
Ratunek
Harry Potter
Kiedyś czytała, choć nie mogła sobie już dokładnie przypomnieć gdzie, że należy uważać z życzeniami, bo te potrafią się spełniać. Tak, wymarzyła sobie bal z Wiktorem jako jej partnerem, cały wieczór we dwoje, ze wspólnym tańcem jako kulminacją. Niestety, Wiktor okazał się mrukiem, więc cała jej elokwencja na niewiele się zdawała, zaś taniec okazał się katastrofą i drogą przez mękę, głównie dla jej stóp. Czy oni w tym Durmstangu wiedzieli cokolwiek o tańcu?
Kiedy więc tuż obok zjawiła się Fleur, Hermiona uśmiechnęła się z nadzieją.
- Szy 'ogę phosić do tańca? - spytała Francuzka i Hermiona z ulgą puściła rękę Kruma, w nadziei na to, że wreszcie wróci do stołu i da odpocząć stopom. Ale ku jej zaskoczeniu Fleur, zamiast zainteresować się Wiktorem, wzięła ją w ramiona i powiodła w tańcu przez parkiet. Wyraźnie zdezorientowana Gryfonka czuła na sobie spojrzenia połowy sali. Zapomniała nawet na moment o bolących stopach.
- Świet... świetnie tańczysz - zauważyła, patrząc w oczy Fleur, nie mając pojęcia, czemu piękność z Beauxbattons właśnie z nią chciała zatańczyć.
- Planowałam zaprosi ciebie na bal, ale nie mogąc cię w nigdzie znaleźć - odparła tamta. - Ktoś mi powiedzieć, że 'ieszkasz w bibliotece...
- To właściwie... niezbyt dalekie od prawdy - Hermiona była zaskoczona, z jakim trudem przychodzą jej słowa. Zrobiła wiele, by na balu wyglądać szałowo, ale przy Fleur czuła się jak szara myszka. A samo spojrzenie tamtej onieśmielało ją.
- W takim 'azie ta biblioteka musi być aprawdę ciękawy miejsce. Pokazałabyś mi ją?
- Z przyjemnością - Hermiona objęła ją w tali, a uderzenia serca zagłuszały ból płynący z wciąż jeszcze odczuwających taniec z Krumem stóp.