
Chapter 6
Następnego ranka budzę się zadowolony. Ramię mnie już prawie nie boli i gdy spoglądam na nie widzę że siniak zniknął.
Wstając powoli z łóżka przecieram oczy dłońmi, kierując się do łazienki. Biorę szybki prysznic po czym suszę się zaklęciem i spinam włosy w luźny kok.
Wychodząc z łazienki idę od razy do szafy i po chwilowym niezdecydowaniu decyduje się założyć nieco... inny styl szat niż zwykle.
Zawsze staram sie ubierać by moją sylwetka wyglądała jak najbardziej "męsko", ale mam kilka które... przylegają do mojego ciała.
Wyciągam jedną z nich, białą z srebnymi i jasno niebieskimi zdobieniami a do tego obcisłe spodnie z kompletu i buty do kolan z białej smoczej skóry.
Zakładam ją cały czas się rumieniąc i gryząc dolną wargę. Jeszcze nigdy nie wyszłem w takim stroju z moich komnat, nie chciałem pogarszać drwin Godrika o tym jak bardzo jestem "kobiecy".
Po wczorajszym dniu mam nadzieję że nie usłysz od niego żadnych drwin gdy zobaczy mnie a czymś takim. Nie biorę żadnych dodatków, decydując że ten strój jest już wystarczająco odważny.
Zakładając na twarz "maske" obojetności opuszczam moje komnaty i kieruje się do wielkiej sali.
Na szczęście po drogę nikogo nie spotykam więc mam kilka minut więcej by się uspokoić. Co mnie wzięło by ubrać coś takiego?! Wszyscy będą się śmiać, jestem tego pewien!
Za późno by wrócić i się przebrać biorę głęboki oddech I wchodzę do wielkiej sali na śniadanie. Po ledwie paru sekundach sala staję się cicha, wszyscy się na mnie gapią.
Nie pokazując jak bardzo jestem zawstydzony, upewniam się że na mojej twarzy nic nie widać i kieruje się w stronę mojego miejsca przy głównym stole, nie patrząc na Godrika. Nie chcę widzieć jego wyrazu twarzy, gdybym zobaczył tam niechęć albo, co gorsza, obrzydzenie nie wiem co bum zrobił.
Więc siadam na moim miejscu, szykując sobie owsianke na śniadanie, bez dodatków. Nie dam rady przełknąć nic więcej.
Jedząc w ciszy staję się coraz bardziej zawstydzony i upokorzony, cała sala dalej milczy. Co ja sobie myślałem?!
Nie mogąc tego znieść wstaje nagle od stołu i wybiegam bocznym wejściem zanim łzy uciekną mi z oczu.
Głupi, głupi, głupi!
Pov Godrik:
Wstając dziś rano byłem w dobrym chumorze. Po wczoraj nie mogę się doczekać by znów zobaczyć Salazara, dalej czuje się trochę winny z powodu siniaków. Naprawdę nie wiedziałem że moje lekkie uderzenia je zostawiają!
Wstając z łóżka szybko się szykuje i ubieram, zakładając moje zwykle czerwono-złote szaty, czarne spodnie i czarne buty że smoczej skóry do łydek.
Przeczesując włosy palcami idę do wielkiej sali na śniadanie. Wchodzelac witam się z kilkoma uczniami a przy głównym stole z dziewczynami.
Siadając nakładam sobie na talerz kiełbaski i tosty z dżemem. Biorąc pierwszy kęs kiełbaski prawie się krztusze gdy Salazar wchodzi.
Nie dlatego że jestem zaskoczony ze się pojawił ale z powodu co ma na sobie. O panie, skąd on to wziął?!
Nie mogę się powstrzymać i gapie się jak podchodzi do swojego miejsca obok mnie. Te szaty idealnie przylegają do jego ciała pokazując jego trochę węższą niż myślałem że mężczyzna może mieć talię i jego delikatne ale wciąż męskie ramiona.
Jak ja wczoraj tego nie zobaczyłem?! Patrząc na niego aż zaschło mi w ustach, oh jestem tak skończony!
Zanim mogłem wykrztusić słowo Salazar nakle wstaje od stołu i ucieka bocznym wejściem i czy to były łzy w jego oczach?
Rozglądam się dookoła i dotrzegam zszokowane twarze uczniów i ciszę w sali. O nie, to wcale nie jest dobre...
Wstając zwracam na siebie uwagę wszystkich uczniowie i mówię potężnym głosem.
-Słuchajcie uczniowie! Każde zajęcie dzisiaj że mną lub profesorem Slytherinem są odwołane! I nie chce słyszeć ani jednego złego słowa o waszym profesorze, zrozumiano?!-
Widząc jak kiwają głowami, wciąż zszokowany wstaje od stołu i wybiegam z sali. Muszę go znaleźć i naprawić to co spieprzyłem.
Pov Salazar:
Po wybiegnięciu z sali czuje jak łzy spływają mi po policzkach i zasłaniają wzrok. Naprawdę jestem największym idiot na tej planecie!
Co ja sobie myślałem?! Wychodzić publicznie ubrany w coś tak kobiecego?! I tym samym pokazując wszystkim moje nienormalne ciało które równie dobrze mogłoby być kobiece?!
Biegnąc przed siebie nawet nie patrzę na drogę, po kilkunastu minutach potykam się o coś i upadam na kolana. Wycierając łzy z oczu rozglądam się dookoła i dostrzegam gdzie jestem.
To jeden z nieużywanych korytarzy, są tu klasy ale nie mamy jeszcze wystarczająco uczniów by ich używać. Wstając otrzepuje spodnie i krzywię się gdy widzę że przez materiał spodni pojawia się kilka kropel krwi.
Genialnie, prosty upadek a ja już zdarłem sobie kolana. Naprawdę jestem żałośni i obrzydliwie delikatny. Idąc usiąść na szerokim parapecie jednego z okien, przyciągam kolana do piersi i owijam je ramionami.
Patrzę przez okno gdy łzy spływają mi po policzkach. Czy ja naprawdę właśnie zniszczyłem moją reputacje i przyjaźnie?