The Mysteries of Guilt

Harry Potter - J. K. Rowling
Other
G
The Mysteries of Guilt
Summary
Harry zaginął. Syriusz jest na skraju emocjonalnym. Tajemniczy sen prowadzi go do dzikiego pościgu aby zlokalizować swojego zaginionego chrześniaka. Jaki będzie efekt końcowy? Śmierć? Czy szansa na założenie rodziny?Tłumaczenie na język polski.
Note
Jest to fanfiction tłumaczone na język polski.Link do oryginału: https://www.fanfiction.net/s/3002430/1/The-Mysteries-of-Guilt?__cf_chl_jschl_tk__=v_rE7l7ZHbvsNmzLBY4DVKBmo.yBgtwjuWP.o_r4VXs-1638914487-0-gaNycGzNCj0

Syriusz Black siedział w małym, ciasnym salonie w domu swojego wieloletniego przyjaciela Remusa Lupina. Był koniec października, pora roku w której serie deszczowych i wietrznych dni były na porządku dziennym, a ziemia pokryta była kolorowymi, mokrymi liśćmi i kałużami. Syriusz nienawidził października, tak jak nienawidził każdego miesiąca. W tej chwili zdawał się nienawidzić wszystkiego, od pogody po nierówne i niewygodne krzesło, na którym siedział przez 6 godzin, bez przerwy.

Można by powiedzieć, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy jego życie legło w gruzach. Większość czasu spędzał siedząc na brzydkiej kanapie w salonie swojego najlepszego przyjaciela, trzymając w prawej dłoni szklankę ognistej whisky i wpatrując się bezmyślnie w ogień. Oczywiście martwiło to kilka osób, w tym samego Remusa, ale Syriusza to nie obchodziło. Nie przejmował się już niczym, i nie widział powodu dla którego miałby zacząć. Nie lubił klasyfikować się jako osoba przygnębiona, ponieważ technicznie rzecz biorąc, nie czuł się przygnębiony, tylko po prostu pusty. Nawet jeśli Syriusz nie uważał że miał depresję, dla wszystkich wokół niego było oczywiste że tak właśnie jest. Mężczyzna prawie w ogóle nie spał, miał worki pod oczami, a same oczy były przekrwione i wyglądały na martwe. Włosy miał splątane i nie golił się od kilku tygodni, przez co miał długą i nieostrzyżoną brodę. Był blady, bledszy niż zwykle, ponieważ uciekł z Azkabanu nieco ponad rok temu i nadal był raczej niewyraźny po 12 latach w celi. Prawie nic nie jadł i zawsze był albo pijany, albo miał kaca.

Syriusz był pewien że jedynym powodem, dla którego Remus nie wyrzucił go domu było to, że gdyby spróbował, Syriusz najprawdopodobniej zostałby złapany przez Ministerstwo i natychmiast zabity. Kilka osób już z nim o tym rozmawiało, w tym Albus Dumbledore, Arthur Weasley czy jego młodsza kuzynka Nymphadora Tonks, ale to nie pomogło. Faktem było że Syriusz stracił to, co cenił sobie najbardziej na świecie: chłopca, którego uważał za syna.

Harry Potter zniknął trzy miesiące temu, i nikt nie wiedział, czy żyje czy nie. Ostatni raz, kiedy ktokolwiek go widział, osiemnastego sierpnia wyjeżdżał z domu swoich krewnych. Od tamtej pory nikt o nim nie słyszał. Jego krewni powiedzieli, że przez całe wakacje zachowywał się dziwnie zdystansowany, nagle uciekł z domu i nigdy nie wrócił. Wszystkie jego rzeczy, łącznie z różdżką były w jego sypialni, a jednak zniknął.

Po powrocie Voldemorta, Dumbledore śledził Harry'ego dla jego bezpieczeństwa, aby upewnić się że nic nie jest. ,,Strażnik" którego genialnie postawił Dumbledore, niechętnie podążał za nim, kiedy wychodził z domu. Mundungusowi Fletcherowi powiedziano, by pilnował Harry'ego , a po przysięgnięciu, że to zrobi, stary drań upił się, i poczuł zbyt zmęczony, by iść za Harrym, myśląc że ten zaraz wróci. Syriusz złamał nos mężczyźnie po usłyszeniu tego.

Pierwszą rzeczą o której wszyscy pomyśleli, było to, że Voldemort porwał Harry'ego i trzymał go jako więźnia, albo już go zabił. Ale potem trzy dni po zniknięciu Harry'ego Pottera, doniesiono, że Voldemort był tak samo zaskoczony, jak Zakon Feniksa. Severus Snape odkrył, że Harry'ego nie ma w pobliżu Voldemorta i że zniknął z innego powodu. Zakon, który był tajnym stowarzyszeniem stworzonym przez Dumbledore'a do walki z Voldemortem, był oszołomiony i zaczął przeszukiwać wszystkie miejsca, o jakich pomyśleli w Little Whinwing.

Po tygodniach męczących poszukiwań Dumbledore odwołał je dwunastego września. Niemniej jednak Syriusz wyciągnął Remusa i razem szukali całymi dniami, a Syriusz nigdy się nie męczył, pomimo tego że była to praca daremna. Aczkolwiek oczywistym było że dwaj mężczyźni nie osiągali żadnych wyników, a kiedy Remus powiedział że poszukiwania stają się bezcelowe, Syriusz poddał się, próbują opić swoje problemy.

Dlatego siedział w fotelu o trzeciej nad ranem, patrząc jak ogień gaśnie w kominku, z pustą szklanką ognistej whisky w dłoni. W domu panowała cisza, odkąd Remus poszedł spać kilka godzin wcześniej, a jedynymi dźwiękami były brzęczący zegar dziadka w kuchni i wycie wiatru za oknem. Syriusz westchnął po raz piąty w ciągu ostatniej godziny i potarł ze zmęczeniem oczy. Nie spał od trzech dni, ale twierdził że nie chce spać. Sen nie był konieczny, był po prostu tym co ludzie robili by zachować energię. Nie potrzebował energii. Potrzebował tylko siły by wstać, pójść do kuchni i z powrotem, by napełnić swoją szklankę.

A mówiąc o szklance...

Spojrzał w dół i po raz pierwszy od pół godziny zdał sobie sprawę, że jego szklanka jest pusta. Wstał z krzesła i powoli z powodu odrętwienia kończyn pokuśtykał się do kuchni. Gdy wszedł do salonu i miał zamiar wejść do pomieszczenia, zatrzymał się jakby nogi wrosły mu w podłogę. Był pewien że gdzieś w kuchni usłyszał dziwne szuranie. Wstrzymał oddech nasłuchując, i nagle znowu to usłyszał.

Wiedział że to nie mógł być Remus, ponieważ była to noc przed pełnią księżyca, a Remus nie miał nawet siły by wstać, nie mówiąc już o przebudzeniu po twardym śnie, jak zwykle o tej porze. Rozejrzał się w ciemności, przeklinając się w za zostawienie różdżki na piętrze w sypialni dla gości Remusa, w którym ledwo spał.

Zaklął szukając broni na ślepo, potykając się, aż znalazł wazę na stole. Na szczęście nie było w niej kwiatów ani wody, więc nie musiał ich wyrzucać. Tak, wiedział że to raczej żałosna broń, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że była ozdobiona z zewnątrz malowanymi kwiatami, ale lepsze to niż nic. Trzymał ją wysoko nad głową i gwałtownie skręcił za róg kuchni, rozglądając się gorączkowo w delikatnym świetle świec. W pokoju nie było żadnego włamywacza, złodzieja ani śmierciożercy chowającego się w rogach z wyciągniętą różdżką. Nie, to było zupełnie coś innego.

To był chłopiec. Mały chłopiec, który wyglądał na starszego niż sześć lat, siedział na ladzie, kołysząc nogami, rzucał w powietrzu coś, co wyglądało jak mugolska piłka basebollowa i łapał ją.

- Co do... - mruknął Syriusz, odkładając wazon na bok i wpatrując się w chłopca.

Chłopiec podniósł głowę i uśmiechnął się do Syriusza, wydając z siebie dziecięcy chichot, po czym wrócił do swojej piłki. Chłopiec dla Syriusza wyglądał strasznie znajomo... Zbyt znajomo. Miał parę okrągłych okularów, które były o dwa rozmiary za duże na jego małą, anielską twarz i potargane, czarne włosy, które sterczały pod każdym kątem. Miał na sobie stary kombinezon, zieloną koszulę, która wydawała się na niego o wiele za duża i stare, łuszczące się już tenisówki. Ale to co potwierdziło podejrzenia Syriusza do tego, kim właściwie był chłopiec, była blizna w kształcie błyskawicy, którą Syriusz zobaczył w migoczącym świetle. Syriusz sapnął.

- H-harry? - szepnął grubym głosem i był pewien, że słyszał swoje echo dochodzące z każdego zakątka pokoju. Chłopiec spojrzał na niego wciąż się uśmiechając i pomachał mu.

- Cześć, Łapo - powiedział radosnym głosem - tęskniłem za tobą.

Syriusz zakrztusił się powietrzem słysząc jego stare przezwisko i jakby z daleka usłyszał jak wazon spada na ziemię i toczy się po podłodze, ale był zbyt zszokowany by się tym przejmować. Był zbyt zdezorientowany, patrząc na sześcioletnią wersję swojego chrześniaka, zastanawiając się, co się dokładnie stało. Czuł się, jakby przeniesiono go do innego wymiaru.

- Harry.. jak... Powinieneś mieć piętnaście lat, a nie... Gdzie byłeś...Czy jesteś ranny? - skończył koślawo.

Harry potrząsnął głową, a jego włosy powiewały mu wokół twarzy - Nie. - powiedział - Nie jestem ranny. - podrzucił piłkę i znowu ją złapał - Tak naprawdę nigdzie nie byłem, jestem wspomnieniem. Nie złym, jak Voldemort, ale dobrym wspomnieniem.

- Wspomnieniem? - wykrztusił zdziwiony Syriusz - Dlaczego? Gdzie jest prawdziwy Harry? Czy jesteś duchem?

- Oczywiście że nie jestem duchem, nie możesz mnie przejrzeć, prawda? Jestem prawdziwym Harrym. - powiedział Harry przekrzywiając głowę - Ale jeśli masz na myśli piętnastoletnią wersję mnie... - Harry przerwał i przygryzł wargę.

- Gdzie jesteś Harry? Proszę powiedz mi - powiedział Syriusz bliski łez - Potrzebuję cię! Proszę, powiedz mi, że wszystko jest w porządku.

Harry potrząsnął głową - Nie mogę ci powiedzieć - powiedział wzruszając ramionami, po czym spojrzał na Syriusza z nowym uśmiechem - Podoba ci się moja piłka? Ukradłem ją Dudleyowi w zeszłym tygodniu, żeby mieć się czym bawić, kiedy byłem zamknięty w moim pokoju. Napisałem na niej swoje imię, żeby Dudley mi jej nie zabrał. Schowałem ją w rogu mojego pokoju, obok wielkiej pajęczyny. Tam trzymam wszystkie moje cenne rzeczy.

Syriusz nie rozumiał... Czuł się całkowicie zaskoczony.

- Dlaczego nie możesz mi powiedzieć, gdzie jesteś, Harry? Chcę ci pomóc. - wyszeptał Syriusz. Usłyszał jak Harry pociąga nosem, zanim podniósł głowę, ze łzami w oczach. - Nie wiem, gdzie jestem - wyszeptał Harry i zaczął się rozglądać, jakby nie rozpoznawał gdzie się znajduje - Jest naprawdę ciemno i zimno. Boję się, bo nie lubię ciemności. Moja komórka była ciemna, i nigdy jej nie lubiłem. Ale to miejsce jest straszniejsze. Jest małe, nie mogę się zmieścić i dusi mnie... Proszę, pomóż mi Syriuszu, potrzebuję cię. - Jaka jest ostatnia rzecz, którą pamiętasz, Harry? - zapytał szybko Syriusz - Kto cię zabrał? Kto? Harry potrząsnął głową i otarł łzy z twarzy - Trzymałem piłkę w mojej sekretnej kryjówce, gdzie trzymam wszystko, co dla mnie ważne - powiedział, po czym uniósł głowę w górę i spojrzał prosto w twarz Syriusza - Po prostu unikaj fioletowego byka. - Jaki byk?.. Harry.. - Łap! - krzyknął Harry i rzucił piłkę do Syriusza. Z szybkim refleksem złapał piłkę w rękę. Usłyszał chichot i spojrzał na Harry'ego, chcąc zażądać, by chłopiec odpowiedział na wszystkie jego pytania, kiedy zdał sobie sprawę, że patrzy tylko na ladę. Był sam i nigdzie w kuchni nie było śladu jego chrześniaka. Syriusz obudził się gwałtownie na krześle, jego klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała. Rozejrzał się przez minutę po pokoju, próbując zarejestrować, co się stało, zanim zdał sobie sprawę, że to wszystko było po prostu zagmatwanym i cholernie rozczarowującym snem. Był tak realistyczny, że Syriusz mógłby przysiąc, że był prawdziwy. Westchnął i przetarł oczy, czując pod powiekami pieczenie z wyczerpania. Poruszył się na krześle i skrzywił się, czując pod sobą coś twardego. Remus naprawdę potrzebował nowego krzesła. Poczuł mocno wciskającą się w jego udo sprężynę i sięgnął w dół, aby ją wyjąć, ale okazało się, że nie ma żadnej sprężyny, którą mógłby poruszyć Jego ręka dotknęła czegoś okrągłego, a kiedy to wyciągnął, jego oczy zastygły w szoku. To była mugolska piłka, taka jak ta, którą Harry bawił się we śnie. Obrócił ją w dłoni, studiując każdy szczegół i każdy znak na niej. Dopiero gdy całkowicie ją obrócił, zobaczył coś, co sprawiło, że zapiekły go oczy. Harry Potter napisane niechlujnym, dziecięcym pismem. Zanim się zorientował, Syriusz zalał się łzami, piłka wypadła z jego dłoni i spadła na podłogę przed kominkiem. Do tej pory nie uronił łzy z powodu zniknięcia Harry'ego, zamiast tego pozwalał by ból i cierpienie jątrzyły się w nim, które nie do końca skutecznie, zapijał alkoholem. Ale teraz po obejrzeniu piłki w jego dłoni... Po prostu nie mógł powstrzymać łez. Dobrze było płakać. Miał wrażenie, że każda łza, która spłynęła mu po twarzy, oczyszczała go z całego bólu. Przytłaczające uczucie samotności ustępowało z każdy szlochaniem i po prostu dobrze było wyrazić emocje, które narastały w nim od miesięcy. Wiedział, że Harry próbował mu coś powiedzieć, ale nie mógł zrozumieć co. Mówił o swojej piłce, o czymś ciemnym i zimnym oraz o fioletowym byku. Co to wszystko znaczy? - Syriusz? Syriusz szybko zerwał się z krzesła i rozejrzał się ze zdziwieniem, by zobaczyć Remusa stojącego u stóp schodów w starej, zniszczonej szacie. Szybko otarł łzy z twarzy. - Syriuszu, co.. - Muszę go znaleźć, Remusie. - powiedział Syriusz, szybko kierując się do drzwi. - Poprosił mnie o pomoc i muszę się do niego dostać. - Syriuszu, o czym ty do cholery mówisz? - zapytał Remus, krocząc na spotkanie z nim przy drzwiach. Syriusz zauważył, że jego czoło lśni od potu i był bledszy niż zwykle. To był pewny znak, że księżyc w pełni jest tuż za rogiem. - Harry! Jak myślisz, o kim mówię! - wrzasnął Syriusz, zarzucając płaszcz na ramię. - Poprosił mnie o pomoc, muszę go znaleźć! - Syriusz! - wrzasnął Remus, chwytając go za ramię. - Harry'ego nie ma. Nigdy go tu nie było - to był prawdopodobnie tylko sen.. - To nie był sen! - krzyknął Syriusz w odpowiedzi, przykładając piłkę do twarzy Remusa. - Dał mi to! Bawił się tym! Jak myślisz, jak inaczej mogłem to dostać! - Kufer Harry'ego jest na strychu - powiedział Remus, starając się brzmieć zupełnie spokojnie. - Mogłeś to po prostu wziąć. Syriuszu, Harry'ego nie ma. Musisz stawić czoła temu faktowi. Syriusz wpatrywał się w Remusa w ciszy, zaciskając szczękę. Patrzył przez chwilę, zanim wyrwał rękę z uścisku mężczyzny. Rzucił swojemu przyjacielowi najzimniejsze spojrzenie, na jakie było go stać, zanim spojrzał na piłkę. Zamrugał, wyglądając na zaskoczonego przez minutę, po czym ponownie spojrzał na Remusa. - Harry przyszedł do mnie, ponieważ powiedział, że potrzebuje pomocy - wyszeptał Syriusz jadowitym głosem. - Powiedział mi, że się dusi, że jest przestraszony i nie wie, gdzie jest. Nie zamierzam go znowu zawieść. Chce, żebym go znalazł i to zrobię. - Gdzie masz go znaleźć? - syknął Remus. - Nikt nie wie, gdzie on jest, wiesz w ogóle, czy on żyje? - Nie wiem - powiedział Syriusz, odwracając się i otwierając drzwi. - Ponad wszystko mam nadzieję, że moje instynkty są słuszne, kiedy mówią, że żyje, ale... muszę mu pomóc. Nie wiem jeszcze, gdzie on jest... Ale wiem, od czego zacząć. Odwrócił się i wyszedł przez drzwi, zatrzaskując je z głośnym trzaskiem. Remus ruszył naprzód i szarpnięciem je otworzył, wybiegając na werandę. - Syriusz! - Wrzasnął w ciemność, ale kiedy się rozejrzał, usłyszał głośny trzask, który sygnalizował, że Syriusz się deportował. Remus stał przez chwilę w ciemności, po czym odwrócił się i pospiesznie wrócił do domu. Natychmiast podszedł do kominka i chwycił garść proszku Fiuu, wrzucając go w dogasające płomienie. Zaświeciły zielono, a Remus ukląkł na czworakach i odchrząknął. - Gabinet dyrektora, Hogwart - zawołał wyraźnie, po czym wziął głęboki oddech i włożył głowę w płomienie. Trzymał mocno zamknięte oczy, gdy poczuł, znajomy wir wokół niego, zwiększając dziesięciokrotnie ból głowy, ale zignorował to. Jego troska o swojego bliskiego przyjaciela była ważniejsza. Jego głowa przestała się kręcić i usłyszał znajomy trzask, który oznajmił nadejście połączenia przez Fiuu. Czekał niecierpliwie przez chwilę, rozglądając się po gabinecie bez zainteresowania, aż usłyszał kroki i rozejrzał się, widząc Dumbledore'a schodzącego po schodach. - Remusie - powiedział zdumiony mężczyzna. - Co cię tu sprowadza o czwartej trzydzieści rano? - Mamy problem - powiedział stanowczo Remus. - To Syriusz. —••÷[ ]÷••— Syriusz leżał na podwórzu Privet Drive Numer Cztery, jego ciało w kształcie psa było zakamuflowane przez ciemność krzaków wzdłuż ogrodzenia. Siedział tam od dwóch godzin, a teraz o siódmej rano pierwsze oznaki życia zaczęły pojawiać się przy numerze 4. Był naprawdę z tego zadowolony, ponieważ nie tylko był mokry i było mu zimno, ale także chciał dostać się do Harry'ego. Wujek Harry'ego, Vernon Dursley, jako pierwszy wyszedł z domu. Widział Vernona Dursleya tylko raz ponad dwadzieścia lat temu i wydawało się, że jedyną różnicą, jaką udało mu się osiągnąć, to przybranie na wadze. Syriusz patrzył, jak wsiada do samochodu i pędzi ulicą z niesmacznym wyrazem twarzy. Niecałe pół godziny później wyszli ciocia Harry'ego Petunia i jego kuzyn Dudley. Zawsze zachwycał się tym, jak różnie wyglądały Lily i Petunia, a siedząc w krzakach, Syriusz mógł być tylko wdzięczny, że Lily uzyskała lepszy wygląd z tych dwóch. Wydawało się również, że Dudley odziedziczył po ojcu część masy ciała i był tak gruby, że Syriusz widział, jak samochód przechyla się na bok, kiedy do niego wsiadał. Zaczął się śmiać, kiedy po raz pierwszy zobaczył absurdalne ubranie, które miał na sobie Dudley Dursley, pomarańczowe spodnie i głupio wyglądający słomkowy kapelusz, ale nie było trudno odzyskać spokój, kiedy przypomniał sobie, dlaczego tam był. Kiedy dom był pusty, Syriusz wyłonił się z krzaków i przeszedł przez podwórko, aż dotarł do tylnych drzwi. Pomyślał, że to zły pomysł, aby przeszukać dom Dursleyów w środku nocy, kiedy byli w domu, bo gdyby się obudzili i zobaczyli go, rozpętałoby się piekło. Naprawdę nie uważał, że to świetny pomysł, węszyć w ciągu dnia, gdyby któryś z sąsiadów zobaczył go lub coś i poinformował mugolską policję, ale był to jedyny raz, kiedy Dursleyowie byli poza domem. Musiał to zrobić. Rozejrzał się, aby upewnić się, że nikt nie patrzy, zanim zmienił się z powrotem w mężczyznę i wyjął różdżkę, stukając nią w klamkę tylnych drzwi. - Alohomora - mruknął i drzwi otworzyły się ze skrzypieniem. Syriusz wszedł do domu i cicho zamknął za sobą drzwi. Zaraz po wejściu do kuchni skrzywił. Nigdy wcześniej w swoim życiu (a żył w porządnym i arystokratycznym domu ze skrzatami domowymi, które utrzymywały wszystko w nienagannym stanie) nie widział tak nieskazitelnego domu i. . .aż tak biała kuchnia. Harry powiedział mu wcześniej w liście, że jego ciotka ma obsesję, jeśli chodzi o utrzymanie domu w czystości. Rozglądając się teraz, musiał powiedzieć, że brzmiało to jak duże niedomówienie. Czuł się tak, jakby popełniał grzech, spacerując po kuchni w zabłoconych butach. Szybko zaczął szukać w domu schodów prowadzących do sypialni na piętrze i wkrótce je znalazł. Rozejrzał się i zobaczył, że dwoje drzwi się otworzyło i zauważył, że jedne to tylko łazienka, a drugie wyglądało na sypialnię ciotki i wujka Harry'ego. Otworzył drzwi po lewej i natychmiast ujrzał schludny, ale zniszczony pokój. Łóżko było zaścielone, ubrania schludnie poskładane w szufladach i zawieszone w szafie, ale wszystko wydawało się zepsute. Na biurku stało kilka książek, które wyglądały, jakby nikt ich nigdy nie dotykał, zepsuta miska i telewizor na innym pękniętym telewizorze. Na komodzie leżały kilogramy niezdrowego jedzenia. - Obrzydliwe - mruknął, patrząc na dziesiątki zdjęć na ścianie Dudleya Dursleya z rodziną i przyjaciółmi. Syriusz zauważył, że nie było żadnego zdjęcia z Harrym. Zamknął za sobą drzwi i spojrzał w głąb korytarza. Były tam małe wąskie drzwi, które Syriusz podejrzewał, że są szafką na ręczniki i dwoje drzwi po lewej stronie. Otworzył je i zobaczył pełnowymiarowe łóżko i dębową komodę z kwiatami. Pokój był dobrze urządzony, ale Syriusz był pewien, że nie był często używany, może pokój gościnny? Zamknął je za sobą i odwrócił się do ostatnich drzwi, domyślając się, że to jest lub była sypialnia Harry'ego. Szybko otworzył drzwi i zatrzymał się zszokowany tym, co znalazł. Nic. Pokój był zupełnie pusty. W rogu znajdowała się rama łóżka, przykryta złożonym materacem, a w rogu stare i zniszczone biurko, ale poza tym pokój był całkowicie pozbawiony jakichkolwiek materialnych przedmiotów. Przez chwilę zastanawiał się, jak wyglądała sypialnia Harry'ego, zanim Dursleyowie ją posprzątali. Zaczął się rozglądać po kątach. Harry powiedział coś o ukryciu swojej piłki (którą miał obecnie w kieszeni) w swojej kryjówce w rogu. Rozejrzał się po wszystkich rogach, próbując znaleźć luźne deski podłogowe lub wykończenia, ale nic nie było. Co Harry miał na myśli mówiąc o sekretnej kryjówce? Być może Syriusz naprawdę tylko śnił, Harry był gdzieś naprawdę zagubiony lub martwy, a Syriusz nie mógł mu pomóc. W desperacji sprawdził każdą część pokoju, znajdując tylko jedną luźną deskę podłogową, która nie miała nic w środku. Poza tym nie było nic do powiedzenia, że Harry kiedykolwiek tu mieszkał. Syriusz upadł na podłogę i poczuł, jak łzy napływają mu do oczu. Zawiódł Harry'ego. Nie wiedział, co oznaczał ten sen i był tak pewien, że to naprawdę Harry próbował mu coś powiedzieć, ale oczywiście był zwykłym tępakiem i nie potrafił tego rozgryźć. Wyobraził sobie desperację, którą widział w zielonych oczach Harry'ego, gdy siedział na blacie jako sześciolatek, błagając Syriusza o pomoc. Ale jak mógł mu pomóc, skoro nie wiedział, gdzie szukać? Mówił tylko o jakiejś głupiej piłce i byku. . . Nagle, jakby został uderzony w głowę, Syriusz podskoczył z szeroko otwartymi oczami. To niemożliwe. . . Pomyślał, szybko rozglądając się po pokoju. Nie zauważył wcześniej warstwy kurzu, która urosła na podłodze i pajęczyn na ścianie. Być może. . . To nie była sypialnia Harry'ego? Boję się, bo nie lubię ciemności. Moja szafka była ciemna i nigdy jej nie lubiłem. . . Harry powiedział, że moja szafka. Czy to znaczyło, że sypialnia, o której mówił, była w rzeczywistości szafą, a nie prawdziwym pokojem? Harry wspomniał o nienawiści Dursleyów do niego i powiedział, że zrobili dla niego coś złego, ale czy skazali małego chłopca na życie w kredensie? Syriusz szybko wyszedł z pokoju i spojrzał w dół korytarza. Otworzył szafkę na ręczniki, ale szybko pokręcił głową. Nie była wystarczająco duża, by pomieścić w nim coś więcej niż kota i była pełna pościeli i ręczników, przez co nikt, nawet Harry, nie mógłby się w niej zmieścić. Zatrzasnął ją i zbiegł po schodach, najpierw sprawdzając salon, ale nie znalazł w nim drzwi. Szafa kuchenna była zakurzona i zawierała tylko stare puszki z zupą, a Syriusz był prawie pewien, że Harry się tam nie ukrywał. Jego wzrok zatrzymał się wtedy na małych drzwiach pod schodami. Wydawało się to tak niedorzeczne i śmieszne, że Syriusz zastanawiał się, dlaczego przeszukuje szafki. Z pewnością Dursleyowie nie zmusili Harry'ego do życia w tym, prawda? Mimo to otworzył drzwi i natychmiast potwierdziły się jego podejrzenia. W małej i wilgotnej szafce znajdowało się zabałaganione łóżeczko, z prześcieradłami rozrzuconymi na wierzchu. Ktoś w nim spał. Syriusz wziął głęboki oddech i stłumił wściekłość, którą czuł, wmawiając sobie, że mógłby później zabić Dursleyów, gdyby zechciał. Powoli wszedł do małej szafki i pociągnął za sznurek przymocowany do lampki tylko po to, by zdać sobie sprawę, że w gnieździe nie ma żarówki. Jest naprawdę ciemno i zimno. Boję się, bo nie lubię ciemności. Syriusz nie mógł winić Harry'ego za to, że teraz boi się ciemności. Który dzieciak nie bałby się, gdyby całe życie spędził w ciemnej i zimnej szafce? Syriusz był pewien, że bałby się, gdyby był w sytuacji Harry'ego. Gdyby tylko wiedział. . . Przełykając na chwilę poczucie winy, Syriusz odwrócił się do rogów kredensu i zapalił różdżkę. Z pewnością było wystarczająco dużo pajęczyn, aby pasowały do opisów Harry'ego. Rozejrzał się, jego oddech przyspieszył w piersi i nagle, gdy jego dłoń musnęła narożnik najbardziej oddalony od drzwi, poczuł dreszcz. Zmrużył oczy, poruszył się ponownie i zobaczył poruszający się mały fragment deski podłogowej. Wziął głęboki oddech, po czym wyjął go i włożył rękę do szczeliny. Wewnątrz zetknął się z czymś miękkim i wilgotnym. Wyciągając go, oczy Syriusza rozszerzyły się, kiedy zdał sobie sprawę, co to było. To był pamiętnik. Czy Harry napisał coś o dniu, w którym zniknął? Syriusz drżącą ręką otworzył pierwszą stronę i nie był pewien, czy być zaskoczonym, czy nie, znajdując znajomą dziecięcą bazgrołe. 16 sierpnia 1986 Nazywam się Harry Potter i mam sześć lat. Mieszkam na Privet Drive nuumer 4 w Little Whinging, Surrey i mieszkam z ciotką Petunią, wujem Vernonem i starszym kuzynem Dudleyem. Moja mama i tata nie żyją; zginęli w wypadku samochodowym, kiedy miałem rok. Ciotka Petunia powiedziała, że byli pijani, cokolwiek to znaczy. . . Wypadek samochodowy? Wypadek samochodowy!? Jak śmiali jego okropni krewni powiedzieć dziecku, że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, nie wspominając już o tym że byli pijani! James i Lily nigdy nie byliby tak lekkomyślni lub nieodpowiedzialni, zwłaszcza jeśli chodzi o decyzje dotyczące ich syna. Z westchnieniem frustracji Syriusz wrócił do książki i zeskanował ją. Pierwsze kilka stron opowiadało o życiu Harry'ego w wieku sześciu lat, jego próbach grania w przerażającą grę, którą nazwał Polowaniem na Harry'ego. Opowiadał o tym, że nie miał przyjaciół i że jego rodzina go nienawidziła, często zamykając go w szafie z całymi dniami bez jedzenia. Dopiero gdy dotarł do siódmej strony i Syriusz domyślił się, że Harry trochę się zestarzał, może miał siedem lub osiem lat, Syriusz odkrył, że mimo wszystko był maltretowany przez te wszystkie lata. Mówił, że Vernon na początku złamał rękę i przez pierwsze dwa tygodnie nie odważył się na niego spojrzeć. A potem było jak trzecia wojna światowa. Harry był przerażony. Kiedy byłem młodszy, naprawdę nienawidziłem szkoły. Ale teraz uważam to za swego rodzaju sanktuarium, jeśli chodzi o wuja Vernona. Tam on w ogóle nie może mnie skrzywdzić. Kiedy wracam do domu, naprawdę się boję... Jak Harry mógł mu o tym wszystkim nie wspomnieć? Czy nie ufał Syriuszowi z tego rodzaju informacjami? Powiedział Harry'emu, że wszystko, o czym musi porozmawiać, wystarczy, że do niego napisze. . . Ale może Harry czuł się nieswojo, pisząc to w liście. Może nie chciał stawić temu czoła słowami, a to nie było tak, że ich spotkania były wystarczająco prywatne na coś takiego, nie wspominając o wystarczająco długich. Jak mógł pozwolić Harry'emu przejść przez coś takiego? A poza tym, jak ktokolwiek mógł tego nie zauważyć? Syriusz nie chciał nic z tego przeglądać, czytając udrękę i ból Harry'ego. Czy właśnie to wspomnienie Harry'ego próbowało mu powiedzieć w jego śnie? Że był niekochany i maltretowany przez całe życie i był gotów mu powiedzieć? A może było coś więcej? Dopiero gdy dotarł do przedostatniej strony dziennika, Syriusz zauważył, że pismo odręczne uległo dramatycznej zmianie. Ostatni wpis miał miejsce, gdy Harry miał osiem lat i wyjaśniał, że pisanie jest teraz zbyt ryzykowne, ponieważ jego ciotka miała tendencję do otwierania drzwi szafki na życzenie, aby „Upewnić się, że nie robię nic dziwacznego". Nie było już pisma wewnątrz dużych zablokowanych liter, schludniejszego niż początek, ale nadal uznawanego za bazgroły dziecka. Nie, teraz litery były ładniejsze i zgrabniejsze, napisane grubszym atramentem, jakby były pisane piórem. Pisarzem był raczej nastolatek niż dziecko. Syriusz przełknął ślinę i niecierpliwie czytał dalej. 29 lipca 1995 r. Dopiero gdy wujek Vernon zmusił mnie do powrotu do szafki, przypomniałem sobie, że ukryłem to w kryjówce kilka lat temu. Kiedy miałem dziesięć lat, zostałem przeniesiony do drugiej sypialni Dudleya na piętrze, ponieważ wujek Vernon i ciotka Petunia bali się, że dom obserwują czarodzieje. Zaprzestali nadużyć na kilka bardzo krótkich lat, ale dopiero niedawno tego lata wszystko zaczęło się od nowa. Znowu się boję. Każdej nocy zasypiam w ciemnej i zimnej szafce, czując chłód, jaki odczuwasz, gdy pająk czołga się po twoich plecach. Jest bardziej brutalny niż wcześniej i nie okazuje litości, jak kiedyś. Nigdy nie myślałem, że okazał litość, dopóki tego lata nie doświadczyłem bicia. Dzieje się coś dziwnego. Wujek Vernon i ciotka Petunia byli bardziej tajemniczy niż kiedykolwiek wcześniej i widziałem, jak szeptali i rzucali w moim kierunku zamyślone i głównie zniesmaczone spojrzenia. Jestem przyzwyczajony do zniesmaczenia, ale nie do zamyślenia. To mnie przeraża. Byłem tu zamknięty od trzech dni, jeśli dobrze zgaduję. Jestem głodny i wyczerpany. Nie mogę spać, bo za bardzo się boję, że przyjdzie, kiedy nie będę patrzeć. Strach jest do niczego. Harry, 15 lat (prawie) Dlaczego Harry nie napisał do niego? Dlaczego nie wysłał Hedwigi i nie powiedział mu, co się dzieje? To była najtrudniejsza rzecz, jaką Syriusz próbował pojąć. Może naprawdę nie był tak blisko Harry'ego, jak lubił myśleć. Może Harry nie ufał mu tak bardzo, jak myślał Syriusz. Nie był przy nim, kiedy go potrzebował, i wydawało się, że Harry zapłacił za to najwyższą cenę. Łzy znowu groziły, że spadną, ale Syriuszowi udało się utrzymać je w miejscu. Teraz nie był czas na płacz, a raczej na bycie silnym. Ponownie spojrzał na dziennik i przewrócił do ostatniej strony. Po raz kolejny zmienił się charakter pisma. Był bardziej nabazgrany i niechlujny, jakby został napisany naprawdę szybko, na złamanie karku. Syriusz nie wątpił, że tak było. 17 sierpnia 1995 r. Coś jest nie tak. Jest bardzo źle. Bardziej niż kiedykolwiek żałuję, że nie zawróciłem po wejściu na peron 9 ¾. Nie wypuszczano mnie z szafy od wielu dni, chyba że liczysz na bicie wczorajszej nocy, ponieważ miałem koszmar i krzyczałem. Było bardzo źle i mam wrażenie, że ramię jest złamane, dlatego nie mogę pisać. Myślę, że coś się wydarzy. Słyszałem, jak ciocia Petunia mówiła, że gdzieś jadę. Nie wiem, ale wiem tylko, że nie mam ochoty iść tam, gdzie ona chce. Wujek Vernon wydaje się szczęśliwszy niż zwykle, a kiedy spojrzałem przez dziurkę od klucza, przeglądał mapę i mamrotał coś o Route 17. Myślę, że gdzieś mnie zabiera. Gdzie dokładnie nie wiem. Harry Potter, 15 lat To był ostatni wpis, jaki napisał i został napisany z czystego przerażenia. Syriusz nagle miał więcej niż przeczucie, że ciotka i wujek Harry'ego mieli więcej wspólnego ze zniknięciem Harry'ego, niż przyznawali. . . Nagły hałas wyrwał Syriusza z zadumy. Szybko podskoczył i wrzucił pamiętnik Harry'ego do kieszeni. Na zewnątrz trzasnęły drzwi, a na podjeździe szurały ciężkie kroki. Syriusz szybko zatrzasnął drzwi szafki i przemienił się w psa, kierując się w stronę kuchni. Kiedy to zrobił, do jego zmysłów wkroczył dziwny zapach, coś, co wydawało się przygasać, gdy szedł w stronę kuchni, ale nie myślał o tym zbyt wiele. Jednak zanim jeszcze wszedł do drzwi, frontowe drzwi się otworzyły i Vernon Dursley wszedł do środka. Syriusz zamarł i rozejrzał się. Syriusz był pewien, że gdyby sytuacja nie była tak poważna, byłaby przezabawna. Ale nikt się nie śmiał, gdy doszło do tej sytuacji. Zszokowana twarz Vernona szybko zmieniła się w złość i gdy to się stało, Syriusz mógłby przysiąc, że z każdą sekundą jego twarz stawała się coraz bardziej fioletowa. Jego pierś spuchła, a oczy rozszerzyły się z wściekłości. Syriusz był już martwym psem. Vernon wrzasnął wściekle. Chwycił wieszak stojący obok drzwi, strząsnął z niego kapelusz i kurtkę i ruszył naprzód z wieszakiem wysoko nad głową. Syriusz jęknął ze strachu, szybko odwrócił się i pobiegł do kuchni. Cholera, pomyślał w panice, gdy zdał sobie sprawę, że zamknął za sobą drzwi do kuchni. Otworzenie go w postaci psa zajęłoby mu co najmniej dziesięć sekund, gdyby spróbował, a do tego czasu był pewien, że będzie miał pękniętą czaszkę od wieszaka, który zostałby na nim użyty. Mglisto myślał o tym, by zmienić się z powrotem w mężczyznę i po prostu uciec, ale pomysł wydawał się mniej zabawny. Spoglądając wstecz, gdy wbiegł do jadalni, Syriusz wyszczerzył się w myślach, gdy zdał sobie sprawę, że mężczyzna już się pocił i ciężko oddychał, ale wciąż był dobre dziesięć stóp od niego. Czas na dobrą zabawę i odrobinę zemsty, która powinna trwać, dopóki nie będę mógł wrócić i odpowiednio cię skrzywdzić, syknął Syriusz w myślach, wchodząc do jadalni. Obaj kręcili się w kółko, a Vernon ścigał psa i trzymał wieszak na głowie, podczas gdy Syriusz biegał po domu, niszcząc wszystko na swojej drodze. Meble zostały przewrócone, talerze i porcelana zostały potłuczone, a stół kuchenny został zniszczony, gdy Vernon upadł na niego, próbując wykonać ostry zakręt. Po około pięciu minutach Syriusz zdecydował, że zmarnował wystarczająco dużo czasu i zaczął ruszać w stronę drzwi, które otworzyły się na tyle, aby Syriusz mógł się przez nie prześlizgnąć. Vernon miał jednak inne plany. - O NIE, NIE WYJDZIESZ! - Vernon wrzasnął i z wysiłkiem rzucił się na Syriusza i zdołał złapać jedną z jego nóg. Syriusz odwrócił się zdziwiony i spojrzał na twarz Vernona. Jego purpurowa i pulchna twarz lśniła od potu, a w oczach błysnął nie tylko triumf, ale spojrzenie przypominające głodne zwierzę. Uważaj na fioletowego byka. Vernon Dursley był bykiem, o którym Harry mówił. Jak mógł to przegapić wcześniej? Jaki inny człowiek na świecie mógłby zmieniać kolory jak kameleon? Syriusz myślał, że odniesienie Harry'ego było dosłowne i uważał na byki, które w rzeczywistości były fioletowe. Gdyby uścisk Vernona nie zacieśnił się na jego nodze, Syriusz parsknąłby ze śmiechu. - MAM CIE, TY BRUDNY KUNDLU! - wrzasnął Vernon i zaczął się podnosić, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zanim zdążył zarejestrować, co się stało, Vernon podniósł go za nogę i podbiegł do drzwi w kuchni, po czym otworzył je i wrzucił do środka Syriusza, który poślizgnął się na cementowych podłodze. - Zostań tam, podczas gdy ja kogoś wezwę, ty cholerny bydlaku - wysyczał Vernon i zatrzasnął drzwi. Syriusz jęknął w sposób, w jaki potrafiły to tylko psy, przewrócił się na brzuch i rozejrzał. Zmysły Syriusza nagle wychwyciły znajomy zapach i Syriusz powąchał powietrze. Podbiegł bliżej, w końcu dotarł do tylnego końca samochodu Vernona, który był zaparkowany w garażu, w którym był zamknięty. Syriusz wziął głęboki oddech i mógł tylko niejasno powiązać zapach z czymś, co miało związek z Remusem. Remusa tu nie było, prawda? Syriusz zmienił się z powrotem w człowieka i wyjął różdżkę, stukając nią w bagażnik Vernona, który łatwo się otworzył. - Lumos - szepnął, a z czubka jego różdżki wydobyła się niewielka strużka światła. Skierował go na wyłożoną wykładziną podłogę bagażnika i spojrzał na nią, znajdując tylko zapasową oponę i kilka starych kawałków liny. . . Na linie było coś, co przyciągnęło wzrok Syriusza. To była ciemna substancja plamiąca nić, a kiedy zbliżył różdżkę, jego oddech się zatrzymał. To była krew. Syriusz wiedział teraz, dlaczego zarejestrował zapach u Remusa. Był to silny zapach ludzkiej krwi, który Syriusz znał od czasu jego pierwszej podróży do Wrzeszczącej Chaty jako psa. Remus zawsze gdzieś się skaleczył, a zapach był znajomy. Ale wraz z eliksirem tojadowym, zażywanym przez kilka ostatnich lat, zapach stał się nieznany. Zwykle wokół Azkabanu było słabo od zapachu śmierci i rozkładu. Teraz był tak silny, że przyprawiał o mdłości, nawet w ludzkiej postaci Syriusza. Praktycznie mógł go posmakować i zadrżał. Ostrożnie sięgnął do bagażnika, wyciągnął linę i zbadał ją. Zamrugał i prawie wyskoczył ze skóry, gdy zdał sobie sprawę, że zobaczył błysk czegoś w jego oczach. Szybko je ponownie zamknął i stwierdził, że wpatruje się w ciemną i ustronną drogę. Znajdował się w środku lasu, a na poboczu drogi widniał stary krzywy znak z napisem „Droga siedemnasta". Syriusz nie był pewien, ale kiedy szukał za oczami, mógłby przysiąc, że usłyszał huk gdzieś w zalesionym terenie. Oczy Syriusza gwałtownie się otworzyły i wrzucił linę z powrotem do bagażnika i cofnął się od niego. Co się z nim działo? Co on właśnie widział? Czy to miało coś wspólnego z Harrym? A może po prostu oszalał? Wiedział, że Remus i Dumbledore myśleli, że zaczyna tracić rozum, a Syriusz zaczynał im wierzyć. A może Harry wciąż próbował mu coś powiedzieć. To musiało być to. Nie mógł być szalony. Istniał tylko jeden sposób, aby dowiedzieć się, czy naprawdę nim był, czy nie. . Ucieczka z garażu Dursleya przez większość czasu nie była trudna; w zasadzie właściwie wyszedł przez drzwi. A teraz, dwie godziny później, ze starym pamiętnikiem w kieszeni i zakrwawionym kawałkiem liny w drugiej, stał na skraju lasu, spoglądając w dół na mugolską mapę, kreśląc linię. Aportował się na skraj Little Whinging, zanim wszedł do raczej pustej restauracji i zapytał kelnerkę, gdzie może znaleźć Route Siedemnaście. Według niej było to dość daleko, trzy miasta dalej, ale dała mu mapę, którą wygrzebała gdzieś w kuchni. Teraz, po czterogodzinnym spacerze pod niebem grożącym deszczem, znalazł się na skraju lasu Route Siedemnaście. Nie wiedział, ile czasu zajmie dotarcie do tego miejsca. Nie wiedział nawet, czy jest jakiś cel podróży ani ile było tam zakrzywionych znaków trasy siedemnaście. Po prostu szedł, mając nadzieję, że coś znajdzie. Szedł długo, wydawało się że godzinami. Wiedział, że nie może trwać tak długo. Wiedział, że to, co robi, jest bardzo niebezpieczne - wchodzenie do restauracji było dla niego niebezpieczne - ale nie obchodziło go to. Jeśli nie znalazł swojego chrześniaka, i tak nie miał po co żyć. Harry był ostatnią liną życia Syriusza i wierzył, że należał do Harry'ego. Kto inny mógłby go znaleźć? Uratować go przed małym ciemnym miejscem, którego tak się bał? Kto inny mógłby mu pomóc? Syriusz by to zrobił. Zaczęło padać, a Syriusz zadrżał z zimna. Nie nosił odpowiedniego ubrania na taką pogodę na zewnątrz, ponieważ opuścił dom Remusa w takim pośpiechu. Ale teraz nic nie mógł na to poradzić. Był pewien jak diabli, żeby nie wracać do domu Remusa, mówiąc od niechcenia: „Hej, po prostu pomyślałem, że wpadnę po kurtkę, idąc długą drogą w lesie w poszukiwaniu czegoś, czego prawdopodobnie nie ma. Deszcz sprawia, że czujesz się trochę chłodno. Syriusz nie mógł powstrzymać się od parsknięcia na tę myśl. W miarę upływu minut deszcz zaczął padać coraz ciężej. Syriusz był całkowicie przemoczony, ale go to nie obchodziło. Teraz przynajmniej mógł powiedzieć, że wziął prysznic. Od zaginięcia Harry'ego nie myślał zbytnio o higienie osobistej, więc przypuszczał, że chodzenie w deszczu jest jak prysznic. To było tuż po zmroku, kiedy wciąż padał deszcz, sporadyczne pioruny i grzmoty później, kiedy Syriusz zatrzymał się na drodze i spojrzał w górę. Przed nim był stary krzywy znak z napisem „Droga siedemnasta", tak jak widział. Podbiegł do niego i spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami, rozglądając się po ciemniejącym lesie. Dotknął tabliczki, spodziewając się, że zobaczy coś, co doprowadzi go do jego chrześniaka, coś precyzyjnego, co sprawi, że jego mózg zacznie szukać wskazówki, dokąd iść, ale nic nie było. - Gdzie jesteś? - Syriusz zawołał z desperacją, krzycząc ponad ulewny deszcz. - Harry, proszę ... Syriusz upadł na kolana i spojrzał na znak z całkowitą stratą. Deszcz zaczął ustępować, a zimny wiatr przedarł się przez jego ubranie. To był ślepy zaułek. Harry'ego tu nie było i prawdopodobnie nigdy tu nie był. To musiał być sen, pomyślał, to nieprawda. A jednak znalazł się tam, na kolanach na poboczu drogi w kałuży błota, płacząc przy starym i brudnym znaku, po co? Za nic! Harry naprawdę odszedł, być może martwy, jeśli nie umierający, a Syriusz nie mógł nic z tym zrobić. Syriusz krzyknął głośno, kiedy poczuł, że coś dużego i ciężkiego uderza w bok jego głowy. Wrzasnął i złapał go, przeklinając całe płuca i spojrzał na ziemię, aby dowiedzieć się, co go do cholery uderzyło. Jednak cały ból został zapomniany w mniej niż sekundę, gdy zdał sobie sprawę, że to była piłka baseballowa. Nie byle jaki baseball, ale baseball z napisem: Harry James Potter. Ręka Syriusza zagłębiła się w jego kieszeni i odkryła, że baseball zniknął. Podniósł głowę, kiedy usłyszał chichot, a jego serce zabiło mocniej, gdy zobaczył mały cień chłopca wbiegającego do lasu. Gapił się na niego przez chwilę, po czym wepchnął piłeczkę do kieszeni, zerwał się na równe nogi i pobiegł tak szybko, jak mógł. Nie było go już w zasięgu wzroku, ale Syriusz słyszał krótkie kroki małych stóp na mokrych liściach i kałużach ponad odgłosami jego własnych grzmiących kroków. Słyszał również sporadyczny chichot, czasem po swojej lewej lub prawej stronie, nakazujący mu zmianę kierunku i kontynuowanie. Nie zdawał sobie sprawy, że upadł na cienką ścieżkę i że pod liśćmi i na warstwie błota nie było śladów małego chłopca, tylko jego własne. I nagle znowu usłyszał cichy śmiech, gdy wskoczył na polanę, jednak w chwili, gdy wbiegł do środka, dźwięki ustały i został w całkowitej ciszy. Nie było przed nim małego chłopca, żadnego deszczu, żadnego wiatru, żadnych zwierząt - nic. Była tylko mała polana, z błotnistym gruntem i kilkoma zarośniętymi skałami. Syriusz ruszył naprzód, przyglądając się drzewom i ścieżce, z której zdał sobie sprawę, że właśnie przybył. Zatrzymał się tylko wtedy, gdy usłyszał chrupnięcie pod stopami. Spojrzał w dół i podniósł stopę, tylko po to, by zdać sobie sprawę, że nadepnął na parę okularów, zamaskowanych kształtem ciemnej skały. Podniósł je i sapnął. To były okulary Harry'ego. Spoglądając na błotnistą ziemię, nagle wiedział, co musi zrobić. Kopać. Nie wiedział, co każe mu to zrobić ani dlaczego, ale po prostu to zrobił. Zamiast tego wyczarował łopatę i zaczął kopać w grubym i ciężkim błocie. Nie pozwolił sobie na myślenie o tym, co znajdzie, kiedy wykopie: zwłoki, komnatę, ukryty dowód. . . To było zbyt wiele do myślenia. Pamiętał, jak Lily opowiadała mu wiele lat temu o dziewczynie w Ameryce, którą przez sześć dni pochowano żywcem w małej trumnie. Mugole zbudowali pompę powietrza z chaty, która zapewniała jej wystarczający dopływ powietrza i żarówkę, aby mogła żyć, a także trochę wody i trochę jedzenia. Zrobili to dla okupu od jej bogatego ojca, a sześć dni później policja znalazła ją żywą. Może Harry był w takiej samej sytuacji? Nie chciał myśleć o tym, co znajdzie, więc kopał. Był prawie pewien, że powinien mentalnie przygotować się na najgorsze, ale nie sądził, że mógłby się przygotować. . . W oczach miał mokre włosy, był przemoczony i pokryty błotem. Na dłoniach zaczęły pojawiać mu się pęcherze od trzymania drewnianej łopaty i był pewien, że niektóre palce u rąk i nóg były odmrożone, nawet jeśli był jeszcze październik. Szczękał zębami i trząsł się, ślizgał się w błocie, a im dalej schodził, tym trudniej było kopać. Jego łopata uderzyła w coś solidnego, a Syriusz przestał kopać i upadł na kolana. Odrzucił łopatę na bok i zaczął kopać rękami. Wiedział, że trafił w to, czego szukał, i miał wrażenie, że to nie jest zwykła skała. Zaczął wyciągać spod niego błoto, które utknęło mu pod paznokciami i rozprysnęło się na jego twarzy i włosach, gdy szybko odgarnął mokre loki z oczu. Jego palce zetknęły się z czymś mocnym i solidnym. Otrzepał trochę błota i stwierdził, że patrzy na owinięty mocno tkany koc, jakby coś ukrywał. . . Zdał sobie z tego sprawę, zanim nawet spojrzał na jego kolor. Świat wokół niego zdawał się zatapiać wokół niego, zdawał się topić, gdy jego smutek wyciekał jak z dziurawej butelki. Zawył jak zraniony pies i ukrył twarz w zabłoconych dłoniach. Skończyło się, spóźnił się. Najgorsze lęki Syriusza, które wisiały nad nim jak ciemna zasłona, dusząc go tak, że nie mógł oddychać, teraz leżały przed nim. Harry nie żył. Został zamordowany przez własnego wuja. Jego własny wujek go zamordował i bez żadnych skrupułów porzucił jego ciało na środku lasu. Nie musiał patrzeć w koc, żeby wiedzieć, że to zwłoki jego chrześniaka. To było coś, co wiedział. Szlochał, a jego gardło pękało z każdą łzą. Jak mogli? Jak mogli! Harry był tylko dzieckiem! Jak mogli to zrobić dziecku! Harry'emu tym bardziej! Część niego od początku to wiedziała. Ale widząc Harry'ego, goniącego go i trzymającego pamiętnik i piłkę do baseballu. . . To wszystko wydawało się takie realne. A rzeczywistość tego wszystkiego podniosła jego nadzieje, daleko wykraczające poza to, czym powinny być. Teraz runęły na niego, a on nie wiedział, co robić. Zagubił się, jeszcze bardziej niż wcześniej. Co on miał zrobić? Nie wiedział, jak długo tam siedział i płakał, nie wiedział, jak długo tulił zawiniątko do piersi, nie śmiał go otworzyć i zajrzeć do środka, a także nie wiedział, kiedy dokładnie przestało padać. . Tylko głośne pyknięcie sprowadziło Syriusza z powrotem na ziemię na tyle długo, by wyjrzeć przez dziurę i spojrzeć w zszokowaną twarz swojego najlepszego przyjaciela. - On nie żyje, Remusie! - Syriusz jęknął, zacieśniając uścisk. - On go zabił! Dumbledore pojawił się nagle u boku Remusa i spojrzał na Syriusza ze wstydem wypisanym na twarzy. Remus postąpił naprzód i ostrożnie wślizgnął się do dziury, wciąż wyglądając na całkowicie zaskoczonego. Spojrzał na koc w ramionach Syriusza, a potem spojrzał martwo Syriuszowi w twarz. - Co ty zrobiłeś? - wyszeptał. Oczy Syriusza rozszerzyły się. - Remusie, to nie ja! - Syriusz wrzasnął dziko. - Nigdy bym... Vernon Dursley to zrobił.... - Syriuszu, wiedziałem, że od czasu Azkabanu byłeś trochę obłąkany, ale nigdy nie pomyślałem... pomyślałem, że jesteś do tego zdolny... Morderstwo. - powiedział Remus i cofnął się o krok. - Remusie, nie.. Vernon Dursley... Proszę.. Proszę, Lunatyku! - Syriusz błagał, ale Remus tylko potrząsnął głową i wyjął różdżkę. Dumbledore pojawił się u jego boku z własną różdżką. - Tak będzie najlepiej, Syriuszu - powiedział Dumbledore. - Przykro mi, ale nie możemy wybaczyć morderstwa. Zamordowanie własnego chrześniaka... - powiedział Dumbledore i wskazał na niego różdżką. - Nie! - wrzasnął Syriusz. - Proszę nie! - Syriusz! Remus rzucił Syriuszowi ostatnie chłodne i miażdżące spojrzenie, po czym wycelował własną różdżkę i otworzył usta. Syriusz zamknął oczy. - NIE! - Syriusz! Jego oczy znowu się otworzyły, ale tym razem nie wpatrywał się w chłodne, pełne nienawiści spojrzenie Remusa Lupina, ale raczej w zaciekawione i zmartwione. . . Harry. Syriusz sapnął i szybko usiadł, prawie przewracając chłopca, który odskoczył do tyłu, a jego okulary zsunęły się na czubek nosa z pośpiechu. Syriusz patrzył na niego w szoku. - Harry? - wyszeptał, ledwie ośmielając się w to uwierzyć. - Merlinie, Syriuszu, uważaj! - powiedział Harry, poprawiając okulary. - Prawie dostałem wstrząsu mózgu! Syriusz zignorował to, zamrugał i szybko się rozejrzał. Był w biurze Flitwicka w Hogwarcie. Powróciły do niego wspomnienia tej nocy - Wrzeszcząca Chata, Remus, Peter, Harry i jego przyjaciele, Snape, Dementorzy. . . Poderwał się i rozejrzał po gabinecie, zaskakując Harry'ego, który cofnął się obok okna. Dumbledore rozmawiał z nim po tym, jak obudził się po ataku dementorów. Musiał zasnąć. . . Ale jak mu się to udało, nie miał pojęcia. Obejrzał się i nagle zdał sobie sprawę, że Harry się na niego gapi, a jego przyjaciółka Hermiona była za oknem. . . Na hipogryfie? - Co do cholery? - wymamrotał. - Harry, co to jest? - Wyciągamy cię stąd - powiedział Harry. - Chodź, musimy się spieszyć, nie ma czasu... - Jak się tu dostałeś? - zapytał, kiedy Harry potknął się za oknem, a Syriusz przytrzymał go w pasie, żeby upewnić się, że nie upadnie. Patrząc, jak Harry przeciska się przez okno, nie mógł nie zobaczyć, jak małe było to okno i jak mały był Harry, żeby móc się przez nie zmieścić. Myślał o tym kiedyś, kiedy zobaczył Harry'ego na Privet Drive zeszłego lata, ale zlekceważył to, uznając, że są one nie ważne. Ale teraz nie można było temu zaprzeczyć. Harry wyglądał jak pierwszoklasista i był równie chudy jak on. - Wsiadaj - nie ma czasu - wydyszał Harry. Syriusz przelotnie spojrzał na Hermionę, kiedy wspiął się przez okno i zobaczył, jak ściskała mocno Harry'ego. Albo boi się wysokości, tego hipogryfa, albo jego samego. Syriusz jednak zgadywał że chodzi o dwa pierwsze. Syriusz opadł na ziemię za Hermioną i złapał ją w talii, czując, jak drży ze strachu. Harry szybko wskoczył na hipogryfa z okrzykiem „W górę, Hardodziobie!", znowu ruszyli. Nie miał pojęcia, jak Harry zrobił to, co robił, ale był za to z pewnością wdzięczny. Patrząc na tył głowy swojego chrześniaka, musiał się zastanowić, czy cokolwiek z tego jest prawdą. Nie mógł sobie dokładnie przypomnieć całego snu, ale wydawało mu się, że to przeczucie. Jakby mówił mu, żeby coś zrobił. Ale co? Czy krewni Harry'ego naprawdę się nad nim znęcali? Czy było tak źle, że ostatecznie doprowadziło to do jego morderstwa? A może dementorzy po prostu dziwnie wpłynęli na jego podświadomość? Wiedział tylko, że jest tylko jeden sposób, by się tego dowiedzieć. . . Musiał zapytać Harry'ego. Wylądowali z brzękiem na blankach, a Hermiona zeskoczyła pierwsza, wyglądając na niezwykle zadowoloną, że znów znalazła się na ziemi. Następnie Harry wysiadł i spojrzał na Syriusza. - Idź, zanim ktoś cię zobaczy - powiedział Harry. - Będą w biurze Flitwicka lada chwila. Syriusz spojrzał na tych dwoje, zdając sobie sprawę, że brakowało jednego z ich trójki. - Co się stało z tym drugim chłopcem? Ron? - wychrypiał Syriusz - Wyzdrowieje. Wyszedł z tego, ale pani Pomfrey mówi że musi mu się polepszyć. Szybko, idź... Ale Syriusz wciąż patrzył na Harry'ego. Kiedy przyszło do gapienia się na swojego chrześniaka, była to duma. Nie wiedział, czy mógłby być bardziej dumny z chłopca. Jaki inny trzynastolatek mógłby skutecznie pomóc uratować zbiegłego skazańca i jeszcze sprawić by uszło mu to na sucho? Tylko Harry Potter. Przypomniał mu się sen. - Harry - powiedział poważnie. - Jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebować - jeśli kiedykolwiek będziesz miał kłopoty lub po prostu będziesz potrzebował kogoś do rozmowy - zawsze będę dostępny. Nie wahaj się zapytać. - Nie będę - powiedział Harry z lekkim uśmiechem, ale ten szybko zniknął. - Lepiej się pospiesz. - Niedługo wrócę - powiedział Syriusz. W jakiś sposób wydawało się niewłaściwe, opuszczając go w ten sposób i zmuszając Harry'ego do powrotu do Dursleyów. Był taki podekscytowany. . . Zbyt podekscytowany. - Obiecałem ci dom i dam ci go. - Nie rób niczego pochopnego, Syriuszu - powiedział Harry. - Proszę, po prostu idź i bądź bezpieczny. Syriusz się uśmiechnął. - Naprawdę jesteś synem swojego ojca, Harry - powiedział i wskoczył hipogryfa - Hardodzioba - Wrócę, obiecuję. I po tym, Syriusz wystartował, zdecydowany zajść daleko tylko na krótką chwilę. Ponieważ po tym, jak sytuacja ucichła, wróci, by odebrać to, co należy do niego. A może też po to, żeby zabić przy okazji trochę robactwa, pomyślał ze złośliwym uśmiechem, gdy on i Hardodziob wylecieli w noc.