
Anagramy
Rowena jako pierwsza zorientowała się, że facet w czerwonym kubraku wcale nie jest ukochanym przez dzieci doręczycielem prezentów. Nim jednak zdołała ostrzec swojego jednego syna, okazało się to zbędne.
- Lucyfer! - Obecny król piekła również zorientował się w zaistniałej sytuacji. Rzeczywiście, święty okazał się wcale nie być świętym. Raczej wręcz odwrotnie.
- Tak, tak, a ty to... um... Crowley? Tak, tak, Crowley. Ten demon z rozdroży, który zajął moje miejsce po tym jak Winchesterowie zesłali mnie do klatki. Nie masz czego się bać. Całkiem nieźle urządziłeś ten grajdołek. - Szatan wskazał ręką dookoła. - Choinka? Wy też świętujecie Boże Narodzenie? Hura! Dobra, ja już będę leciał, muszę odnaleźć Michała i spędzić święta z rodzinką. - Uśmiechnął się.
- Chwileczkę... Dlaczego przebrałeś się za świętego Mikołaja? - spytała jeszcze czarownica.
- Santa do anagram do Satan. Nie zauważyliście? - i po tych słowach wyszedł z sali.
- Okey... To było dziwne. - skomentował Matylda.
- Dlaczego tak uważasz, Matyldziu? - spytał król, wzruszając ramionami. Widocznie pierwszy książę ciemności wpadający do sali w stroju przerośniętego krasnala nie zrobił na nim większego wrażenia.
- Naprawdę? Panie, co się z tobą stało? Całe piekło nie może się temu nadziwić. Dlaczego świętujesz Boże Narodzenie? Przecież to urodziny jednego z naszych najgorszych wrogów, nie powinieneś się z tego powodu cieszyć...
- Coś mnie natchnęło Matyldziu, coś mnie natchnęło. - odpowiedział Crowley. - Matko, wracaj do pieczenia, ja muszę jeszcze przystroić tamten portret Hitlera w holu. - Uśmiechnął się do wiedźmy, która posłusznie wróciła do mieszania ciasta, a sam wyruszył w stronę sali z choinką, z której wziął długi sznur światełek w czerwonym kolorze i spokojnym krokiem poszedł do holu dekorować portret swojego idola.
- To się porobiło... - skomentował cicho Matylda. Postanowił, że w tym układzie rzeczy musi wziąć sprawy we własne ręce i spróbować odczarować króla na własną rękę. Ale przydałby mu się ktoś, kto ma jakieś pojęcie o tym, co mogło stać się władcy piekieł. Wielokrotnie słyszał to nazwisko, ale nigdy nie przyszło mu przez myśl, że pójdzie do nich po pomoc. Miał się ich bać, przecież zabili tylu z jego gatunku. Ale był zdesperowany i nie wiedział do kogo się zwrócić. Musiał więc tylko ich znaleźć. Znaleźć Winchesterów.