W stabilności [T]

M/M
G
W stabilności [T]
author
Summary
Nikt nigdy nie pyta o przeszłość Tony’ego Starka. A powinni wszyscy.
Note
[Od Autora]Um. Więc, trochę nieśmiertelnych Avengersów. No i nie ma fabuły.[Od Tłumacza]> Szukam bety.

+

 

Papiery mówią, że Anthony Edward Stark to daleki kuzyn, siódma woda po kisielu, Howarda Edwarda Starka, właściciela Stark Industries i Stark International.

 

Clint Barton jest nikim z ulicy, akrobatą, cyrkowym dzieckiem. Nie ma matki ani ojca, jedynie jakiegoś podejrzanego, dalekiego brata.

 

Wszystkich zastanawia jego przeszłość. Wszyscy o nią pytają. Nikt nigdy nie pyta o przeszłość Tony’ego Starka.

 

Kiedy spotykają się po raz pierwszy, światłość przemyka Clintowi po kręgosłupie, rażąc jego mózg niczym paralizator i on myśli sobie: „cholera, bierz mnie”.

 

Ludzie zdecydowanie powinni pytać o przeszłość Tony’ego Starka.

 

+

 

̶̶̶  Może   ̶̶̶  zaczyna, opadając na ławkę w Central Parku, z dala, daleko od oczu i uszu TARCZY. Zostawił nawet Nataszę, by móc tu przyjść.   ̶̶̶  powalczymy?

 

Stark patrzy na niego ponad oprawkami okularów przeciwsłonecznych, pełen protekcjonalnego samozadowolenia i wymuskanej elegancji. Clint wie, kiedy patrzy na wojowników, na zabójców i najemników, i morderców. Wie też, kiedy patrzy na tchórzy, bo często to oni są najbardziej niebezpieczni.

 

Stark nosi się jak żadne z powyższych. Jest po prostu facetem, niczym więcej; bogatym, sławnym, pięknym. Nigdy w życiu nie musiał o nic walczyć.

 

Clint już nie wierzy w to kłamstwo. Jest coś w oczach Starka, ciemne i płynne, co mówi Clintowi, że mógłby wygrać walkę.

 

Albo ją przegrać.

 

̶̶̶  Po co ryzykować?   ̶̶̶  Pyta Stark, uśmiechając się znacząco.

 

Widząc to samo w Clincie, co Clint widzi w nim.

 

̶̶̶  W porządku   ̶̶̶  zgadza się łatwo. Pewnie i tak nie warto. Najpewniej.

 

+

 

̶̶̶  Czemu…?   ̶̶̶  rysuje ręką koło nad jego klatką piersiową, wrzuca kolejną frytkę do ust, przeżuwa wolno.

 

Stark („Mów mi Tony, przystojniaku”) wzrusza ramionami.

 

̶̶̶  Nieoperowalne odłamki.   ̶̶̶  Kradnie jedną z clintowych frytek, znów wzrusza ramionami.   ̶̶̶  Czy kiedyś umarłeś kilkaset razy z rzędu?

 

Clint wzdryga się, kręci głową i wskazuje:

 

̶̶̶  Któreś z nas mogłoby je usunąć.

 

Tony, wciąż żując, tylko patrzy na Clinta, mówiąc bez słów, jak bardzo młody on jest.

 

Zaufanie.

 

Trzeba ufać komuś, by móc mu pozwolić zanurzyć ręce w przestrzeni klatki piersiowej, gdy jest się martwym i bezbronnym.

 

Clint widzi możliwy problem.

 

+

 

Clint urodził się na początku osiemnastego wieku. Nie wie, kiedy dokładnie, bo naprawdę jest cyrkowym dzieckiem, niechcianym bękartem jednego z artystów. Jedynie szef umiał tam pisać, a on nie przejmował się zapisywaniem imion i dat urodzenia dzieci, które i tak nie miały przeżyć kolejnej zimy.

 

Zatem Clint sądzi, że może być blisko trzydziestki, jednak w rzeczywistości nie ma zielonego pojęcia.

 

Ale minęły dokładnie 274 lata odkąd spadł z wysoko zawieszonej liny i obudził się w ciemnej, zawalonej piwnicy, z blondynką owiniętą wokół jego ciała, mówiącą:

 

̶̶̶  Witaj w wieczności, dziecko.

 

+

 

Poza przypadkowymi spotkaniami gdy znajdują się wzajemnie po ożywieniu, Tony i Clint nie mają nic wspólnego do roboty.

 

Nic, a nic. Chodźmy dalej, proszę.

 

+

 

Wszyscy mówią o bitwie, omawiając fragment po fragmencie, i o heroicznym locie z bombą Tony’ego. Siedząc na ukruszonym skraju Wieży Starka, tysiąc pięter nad ziemią, z dyndającymi nogami, Clint prycha, podnosi piwo do ust i bierze łyk.

 

̶̶̶  Za wolność?   ̶̶̶  Pyta Stark, siadając obok, i trąca jego ramię tuż przed tym, jak zostaje przepędzony.

 

̶̶̶  Za cudownie nie martwych idiotów   ̶̶̶  ripostuje Clint.

 

Tony za to wypija. We włosach ma zbrylony pył, a na szyi zaschniętą krew.

 

̶̶̶  Myślałem, że tam zostanę   ̶̶̶  mówi po długiej ciszy.

 

Clint przez ramię zerka na imprezę dziejącą się za nimi. Steve i Thor siłują się na ręce. Bruce dyskutuje o czymś z Pepper. Natasza patrzy na niego i Tony’ego, mrużąc oczy. Ciekawsko. Oho.

 

̶̶̶  Tam…   ̶̶̶  W kosmosie, w ciemności, pomiędzy monstrami.

 

Normalnie nie wahałby się o tym głośno mówić, jednak właśnie mieli gówniany tydzień.

 

̶̶̶  Wydaje mi się, że Loki może wiedzieć. O nas.

 

O tobie. Ponieważ Clint mówił, niebieskooki i oh, tak chętny.

 

̶̶̶  Tak   ̶̶̶  Tony stwierdza lekko.   ̶̶̶  Domyśliłem się.

 

̶̶̶  I co z tym zrobisz?

 

Bo są tu już któryś raz z kolei i wiedzą, że to nie jest ostatni raz, gdy spotykają boga psot. Zdecydowanie nie.

 

Mężczyzna gdzieś z głębi uśmiecha się złośliwie, znów mrocznie i w sposób dużo bardziej brutalny niż Tony Stark byłby w stanie.

 

̶̶̶  Nie dam mu się łatwo zabić?

 

+

 

Clint wie, że są sposoby by dowiedzieć się różnych rzeczy o innych nieśmiertelnych. Są na przykład obserwatorzy, najgorzej strzeżony sekret świata.

 

Uważa, że mogliby się choć trochę wysilić i znaki umieścić sobie na tyłkach zamiast na, pożal się Boże, nadgarstkach, ale, hej, on nie narzeka.

 

Ze swojego starego nauczyciela wyciąga wystarczająco informacji, by dostać się do niewielkiego archiwum niedaleko Wiednia. Całość zajmuje mu nieco mniej niż dwadzieścia minut. Nikt się nie orientuje, że kiedykolwiek tam był, a on ma wszystko, co mieli o pewnym nieśmiertelnym miliarderze z baterią samochodową w piersi.

 

Większość akt nie jest jeszcze z czasów Clinta. Większość z nich jest w językach, w których nie mówi, a tym bardziej nie czyta. Właściwie nie znajduje w nich niczego nowego. Tony jest wiekowy, Tony jest geniuszem i, kiedy chce, Tony może mordować z zimną krwią i uśmiechem na ustach.

 

Zatem jest dokładnie clintowym typem człowieka.

 

+

 

Są sami w Wieży, gdy Tony pojawia się przy Clincie, kładzie mu nagie ostrze na ramieniu i pyt:

 

̶̶̶  Chcesz potrenować?

 

No, jasne.

 

Tony zna tyle stylów, że nie sposób je policzyć; wszystkie opanowane do perfekcji, pełne płynnych ruchów. Clint z kolei ma po swojej stronie siłę i zręczność. Podejrzewa, że Tony mógłby go powalić w pierwszych pięciu minutach, ale potem wszystko się wyrównuje i właściwie biją się po to, by się bić; uderzenie, odparcie, obrót, unik, zwrot.

 

Obaj są pomysłowymi wojownikami, używają tego, co pod ręką. Jeden z worków treningowych Steve’a staje się ofiarą patroszenia, a kilka ciężarków przelatuje po pokoju.

 

Po dwóch godzinach siłownia jest jednym wielkim bałaganem. Sprzątają w ciszy, mile zmęczeni i nieco bardziej przyjaźnie nastawieni, ponieważ wiedzą, że są sobie równi. Wiedzą, że w walce mogą liczyć na siebie nawzajem jak na nikogo innego.

 

Bezgłośnie zgadzają się, że należy ominąć prysznice na siłowni i kierują się na górę, omawiając style walki. Tony jest za starymi, włoskimi mistrzami. Clint oskarża go o patriotyczny nieobiektywizm tylko po to, żeby zobaczyć jego reakcję. A Tony, jak to Tony, błyska uśmiechem jak żywe srebro i mówi:

 

̶̶̶  Niezła próba.

 

To nie „Nie, nie jestem Włochem”, to również „Nie jesteś taki kiepski”. Clint uważa, że to świadczy o jego racji, i że człowiek, obok którego siedzi jest straszy od Imperium Rzymskiego. Czyli, łał.

 

Może. Albo Tony po prostu daje Clintowi broń, którą ten ma sobie strzelić w kolano. Cholerny, wygadany Stark, myśli Clint, i prawie rozwala sobie plecy, zatrzymując się gwałtownie w drzwiach.

 

Reszta drużyny, plus Coulson, siedzi w kuchni, gapiąc się na nich. Puste kubki świadczą o tym, że są w domu już od jakiegoś czasu.

 

̶̶̶  Czy wy… razem ćwiczyliście?   ̶̶̶  Pyta Steve. Zazwyczaj Clint i Tony nie robią wspólnie nic poza wzajemnym krytykowaniem i kłóceniem się o filmy.

 

̶̶̶  Ta   ̶̶̶  potwierdza Tony, o pół sekundy za szybko. Oczy Nataszy zwężają się.

 

Clint mamrocze coś o prysznicu i wynosi się stamtąd jak najdalej.

 

+

 

̶̶̶  Czy jest coś…   ̶̶̶  Steve drapie się w tył głowy, krzywi się, próbuje znów.   ̶̶̶  Czy jest cokolwiek… Między tobą i Tonym?

 

Clint, który dorastał między dzikusami, nigdy nie przejmował się normami społecznymi, ale gdy Kapitan spał, był świadom i obserwował. Rozumie zmieszanie wywołane otwartym homoseksualizmem. Co nie oznacza, że go nie wykorzysta.

 

̶̶̶  Pewien jesteś, że chcesz znać odpowiedź na to pytanie?   ̶̶̶  Wyrzuca z siebie, uśmiechając się tylko trochę przesadnie. Z idealnie wyporcjowaną dozą insynuacji. I samozadowolenia.

 

Steve ucieka.

 

Clint wyciąga telefon, wysyła Tony’emu wiadomość o treści: „Jeśli ktokolwiek zapyta, pieprzymy się”.

 

Tony odpowiada uśmiechniętym emotikonem i kilkoma sprośnymi sugestiami.

 

+

 

Na następnym spotkaniu  zespołu Clint używa jednej z nich na Tonym, bo po prostu może.

 

+

 

̶̶̶  Wciąż możesz do mnie dołączyć, jastrzębiu   ̶̶̶  mruczy Loki.   ̶̶̶  Oni uschną, twoi mali ludzcy przyjaciele, i umrą.

 

Clint uśmiecha się bardzo szeroko i spluwa krwią na twarz boga. Nie mówi nic. To nie w jego stylu. Zamiast tego salutuje niechlujnie, szydząc z czasów, gdy umarłby za tego człowieka, i pozwala sobie spaść, dwadzieścia pięter w niepamięć.

 

+

 

̶̶̶  Teraz jesteś gliną   ̶̶̶  mówi Tony, uśmiechając się szeroko.   ̶̶̶  Pomyślałem, że chciałbyś chociaż zostać w znajomym otoczeniu.

 

Clint przebiega po papierach palcami wciąż sztywnymi od zaleczenia, tyle zaleczania. Nie ma pojęcia, jakim cudem Tony wyciągnął go z TARCZY, z trumny, na zewnątrz, na zewnątrz, na zewnątrz, ale udało mu się. Myśli, że teraz jest coś winien staruszkowi.

 

Szlag by to.

 

̶̶̶  Dzięki   ̶̶̶  odpowiada, i ponieważ może, oblizuje usta i robi krok wprzód. Chciałby pożegnać się z Philem, z Nat, ale oni są teraz poza zasięgiem. To, co martwe powinno takie pozostać. Ale Tony tu jest i jest wszystkim, co Clintowi zostało, więc Clint go całuje, raz, głęboko i powoli, tak, jakby wyglądał seks, gdyby kiedykolwiek do niego dotarli.

 

Dotarliby, myśli Clint. Ale on umarł.

 

̶̶̶  Później   ̶̶̶  szepcze. Odchodzi.

 

+

 

Clive Baker siedzi po długiej zmianie w zadymionym barze z przyjaciółmi, gadając i pijąc piwo, gdy ciężkie ramię owija mu się wokół szyi i ramion, tak samo jak kosmyk światła owija się wokół jego kręgosłupa.

 

Wszyscy jego koledzy przestają mówić, spinając się trochę, zanim dociera do nich, skąd znają twarz człowieka, który mocno obejmuje Clive’a. Otwierają szeroko oczy.

 

̶̶̶  Tony Stark   ̶̶̶  przeciąga głoski, biorąc niespieszny łyk piwa, i trochę traci kontakt z ziemią, gdy Tony przykleja policzek do jego ramienia, oddychając głośno tuż przy clintowym uchu.   ̶̶̶  Co sprowadza cię do tej dziury zabitej dechami?

 

̶̶̶  Słyszałeś kiedyś o projekcie Zimowy Żołnierz?   ̶̶̶  Pyta Stark, brzmiąc zupełnie jak przysypiający kot, mimo że Clive wie, że ma na celowniku każdego, kto jest blisko nich.

 

Clive rozważa odmowę. Odesłać go, rozprawić się z tym. Zamiast tego mówi:

 

̶̶̶  Na zewnątrz.

 

+

 

Siedemdziesiąt lat temu pewien mężczyzna wpadł pod lód. Nie był to Steve Rogers. Ten człowiek nazywał się Bucky Barnes i zamiast TARCZY wyłowiła go Mateczka Rosja.

 

A to, co mu zrobili… Oczy Clive’a płoną po przeczytaniu dokumentów, ale płoną sucho.

 

̶̶̶  Wciąż żyje.

 

̶̶̶  Tak.

 

̶̶̶  I my go stamtąd wyciągamy?

 

̶̶̶  Tak.

 

̶̶̶  Czemu?

 

̶̶̶  Złe pytanie   ̶̶̶  mówi Tony, tyle że teraz Tonym nie jest, z dala od Nowego Jorku, od otoczenia, które go zna. Jest bardziej cichy, na przykład. I, niemożliwie, bardziej bystry.

 

̶̶̶  Czemu teraz?

 

Tony przeczesuje palcami szarość na skroni. Ile lat ma teraz Tony Stark? Pięćdziesiąt?

 

Clive śmieje się.

 

̶̶̶  Zamrożony żołnierz jako prezent pożegnalny? Ktoś mógłby powiedzieć, że to trochę… Popieprzone.

 

̶̶̶  Mm.

 

+

 

Zostawiają Barnes’a przed bazą TARCZY w Szwajcarii, z kocem na ramionach i wyrazem zdezorientowania na twarzy. Warunkowania już co prawda nie ma w jego umyśle, a oni poskładali go tak dobrze, jak tylko mogli.

 

Tony umiera tylko kilka dni później, zanim Barnes w ogóle dociera do Nowego Jorku. To Steve wyjmuje reaktor łukowy z jego nieruchomej piersi. To Hulk miażdży go między ogromnymi nadgarstkami, tak, jak Tony chciał.

 

Jest pogrzeb.

 

Loki nigdy nie dostaje swojej szansy.

 

+

 

Andrew Jones znajduje Thomasa Clintona na plaży w Indonezji, siada obok z koktajlem w ręku, z harmonijkową słomką i w ogóle.

 

̶̶̶  Dotrzymać ci towarzystwa?   ̶̶̶  pyta. Jego włosy są znów czarne, broda zgolona. Wygląda na dwadzieścia lat młodszego i nieskończenie bardziej wolnego. Thomasa zastanawia, kto wyciął odłamki. Zastanawia go, komu człowiek w byłym Tonym Starku ufa.

 

Nie pyta.

 

Zamiast tego wyciąga rękę i mówi:

 

̶̶̶  Tom.

 

̶̶̶  Andy   ̶̶̶  drugi przedstawia się, potrząsając dłonią.

 

Tom sięga do przodu, bierze szklankę i wtyka ją w piasek, gdzie ta przewraca się, zabarwiając ziemię na trujący niebieski. Niebieski reaktora łukowego, ale żaden z nich nie wie, czym reaktor łukowy jest. Już nie.

 

̶̶̶  Barnes w porządku?

 

Andy kiwa głową.

 

̶̶̶  Pomyślałem, że moglibyśmy wpaść za dekadę lub dwie. Wziąć jego i Rogersa. Pokazać im, jak działa życie wieczne.

 

Tom mruczy zgodnie, a potem kładzie na sobie drugiego w geście zaproszenia. Całują się.

 

+

 

Wiele godzin później, Tom przysuwa się do Andy’ego, śpiący i zaspokojony, i pyta:

 

̶̶̶  Powalczymy?

 

Andy głaszcze talię Toma, parska śmiechem w jego włosy.

 

̶̶̶  Po co ryzykować?

 

+

 

+