
Szkolne wspomnienia
Harry Potter
- Wiesz, właściwie to czasami tęsknię do tych dawnych czasów - Hermiona odstawiła filiżankę kawy na stół. Pansy spojrzała na nią z pytaniem w oczach - No, do tych czasów, kiedy jeszcze byłyśmy uczennicami i nienawidziłyśmy się jak dwie...
- Ale ja przecież nigdy cię nie nienawidziłam! - Pansy przerwała jej gwałtownie.
- Wiem, wiem, kochanie, nie miałaś wyjścia, nie mogłaś przed resztą swoich znajomych powiedzieć tego, co o mnie myślisz, słyszałam to już wiele razy. Ale to było na swój sposób słodkie, rozumiesz, te wszystkie urywkowe spojrzenia, gesty... Na początku zupełnie tego nie kumałam, nigdy bym nie wpadła, że klepnęłaś mnie dlatego, bo po prostu chciałaś mnie dotknąć, a nie zrzucić ze schodów.
- Bo nie chciałam... Naprawdę. Zresztą Weasley i tak cię złapał.
- Albo wtedy, kiedy dostałam tego wyjca-walentynkę. Jak to szło... „Lękam się nawet jej cienia, jej głos sprawia, że płonę"
- Och, nie przypominaj... - Pansy zarumieniła się.
- „...Me serce drży z podniecenia, gdy tylko spojrzę w jej stronę“. Na środku korytarza, tuż po zajęciach z eliksirów. A potem przez dwa tygodnie musiałam tego wysłuchiwać za każdym razem, kiedy jakieś Ślizgony mnie mijały. Nie mówiąc już o tym, kto wykrzykiwał to najgłośniej...
- Przepraszałam cię już za to...
- Ale to było naprawdę słodkie! Teraz, kiedy o tym myślę, widzę, ile cię to kosztowało. Gdybyś napisała to w zwykłym liście, pewnie bym go wyrzuciła i uznała, że to zwykły, głupi żart albo jakieś zaloty zabujanego pierwszoroczniaka i zapomniała o tym po paru dniach. Ale ty już wiedziałaś jak sprawić, żebym o tym nie zapomniała. Ta cała nasza gra przez lata nauki, było w niej coś, nie zaprzeczysz...
- Gra? „Ta głupia krowa Pansy“ albo „Ta durna maciora Pansy“...
- Ej no, przecież sama lubisz, gdy brzydko do ciebie mówię.
- Takie słowa to ja lubię słyszeć tylko w łóżku, skarbie, niekoniecznie zaś przy wszystkich - Pansy pochyliła się i oparła głowę na dłoniach, patrząc jej w oczy. - Zresztą, nie jest lepiej tak jak jest?
- Może i tak... Ale dalej tęsknię...
- Jak tak bardzo tęsknisz - w oczach Pansy coś zabłysło, podniosła głowę, sięgnęła do kieszeni i wyjęła z niej okulary, które założyła na nos - to proszę bardzo - jej głos nabrał bardziej zasadniczego tonu, przypominając teraz niepokojąco tembr Snapa. - Panno Granger, do dzisiejszych zajęć nie będzie nam potrzebny kociołek. Eliksir przygotuje pani sama - odsunęła sie nieco od stołu, unosząc spódniczkę - tutaj, własnym językiem.
- Och, naprawdę, przesadzasz...
- Gryfindor traci pięć punktów - uśmiechnęła się Pansy. - A teraz do dzieła, bo w ramach szlabanu będziesz zmywać naczynia przez kolejny tydzień.
- Przepraszam... pani profesor - Hermiona uklękła posłusznie między nogami Pansy. Tak, szkolne wspomnienia były piękną rzeczą.