
Zawsze może być dziwniej
- Dobra, jesteśmy w pudle, które jest większe w środku niż na zewnątrz... Czy tylko mi wydaje się to dziwne? - spytał Dean, gdy weszli już do środka niebieskiej budki telefonicznej.
- Tak. Podróżujemy w czasie i przestrzeni do... No właśnie Doktorze, gdzie nas zabierasz? Do czego potrzebujesz naszej pomocy? - odezwała się Charlie.
- I to jest właśnie ten moment, w którym robi się jeszcze dziwniej... Do wiktoriańskiego Londynu, bo utknął tam... Sherlock Holmes. - odpowiedziała jej Clara. Doktor właśnie zaczął odpalać machinę, która wydała dziwny dźwięk .
- Sherlock Holmes? Ten SHERLOCK HOLMES?!
- Ludzie rozmawiali o nim wystarczająco długo, więc stał się prawdziwy. W równoległym wszechświecie, ale zawsze. Tylko jest pewien, mały, malutki problem. Lucyfer niedawno uciekł z klatki, poszukiwał Moriarty'ego, który również stał się rzeczywistością i tak napatoczył się na Sherlocka. I w jakiś sposób przeniósł go do dziewiętnastowiecznego Londynu. Ale tak tutaj. To może mieć katastrofalne skutki, więc musimy sprowadzić genialnego detektywa do domu. - wyjaśnił Doktor.
- Okay, przypuśćmy, że rozumiem. Ale po co ci my? - Teraz to Sam poddał słowa kosmity w dyskusję.
- No właśnie. Bardzo mądre pytanie. Jak wspominałem, Lucyfer uciekł z klatki. Sherlock jest pilnowany przez masę demonów, które zostały wierne pierwszemu księciu ciemności. To chyba wasza działka, prawda?
- Teoretycznie. Będziemy potrzebowali wody święconej i noży, które zostały w bunkrze. - odpowiedział na to Dean.
- Nie, nie, nie! Żadnej przemocy! - zarekomendował na to Doktor, po czym wcisnął jakiś guzik i maszyna znów wydała ów dziwny odgłos.
- To jak mamy...? - spytał Dean.
- Wymyślicie coś! - odpowiedział Doktor. - Jesteśmy, zapraszam, zapraszam. - I zaczął wypychać wciąż nieco skołowanych (w większości) ludzi przez drzwi. Wylądowali w wiktoriańskiej Anglii. W ubraniach z dwudziestego pierwszego wieku.
- Nie sądzisz, że będziemy się wyróżniać? Jak tylko ktoś nas zobaczy od razu będzie wiedział, że nie jesteśmy stąd! - odezwała się Charlie do Clary.
- Oczywiście, że tak. Wszyscy poza nim! - wskazała na swojego przyjaciela, który jak zawsze chodził po świecie w ubraniu kupionym właśnie w erze wiktoriańskiej. - W TARDIS powinny być jeszcze jakieś suknie, ale nawet mi nie powiedział, że znów jedziemy tutaj. Poczekaj chwilę. - Brytyjka uśmiechnęła się do rudowłosej, po czym poszła do kosmity po klucze do statku. Minutę później dziewczyny wróciły do niebieskiej budki, aby przebrać się w stroje pasujące do epoki.