[T] Sight for Sore Eyes [PL]

Harry Potter - J. K. Rowling
G
[T] Sight for Sore Eyes [PL]

Hermiona wyczuła jego obecność, gdy tylko wszedł do budynku. Jak się dowiedziała, było to nieodłącznym elementem posiadania bratniej duszy. Chociaż oboje zablokowali połączenie, które umożliwiało im porozumiewanie się, nie mogli powstrzymać faktu, że wciąż odczuwali nawzajem swoje emocje. A w tej chwili Draco Malfoy był wściekły. Nie, nie był wściekły. Był przestraszony?

Wiedząc, że nic nie zdoła zrobić, dopóki on nie wyjdzie, Hermiona opuściła biuro i podeszła do swojej asystentki.

– Soleil? Jak wygląda dzisiaj kalendarz sądowy? Jakie sprawy są dziś na wokandzie? – zapytała, bawiąc się rąbkiem bluzki.

– Cóż, nic, co byłoby przypisane tobie, oczywiście. Jest jeden ciekawy przypadek w sali sądowej numer cztery. Matka chce przeprowadzić się do USA z synem i nowym partnerem, ojciec chce go tutaj zatrzymać, ale nie odpowiedział na żadne z wysłanych mu dokumentów. Nie ma też prawnika, chce reprezentować się sam. Biedny facet nie ma szans – odpowiedziała Soleil, potrząsając smutno głową.

– Wyczyść mój kalendarz do końca dnia – rzuciła Hermiona, wychodząc z biura. – Sala numer cztery, tak?

– Tak, ale Hermiono?! Co robisz? – zawołała za nią Soleil, ale Hermiona ją zignorowała.

Miała o wiele ważniejsze miejsce, w którym musiała być. Po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat otworzyła się na więź, która umożliwiała jej bezpośredni kontakt z bratnią duszą. Spieszyła się do windy na końcu korytarza.

Nie odzywaj się do nikogo, jestem w drodze! – pomyślała, w milczeniu rozkoszując się uczuciem otwartej więzi między nimi po tak długim czasie.

- Oh, dziki bogom – usłyszała odpowiedz w swojej głowie, a towarzyszące mu uczucie ulgi niemal ją otuliło. Ta zmiana będzie wymagała przyzwyczajenia, ale w tym momencie potrzebowała tego połączenia, by móc mu pomóc.

Wpadła do sali rozpraw numer cztery i od razu dostrzegła znajome szare oczy. Oderwała od niego wzrok i zwróciła się do sędziego.

– Panie Weismann, Wysoki Sądzie, proszę o zgodę na reprezentowanie pana Malfoya w tej sprawie – powiedziała z lekkim uśmiechem.

Terrance, jeden z sędziów, z którymi przez lata bardzo się zaprzyjaźniła, odwzajemnił uśmiech. Był to starszy mężczyzna z dużymi białymi wąsami, znany ze swojej pasji do mugolskich modeli pociągów – hobby, które zaczął rozwijać po wojnie, gdy kultura mugoli stała się bardziej popularna w społeczności czarodziejów. Hermiona podarowała mu kilka miniaturowych drzewek i roślin na poprzednie Boże Narodzenie, by ozdobił nimi swój tor. Był zachwycony.

– Ach, panno Granger. Jak zawsze, mój sąd jest twoim sądem. Bardzo się cieszę, że postanowiłaś wziąć udział w tej sprawie. Twoja roztropność z pewnością okaże się nieoceniona. Proszę, usiądź – powiedział, wskazując gestem na ławę, gdzie siedział Malfoy.

Hermiona skinęła głową z wdzięcznością i ruszyła w jego kierunku. Przechodząc przez salę, poczuła na plecach przenikliwy wzrok Astorii Greengrass. Nie odwróciła się, tylko posłała delikatny, wymowny uśmiech.

Przedstawienie musi trwać – pomyślała, siadając obok Malfoya, który zaciskał i rozluźniał pięści w charakterystyczny sposób, jak zawsze, gdy był zestresowany. Przez jej głowę przemknęły wspomnienia z wielu lat, aż musiała stłumić westchnienie dłonią.

Astoria nigdy nie interesowała się Scorpiusem. Przerażony chłopiec siedział naprzeciwko nich, kurczowo trzymając się Theodore’a Notta, jakby miał odpłynąć, gdyby tylko go puścił. Urodziła go i niemal natychmiast rzuciła dziecko w ramiona najbliższego skrzata domowego, nigdy więcej nie okazując synowi najmniejszej troski. Nie kryła swoich romansów przed nikim – sprowadzała mężczyzn do rezydencji nawet wtedy, gdy wiedziała, że Malfoy jest w domu.

Draco wychowywał Scorpiusa sam, z pomocą Notta, i uwielbiał go bardziej niż kogokolwiek innego. Chłopiec nie chciał jechać do Ameryki i nienawidził nowego partnera Astorii.

Po drugiej stronie pokoju, obok Astorii, siedział Richard Huxley-Brent – sprzedawca magicznych artefaktów, a przede wszystkim bardzo bogaty mężczyzna. Astoria wyraźnie miała swój typ.

Hermiona od razu go znienawidziła, nawet zanim Malfoy pokazał jej dokumenty, które obciążały Huxleya. Decyzja była dla niej jasna.

Scorpius nigdzie się nie wybierał. Nie, nie zamierzała na to pozwolić.

Jak możesz być taka pewna? – zapytał Malfoy, a Hermiona wyczuła rozwijający się w nim niepokój.

Bo jestem cholernie dobrym prawnikiem – odpowiedziała, uśmiechając się z politowaniem. Malfoy cicho prychnął.

Tęskniłem za tobą – powiedział, a Hermiona westchnęła.

Trzymaj takie rzeczy pod kontrolą, Malfoy, muszę się skupić – rzuciła, zerkając na niego. On uśmiechnął się lekko i skinął głową.

Ja też za tobą tęskniłam – dodała cicho, zanim wstała.

– Sędzia Terrence Weismann wzywa sąd do rozpatrzenia sprawy Malfoy kontra Malfoy, w której zadecydujemy, gdzie młody Scorpius Hyperion Malfoy będzie mieszkał. Panią Malfoy reprezentuje pan Jared Arterton, natomiast pana Malfoya panna Hermiona Granger – oznajmił sędzia, przyciągając uwagę wszystkich obecnych na sali.

Zapyta mnie, dlaczego nie odpowiedziałeś na żadne z pism wysłanych do ciebie – pomyślała Hermiona.

Nie dostałem żadnego z nich. Astoria podała im adres w posiadłości, ale nie mieszkam tam od ponad roku – odpowiedział w jej głowie. – Dowiedziałem się o tym przesłuchaniu około pół godziny temu.

Czy chcesz, aby Scorpius miał z nią jakikolwiek kontakt?

Nie. Jeśli on będzie chciał ją znać, nie zatrzymam go, ale ona go nie kocha. Nigdy go nie kochała.

Czy mam twoje pozwolenie na użycie najcięższych argumentów? – zapytała Hermiona.

Zgoda udzielona – odpowiedział Malfoy, a Hermiona uśmiechnęła się, słysząc uśmiech w jego głosie.

– Panno Granger, czy mogę zapytać, dlaczego twój klient dotychczas nie zaangażował się w ten proces? – zapytał Terrence, wyrywając ją z zamyślenia.

– Wysoki Sądzie, pan Malfoy nie otrzymał żadnego listu ani z sądu, ani od pana Artertona. Wierzymy, że cała korespondencja była wysyłana na niewłaściwy adres, przeoczenie, jestem tego pewna – odpowiedziała, spoglądając prosto na Jareda.

Hermiona znała go z wcześniejszych spraw. Był arogancki i zawsze zakładał, że jest najmądrzejszą osobą w pomieszczeniu. Pobierał za swoje usługi więcej, niż były warte, i regularnie popełniał niedbałe błędy.

– Zapewniam, że mój klient byłby bardziej niż chętny do negocjacji z panem Artertonem, a tym samym z panią Malfoy, gdyby tylko otrzymał korespondencję – dodała.

– Dziękuję za to wyjaśnienie, panno Granger. Pominiemy tę kwestię i przejdziemy dalej. Biorąc pod uwagę zaangażowanie tak młodego chłopca, nie chcę dyskutować o semantyce i drobnych problemach, takich jak nieprawidłowy adres – odparł Terrence, spoglądając na nią z lekkim uśmiechem.

Terrence nigdy nie pochwalał, gdy ludzie pogrywali nieczysto, by zdobyć przewagę. Szczególnie w tak wrażliwych sprawach. Już mieli przewagę – a Hermiona niemal nie musiała się odzywać.

– Wysoki Sądzie, jeżeli mogę? – Jared wstał, a Hermiona westchnęła. – Wierzę, że zaangażowanie panny Granger jest tutaj nieodpowiednie. Ona jest, w zasadzie, obca nam i całej sprawie.

– Panie Arterton, jeśli potrzebuje pan potwierdzenia mojej tożsamości, sugeruję udać się do atrium. Znajduje się tam dość duża statua, a przed nią wisi tablica, która daje całkiem szczegółowy przegląd wydarzeń mojego życia. Jeśli, oczywiście, martwi się pan faktem, że jestem „obca” – odpowiedziała Hermiona z lekkim uśmiechem, a Jared łypnął na nią gniewnym wzrokiem.

– Już wyraziłem zgodę na to, aby panna Granger reprezentowała pana Malfoya, panie Arterton. Proszę, przejdźmy do meritum sprawy i nie rozwodźmy się nad decyzjami, które zostały już podjęte – warknął Terrence.

Hermiona uśmiechnęła się niewinnie, odwracając głowę w stronę drugiej ławy.

– Jako wnioskodawca może pan przedstawić swoją sprawę jako pierwszy, panie Arterton. Proszę, postarać się trzymać tematu, jeśli łaska – dodał sędzia z wyraźną nutą zniecierpliwienia.

- Przyjaźnisz się z sędzią? – zapytał Malfoy.

- Terry i ja znamy się od dawna. Mamy to w garści — odpowiedziała z uśmiechem, a Malfoy odwzajemnił uśmiech.

- Od jak dawna chciałeś użyć tej gadki o Atrium na kimś?

- Od kiedy postawili tę cholerną statuę. Nie chciałam jej, ale zostałam przegłosowana przez Harry’ego i Rona. Skoro już jest, mogę z niej skorzystać.

- Myślę, że Theo się w tobie zakochał — zauważył, wskazując na Notta palcem. Hermiona spojrzała w stronę Theodore’a i Scorpiusa. Ten pierwszy patrzył na nią z rozbawieniem w oczach i uśmiechem na twarzy.

- Nie jest w moim typie. Chyba będę musiała go delikatnie rozczarować – pomyślała, spoglądając na Notta. Uśmiechnęła się i usiadła na ławie.

Tak się cieszę, że tu jesteś, Granger – dodał Malfoy cicho.

– Nasza sprawa jest prosta, Wysoki Sądzie. Chłopiec powinien być ze swoją matką. Scorpius będzie bezpieczny pod opieką pani Malfoy i jej partnera, pana Huxley-Brenta. Oboje mają na to odpowiednie środki finansowe. Nowy początek w Ameryce to dokładnie to, czego potrzebuje Scorpius, a rozsądnie jest podjąć ten krok teraz, zanim rozpocznie jakąkolwiek poważną edukację. Będzie uczęszczał do Ilvermorny, a nie do Hogwartu. Dom dla rodziny już został zakupiony, a Scorpius będzie mieć stabilne, pełne wsparcia życie pod opieką matki i ojczyma – oznajmił Jared, krocząc po sali w przesadnie dramatyczny sposób, który sprawił, że Hermionę przeszedł dreszcz.

- Ten śliski gryzoń nie jest ojcem mojego syna, w żadnej postaci ani formie – Malfoy warknął w jej myślach.

Muszą uderzyć w niestabilny dom, bo jesteś singlem. To archaiczny punkt widzenia. Mogę wyrzucić ten argument przez okno, ale tylko jeśli się uspokoisz. Czuję, jak para wydobywa ci się z uszu – odpowiedziała Hermiona, starając się go uspokoić.

Któregoś dnia, przysięgam na Circe, uderzę Dicka Huxley-Brenta w twarz.

Nie, jeśli ja dostanę go pierwsza w swoje ręce – odparła, próbując rozładować napięcie. Zauważyła, że Malfoy fizycznie się rozluźnił, i poczuła zadowolenie, że wciąż potrafi na niego tak wpływać.

– Pan Malfoy ma jednego przyjaciela, z którym wychowuje Scorpiusa. To jest cały zakres jego sieci wsparcia. To nie jest życie dla młodego chłopca. Potrzebuje swojej matki, a ta nowa przygoda będzie dla niego najlepsza – zakończył Jared z naciskiem, jakby już wygrał sprawę.

Czy to prawda? Jesteście tylko ty i Nott? – zapytała w myślach Hermiona.

Tak i nie. Mieszkam z Theo, więc wspólnie wychowaliśmy Scorpa, ale nie mam tylko jednego przyjaciela. Pozostali zawsze trzymali dystans, bo nie znoszą Astorii.

Czyli jeśli powiem, że masz większą sieć wsparcia…?

To będzie prawda, tak – odpowiedział z pewnością Malfoy.

– Pani Malfoy, zastanawiam się, czy mógłbym zwrócić się do pani bezpośrednio? – zapytał Terrence.

Astoria skinęła głową i spojrzała na Jareda, szukając jego potwierdzenia.

– Świetnie, dziękuję. Jak długo pani i pan Huxley-Brent jesteście razem?

– Cztery miesiące – odpowiedziała. Hermiona nie mogła powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.

– Oczywiście. I wierzy pani, że relacja, którą zbudowaliście w ciągu tych czterech miesięcy, zapewni stabilność pani synowi?

– Wiem, że tak będzie. Richard i ja planujemy się pobrać, jak tylko mój rozwód zostanie sfinalizowany – odparła pewnym głosem Astoria.

– Jakie jest prawdopodobieństwo, że ona go wykorzystuje dla pieniędzy? – zapytała w myślach Malfoya.

Byłbym bardziej zaskoczony, gdyby tak nie było – odpowiedział Draco, a Hermiona zaczęła rozważać, jak najlepiej rozegrać tę kwestię.

Czy spotykałeś się z kimś? Zawsze są wybredni, jeśli chodzi o przedstawianie nowych partnerów – zapytała.

- Nie.

- Zupełnie z nikim?

Nie. I wiesz dlaczego, więc nie zawracaj sobie głowy tym pytaniem – powiedział, zaskakując ją szczerością.

Minęło dziesięć lat, Malfoy.

Czuję, jakby minęło dużo więcej – mruknął, a Hermionę zalała tęsknota. Nie potrafiła powiedzieć, czy była to jego emocja, czy jej własna.

– Pani Malfoy, dlaczego uważa pani, że Ameryka jest lepszym miejscem dla Scorpiusa? – zapytał Terrence, zwracając uwagę wszystkich z powrotem na salę rozpraw.

– Jest tu wiele historii. Wierzę, że nowy początek, z dala od blizn i uprzedzeń, pozwoli mu się rozwinąć. Uwielbiam mojego syna i po prostu nie mogę znieść myśli o rozłące z nim. Po przeprowadzce do Ameryki potrzebuję go przy sobie. Rodzina nie powinna być rozdzielana, a moja rodzina to my troje – powiedziała Astoria, kończąc swoją wypowiedź.

Kłamstwa – mruknął Malfoy, a pogarda dla niej była wyraźnie wyczuwalna w jego głosie.

– Dobrze. Panno Granger, czy chciałaby pani teraz przedstawić waszą stronę? – Terrance zwrócił się do niej uprzejmie. Hermiona skinęła głową i wstała.

– Wysoki Sądzie, chciałabym rozpocząć od stwierdzenia, że pan Malfoy jest w wyraźnie niekorzystnej sytuacji, ponieważ nie dano mu wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się do tej sprawy. Wynika to z błędnego adresu oraz konsekwentnego braku osobistego kontaktu ze strony pani Malfoy.

Hermiona spojrzała na sędziego, a potem na Astorię.

– Nie ośmieliłabym się spekulować, ale nie sądzę, aby było to poza sferą możliwości, że pani Malfoy celowo wysyłała dokumenty dotyczące tego postępowania na niewłaściwy adres, chcąc przedstawić obraz, w którym pan Malfoy nie przejmuje się swoim synem. Nic bardziej mylnego. Chciałabym to wyraźnie zaznaczyć, zanim przejdę dalej – dodała stanowczo, kierując wzrok z powrotem na Terrence’a.

– Oczywiście, panno Granger – Terrence skinął głową, a Hermiona uśmiechnęła się lekko.

– Dziękuję, Wysoki Sądzie. Przechodząc do sedna, głównym zainteresowaniem pana Malfoya w tej sprawie jest dobro Scorpiusa. Przede wszystkim pragnie, aby jego syn był szczęśliwy. W związku z tym chciałabym zapytać, czy mogłabym porozmawiać z Scorpiusem. Jest już wystarczająco duży, aby wyrażać własne opinie, a nie podoba mi się, że rozmawiamy o nim tak, jakby go tutaj nie było.

– Jeśli młody pan Malfoy ma coś do powiedzenia, zdecydowanie nie zamierzam go powstrzymywać – odpowiedział Terrence.

Hermiona skinęła głową i podeszła do Scorpiusa, który wciąż kurczowo trzymał się Notta.

– Cześć, Nott. Dawno się nie widzieliśmy – zaczęła z lekkim uśmiechem.

– Granger, jesteś tak samo promienna i przerażająca jak zawsze. Scorp, przywitasz się? – zapytał Nott, spoglądając na chłopca, który z ciekawością przyglądał się Hermionie.

– Cześć, Scorpius. Mam na imię Mia. Zastanawiałam się, czy chciałbyś porozmawiać o Ameryce? – zapytała Hermiona delikatnie.

Scorpius potrząsnął głową i schował twarz w koszuli Notta. Hermiona nie zraziła się, okrążyła barierki między nimi i usiadła obok chłopca.

– Czy widziałeś kiedyś wydrę, Scorpius? – zapytała, zmieniając taktykę.

Spojrzał na nią ponownie, marszcząc brwi. Hermiona rzuciła cicho zaklęcie Patronusa, a niebieska, lśniąca wydra zatańczyła po pokoju. Chłopiec obserwował ją szeroko otwartymi oczami.

– Ona zawsze mnie chroni. Czy ty też masz kogoś takiego? – zapytała łagodnie.

– Tak, tatę – odpowiedział cicho, a Hermiona uśmiechnęła się ciepło.

– W Ameryce jest mnóstwo fajnych rzeczy do zrobienia, wiesz? Założę się, że twoja mamusia pokazałaby ci mnóstwo nowych rzeczy.

– Lubię nowe rzeczy – powiedział, luzując uścisk na koszuli Notta.

Po czyjej jesteś stronie, Granger? – zapytał w myślach Malfoy, ale Hermiona go zignorowała.

– Czy mogę ci teraz pokazać coś nowego? Czy chciałbyś pójść ze mną? – zapytała, a chłopiec skinął głową. Hermiona delikatnie go podniosła, kiwając głową w stronę Notta, który uniósł brew w niemym pytaniu.

Podeszła z chłopcem na środek pomieszczenia i wskazała na wysokie, puste siedzenia.

– Tutaj pracuję. Czasami może tu być mnóstwo ludzi. To trochę przerażające, kiedy wszyscy na ciebie patrzą, prawda?

– Nie podoba mi się to – odpowiedział z wahaniem.

– To jest w porządku. Nie musisz lubić wszystkiego. Możesz mieć rzeczy, które chcesz robić, i rzeczy, których nie chcesz – powiedziała Hermiona uspokajająco.

– Jak Ameryka? – zapytał cichym głosem. Hermiona skinęła głową, uśmiechając się delikatnie.

– Jak Ameryka. Chcesz jechać z mamą i Richardem, czy chcesz zostać tutaj z tatą i Theo? Cokolwiek wybierzesz, to zrobimy. Nikt nie będzie na ciebie zły, Scorpius. Wszyscy chcemy, żebyś był szczęśliwy, dobrze? – zapytała Hermiona cicho.

– Chcę zostać z tatą – wyszeptał, obejmując ją mocno.

-– Wysoki Sądzie, to wysoce nieodpowiednie! – Jared zaczął protestować, ale Terrence uciszył go gestem.

– Niniejsze postępowanie dotyczy Scorpiusa, panie Arterton. Ma on pełne prawo wyrazić swoją opinię. Szczerze mówiąc, uważam, że bezstronny sposób, w jaki zachowała się panna Granger, zasługuje na pochwałę – powiedział, spoglądając na Hermionę.

– Dziękuję, Wysoki Sądzie – Hermiona uśmiechnęła się lekko i zwróciła się do Scorpiusa. – Nie uważasz, że wygląda trochę jak mors, Scorpius? – zamruczała, wskazując na Terrence’a.

Scorpius zaśmiał się, a jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu.

Wykończysz mnie tu, Granger – powiedział Malfoy, obserwując, jak Hermiona trzyma jego syna z uśmiechem na twarzy.

Przepraszam – odparła cicho.

Nigdy nie przepraszaj za to, że wywołałaś uśmiech na twarzy mojego syna – odpowiedział Malfoy miękkim tonem.

– Wysoki Sądzie, jeżeli mogę kontynuować – zapytała Hermiona, spoglądając na Terrence’a. Ten machnął ręką na zgodę. – Dziękuję.

– Aby zakwestionować kilka punktów poruszonych przez pana Artertona, chciałabym zaznaczyć, że pan Malfoy ma znaczną sieć wsparcia, składającą się z osób chętnych pomóc jemu i Scorpiusowi. Jego życie w Anglii nie będzie ani niestabilne, ani samotne. Pomysł rodziny nuklearnej jest czymś, co dawno odeszło w przeszłość.

Hermiona spojrzała na sędziego, a potem kontynuowała:

– Widać wyraźnie, że Scorpius darzy pana Notta uczuciami, więc nie sądzę, że powinniśmy go skreślać jako rodzica tylko dlatego, że nie jest w związku z panem Malfoyem. Nie czyni go to mniej ważnym niż pana Huxley-Brenta, a szczerze mówiąc, pan Nott jest obecny w życiu Scorpiusa od znacznie dłuższego czasu niż cztery miesiące – stwierdziła, rzucając lekki uśmiech w stronę przeciwległej ławki.

Oddała Scorpiusa Nottowi z ciepłym uśmiechem.

– Dziękuję za pomoc, Scorpius. Byłeś bardzo odważny.

– Czy pan Mors pozwoli mi tu zostać? – zapytał chłopiec, a Hermiona cicho się zaśmiała.

– Najpierw musimy uporządkować wiele nudnych, dorosłych spraw, ale obiecuję, że wszyscy wysłuchają tego, co chcesz, żeby się wydarzyło, dobrze?

– Dobrze – odpowiedział radośnie, a Hermiona skinęła głową i odwróciła się w kierunku sędziego.

– Nikt z nas nie jest ślepy. Jeśli zwrócimy uwagę na dziecko, o którym mowa, zauważymy, że wcześniej było przerażone. Nie chce być odłączone od życia, które zna. Jeśli mogę być szczera, sądzę, że pani Malfoy chce, aby Scorpius przeprowadził się do Ameryki tylko po to, aby zdobyć kilka punktów w starciu z panem Malfoyem.

Hermiona spojrzała na sędziego, a potem na Astorię.

– Jeśli naprawdę zależy nam na stabilności w jego życiu, to oczywistym rozwiązaniem jest, aby tutaj pozostał. W Ameryce czułby się samotny, a to, Wysoki Sądzie, nie jest życie dla tak młodego chłopca – zakończyła, stając ponownie przed Malfoyem i splatając ramiona na piersi.

– Panie Arterton, czy ma pan odpowiedź? – zapytał Terrence, kierując wzrok na prawnika Astorii.

– Wszystko, co mówi panna Granger, to spekulacje oparte na emocjach. Nie ma ona żadnej wiedzy na temat tej sprawy, więc nie widzę, w jaki sposób jej jawne zmuszanie dziecka może być podstawą decyzji. Lepiej dla Scorpiusa będzie, jeśli przeprowadzi się do Ameryki ze swoją matką. Jeśli spojrzymy na tę sprawę z bezstronnej perspektywy, widzimy, że to najlepsze rozwiązanie. Jest za młody, aby samodzielnie podjąć taką decyzję, dlatego polegamy na matce, która wie, co jest dla niego najlepsze – odpowiedział Arterton z pewnością w głosie.

Hermiona uniosła brew, po czym spojrzała na Astorię.

– Pani Malfoy, jaki jest ulubiony kolor Scorpiusa? – zadała pytanie z pozorną lekkością, ale w jej tonie wybrzmiała wyraźna nuta wyzwania. Astoria spojrzała na nią z odrazą, jakby pytanie samo w sobie było obrazą.

– Wypraszam sobie? – zapytała Astoria z szyderczym uśmiechem, jakby nie mogła uwierzyć, że Hermiona ośmiela się w ogóle do niej przemawiać.

– Jaki jest ulubiony kolor Scorpiusa? Jego ulubiona książka? A może zabawka? Kim są jego przyjaciele? Co lubi robić w weekendy? Jakie jest jego ulubione zwierzę? – Hermiona kontynuowała bez cienia wahania, jej głos był spokojny, ale stanowczy.

– Nie wydaje mi się, aby cokolwiek z tego było istotne – odpowiedziała Astoria z chłodem w głosie.

– Jest istotne, jeśli nie umie pani udzielić odpowiedzi na żadne z tych pytań – odparła Hermiona, wbijała w Astorię spojrzenie, które zmroziłoby większość ludzi. – A nie umie pani, ponieważ to pan Malfoy wychowuje Scorpiusa. Obydwie doskonale o tym wiemy.

Hermiona przerwała na moment, pozwalając, by jej słowa zapadły w pamięć wszystkim obecnym w sali.

– Jest pani bardzo mało zaangażowana w życie swojego syna, i to jest wybór, którego pani dokonała. Miała pani wiele okazji, aby spędzić z nim czas, ale za każdym razem wybierała pani, żeby tego nie robić.

Hermiona spojrzała na Astorię, jej głos stwardniał.

– Skąd więc pomysł, aby ciągnąć za sobą małego chłopca, którego praktycznie pani nie zna, przez pół świata? Czy jest jakiś inny powód poza faktem, że go pani urodziła? Wierzy pani, że on się pani należy? Że ma pani do niego jakiekolwiek prawo?

- Nie możesz do mnie mówić w taki sposób – warknęła, a Hermiona się uśmiechnęła.

Sala rozpraw zamarła, a cisza, która zapadła, wydawała się ciążyć w powietrzu.

– Wysoki Sądzie, czy mogę zasugerować, aby pan Nott zabrał młodego Scorpiusa gdzie indziej na pozostałą część tego przesłuchania? – zapytała Hermiona.

Terrence skinął głową.

– Z radością pozwolę wam skorzystać z mojego biura, jeśli macie ochotę.

– Jak zawsze, z ogromną uprzejmością, panno Granger. Panie Nott, jeśli chciałby pan poczekać na zewnątrz? Zawołam pannę Adebayo, która zaprowadzi pana do gabinetu panny Granger – dodał sędzia.

– Dziękuję, Wysoki Sądzie – odpowiedział Nott, wyciągając rękę do Scorpiusa, aby chłopiec mógł ją złapać.

– Hej, Scorpius? Zapytaj Soleil o specjalne ciasteczka. Przechowuję je dla moich wyjątkowych gości – powiedziała Hermiona z uśmiechem.

Scorpius skinął głową z zadowoleniem, a chwilę później, trzymając Notta za rękę, opuścił salę rozpraw.

Gdy tylko para wyszła z pokoju, Hermiona odwróciła się w stronę Astorii.

– Czy pamięta pani moje pytanie, pani Malfoy, czy wolałaby pani, żebym je powtórzyła?

- Kim myślisz, że jesteś szla…

– Pani Malfoy, nie będę tolerował w moim sądzie takiego języka – warknął Terrence, przerywając jej. Astoria zakrztusiła się i zamilkła.

– Zapytałam, dlaczego chce pani zabrać Scorpiusa od wszystkiego, co zna, skoro nigdy nie wykazała pani zainteresowania, aby być jego matką przed tą rozprawą – powiedziała Hermiona pewnym głosem, spoglądając na Astorię.

– Nie może pani przepytywać mojej klientki w taki sposób! – syknął Jared przez zaciśnięte zęby.

– Pan może przepytywać mojego klienta w taki sposób. Nic pana nie powstrzymuje – odparła Hermiona ostrym tonem. – Pani Malfoy, dlaczego nie może pani odpowiedzieć na moje pytania?

– Ja... Ja... – Astoria zaczęła, ale nie znalazła dalszych słów.

– Spokojnie, odpowiem na te pytania za panią – zaczęła Hermiona, jej głos pozostawał spokojny, ale pełen chłodnej stanowczości. – Wyszła pani za pana Malfoya dla pieniędzy po tym, jak wasi ojcowie uzgodnili kontrakt małżeński. W momencie, kiedy wypełniła pani jego założenia, a było to z chwilą przyjścia na świat dziedzica rodu Malfoyów – umyła pani ręce i zniknęła z życia obojga.

Hermiona spojrzała na Astorię, której twarz bladła z każdym kolejnym słowem.

– Chce pani być z kimś, kto będzie robił to, co pani powie, kto po prostu da pani dostęp do swoich galeonów i nie będzie pytał, gdzie spędziła pani noc. Zakładam, że pan Huxley-Brent wywiązuje się z tej roli w sposób godny podziwu.

Hermiona przerwała na chwilę, pozwalając, by jej słowa zapadły w pamięć wszystkim obecnym.

– Chce się pani przenieść do Ameryki dla „świeżego startu”, jak sama pani mówi. Chce pani móc wejść do pokoju i być podziwianą. Aby to osiągnąć, nie może być pani kobietą, która odeszła od męża i syna dla znanego oszusta. Musi pani przenieść się w miejsce, gdzie nikt pani nie zna.

Hermiona zrobiła krok do przodu, jej spojrzenie było twarde.

– Dam pani radę, pani Malfoy. Proszę się przeprowadzić i żyć życiem, którego tak pani pragnie. Ale nie musi pani ciągnąć za sobą Scorpiusa i skazywać go na życie w samotności, tylko po to, aby zapewnić sobie ciągłe przywiązanie do pana Malfoya. W razie, gdyby kiedyś potrzebowała pani bezpiecznie spaść na poduszkę wypełnioną jego galeonami.

Jej głos stał się jeszcze bardziej stanowczy.

– Widziałam głębsze kałuże niż pani, pani Malfoy. Powód, dla którego odbywa się to przesłuchanie, jest oczywisty i jest to obrzydliwe. Możemy kontynuować, albo może pani dać spokój i po prostu odejść. Wybór należy do pani.

Mała lwico, jesteś wytchnieniem dla zmęczonych oczu – powiedział Malfoy, a Hermiona nie mogła powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy.

– Panno Granger, radzę uważać na swój ton – Terrence zwrócił się do niej, ale w jego głosie nie było złości, raczej delikatne ostrzeżenie. – Jednak pozwolę, aby pytanie pozostało.

Sędzia spojrzał na Astorię, która wyglądała, jakby ledwo powstrzymywała gniew.

– Pani Malfoy, czy zamierza pani kontynuować dzisiaj tę sprawę? – zapytał Terrence spokojnie.

– Nie – odpowiedziała Astoria, niemal wypluwając to słowo. Jej twarz wrzała z frustracji, ale wiedziała, że nie ma wyjścia.

– Oczywiście. Czy powinniśmy teraz przedyskutować warunki, w jakich będzie mieszkał Scorpius, pozostając w Anglii? Może spróbujemy porozmawiać o odwiedzinach? – powiedział Terrence, przelotnie uśmiechając się do Hermiony, zanim ponownie przybrał neutralny wyraz twarzy.

**********

Wkładając czerwoną bluzkę z długim rękawem do czarnej spódnicy, Hermiona spojrzała na swoje odbicie w lustrze, po czym pośpieszyła do kuchni. Nienawidziła się spóźniać. Przez długi czas nie mogła zdecydować, czy w ogóle wziąć udział w spotkaniu, a teraz musiała się spieszyć. Przygotowała kilka tart z jabłkami, wiedząc, że jej matka przewróciłaby się w grobie, gdyby Hermiona przyszła z pustymi rękami.

Zamknęła połączenie ze swoją bratnią duszą zaraz po zakończeniu przesłuchania w zeszłym miesiącu. To uczucie było uzależniające, a teraz jej brakowało. Zapomniała już, jakie to było doświadczenie, i teraz walczyła, aby wrócić do normy sprzed sprawy sądowej.

Wsunęła na stopy buty, ciesząc się, że dodają jej kilka centymetrów wzrostu, i podniosła pudełko z tartami, zanim weszła do kominka. Wykrzyknęła adres, wzięła kilka głębokich oddechów, gdy otoczyły ją zielone płomienie.

Pojawiła się w dużym salonie. Trzy wygodne sofy stały wokół stolika kawowego, który był pokryty zabawkami i kolorowankami. Hermiona uśmiechnęła się, otrzepując sadzę z ramion najlepiej, jak potrafiła, mając pełne ręce.

Był tu zaskakujący bałagan, biorąc pod uwagę mężczyznę, który tu mieszkał, ale przypuszczała, że posiadanie dziecka zmieniło jego podejście. Na chwilę przypomniała sobie, jak wielokrotnie strofował ją za bałagan w ich wspólnym pokoju na ósmym roku w Hogwarcie. Uśmiechnęła się na to wspomnienie.

– Mia! – zawołał radośnie Scorpius, wbiegając do pokoju i chwytając ją mocno za nogi. – Miałem nadzieję, że przyjdziesz! Tata powiedział, że możesz nie przyjść.

– Przepraszam za lekkie spóźnienie, Scorp – odpowiedziała z uśmiechem, ale jego twarz zmarszczyła się w zamyśleniu.

– Ale jesteś za wcześnie? Nikogo jeszcze nie ma.

– Oh... – westchnęła, czując lekkie zażenowanie, gdy dotarło do niej, że w pośpiechu pomyliła godzinę.

– Przyniosłaś tarty jabłkowe twojego taty? – zapytał, wskazując na pudełko z ciastami.

Hermiona była zaskoczona. Malfoy opowiedział synowi o jej ojcu i jego ulubionych słodkich wypiekach? Nie była pewna, ile mu zdradził, ale zrobiło jej się ciepło na sercu, gdy dowiedziała się, że tarty jabłkowe z cynamonem przyrządzane przez jej tatę zapisały się w pamięci Malfoya równie mocno, jak w jej własnej.

– Tak, przyniosłam – odpowiedziała z uśmiechem. – Wiesz może, gdzie mogę je położyć?

– Tata ma mnóstwo jedzenia w kuchni na imprezę – odparł Scorpius, zerkając w stronę drzwi prowadzących do kuchni.

Scorpius poprowadził ją przez drzwi, a Hermiona była zupełnie nieprzygotowana na to, co zobaczyła w kuchni Draco Malfoya. Była ogromna, co nie było zaskakujące, ale najwyraźniej była też często używana. To ciepłe, przyjazne miejsce miało ściany w kolorze mchu i drewniane blaty, które nadawały mu domowego charakteru. Widok ten przypomniał jej, jak bardzo Astoria nigdy nie doceniała tego, co miała, co znów wzbudziło w Hermionie lekką irytację.

Blaty były pokryte tackami owiniętymi w folię spożywczą, pełnymi kanapek i przekąsek. Widok ten niemal wywołał u niej śmiech. Malfoy, którego znała na ósmym roku, nigdy w życiu nie gotował. To właśnie gotowanie połączyło ich w tamtym okresie, kiedy odkryli, że ich znamiona bratnich dusz do siebie pasują – i oboje udawali, że tego nie zauważyli.

Hermiona wspomniała chwile spędzone z ojcem w kuchni. Ich wspólne gotowanie było czymś, za czym zawsze tęskniła po jego odejściu. Malfoyowi zajęło mniej niż tydzień, żeby zarazić się jej pasją i – jak się okazało – nigdy jej nie stracił.

Położyła pudełko z tartami na krawędzi blatu, delikatnie przesuwając kilka tacek, żeby zrobić miejsce. Beznamiętnie zastanawiała się, ile osób będzie obecnych na tym przyjęciu, próbując nie uśmiechnąć się na myśl o tym, jak bardzo zmienił się Malfoy od ich pierwszego spotkania.

– Kto dziś przyjdzie, Scorp? – zapytała Hermiona.

– Przyjaciele taty ze szkoły. Ciocia Daphne ma nowe dziecko, więc poznam mojego nowego kuzyna – odpowiedział z szerokim uśmiechem. – Czy ty też chodziłaś do Hogwartu, Mia?

– Tak, byłam na tym samym roku co twój tata i jego przyjaciele.

– Też byłaś w Slytherinie? Tata ciągle powtarza, że będę najlepszym Ślizgonem!

– Byłam w Gryffindorze – odpowiedziała z uśmiechem.

Chłopiec westchnął z zachwytem.

– Tata mówił, że tylko bardzo odważni ludzie byli w Gryffindorze – powiedział z szacunkiem w głosie.

Hermiona zaśmiała się lekko.

– Twój tata ma wiele do powiedzenia, prawda? Chcesz poznać sekret? – Rozejrzała się wokół konspiracyjnie i lekko przykucnęła.

– Jaki? – zapytał z błyskiem w oczach.

– Myślę, że najodważniejsi ludzie byli tak naprawdę w Slytherinie.

– Naprawdę?

– Naprawdę – przytaknęła.

Scorpius wyglądał na zamyślonego, rozważając jej słowa.

– A tak przy okazji, Scorp, gdzie jest twój tata i wujek Theo? – zapytała Hermiona.

– Są na zewnątrz. Wujek Theo powiedział, że musimy sprawić, żeby wyglądało to wyjątkowo ładnie dla Luki, bo jest taki mały – odpowiedział chłopiec.

– Cieszysz się, że masz kolejnego kuzyna?

– Chyba tak, choć nie potrafi jeszcze mówić, więc nie będę wiedział, jaki jest przez długi czas – odpowiedział poważnie, a Hermiona nie mogła powstrzymać śmiechu.

– Może sprawdzimy, czy możemy w czymś pomóc na dworze? – zaproponowała, wyciągając rękę.

Scorpius chwycił ją chętnie, pozwalając jej wyprowadzić go przez podwójne drzwi do ogrodu.

Draco Malfoy był ubrany bardziej swobodnie, niż Hermiona kiedykolwiek go widziała. Miał na sobie ciemne, sprane dżinsy i sweter, a znajdował się w połowie wysokości drzewa, trzymając różdżkę w dłoni i zakładając chorągiewki. Theo stał na ziemi, krzyczał coś i wskazywał ręką, drugą opierając na biodrze.

– Trochę w lewo! Czy teraz widzisz, dlaczego nie mogłeś tego zrobić, stojąc na ziemi? Musi być idealnie! – zawołał Theo.

Scorpius zachichotał, a Hermiona usiadła na trawie, gestem zapraszając chłopca, żeby do niej dołączył. Razem obserwowali farsę, która rozgrywała się przed nimi. Obaj mężczyźni naprawdę wyglądali jak stare, dobre małżeństwo.

– Theo, czy mógłbyś przestać udawać perfekcjonistę i po prostu powiedzieć mi, czy jest prosto? Ludzie zaczną się schodzić za chwilę! – zawołał Draco, wyraźnie zirytowany.

– Jest za wcześnie. Jedyną osobą, która chociaż rozważy punktualne przybycie, jest twoja Hermiona – odpowiedział Theo z rozbawieniem.

Scorpius ponownie zachichotał i spojrzał na Hermionę, która uśmiechnęła się szeroko.

– Cieszę się, że przyszłam tak wcześnie. Rozrywka jest doskonała! – krzyknęła w ich stronę.

Obaj czarodzieje obrócili się zaskoczeni, spoglądając w jej kierunku. Scorpius objął ją w pasie, śmiejąc się, a Hermiona dołączyła do jego śmiechu, patrząc na zszokowane twarze Draco i Theo.

– Tato, dlaczego jesteś na drzewie? – zapytał Scorpius, tuląc się do Hermiony.

Malfoy zaczerwienił się, schodząc na ziemię. Hermiona uznała to za urocze, że jego pewność siebie mogła zostać tak łatwo zachwiana.

– Myślę, że po prostu wykonuje bardzo dokładną pracę, tworząc dekorację, Scorpius – odpowiedziała z uśmieszkiem.

Malfoy rzucił jej gniewne spojrzenie, ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który wkrótce rozjaśnił jego twarz, a całe wrażenie złości szybko zniknęło.

– Nie sądziłem, że przyjdziesz – powiedział, kiedy Hermiona wstała, żeby się z nim przywitać.

Scorpius pobiegł do Theo, a obaj zaczęli przykrywać stoły jaskrawymi obrusami.

– Prawie zrezygnowałam – przyznała, wzruszając ramionami. – Ale coś mi podpowiedziało, że nie powinnam tego przegapić.

– Theo jest podejrzliwy, wiesz? Ciągle zadaje pytania o to, co dokładnie stało się podczas przesłuchania. Myślę, że niewiele mu brakuje, żeby to rozgryźć – powiedział Draco z lekkim napięciem w głosie.

– Nigdy nikomu nie powiedziałeś? – zapytała Hermiona, spoglądając na niego z zaciekawieniem.

Draco potrząsnął głową.

– Nie. Wiedzą, że mam bratnią duszę, i wiedzą, że to nie była Astoria, ale na tym się kończy. Zawsze uważałem, że to moja sprawa... a może raczej nasza – poprawił się po chwili. – Wiem, że ty też nigdy nikomu nie powiedziałaś.

– Czułam podobnie. Nie chciałam tłumaczyć, dlaczego nie jesteśmy razem ludziom, którzy nie rozumieją naszej sytuacji. Odkąd Harry i Ron wyjechali do Stanów, nie mam wielu osób zainteresowanych moim życiem prywatnym. Po prostu zawsze udawałam, że nie wiem, kim on jest, że jeszcze go nie znalazłam – wyznała cicho.

Draco zamruczał coś pod nosem, jakby potwierdzał jej słowa albo próbował coś rozważyć.

– A co, jeśli ludzie się dowiedzą? – zapytał Draco, spoglądając na nią z lekkim niepokojem.

Hermiona uśmiechnęła się.

– To zależy od kilku rzeczy, myślę... – odpowiedziała, rzucając znaczące spojrzenie w stronę Scorpiusa.

Draco podążył za jej wzrokiem i skinął głową.

– On jest priorytetem. Zawsze tak będzie – powiedział z przekonaniem.

– Wiem – odpowiedziała, uśmiechając się do niego ciepło.

Hermiona poczuła lekką satysfakcję. Zawsze wierzyła, że Draco będzie dobrym ojcem, choć on nigdy jej nie wierzył. Miło było teraz widzieć na własne oczy, że miała rację.

***

– Nigdy nie byłaś blisko ze swoją siostrą? – zapytała Hermiona, nurtowana tym pytaniem, podczas gdy Daphne Greengrass trzymała w ramionach swojego nowo narodzonego syna, Lukę.

Draco siedział na jednej z ławek kawałek dalej, rozmawiając z Pansy Parkinson. Oboje obserwowali Hermionę i Daphne, nie kryjąc zainteresowania. Scorpius bawił się z Blaisem Zabinim i Theo, a towarzyszył im starszy syn Blaise’a i Daphne, Alex.

– Bogowie! Nie. Poznałaś ją, dobrze wiesz, że jest najgorsza – odpowiedziała Daphne z teatralnym przewróceniem oczami. – Nie ma słów, które wyrażą moją wdzięczność za to, co zrobiłaś dla Draco i Scorpiusa. Wszyscy martwiliśmy się, że chłopiec skończy po drugiej stronie oceanu i nigdy więcej go nie zobaczymy.

Hermiona delikatnie kołysała Lukę i uśmiechnęła się lekko.

– To nie był żaden kłopot. Mówię poważnie, to była właściwa rzecz do zrobienia. Tak szybko, jak dowiedziałam się o sprawie, wiedziałam, że muszę spróbować pomóc – powiedziała, zadowolona z własnej odpowiedzi. W jej ocenie nie mogła ująć tego lepiej.

– On cię lubi, wiesz? Mam na myśli Draco – dodała Daphne, uśmiechając się nagle z przebiegłym błyskiem w oku. Był to znajomy wyraz twarzy, który Hermiona widziała dziś wielokrotnie wśród Ślizgonów. – Myśli, że jest subtelny.

Hermiona zaśmiała się cicho.

– Technicznie rzecz biorąc, nadal jest żonaty, Daphne. Nie jestem sępem.

Daphne parsknęła śmiechem.

– Więc tak szybko, jak się rozwiedzie, powinnaś coś z tym zrobić. Scorpius cię uwielbia, a wasza trójka jest po prostu urocza.

– Jestem pewna, że to on zdobędzie koronę w byciu uroczym – powiedziała Hermiona, spoglądając w dół na Lukę z ciepłym uśmiechem.

– Ach, mówi to kobieta, która nigdy wcześniej nie widziała zakochanego Draco Malfoya. Mam nadzieję, że lubisz kwiaty – dodała Daphne, uśmiechając się krzywo.

Hermiona odwzajemniła ten wyraz twarzy, doskonale wiedząc, jak to jest być obdarzoną uczuciem przez Malfoya.

***

Co mogę dla ciebie zrobić, Malfoy? – zapytała w myślach, a on zaśmiał się cicho. Pansy Parkinson zmarszczyła brwi, spoglądając na niego z podejrzliwością, ale nic nie powiedziała.

Gdybym miał ogłosić coś szczególnie dramatycznego, czy poczułabyś się niekomfortowo? – zapytał, a w jego głosie wyczuła nutkę rozbawienia.

To raczej zależy od tego, co dramatycznie ogłosisz, nie sądzisz? – odpowiedziała z ironią. – Jeśli zamierzasz oświadczyć się Theo, mogę poczuć odrobinę zazdrości, ale nie dyskomfortu.

Malfoy zaśmiał się jeszcze głośniej.

Zmuszasz mnie do tego, trzymając dziecko w taki sposób... ta bezczelność, szczerze mówiąc – rzucił w jej stronę, zanim wstał i zwrócił na siebie uwagę całej grupy.

Hermiona delikatnie podała Lukę z powrotem Daphne, zastanawiając się, co planuje Draco. Grupa szybko zebrała się wokół większego stołu na środku ogrodu. Hermiona skrzyżowała ramiona na piersi i uniosła brwi, patrząc na niego z lekką dozą ciekawości i rozbawienia.

– Chciałem tylko powiedzieć, jak bardzo jestem wdzięczny, że wszyscy tu dziś jesteście. To celebracja tego, że Scorp zostaje tu, gdzie jego miejsce, ale to także świętowanie mojej rodziny, a to dotyczy was wszystkich, więc dziękuję – powiedział Draco, delikatnie mierzwiąc włosy syna, który stanął obok niego.

Theo szturchnął Hermionę z mrugnięciem, ale ona spojrzała na niego beznamiętnie.

– Mam też małe dodatkowe ogłoszenie. Wczoraj sfinalizowano mój rozwód – jestem znowu wolnym mężczyzną – dodał, a zgromadzeni wybuchnęli wiwatami, choć z nutą sarkazmu.

Hermiona poczuła na sobie zamyślone spojrzenie Daphne, które niemal wypalało dziurę w jej boku.

– Będziesz jej szukać, prawda? – zapytała Parkinson, a Draco skinął głową z lekkim uśmiechem.

– Czy mam nadzieję, że po tych wszystkich latach moja bratnia dusza wciąż będzie mnie chciała? Tak – odpowiedział, celowo unikając patrzenia na Hermionę.

To było dramatyczne, miałeś rację – pomyślała Hermiona, a Malfoy uśmiechnął się lekko.

– Jak to jest? Bycie bez niej? – zapytała Daphne.

Uśmiech Draco natychmiast zniknął, a jego spojrzenie stało się poważne.

– To jak nie mieć kończyny. Każdego dnia budzę się z tym przytłaczającym uczuciem pustki i nie mogę zrozumieć, co jest tego przyczyną, dopóki sobie nie przypomnę. Nie możesz nawet zacząć rozumieć, jak to jest mieć tę wewnętrzną więź z drugą osobą – być w jej głowie, czuć wszystko, co czuje, a potem to stracić. Przystosowanie się do życia bez niej było… największym bólem w moim życiu – wyznał cicho.

Hermiona przełknęła ciężko, czując, jak jego słowa trafiają prosto do jej serca.

– Czekaj, ty wiesz, kim ona jest? – zapytała Parkinson z wyraźnym zdziwieniem, marszcząc brwi. – Byłeś ze swoją bratnią duszą i zostawiłeś ją dla jakiegoś głupiego kontraktu? Bogowie! Draco, zawsze podejrzewałam, że jesteś idiotą, ale teraz mam dowód! – przewróciła oczami z irytacją.

– Możesz ją odnaleźć? Napisać do niej albo coś… – zapytał Theo z nutą nadziei.

– Miejmy nadzieję, że jest najbardziej cierpliwą czarownicą na świecie i będzie znosić twoje bzdury – dodał Zabini z lekkim uśmiechem.

Dopiero wtedy Draco spojrzał prosto na Hermionę a ona prychnęła.

– Sprawiasz, że to wydaje się irracjonalne – powiedziała Hermiona, patrząc na Draco z uniesionymi brwiami.

– Musisz przyznać, że to jest trochę irracjonalne – odparł, a jego ton wywołał u niej rozbawienie.

Reszta towarzystwa gapiła się na nich z otwartymi ustami, jakby nie mogli uwierzyć w to, co słyszą.

– Żartujesz? – Zabini otrząsnął się pierwszy, łamiąc ciszę.

– Nie żartuję – odpowiedział Malfoy z pewnością siebie.

Hermiona roześmiała się głośno, a wszyscy wciąż stali w bezruchu, patrząc na nich jak na coś zupełnie niewiarygodnego.

– To stąd wiedziałaś o procesie! – Theo nagle krzyknął, wskazując na nią palcem.

Hermiona pokiwała głową, wciąż się śmiejąc.

– Miałam tego głupka w mojej głowie, odkąd tylko weszłam do budynku. Chyba dlatego byłam tak wściekła – miałam dwa razy więcej uczuć w sobie, po raz pierwszy od ponad dekady – przyznała, zerkając na Draco z rozbawieniem.

– Zaczekaj, wy wiedzieliście? Wcześnie? – zapytała Daphne, spoglądając na nich z niedowierzaniem.

– Byliśmy parą, tak jakby, na ósmym roku, zanim dowiedziałem się o kontrakcie – wyjaśnił Malfoy, jakby to było coś oczywistego.

Parkinson westchnęła ciężko, wyraźnie zirytowana.

– Granger, nie przyjmuj go z powrotem. Zasługujesz na kogoś lepszego – powiedziała, machając ręką, jakby chciała odpędzić uporczywą muchę.

– Nie jestem pewna, czy zgadzałyśmy się bardziej w czymkolwiek do tej pory – Hermiona uśmiechnęła się do niej z rozbawieniem.

Malfoy przewrócił oczami.

– Wynagrodzę ci to – powiedział, a jego głos brzmiał pewnie.

– Tak, wynagrodzisz mi to – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy.

– Czy moglibyście zrobić to, jak już wszyscy wyjdziemy? To może przerazić dzieci do końca życia – rzucił Zabini z szerokim uśmiechem. Reszta towarzystwa wybuchnęła śmiechem, a Hermiona lekko się zaczerwieniła.

Nic, czego już byśmy wcześniej nie robili, Granger – odezwał się Malfoy w jej myślach, jego ton pełen rozbawienia.

Jesteś najgorszy. Nienawidzę cię – odpowiedziała w myślach, z nutą sarkazmu.

Kochasz mnie. Czuję to.

Prychnęła, ale jej uśmiech zdradzał coś zupełnie innego.

Wbrew mojemu lepszemu osądowi, tak, chyba masz rację – przyznała w końcu.

Zostajesz w takim razie?

– Oczywiście – odpowiedziała na głos, spoglądając na niego z ciepłym uśmiechem.

Parkinson westchnęła teatralnie.

– To się bardzo szybko zrobi nudne – przeciągnęła, machając ręką.

– Nie, Pansy, nie wydaje mi się, aby to się zrobiło nudne – odpowiedział Malfoy, nie odrywając wzroku od Hermiony.

W tej chwili przybiegł Scorpius, objął Hermionę w talii i spojrzał na nią z promiennym uśmiechem.

– Mia, pójdziesz się ze mną pobawić? – zapytał, a Hermiona podniosła go i oparła na swoim biodrze, dokładnie tak jak zrobiła to na sali sądowej.

– Zawsze, gdy będziesz miał na to ochotę, Scorp – odpowiedziała z czułością.

To jak wypowiedzenie wojny – skomentował Malfoy w jej myślach, a ona tylko się uśmiechnęła.

Wynagrodzę ci to – rzuciła jeszcze w jego kierunku, spoglądając mu głęboko w oczy, zanim odeszła z Scorpiusem.

Sądząc po głośnym śmiechu Daphne, Malfoy nie zdołał zbyt dobrze ukryć swoich emocji.

Nie, Hermiona naprawdę nie sądziła, że to się kiedykolwiek znudzi.