
Poszukiwania i dawni znajomi
- No to utknęliśmy. - stwierdził Doktor skanując ścianę gruzu przed sobą przy pomocy śrubokręta sonicznego. Wraz z Samem poszukiwał Charlie i Clary, a ściana gruzu była pierwszą przeszkodą na którą się natknęli. - Przejścia nie ma, pokój gruzowy się rozwalił i tu mamy część jego zawartości. A tak lubiłem ten pokój...
- Jesteś pewny, że tam są? Wiesz, mogły zabłądzić.
- Nie, nie, nie. Mój drogi Łosiu, co jak co, ale Tardis nie da Clarze nigdy zabłądzić. Lubi ją prawie tak samo jak River, ale tego nie okazuje. - odpowiedział Władca Czasu. Przez następne kilka chwil zastanawiał się nad kolejnym ruchem. Po chwili go oświeciło.
- Sam, daj mi proszę twój telefon! - Winchester bez gadania podał kosmicie czarny smartfon. Ten zrobił mu coś przy pomocy swojego nieodłącznego śrubokręta i zwrócił. - Dzwoń do Charlie. - polecił. Łowca wykonał polecenia, ale rudowłosa nie odbierała, więc Doktor przejął urządzenie i wystukał na nim numer Clary.
- Jak nie odbierze to ją tutaj zostawię. - stwierdził jeszcze, po czym usłyszał głos swojej towarzyszki.
- Co się stało? - spytała Brytyjka bez przywitania. Doskonale wiedziała, że nikt poza Doktorem by się do niej tu nie dodzwonił.
- Wylądowaliśmy w piekle. A tak w sumie to bardziej się tu rozbiliśmy. Mało ważne. Gdzie jesteście? Co z Moriarty'm? - Tutaj Clara szybko odpowiedziała na pytania Doktora. - Tardis postanowiła was wyprowadzić. Musicie po prostu cały czas iść i na siebie uważać to dojdziecie do wyjścia ze statku. Nie Claro, nie powinno czekać na was żadne niebezpieczeństwo, ale wiesz jak to jest z Tardis. Tak, właśnie. Wszędzie są niebezpieczeństwa. Sam przesyła pozdrowienia dla Charlie, spotkamy się w piekle. - Kosmita się rozłączył nie zważając na to jak bardzo złowieszczo brzmiały ostatnie słowa.
- To jak Łosiu, wracamy? - Uśmiechnął się Władca Czasu.
- Jasne. Dlaczego nazywasz mnie łosiem? Tak jak to robi Crowley? - spytał w odpowiedzi Sam, ruszając za właścicielem statku z powrotem do paneli kontrolnych. Doktor wykonał w odpowiedzi jakiś nieokreślony ruch rękoma.
Wypadli z budki akurat w momencie kiedy Rowena częstowała zdziwionego Jacka Harknessa pierniczkami. Dean i Cas wyglądali na skonfundowanych, a Matylda miał minę pod tytułem "a nie mówiłem wam barany?". Lecz jakie było zdziwienie Doktora gdy obok rudowłosej czarownicy zobaczył doskonale znaną sobie postać ubraną w czarny garnitur.
- Canton! - wykrzyknął uradowany, podbiegając do mężczyzny i entuzjastycznie się do niego przytulając. - Tęskniłem za tobą! - stwierdził z uśmiechem.
- Doktorze, radzę się odsunąć. To król piekła! - ostrzegł go Sam.
- Nie panikuj Sammy, przecież potrafię poznać dawnego towarzysza podróży! To Canton, bardzo mi pomógł w '69 podczas rewolucji przeciw Ciszy! - odpowiedział na to Władca Czasu.
- Aktualnie, kochaniutki, Łoś ma rację. Właściwe imię to Crowley, król piekła. Chciałem żebyś zaprzedał mi swoją duszę, ale tak trochę nie wyszło. Bo chyba jej nie masz. - odpowiedział demon, wyrywając się z objęć stukniętego kosmity, który stał ze smutną i zdziwioną jednocześnie miną.
- Ale przecież... pomogłeś uciec Amy. I Rory'emu. I mnie! Byłeś byłym agentem FBI, jak mogłeś być jednocześnie królem piekła! - Władca Czasu patrzył na niego żałośnie. Nigdy się przecież nie mylił co do ludzi, którym pozwalał wkraczać do swojej Tardis!
- Wtedy byłem tylko zwykłym demonem z rozdroży, dopiero zaczynałem, szukałem klientów, dlatego ci pomogłem. Poza tym Cisi rozwalali nam biznes, kontrolowali ludzi, często zabraniali nam wracać po ich dusze, więc w interesie piekła było pozbycie się ich. - odpowiedział Crowley wzruszając ramionami.
- Pierniczka? - Uśmiechnęła się do kosmity Rowena, podsuwając mu pod nos tacę z wypiekami. Ten skinął głową w roztargnieniu i przyjął od niej ciasteczko." Ale że demonem?" wciąż nie mógł w to uwierzyć.
- Wiecie co? Wy sobie gadajcie, ja chyba dołączę do Sherlocka w kontemplowaniu własnej wiary w rzeczy... dziwne. - powiedział i wrócił na swój statek.