
Pozostań w ciemności jeszcze jeden dzień
- Eh, Clarence, dlaczego zawsze mi to robisz? - usłyszał jej głos, ale doskonale wiedział, że nie były to jej słowa. Odetchnął i spróbował się podnieść, ale nie mógł się na to zdobyć. Grawitacja w tym miejscu była inna, cięższa, coś zdecydowanie zmieniło się od czasu, kiedy był tu ostatni raz.
Blondynka w czarnych ubraniach siedziała rozparta na tronie pośrodku niczego. Patrzyła na niego z niechęcią, ale nie podchodziła bliżej. Znów przybrała formę Meg, by pomówić z Castielem, bo wiedziała, że wytrąci go to z równowagi. I, rzecz jasna, była to dla niej jedna z prostszych form, gdyż pierwowzór grzecznie spał w jej odmętach. Poza tym, po prostu lubiła tą formę. Demonica miała dobry gust, zwłaszcza jeżeli chodzi o wybieranie naczyń.
Pstryknęła palcami i Castiel mógł wreszcie stanąć na nogi. Patrzyła na niego z mieszaniną triumfu i zirytowania. Tak, wreszcie go miała, wreszcie stał się jednym z jej poddanych, wreszcie wrócił do tego miejsca we wszechświecie, do którego należał. Ale nie, połamany anioł czwartku, który zszedł z linii produkcyjnej z pęknięciem w podwoziu, nie mógł się po prostu poddać. Musiał dalej sprawiać jej problemy. Eh, ci Winchesterowie i ich zwierzątka.
- Najpierw to twoje dziecko przychodzi tu i hałasuje, a teraz ty nie pozwalasz mi spać. Ta wasza rodzinka to naprawdę spory wrzód na mojej metaforycznej tylnej części. - oznajmiła, zdecydowanie zbyt spokojnym głosem.
- Ześlij mnie z powrotem na ziemię. - powiedział w zamian Cas, na co Pustka tylko się zaśmiała.
- I po co miałabym to zrobić? Mieliśmy umowę. Jesteś szczęśliwy, przybywam i kładę cię do snu. Ostatecznego snu. - Wymawiając te słowa nachyliła się do przodu w swoim tronie. Po zmierzeniu anioła wzrokiem opadła z powrotem na siedzisko i wyprostowała się. - Dziękuję za Billie, tak przy okazji. - dodała, uśmiechając się chytrze. Pupilek Winchesterów przynajmniej pozwolił jej na dorwanie Śmierci, która bardzo ją ostatnimi czasy wkurzała.
- Wciąż myślę, że byłaby lepszym Bogiem, przez duże "B", niż ten wasz Chuck. Bibliotekarka w miejsce pisarza. - zamyśliła się na chwilę, ale wzruszyła ramionami, nie dochodząc do żadnej konkluzji. - Szkoda, że jej odbiło.
- Przywróć mnie na ziemię. - powtórzył Cas, na co Pustka tylko wywróciła oczami.
- Jesteś strasznie monotematyczny, wiesz? Nie. Nie wrócisz już do swojego zielonookiego chłopaka i tego głośnego dzieciaka. Wrócisz do snu. - Zaakcentowała dwa ostatnie słowa, patrząc na anioła z całą siłą perswazji, jaką wyhodowała w sobie przez milenia istnienia.
- Zmuś mnie. - odpowiedział ten, uśmiechając się lekko. Ostatnim razem się jej nie udało. Ostatnim razem wypluła go na ziemię, zbyt zirytowana, zbyt chcąca spać, by się nim przejmować. Co zmieniło się do tego czasu?
- Myślisz, że jesteś wart tego, bym marnowała na ciebie czas i energię? - spytała kpiąco. Wciąż miała nadzieję, że nie domyślił się prawdy, ale anioł był o wiele bardziej przenikliwy, niż chciałaby mu to przyznać.
- Nie, ale właśnie to robisz. - Wszystkie elementy układały się w logiczną całość. Mała wojna domowa między Billie i Pustką. To, że Billie wysłała tutaj Jacka, żeby... żeby wygrać? To, że Ruby się obudziła i że chciała się wydostać.
- Clarence... - zaczęła, ale Cas nie dał jej dojść do słowa.
- Nie możesz mnie zmusić. Nie masz już kontroli nad tym miejscem. Kiedy Jack tu przybył, coś się zmieniło. Zabrał część twojej mocy. Sprawił, że znów jest głośno. Wybudził część z tych, których tu przetrzymujesz z koszmarnego snu, który na nich zsyłasz. Nie jestem jedynym, z którym teraz rozmawiasz, prawda? Nie jestem jedynym, który nie śpi. - Przekrzywił głowę, by dojść do tego, jak może to wykorzystać. W jaki sposób pomoże mu to w uwolnieniu się z tego miejsca, odnalezieniu Deana i reszty i pokonaniu Chucka. Pustka uśmiechnęła się. Castiel tak bardzo chciał mieć rację. Tak bardzo potrzebował nadziei.
- Clarence, Clarence, Clarence... - powiedziała z naganą w głosie. - Naprawdę myślisz, że twoje dzieciątko jest w stanie pokonać mnie? Jestem nicością. Byłam tu przed Bogiem i jego siostrzyczką, przed całym stworzeniem. Byłam przed początkiem i będę po końcu. - Jej spojrzenie było pełne wyższości. Castiel wiedział, że nie kłamała. Jack jej nie pokonał, ale też nie potrzebował tego, żeby Pustka przestała istnieć. Wystarczyło mu to, że ją osłabił.
- Kto jeszcze się obudził? Lucyfer? Ruby? Meg? - Cas nie dał zbić się z tropu. Nie tym razem. - Billie? - Na dźwięk tego imienia Pustka podniosła wzrok i spojrzała na niego z czystą nienawiścią. Odebrał to jako oczywiste potwierdzenie swojej tezy. A więc Pustka miała Billie, ale nie była w stanie jej kontrolować, nie mogła jej uśpić. Idąc tym śladem, nie był jedynym, z którym musiała walczyć. Gdzieś w tej prawdopodobnie nieskończonej przestrzeni pozbawionej czegokolwiek, w tym ciemności, był ktoś jeszcze.
- Naprawdę myślisz, że pozwolę ci chociaż spróbować znaleźć kogokolwiek innego, że chociaż spróbujesz stąd uciec? Nie tak działa nasz układ. - oznajmiła, wyciągając do przodu swoją prawą rękę. Cas rozpoznał ten gest, użyła go, gdy próbował odnaleźć Occultum. Przekręciła dłoń nagłym ruchem, a jego ciało przeszyła fala bólu. Każdy jego mięsień palił żywym ogniem, w kości wbijały się małe igiełki cierpienia, każda tkanka promieniowała bólem, co jasno dało mu do zrozumienia, że Pustka nie była nawet w połowie tak osłabiona, jak na to liczył.
Upadł na kolana, zwijając się pod wpływem tortur. Był pewien, że krwawił, ponieważ był w stanie wyczuć metaliczny posmak krwi. Jako anioł, nie powinien być rozróżniać smaków, ale coś związanego z tym miejscem to zmieniało. Słyszał wątły trzask, zupełnie jakby coś łamało mu kości, ale nie mógł nawet tego poczuć, zbyt przytłoczony męczarniami i całym bólem, którego jego system nerwowy nie był w stanie poprawnie przetworzyć. Oczy zaszły mu czerwonawą mgłą, ale widział, że na usta, które kiedyś należały do tego jednego demona, z którym być może łączyło go coś więcej, wpełzł oślizgły uśmieszek satysfakcji. Cieszyła się jego bólem. Żywiła się cierpieniem wszystkich, którzy tutaj się znajdowali, tortury w każdej formie były jej ulubioną rozrywką.
Dlatego zdziwił się, gdy nagle cały ból ustał, a sama Pustka, wraz z tronem, na którym spoczywała, rozpłynęły się w powietrzu. Podniósł wzrok, szukając jakiejkolwiek odpowiedzi. Tam, gdzie przed chwilą siedziała Pustka w formie demonicy, stał teraz dość niski blondyn w skórzanej kurtce, z anielskim ostrzem w dłoni. Szczerzył zęby do Castiela w uśmiechu pełnym prawdziwego szczęścia, a może i nawet czegoś w rodzaju ulgi.
- Cześć, braciszku.