Lesser Evil || Harry Potter fanfiction

Harry Potter - J. K. Rowling
F/M
Gen
G
Lesser Evil || Harry Potter fanfiction
Summary
Latona wiedziała, że ciąży na niej duża odpowiedzialność za dalsze losy swojej rodziny, od kiedy nauczyła się odróżniać jeden koniec różdżki od drugiego. Przeszła do historii, to fakt, a historia kocha się powtarzać.Gdy Czarny Pan odradza się na jej oczach, wszystkie intrygi wychodzą na jaw. Latona, która niedawno zdała sobie sprawę ze swojej choroby, przekonuje się, że nie każdy musi być tym, za kogo się podaje, wrogowie czasem okazują się przyjaciółmi, a niewinne zawiniątko, które znalazła przy koszu na śmieci, może raz na zawsze zmienić bieg wydarzeń.❝Chciałem ją zabić... Tak, to byłby ogromny błąd. Musisz wybaczyć moją ówczesna samolubność, Latono.❞.❗postać ewoluuje❗❗slowburn alert❗❗Niektóre zdania lub sceny są wyrwane z kontekstu, ale warto zwracać na nie uwagę ❗
All Chapters

Apogeum kłamstw

— Syriuszu, na miłość boską! — krzyknął Lupin i opuścił jego ramię, które wystawił w kierunku Latony, aby podać jej szklankę brunatnego whiskey. — Ona ma piętnaście lat! Przepraszam cię za niego, Latono, gdy Syriusz się stresuje, gada głupoty.

— Możecie mi, proszę, powiedzieć, o co chodzi? — mruknęła Latona. — Panie profesorze, obiecał mi pan...

— Wiem, Latono, ale to sprawa niecierpiąca zwłoki — odpowiedział. Syriusz jednym haustem opróżnił swoją szklaneczkę, krzywiąc się. — Łapo, naprawdę...

— Musimy ci coś powiedzieć.

— Wiem!

Profesor Lupin i Black usiedli przy stole, ale znacznie dalej, niż podczas zebrania, jak gdyby obawiali się, że Latona zaraz wybuchnie.

— Co wiesz o dzieciństwie swojej matki, Latono?

Warell zmarszczyła brwi. Na samo wspomnienie Aurory zakuło ją serce.

— No... urodziła się w szlachetnej rodzinie czarodziejów czystej krwi. I jest spadkobierczynią jej fortuny.

— Ale nie wiesz w jakiej, prawda?

Istotnie, Latona nie miała pojęcia. Aurora nigdy nie wspominała o swojej rodzinie, a jeśli już to robiła, szybko zmieniała temat.

— Cóż, rzecz w tym, że nikt nie wie — powiedział Syriusz. Latona spojrzała na niego, marszcząc brwi. — To kluczowa informacja w tej sprawie. — Black nadal był blady, choć duży łyk ognistej whiskey wpędził na jego policzki trochę koloru. — Twoja mama wychowywała się w Dolinie Godryka. Rezydencja jej rodziny dzieliła podwórko z dworem państwa Potter, rodziną Harry'ego.

— Harry'ego? Harry'ego Pottera? — zdziwiła się Latona. — Nie miałam pojęcia.

— Twoja mama i ojciec Harry'ego znali się od dzieciństwa — mówił Black. — Razem otrzymali listy z Hogwartu, razem udali się po raz pierwszy na stację King's Cross i razem wsiedli do pociągu. To właśnie tam poznali mnie, Remusa i Petera. Wszyscy trafiliśmy do Gryffindoru i wkrótce zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Byliśmy nierozłączni, stworzyliśmy Mapę Huncwotów i staliśmy się nielegalnymi animagami, aby wspierać Remusa w jego comiesięcznych przemianach. Jak zapewne pamiętasz, twojej mamie się nie udało, ciągle połykała liść mandragory przez sen. — Lupin parsknął. — Czas płynął nieubłaganie, ale nawet on nie zmienił uczuć, którymi wszyscy siebie darzyliśmy.

— Coś mi się wydaje, że zaraz powiesz mi coś, co będzie mnie prześladować do końca życia — powiedziała Latona.

— Cóż... — mruknął Syriusz. — Na piątym roku Aurora i ja... staliśmy się sobie bardziej bliscy niż zazwyczaj. Byliśmy razem, Latono.

Warell wybałuszyła oczy na Syriusza, na którego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

— Jamesowi na początku bardzo się to nie podobało. Nie był zazdrosny, o nie! Aurora była jego oczkiem w głowie i prawdopodobnie nie mógł znieść, że jego głupkowaty przyjaciel związał się z jego najlepszą przyjaciółką. Będąc z twoją mamą, Latono, przeżyłem najlepsze chwile w moim życiu... ale często się kłóciliśmy. To ważne dla tej historii, naprawdę! — zawołał, gdy Latona, teraz czerwona jak burak, zakryła twarz dłońmi. — Nasz związek nie przetrwał długo, bo rozstaliśmy się w połowie siódmej klasy. Chodziliśmy do szkoły z taką jedną Marleną McKinnon. Była cicha, ładna, niewyróżniająca się. Ale była też okropnie zazdrosna o Aurorę. Wykradła fiolkę eliksiru wielosokowego ze składziku profesora Slughorna, który nauczał wtedy eliksirów i... pewnej nocy przemieniła się w twoją mamę. Kiedy ocknąłem się w jej łóżku, w jej dormitorium, z nią u boku w środku nocy wiedziałem, co się stało. Aurora i James wpadli w szał, rzucili się na mnie. Próbowałem im wytłumaczyć, co się stało i tylko James pozwolił mi powiedzieć coś na swoją obronę. Uwierzył mi, ale Aurora już nigdy się do mnie nie odezwała. Nigdy.

— Ty chyba nie mówisz poważnie.

— Skończyliśmy Hogwart, była wojna. Lily i James, rodzice Harry'ego wzięli ślub, tak samo, jak twoja matka i ojciec. Aurora i James wpadli na głupi pomysł posiadania dzieci w tym samym czasie, ale twoim rodzicom poszczęściło się nieco wcześnie. Ty urodziłaś się osiemnastego maja, a Harry trzydziestego pierwszego lipca. Gdy Voldemort dowiedział się o twoich narodzinach, rozkazał śmierciożercom dopaść ciebie i twoją rodzinę. W końcu... złamałaś klątwę Arytela, jego wielkiego poprzednika. Aurora i Alexander byli w potrzasku. Profesor Dumbledore wpadł jednak na pewien pomysł. Pewnego dnia pokazał twoim rodzicom jad pikującego licha. To substancja pozyskiwana z pikującego licha, magicznego stworzenia, która, odpowiednio rozcieńczona, jest w stanie usuwać wspomnienia. Pikujące licho, którego przyprowadził jego stary znajomy, odleciał w chmury i wywołał deszcz zawierający jego jad. Deszcz sprawił, że wszyscy zapomnieli, kim tak naprawdę byli twoi rodzice, kim byłaś. Byliście bezpieczni, a to liczyło się najbardziej. Jedynymi osobami, które otrzymały antidotum na tę substancję, był Dumbledore, Remus, twoi rodzice, Potterowie i ja. Kilka dni później stałem się strażnikiem tajemnicy Jamesa i Lily, a Peter waszym. Jak wiesz, zamieniliśmy się. Niespełna dwa tygodnie później Voldemort zamordował Potterów. Ufam, że znasz dalszą część historii.

Latona nie była w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa.

— Latono, dążę do tego... — Syriusz i Remus spojrzeli na siebie. Była pewna, że łzy lśniły w ich oczach. — Aurora i James byli nierozłączni. Łączyła ich niezwykła przyjaźń... i krew. Błagam, błagam, powiedz mi, że rozumiesz.

— Nie, nie rozumiem — warknęła Latona. Ogarnęła ją bezbrzeżna furia, jej zabandażowane blizny rozgrzały się do nieludzkich temperatur i zobaczyła, jak dwa punkty rozjaśniają twarz Syriusza.

— Voldemort wymordował całą rodzinę Potterów. Objął to sobie za najświętszy cel, chciał zmusić krewnych Jamesa i Lily, aby zdradzili, gdzie się ukrywali. Aurora, Alexander i ty byliście w największym niebezpieczeństwie.

— Powiedz to w końcu, Syriuszu — wyszeptał Lupin, biały jak kreda. Latona uniosła wojowniczo głowę, czekając.

Black wziął głęboki wdech i wypalił.

— Aurora i James byli rodzeństwem.

Latona wybuchnęła przerażającym śmiechem. Śmiała się, jak nigdy dotąd, oświetlając ich złotymi promieniami, a w powietrzu czuć było swąd palonego materiału. Latona nie mogła przestać, śmiała się i śmiała, aż w końcu zerwała się z miejsca i wybuchnęła:

— JAK ŚMIAŁEŚ ZDRADZIĆ MOJĄ MATKĘ, BLACK?!

— Latono, ale...

— JAK ŚMIAŁEŚ POMYLIĆ MOJĄ MATKĘ Z JAKĄŚ... JAKĄŚ SZLAMĄ Z DORMITORIUM OBOK?!

— To był eliksir wielosokowy! — zawołał Syriusz. Lupin wstał. Złote światło zajaśniało bardziej niż płomienie tańczące w kominku. — Aurory nie było wtedy w wieży!

— TO NIC NIE ZMIENIA! NIENAWIDZĘ ZDRAJCÓW, BLACK, NIENAWIDZĘ!

To była chwila. Coś zaczęło dziać się w jej mózgu, który, łącząc elementy tej chorej układanki, w końcu zrozumiał. Latona zrozumiała.

— Nie... — wyszeptała. Złoty pył pojawił się wokół niej. Syriusz i Lupin sięgnęli za pazuchę. — To nie może być prawda... moja matka nie miała brata... on nie może... nie, to się nie dzieje! TO NIEMOŻLIWE! NIEMOŻLIWE!

— Latono, już nic nie możesz zrobić — powiedział Black, a głos mu drżał. — Jesteście rodziną. Harry jest...

— CO WAM STRZELIŁO DO TYCH ZAKUTYCH ŁBÓW?! — ryknęła. — POWINNIŚCIE BYLI MI TO POWIEDZIEĆ PIĘTNAŚCIE LAT TEMU! JESTEŚCIE POMYLENI, WSZYSCY JESTEŚCIE POMYLENI!

— Twoi rodzice nie mieli innego wyjścia! — jęknął Syriusz. — Zrobili to dla waszego...

— BEZPIECZEŃSTWA?! — zapiała. — W DUPIE MAM BEZPIECZEŃSTWO! WOJNA SIĘ JUŻ SKOŃCZYŁA, NA BRODĘ MERLINA, I NIC NAM NIE POWIEDZIELIŚCIE! POTTER MUSIAŁ ZNOSIĆ MUGOLI, PARSZYWYCH MUGOLI, KTÓRZY TRAKTOWALI GO GORZEJ OD PSA, I TO NAZYWACIE BEZPIECZEŃŚTWEM? I TY, LUPIN! — wskazała palcem na mężczyznę, białego jak kreda. — UCZYŁEŚ MNIE PRZEZ CAŁY ROK, TAK SIĘ O MNIE TROSZCZYŁEŚ, ŁAZIŁEŚ ZA MNĄ, I NIE RACZYŁEŚ MI TEGO POWIEDZIEĆ?!

— Nie mogłem! — krzyknął Lupin. — Złożyliśmy wieczystą...

— NO DALEJ, DALEJ! POWIEDZ MI WIĘCEJ! POWIEDZ MI, CZEGO O SOBIE NIE WIEM! POWIEDZ MI JAK BARDZO...

— Jestem twoim ojcem chrzestnym.

Latona się przesłyszała. Oczywiście, że się przesłyszała.

— Aurora i Alexander chcieli mieć pewność, że ktoś się tobą zaopiekuje, jeśli coś im się stanie — wyszeptał profesor Lupin. Drżał jak osika. — Uciekłem zaraz po pogrzebie Lily i Jamesa. Nie mogłem pozwolić... Latono, ktoś taki jak ja nie może zajmować się dzieckiem.

Latona stanęła dęba. Poczuła wijące się wzdłuż jej ramion, gorące paciorki. Miała wrażenie, że zaraz wybuchnie jej głowa. Oczy, wcześniej uroczo niebieskie, teraz jarzyły się złotem. Tyle pytań i okropnych słów zatańczyło w jej myślach... Końskie łzy wypłynęły spod jej powiek, gdy spojrzała na Lupina i Blacka, którzy stali, ściskając różdżki, z wyrazem bezbrzeżnego smutku na twarzach.

Latona Warell przestała wierzyć, że życie w końcu przestanie płatać jej figle.

 

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

 

__________

To były cztery lata. Cztery lata tworzenia przeze mnie nowej historii, łamania sobie karku nad wszelakimi szczegółami. Dziękuję każdemu, kto poświęcił chociaż chwilę, aby zrozumieć życie i wybory Latony Warell. Gdy to piszę, mam zaszklone oczy. 

Dziękuję każdemu, kto przeżywał wszystkie smutki, radości i rozczarowania razem ze mną. Ta opowieść pozostawiła po sobie wiele pytań, które już w krótce otrzymają swoje odpowiedzi.

Brak mi słów. Kocham robić to, co robię. Kocham WAS.

Do zobaczenia w następnej części!

 

Sign in to leave a review.