blondynką:

- Nie chciałem ci tego mówić, ale ta brunetka to California.

- Jasne, a ja jestem święty turecki. Cally była w tym kinie ze mmą, ale dzięki za informację - uśmiechnęła się pod nosem, mimo że w środku cała dygotała i chciała jedynie schować się do własnej szafki. Przy niej w korytarzu natychmiast pojawiła się Cally. Widząc jak ostrożnie Lu stawia kroki natychmiast ją objęła dając przyjaciółce pewne oparcie.

- Dzięki - szepnęła cicho blondynka - Zaraz bym się potknęła.

- Jak sobie radzisz? - zapytała zmartwiona Hood.

- Jakoś - odparła siląc się na uśmiech - Mam wrażenie jakbym się miała zaraz rozpłakać, bo dużo wspomnień się z nim wiązało, ale jestem zadowolona - wydukała zdanie jakiego wczoraj nauczyła się niemal na pamięć - Ten rok jest mój i nie dam go sobie odebrać przez takiego palanta.

Cally skinela głową i poparła ją.

- Wiesz ile masz możliwości? Kapitanka cheerleaderek, będą się o ciebie zabijać.

Podczas pierwszych kilku lekcji myśli dziewczyny krążyły wokół zakończonego związku. Potem, kiedy tylko rozbrzmiał dzwonek rozpoczynający przerwę na lunch zerwała się z miejsca i pobiegła do Cally. Znalazła ją stojąca razem z Michelle przy szafce brunetki.

- Zbieraj się, idziemy na kawę - zadyrygowała - Nie mam ochoty dzisiaj pokazywać się na stołówce.

- To zostawię was - oznajmiła Michelle i zaczęła się oddalać, ale Lucy przypomniała sobie, że sama wczoraj poprosiła dziewczynę i dołączenie do nich, więc ją zatrzymała.

- O nie - zaprotestowała - Idziesz z nami.

- Lucy Hemmings, pragnę Ci przypomnieć, że nie masz auta więc jedyne miejsce do którego pieszo się dostaniemy to szkolna kafejka, więc tak jakby nie masz opcji - otrzeźwiła blondynkę Cally.

- Przecież możemy jechać moim - zaoferowała Michelle - To nie jest problem...

- Jesteś tym samym autem co wczoraj? - oczy brunetki aż zaświeciły z podekscytowania.

Michelle jedynie skinęła głową i sięgnęła do kieszeni po kluczyki.

Bez dalszego rozdrabniania się, dziewczyny wyszły na szkolny parking i wsiadły do auta nastoletniej Clifford. Jako że Cally nie mogła wyjść z podziwu nad sportowym autem, Lu musiała zmieścić swoje długie nogi z tyłu. A miejsca tam wcale nie było dużo, więc blondynka miała wrażenie, że wbija sobie kolana do brody. Po kilku chwilach Michelle zgasiła silnik pod jedną z kawiarni niedaleko centrum miasta. Przez 90% trasy zaciskała palce na siedzeniu widząc do jakiej prędkości zbliża się wskazówka prędkościomierza. Cally była ekstremalnie podekscytowana umiejętnościami Michelle za kółkiem, bo jej możliwości kończyły się na zaparkowaniu na szkolnym parkingu. O ile dwa miejsca obok również były wolne. Lucy na drżących wysiadła i tracąc równowagę oparła o Michelle.

- W porządku? - zapytała Clifford - Nie jechałam chyba za szybko?

- Wcale - prychnęła czując jak cały świat wiruje jej przed oczami - Ale teraz mamy więcej czasu.

Trójka dziewczyn weszła do ciepło urządzonego wnętrza. Na ścianach królowały brązy i odcienie kremowego, a na ladzie wzrok kusiły ślicznie ozdobine muffiny. Licealistki zajęły miejsce na kanapie tuż przy oknie. California, jak na prawdziwą Hood przystało, chciała dowiedzieć się jak najwięcej o Michelle. Dziwiło ją, dlaczego będąc na bieżąco ze wszystkim co się działo w okolicy, nie wiedziała o pojawieniu się kogoś takiego jak fioletowowłosa.

- To opowiadaj Mickey - zwróciła się do niej kiedy już zamówiły - Mogę cię tak nazywać? - zreflektowała się, a kiedy ta skinęła głową kontynuowała - Od kiedy mieszkasz w Sydney?

- W Sydney od urodzenia, ale w tej okolicy około pół roku - oznajmiła - Dużo się przeprowadzam z ojcem.

- No proszę, to aż dziwne, że nie poznaliśmy się wcześniej! - zadziała się Hood.

- To gdzie chodziłaś do szkoły? - zapytała zaciekawiona Lu.

- Nie chodziłam - wzruszyła ramionami - Uczyłam się w domu, ale ojciec się uparł, że muszę pochodzić do liceum przez rok - wywróciła oczami.

- Zazdroszczę ci - oznajmiła szczerze Cally - Ale teraz co najważniejsze: gdzie nauczyłaś się tam prowadzić? Na ledwo potrafię wjechać na własny podjazd, a ty jesteś jak rajdowiec - westchnęła na co Michelle się uśmiechnęła.

- Ojciec - oznajmiła - Jest najlepszym nauczycielem, ale bramę od garażu kilka razy popsułam.

Przez kolejne kilkanaście minut dziewczyny beztrosko plotkowały, a Lu prawie zapomniała o wcześniejszych wydarzeniach. W towarzystwie Michelle, mimo że jeszcze trochę czuła się niepewnie to zielonooka szybko przekonywała ją do siebie. Co prawda kiedy Cally nieopatrznie skierowała temat rozmowy na związki, blondynka posmutniała.

- Nie byłam w żadnym stałym związku - przyznała się Michelle - Hej Lu, co się stało? - zapytała ze zmartwieniem w głosie.

- Zerwałam z chopakiem - odparła czując powracające czarne myśli - Zdradzał mnie - wyjaśniła krótko i złapała za telefon chcąc uniknąć niezręcznie atmosfery - Cholera, za 10 minut zaczyna się lekcja! - natychmiast poderwała się z krzesła. Na szczęście dziewczyny uregulowały już rachunki więc szybko zebrały swoje rzeczy i opuściły lokal. Michelle z kieszeni wyciągnęła kluczyki i otwarła samochód.

- Cally błagam siadaj z tyłu - poprosiła Lu wiedząc jak skończyła się poprzednia jazda.

- Okaaay - jęknęła, ale posłusznie wgramoliła się na tyły.

- Możesz zapiąć te drugie pasy - poinstruowała blondynkę Michelle wskazując na pieciopunkowe pasy bezpieczeństwa - Zrobiłaś się blada jak ściana.

Po dwóch nieudanych próbach Lu pozwoliła Michelle się pozapinać, a ta w kilku ruchach wykonała to co blondynce nie wyszło.

- Gotowe? - dodała kiedy już stała na wyjeździe, a po otrzymaniu skinienia głową od Lucy i entuzjastycznego "taktaktak" od Cally, ruszyła z miejsca. Lu nie wiele zapamietała z całej jazdy, ponieważ była zbyt zajęta zaciskaniem oczu.

Forward
Sign in to leave a review.