Highschool sweethearts

人渣反派自救系统 - 墨香铜臭 | The Scum Villain's Self-Saving System - Mòxiāng Tóngxiù
F/F
Multi
Other
G
Highschool sweethearts

Niesnaski

   Luo Binghe była kurwa wściekła.

   Stała wmurowana na środku korytarza. Ze złości zgrzytała zębami, a opuszki jej palców już dawno stały się białe od zaciskania pięści na tyle mocno, by czuć swoje wżynające się w dłoń ostre paznokcie. Miała nadzieję na spokojne rozpoczęcie dnia, ale nie! Ledwo zadzwonił pierwszy dzwonek, a ta już miała ochotę strzelać piorunami. Pięć metrów przed nią stała ta suka, Liu Qingge, która właśnie przymilała się do najcudowniejszej, najsłodszej na prawdę słodziutkiej jak cukierek emoski - Shen Yuan. I za kogo ona się niby uważa? Przecież Luo Binghe pierwsza pojawiła się na tym korytarzu, pierwsza zobaczyła Shen Yuan i pierwsza zaczęła iść w jej stronę! Nie mogąc oderwać wzroku od sceny zachodzącej przed nią, postanowiła interweniować. Zakręciła pasemko swoich perfekcyjnych, ciemnych loków na palcu i z najpiękniejszym uśmiechem, jaki udało jej się przybrać przy tej burzy emocji, która właśnie zachodziła w jej głowie, podeszła do dwójki.

- Hejka Yuan-er. - mówiła wypracowanym, słodkim tonem; nawet przedłużając ,,Hejka” dla lepszego efektu.

   Cała jej uwaga spadła na Shen Yuan. Liu Qingge, starając nie dać się po sobie poznać tego,  jak bardzo chce, by ta - jej zdaniem, ,,ufryzowana, atencyjna dziwka” -  poszła w licho, założyła ręce na piersi i byczym wzrokiem patrzyła to w prawo, to w dół. Oczywiście, żaden z tych znaków niechęci ani trochę nie znalazł się w obrębie uwagi Luo Binghe, gdyż ta nawet na nią nie spojrzała. Natomiast Shen Yuan jak każdy inny normalny człowiek grzecznie odpowiedziała swojej przyjaciółce.

- Hej Binghe. Właśnie rozmawiam z Qingge i chciałabym do… - ale już nie dane było jej powiedzieć, że chciała dokończyć rozmowę i już by do niej poszła, bo gwałtownie zostało jej przerwane.

- Potrzebuję cię na chwilkę. Dosłownie sekundkę! To nie zajmie długo, oki? Przepraszam, że - myślała, że się zrzyga - tak wcinam się w rozmowę. - Niczego nie żałuję! pomyślała.

   Shen Yuan spojrzała na Liu Qingge. Zmieszanie przyjaciółki było wyraźne i pewnie również wolałaby dokończyć rozmowę. Takie wcinanie się było z dziebka denerwujące, jednak nie rozmawiały o niczym ważnym.Z resztą, gdyby pod koniec znowu została zaproszona do oglądania jej treningu, wydałaby z siebie głośne ,,Ughhh…”.

- Luz, jasne. - zaraz znowu zwróciła się do Liu Qingge - Na kolejnej przerwie pogadamy, cześć. - rzuciła na odchodne.

- Spoko, pa. - Liu Qingge bardzo starała nie dać się po sobie poznać tego, jak bardzo właśnie się zdenerwowała i zwyczajnie poszła w stronę swojej klasy.

   Jebana zawsze musi się wciskać tam gdzie jest zbędna. Ja nawet potrafię zaczekać, aż ktoś skończy rozmawiać. (Nie, nie potrafi) Niech lepiej zajmie się tymi swoimi różowiutkimi, kurwa, szponami, żeby ktoś przypadkiem jej ich nie złamał. Szmata. Jakby cały świat kręcił się wokół niej. Ale oczywiście skoro księżniczka ma tyle adoratorów to może rozstawiać innych po kątach i wszystko jej wolno. Niech się tylko nie zesra.

Tymczasem, Luo Binghe, chwyciwszy pod ramię półtorej głowy niższą od siebie Shen Yuan, ruszyła w stronę toalety. Jak się okazało, po prostu chciała pożyczyć tampon, którego tak naprawdę nie potrzebowała, ale musiała coś wymyślić, aby móc przeprowadzić akcję dywersyjną. Binghe nawet nie próbowała udawać, w cale nie była przejęta swoim niby-okresem. Dopytywała się Shen Yuan o dzisiejsze samopoczucie, o kredkę do oczu, którą jej poleciła i o temat rozmowy z Liu Qingge. Luo Binghe niesamowicie nie cierpiała tej wiecznie przepoconej, brudnej, żłopiącej izotoniki wstręciuli, ale zależało jej, aby wiedzieć, jaką pozycję zajmuje w życiu Shen Yuan. Nie mogła pozwolić, by ta wytrąciła ją z pozycji najlepszej przyjaciółki Shen Yuan.

 Szczerze mówiąc, Liu Qingge i Luo Binghe nigdy się nie lubiły. Wszystkie trzy znały się już od dzieciństwa, więc przeszły ze sobą wiele, wiele... zdarzeń. Najgorzej było w gimnazjum, gdy Liu Qingge i jej koleżanki, lekko mówiąc, dokuczały Luo Binghe. I to często. Binghe nie miała pojęcia jaki był powód tych prześladowań, więc postanowiła je ignorować. Myślała, że może w końcu zostawią ją w spokoju, gdy nie będą dostawać żadnych reakcji. Niestety, myliła się. Któregoś dnia pięcioosobowa grupka zaskoczyła ją w bocznej uliczce, w drodze do domu. Luo Binghe nie wytrzymała i posłała ich wszystkich do szpitala z Liu Qingge, z wytrąconym ramieniem i złamaną nogą, na czele. Ona naprawdę nie chciała, żeby to się tak skończyło, ale jak widać, z niektórymi nie można szukać porozumienia, nie da się na spokojnie i trzeba rozwiązać problem siłą. Pokazała na co ją stać, samotnie pokonując piątkę nieletnich ,,zbirów”. Potem był już relatywny spokój, który miał więcej do czynienia z tym, że wszyscy rozeszli się do różnych liceów i nie mieli czasu na ganianie za Luo Binghe, niż z tym, że rzeczywiście nauczyli się, by z nią nie zadzierać. Pomimo tego, ich wzajemna uraza - zwłaszcza ta Luo Binghe - urosła do niebotycznych rozmiarów.

 Gdyby tak porównać pod względem siły fizycznej Luo Binghe, a Liu Qingge, to ta pierwsza pięciokrotnie przewyższa tą drugą, a mimo to Liu Qingge później ponownie chciała się bić. Tym razem skończyła tylko z przetrąconym nosem, bo Luo Binghe miała jej po prostu dość i nie chciała użerać się z nią dłużej. Jej nadzieje na nie ujrzenie Liu Qingge nigdy więcej legły w gruzach, gdy tylko przekroczyła próg liceum i jedną z pierwszych rzeczy, które zauważyła był dobrze jej znany, ściśnięty aż to boleści, czarny kucyk na czubku głowy nikogo innego, jak Liu Qingge. Wszystko w niej przypominało Luo Binghe o tych okropnych, gimnazjalnych latach, za które jeszcze odpowiednio się nie odwdzięczyła. Nie potrafiła odpuścić i nie zamierzała tego robić. Wolała pielęgnować w sobie wściekłość, frustrację oraz wszystkie negatywne emocje, które podsycała wiedza, że Liu Qingge, w przeciwieństwie do niej, pochodziła z dobrego domu, miała kochające rodzeństwo, obu rodziców, a do tego tych wszystkich, kurwa, znajomych i zagwarantowaną przyszłość. Ona nie musiała godzić się ze śmiercią ukochanej matki. Nie musiała dowiadywać się, że ojciec ją opuścił tylko dla tego, że miał ją głęboko w poważaniu. Nie musiała nigdy martwić się tym, co się stanie, jeśli nie będzie w stanie się samej utrzymać. Mimo to, nadal wybrała coś tak podłego jak dręczenie Luo Binghe, która nawet nie miała pojęcia czym mogła jej zajść za skórę. Binghe często zastanawiała się, czy tej dziwce nie było, po prostu, za dobrze, ale wolała nie wchodzić z nią w bliższe stosunki, więc pozbywała się tych myśli, zanim stawały się zbyt intensywne. 

  Z pewnością powodem tego zachowania nie było to, że Luo Binghe zawsze była najładniejsza, najmądrzejsza, a w późniejszych klasach jej naturalny urok na potęgę przyciągał tabuny osób. Binghe wypracowała sobie swój własny sposób bycia, któremu trudno się oprzeć, jednocześnie zgrabnie ukrywając przed światem swoją mściwą i nienawistną stronę. Teraz, będąc w trzeciej klasie liceum, cieszyła się opinią słodkiej liderki zespołu cheerleaderek, dumnie obchodzącej się ze swoją przynależnością do subkultury gyaru. Nowy rozdział w życiu, ale w głowie nic się nie zmieniło. Tak, jej prześladowcy zasługiwali na konsekwencje i jej nienawiść w stosunku do nich (zwłaszcza Liu Qingge), jednak uważna pielęgnacja tych wszystkich negatywnych uczuć przez lata, bywała męcząca. Ale to żadna cena za zemstę, którą Luo Binghe szykowała dla Liu Qingge. Jeszcze chwila, a Liu Qingge zniknie z jej życia na dobre i już przenigdy nie przypomni jej o tym wszystkim przez co przechodziła, ani nie stanie między nią, a Shen Yuan.

   O co chodzi z Shen Yuan? Dobre pytanie, otóż to właśnie ona była jedyną osobą, która miała odwagę powiedzieć Liu Qingge, by wypierdalała, kiedy po raz pierwszy zobaczyła jak ta wcale nie tak lekko popycha Luo Binghe na ziemię. Niesamowicie wulgarny język, jak na ucznia drugiej gimnazjum. Trzeba jednak przyznać, że dziecko, które spędza całe dnie w internecie będzie się zachowywać trochę inaczej, niż te, które tego nie robią. Jej rodzice oraz rodzice Qingge byli przyjaciółmi oraz, co ważniejsze, bliskimi współpracownikami. Ich matki nawet zarządzały wspólną firmą. Ich rodziny od kiedy tylko pamiętają były blisko siebie, a one znały się od zawsze. Czy chciały tego, czy nie były skazane na przebywanie w swoim towarzystwie. Państwo Shen bardzo pomogli Państwu Liu w rozbudowie własnego biznesu, więc ci mieli w stosunku do nich nieskończony dług wdzięczności. No i Shenowie byli bardziej wpływową rodziną, także grzeczność w stosunku do nich tym bardziej była niekwestionowanym obowiązkiem Liu Qingge. Gdyby Shen Yuan mogła, to nigdy nie zaczęłaby się zadawać z Liu Qingge, ale tak się złożyło, że obie się całkiem polubiły, a ich relacja nie była jedynie na pokaz. Ten temperament, niesamowita porywczość, nieumiejętność rozmawiania o emocjach… Czerwona flaga pogania czerwoną flagę. Jednak pod koniec dnia Liu Qingge była lojalną oraz po prostu fajną osobą, która jako jedyna potrafiła przekonać Shen Yuan do uprawiania sportu. Szkoda tylko, że wtedy ta wieloletnia koleżanka okazała się być kolejnym zbirem, który wyżywa się na słabszych. 

   Tamtego dnia nastał początek przyjaźni Luo Binghe z Shen Yuan. Co do Liu Qingge… Shen Yuan zawiodła się na niej. Gdzieś z tyłu głowy zdawała sobie sprawę z tego, że któregoś dnia dziewczyna może wyładować się na jakimś Bogu ducha winnym człowieku, ale nie wyobrażała sobie, że ta posunie się do rękoczynów. Przecież są jakieś granice! Po tym wydarzeniu dopiero po tygodniu ponownie porozmawiała z Liu Qingge. Wyjaśniły sobie co trzeba, ale też nie ma co się oszukiwać - po takim czymś długo nie mogła na nią spojrzeć tak samo jak kiedyś. Niestety, to wydarzenie nie powstrzymało  Liu Qingge od późniejszego sprowokowania swoich odwiedzin w szpitalu. Dopiero po skończeniu gimnazjum odstąpiła od męczenia Binghe,   choć nigdy nie przeprosiła. Przez dumę, przekonanie o własnej niewinności, uznanie tego za zamknięty rozdział czy może coś innego? Cóż…