
Asgard i Loki... razy dwa
I tak właśnie zrobili. Tyle, że zapomnieli o Castielu, więc wyszło tak, że leciał z nimi. Zanim odstawili Dumbledore'a, przyszły dyrektor Hogwartu powiedział im, że mają szukać w sali głównej zamku. No niby proste zadanie, prawda? Otóż nie. Akurat odbywała się tam dzika impreza, zwana również ślubem Thora, syna Odyna i Jane Foster, ziemskiej pani naukowiec. Byli bardzo uroczą parą, o czym zaraz zaczęła nawijać Charlie, jako wielka fanka między innymi komiksów Marvela, do którego to wszechświata właśnie weszli, ale tak gigantyczne zgromadzenie podejrzanych nie było im zbytnio na rękę. Tak szczerze mówiąc, to w ogóle nie było im na rękę. No bo jak znaleźć wśród jakiś milionów bogów i ludzi kogoś kto rzucił klątwę.
I tutaj ich poprzedni błąd okazał się być całkiem pomocny. Oczywiście, chodzi o Castiela, który zaraz wypatrzył w tym dwumilionowym tłumie znajomą twarz i pociągnął w jego stronę Charlie, co zauważyła Clara, która zaraz pognała wraz z Jackiem i Matyldą za nimi.
Na uboczu sali w dwóch fotelach siedzieli dwaj faceci. Jednego Charlie rozpoznała od razu i walczyła z samą sobą żeby nie zacząć piszczeć i się na niego nie rzucić. Drugim był ktoś znajomy dla Castiela. Oboje przerwali konwersację i spojrzeli na pięciu przybyszów.
- Dwóch Tricksterów w jednym miejscu? Czy to aby na pewno bezpieczne? - Zaczęła Clara, która jakimś cudem również znała obu panów.
- Nie przejmuj się Oswald. To nie działka twojego doktorka, nie naruszamy podstaw wszechświata. Jesteśmy prawie tą samą postacią, ale z różnych wymiarów. - odpowiedział ten o blond włosach. Drugi, kolejny przystojny facet o błękitnych oczach i ciemnych włosach w tym pomieszczeniu, tylko się cały czas uśmiechał.
- Gabriel...? - Wykrztusił wreszcie z siebie Cas.
- Oczywiście, że tak braciszku! Chyba nie sądziłeś, że naprawdę dam się zabić? - Ponownie odpowiedział ten pierwszy, który okazał się być nie kim innym jak tylko archaniołem Gabrielem.
- Gdzie Balthazar? - zapytał jeszcze Castiel.
- Nasz walnięty braciszek, którego morderstwo upozorowałeś, a tak naprawdę go tylko odesłałeś? Gdzieś tam z tymi takimi wymachującymi świecącymi mieczykami... jaki im tam?
- Jedi! - Podchwyciła konwersację Charlie.
- Tak, tak. Jest w uniwersum Star Warsów, bo stwierdził, że Vader powinien był wygrać, więc poleciał to zmienić. Wiecie jaki on jest, powinniśmy mu chyba w końcu odłączyć kablówkę, tak samo było z Tytanikiem...
- Właściwie to z Tytanikiem, to ja mu kazałem, bo...
- Maszyna wojenna, te sprawy. Wiem Cassie, wiem, ale w tej wersji, że nienawidził tej piosenki Celine Dion i filmu jest zabawniej. - Wyszczerzył się Gabe.
- Co robicie w Asgardzie? - Do rozmowy wreszcie włączył się drugi Trickster, czyli nikt inny jak tylko Loki, adoptowany syn Odyna.
- Szukamy kogoś, kto rzucił klątwę na naszych znajomych. Rowenę, Crowleya, Sama i Deana, Casa, Doktora, te sprawy. - odpowiedziała Clara.
- Jestem przeklęty? - zapytał na to anioł.
- To jego wina! - wykrzyknął zarówno Gabe jak i Loki, wskazując na siebie nawzajem.
- Tak Cas, normalnie byś się tak nie zachowywał. - odpowiedziała Charlie, przytulając się jednocześnie do anioła.
- Dlaczego to zrobiłeś, którykolwiek to był?! - wydarł się na nich Matylda. - Przez was prawie obalono Crowleya! - Wpatrywał się w nich oskarżycielskim wzrokiem.
- Chciałem tylko żeby moja rodzina miała wreszcie spokojne, wesołe święta... - Gabe spuścił wzrok.
- Więc wypuściłeś Lucyfera z klatki? - Łowczyni oderwała się od anioła i spojrzała na archanioła z uniesionymi brwiami.
- I Michała. To moi bracia. Spokojnie, za kilka godzin zaklęcie minie i wszystkie jego skutki się zniwelują. Luci i Mike znów będą siedzieli w klatce, Rowena i Crowley znów będą się nienawidzić, Dean przestanie ukazywać uczucia, Sam znów przybierze maskę powagi, Cas będzie swoim zwykłym, sztywnym sobą, a Doktor będzie taki jaki był wcześniej. Pasuje? - rzekł na to Trickster z wymiaru łowców.
- Rozumiem absolutnie wszystko. - Kiwnął głową Jack. - Poza jednym: dlaczego rozwaliliście cały wszechświat?! - dodał po chwili.
- Bo tak jest zabawniej. - Wzruszył ramionami Loki.